| « poprzedni wątek | następny wątek » |
101. Data: 2006-11-14 20:49:46
Temat: Re: ciagle nowe (link)
Użytkownik "Harun al Rashid" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:455a0ac0$1@news.home.net.pl...
>
>> I jeszcze o to, że czasem sprawców nie da się ukarać...
>
> Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz.
Ostatnio w szkole pracowałam tak ze 4 lata temu...
Może coś się zmieniło w temacie, bo nie miałam w międzyczasie okazji się
zainteresować, ale skoro jesteś w branży to może wiesz...
Czy da się jakoś pociągnąć do odpowiedzialności nauczyciela?
Np. sytuacja taka.
Dziecko ma wypadek w czasie lekcji - rozcina sobie głowę.
Nauczyciel nie udziela mu żadnej pomocy. Dziecko (II klasa szkoły
podstawowej)wraca samo do domu godzinę później po lekcjach - cały tył głowy,
kark zalany krwią, świeża jeszcze powoli ścieka... Lekarze, ostry dyżur...
Dziecku na szczęście nic poważnego się nie stało, ale nie został mu
udzielona żadna pomoc w szkole. Matka nie została wezwana do szkoły. nie
mówiąc już o takich drobiazgach jak odesłanie dziecka do gabinetu
pielęgniarki tudzież samodzielne skorzystanie z apteczki. Nauczycielka
potwierdziła, że zauważyła wypadek. Dyrektorka szkoły o zajściu dowiedziała
się od matki dziecka i powiedziała, że ona nic nie zrobi bo ta nauczycielka
potrzebuje tej pracy, bo ona taka biedna jest i mąż ją bije... Plotka
głosiła, ze jak przez miesiąc była chora - w szpitalu to miała wstrząs mózgu
po pobiciu przez małżonka.
Moim zdaniem ta pani powinna jednak przestać pracować w szkole...
Nie wiem jaka ilość krwi może spowodować u kobity, która tą krew widzi na co
dzień i się pewnie znieczuliła, żeby się zainteresować podopiecznym.
A może faktycznie to jest dobry nauczyciel, który powinien pozostać z
zawodzie.
Pani była nauczycielem mianowanym.
Żeby nie było, ze to jednostkowy wypadek. O tej samej pani inna bajka.
"Jutro przychodzicie do szkoły godzinę później. Jakby się potem ktoś pytał,
co się działo to byliście na wycieczce ... (i tu podany cel wycieczki)".
Dyrektorka poinformowana o zajściu nie wyciągnęła żadnych konsekwencji.
A może nauczyciel, który uczy dzieci kłamać, to jest dobry nauczyciel i
powinien dalej uczyć dzieci?
To jak? W jaki sposób odsuwa się takiego nauczyciela od pracy z naszym
dzieckiem?
Dla mnie przeniesienie własnego dziecka do równoległej klasy było jedynym
wyjściem.
Pewne jest jednak, że dzisiaj nadal uważam, że sprawa nie została dobrze
załatwiona.
Było troszkę dymu, ale nic poza tym...
Fakt, że nie wpadłam na pomysł, żeby złożyć w tej sprawie pismo za
potwierdzeniem odbioru. Ale mam wątpliwości jakie to miałoby konsekwencje
dla dziecka...
I jeszcze jedno - pozostali rodzice nie widzieli żadnego problemu - dla nich
pani była świetnym nauczycielem...
To jak się załatwia taką sprawę skutecznie?
--
Pozdrawiam
Joanna (syn Michał 19 lat, córka Anna 17 lat)
http://jduszczynska.republika.pl/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
102. Data: 2006-11-15 09:00:41
Temat: Re: ciagle nowe (link)Joanna Duszczyńska napisał(a):
> Dziecko ma wypadek w czasie lekcji - rozcina sobie głowę.
> Nauczyciel nie udziela mu żadnej pomocy. Dziecko (II klasa szkoły
> podstawowej)wraca samo do domu godzinę później po lekcjach - cały tył
> głowy, kark zalany krwią, świeża jeszcze powoli ścieka... Lekarze,
> ostry dyżur... Dziecku na szczęście nic poważnego się nie stało, ale
> nie został mu udzielona żadna pomoc w szkole. Matka nie została
> wezwana do szkoły. nie mówiąc już o takich drobiazgach jak odesłanie
> dziecka do gabinetu pielęgniarki tudzież samodzielne skorzystanie z
> apteczki. Nauczycielka potwierdziła, że zauważyła wypadek. Dyrektorka
> szkoły o zajściu dowiedziała się od matki dziecka i powiedziała, że
> ona nic nie zrobi bo ta nauczycielka potrzebuje tej pracy, bo ona taka
> biedna jest i mąż ją bije... Plotka głosiła, ze jak przez miesiąc była
> chora - w szpitalu to miała wstrząs mózgu po pobiciu przez małżonka.
> Moim zdaniem ta pani powinna jednak przestać pracować w szkole...
No i ja bym w takiej sytuacji nie odpuściła. Dyrektor ma swojego
zwierzchnika, jest jeszcze kurotorium, które raczej nie będzie się
zajmowało prywatnymi problemami pani nauczycielki, która jako osoba
dorosła powinna sama znaleźć wyjście z sytuacji - na bijącego męża też
ludzie znajdują sposoby. No i jest jeszcze prokuratura, IMHO jakby było
trzeba, to i nauczycielkę i jej zwierznchika dało by się pociągnąć do
odpowiedzialności.
> "Jutro przychodzicie do szkoły godzinę później. Jakby się potem ktoś
> pytał, co się działo to byliście na wycieczce ... (i tu podany cel
> wycieczki)". Dyrektorka poinformowana o zajściu nie wyciągnęła żadnych
> konsekwencji.
No to dyrektorka do wymiany - jaki pan, taki kram.
> Fakt, że nie wpadłam na pomysł, żeby złożyć w tej sprawie pismo za
> potwierdzeniem odbioru. Ale mam wątpliwości jakie to miałoby
> konsekwencje dla dziecka...
Wiesz, czegio nie ma na papierze, tego nie ma. Jakbyś napisała oficjalna
skargę, w dodatku do wiadomości kuratorium, pewnie by się nie rozeszło
po kosciach. A skoro i tak masz przenosić dziecko...
> I jeszcze jedno - pozostali rodzice nie widzieli żadnego problemu -
> dla nich pani była świetnym nauczycielem...
> To jak się załatwia taką sprawę skutecznie?
Ślepota rodziców to faktycznie duży problem. Podobnie, jak strach
( nieuzasadniony) przed dyrekcją.
Załatwia się rtakie sprawy pisemnie. Ale, opór materii może być znaczny
i w efekcie może trzeba będzie dziecko przenieść do innej szkoły. Co i
tak wyjdzie mu na zdrowie, bo pod taką opieką, to strach dziecko
zostawić.
--
Pozdrawiam
Justyna
GG 6756000
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
103. Data: 2006-11-15 16:16:12
Temat: Re: ciagle nowe (link)
Użytkownik "krys" <k...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ejekvn$lh6$1@inews.gazeta.pl...
> Wiesz, czegio nie ma na papierze, tego nie ma. Jakbyś napisała oficjalna
> skargę, w dodatku do wiadomości kuratorium, pewnie by się nie rozeszło
> po kosciach. A skoro i tak masz przenosić dziecko...
Hehe, chyba zapomniałaś, że ja już mam dorosłe to dziecko, którego sprawa
dotyczyła. Już studiuje i ma się dobrze...
--
Pozdrawiam
Joanna (syn Michał 19 lat, córka Anna 17 lat)
http://jduszczynska.republika.pl/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
104. Data: 2006-11-15 16:20:15
Temat: Re: ciagle nowe (link)Joanna Duszczyńska napisał(a):
> Hehe, chyba zapomniałaś, że ja już mam dorosłe to dziecko, którego
> sprawa dotyczyła. Już studiuje i ma się dobrze...
Nie zapomniałam, zastanawiałam się tylko dlaczego akurat zebrało Ci się
na pisanie o dziecku w wieku wczesnoszkolnym, a potem dla uproszczenia
pisałam tak, jakby to Twojego dziecka dotyczyło.
--
Pozdrawiam
Justyna, też ze starymi dziećmi
GG 6756000
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
105. Data: 2006-11-15 17:54:55
Temat: Re: ciagle nowe (link)
Użytkownik "krys" <k...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ejfenf$c6m$1@inews.gazeta.pl...
> Joanna Duszczyńska napisał(a):
>
>> Hehe, chyba zapomniałaś, że ja już mam dorosłe to dziecko, którego
>> sprawa dotyczyła. Już studiuje i ma się dobrze...
>
> Nie zapomniałam, zastanawiałam się tylko dlaczego akurat zebrało Ci się
> na pisanie o dziecku w wieku wczesnoszkolnym...
Z dwóch powodów.
Wydawało mi się, że jest to dobra ilustracja do dyskusji.
Po 11 latach od tego czasu dalej mam wrażenie, że tej sprawy nie dało się
dobrze załatwić i ciągle mi się przypomina i odbija czkawką.
BTW przepisy, że nauczycielowi nic się nie da zrobić dalej obowiązują, i
dyrektor nic nie może zrobić, co wyraźnie widać z artykułu z GW
rekomendowanego przez Basię.
Z wypowiedzi dyrektorki:
"A przy okazji, jeżeli gdzieś warto zmienić przepisy, na których pracujemy,
to z pewnością w Karcie nauczyciela. Spróbujcie teraz pozbawić pracy
fatalnego pedagoga, który ma jednak stopień dyplomowanego lub nawet
mianowanego. Prawie niewykonalne."
--
Pozdrawiam
Joanna (syn Michał 19 lat, córka Anna 17 lat)
http://jduszczynska.republika.pl/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
106. Data: 2006-11-15 17:59:30
Temat: Re: ciagle nowe (link)Joanna Duszczyńska napisał(a):
> Z dwóch powodów.
> Wydawało mi się, że jest to dobra ilustracja do dyskusji.
> Po 11 latach od tego czasu dalej mam wrażenie, że tej sprawy nie dało
> się dobrze załatwić i ciągle mi się przypomina i odbija czkawką.
Ale załatwiałaś to pisemnie, czy "na gebę?" No i mimo wszystko - 11 lat
temu jednak było nieco inaczej.
> Z wypowiedzi dyrektorki:
> "A przy okazji, jeżeli gdzieś warto zmienić przepisy, na których
> pracujemy, to z pewnością w Karcie nauczyciela. Spróbujcie teraz
> pozbawić pracy fatalnego pedagoga, który ma jednak stopień
> dyplomowanego lub nawet mianowanego. Prawie niewykonalne."
Prawie. Prawie robi różnicę. Jeśli taki nauczyciel nie dość, że jest
kolesiem, to jeszcze jest niekompetentny, nieodpowiedzialny i w ogóle
do bani - pozostaje jeszcze IV władza i pozew cywilny.
W ostatecznej ostateczności można jeszcze spotkać nieznanych sprawców;-)
--
Pozdrawiam
Justyna
GG 6756000
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
107. Data: 2006-11-16 17:34:31
Temat: Re: ciagle nowe (link)Użytkownik "Joanna Duszczyńska"
/krótko i z poślizgiem/
> Czy da się jakoś pociągnąć do odpowiedzialności nauczyciela?
Owszem. Pwiadają, że mianowany musi zalany przyjść do pracy, żeby go
wywalić... ale nie do końca prawda.
> I jeszcze jedno - pozostali rodzice nie widzieli żadnego problemu - dla
> nich pani była świetnym nauczycielem...
I w tej sytuacji działanie przez KO (przy oporze dyrekcji) nie przyniesie
skutku.
> To jak się załatwia taką sprawę skutecznie?
>
Jak uwalić? W pierwszej sprawie nie widzę większych możliwości - obdukcja,
prasa i KO, ale max wymiar kary dla nauczycielki to będzie nagana - tutaj
dyrektor podejmuje kluczową decyzję.
Natomiast druga sprawa była dużo prostsza - jak rozumiem lekcja/wycieczka
nie miała miejsca w rzeczywistości a ma w dokumentacji szkoły. Poświadczenie
nieprawdy, paragraf z KK. Składasz doniesienie o popełnieniu przestępstwa,
sprawa bezdyskusyjna imo. Nauczyciel skazany za przestępstwo umyślne leci z
pracy niezależnie od tego, jak bardzo popiera go dyrektor.
Swoją drogą jakby się jakiemuś dziecku stała krzywda w czasie tej godziny,
kiedy to niby wycieczka miała miejsce, toby się nauczycielka nie wyłgała od
prokuratora...
--
EwaSzy
Shhhh, to jest usenet, tu się kopie po dupach, a nie humor poprawia.
(c) Jakub "Cubituss" Kowalski
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
108. Data: 2006-11-16 17:36:03
Temat: Re: ciagle nowe (link)Użytkownik "Elżbieta" ...
>> Najłatwiej językowcom,
>> matematykom i polonistom; katecheci mają chyba najgorzej, za dużo
>> uczniów.
>
> najłatwiej to tym z I-III.
>
A!
Bezdyskusyjnie. :)
--
EwaSzy
Shhhh, to jest usenet, tu się kopie po dupach, a nie humor poprawia.
(c) Jakub "Cubituss" Kowalski
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
109. Data: 2006-11-16 21:15:25
Temat: Re: ciagle nowe (link)
Użytkownik "zona alberta" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:ejc97p$tcm$1@news.onet.pl...
>>> To zależy, czy powód wyjazdu jest na tyle ważny, że usprawiedliwia
>>> nierealizowanie obowiązku szkolnego/obowiązku nauki.
>
>> No przepraszam. To nauczyciel ma decydowac czy uwzględnić
>> usprawiedliwienie od rodzica? Dla rodzica coś może byc ważne,
>> nauczyciel stwierdzi że to nieważne, i co? Powie że nie uwzględni?
>> Jeśli dziecko jest pod opieką rodzica, rodzic na to wystawia papierek
>> to dlaczego ktoś inny ma decydować czy to jest wazne czy nie?
>
> Sylwia, ale jest coś takiego jak obowiązek szkolny.
Wiem. Ale to chyba nie oznacza przykucie łańcuchem do ławki na 10 m-cy.
Wiadomo, że nikt nie będzie donosił na rodzica do kuratorium (czy gdzieś
tam) jak dziecko kilka dni w ciągu roku opuści.
> Na wyjazdy dla przyjemności są wakacje/ferie/długie weekendy (naprawdę
> mnóstwo tych przerw semestralnych wciągu roku).
Tak, ale ja nie mówię o wyjazdach na wypoczynek. Tylko na jakieś
nieprzewidziane
wypady/zdarzenia/okoliczności.
Chociaż, może się trafic taka sytuacja, ze rodzice nie otrzymali urlopu w
czasie
wakacji tylko powiedzmy na początku września. I mają zaklepany wyjazd na
tydzień.
To chyba normalne jest ze dziecko jedzie z nimi.
> Wychodząs z Twojego założenia powinno się również dopuścić, żeby dziecko
> miesiącami nie chodziło do szkoły, bo przecież jest pod opieką rodzica.
Nie. Ja cały czas pisze o kilkudniowej nieobecności ucznia w szkole.
Że to rodzic powinien zdecydować czy sprawa która wypadła jest na tyle ważna
by nie posyłąć dziecka do szkoły.
Wiadomo, że jak jest uczeń który notorycznie opuszcza zajęcia, to takim
nalezy
się zainteresować i skontrolować czemu tak się dzieje. Ale nie w
sporadycznych
przypadkach. I o to mi chodzi. Że każdemu może się taki sporadyczny wyjazd
przytrafić.
> Ja jako nauczyciel nie zanegowałabym zwolnienia np na pogrzeb, wizytę
> lekarską (to są jednodniowe nieobecności), ale kilkudniowe, czy
> kilkutygodniowe z powodu wyjazdu już tak.
No dobrz, zanegowałabyś. Ale co dalej? Powiedziałabyś takiej mamie że
nie uwzględnisz 5cio dniowej usprwiedliwionej nieobecności?
Tak BTW to ja tu tylko czysto teoretyzuję. Moim dzieciom do wieku szkolnego
jeszcze brakuje. Ale nie chciałabym być w przyszłości postawiona w sytuacji
że będę zmuszona niepotrzebnie iść do lekarza po zwolnienie kiedy to nie
będzie konieczne.
Sylwia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
110. Data: 2006-11-16 21:17:25
Temat: Re: ciagle nowe (link)
Użytkownik "Szerr" <s...@g...peel> napisał w wiadomości
news:ykgths3juzoy$.13ubw0ddbhv5j.dlg@40tude.net...
>>> To zależy, czy powód wyjazdu jest na tyle ważny, że usprawiedliwia
>>> nierealizowanie obowiązku szkolnego/obowiązku nauki.
>> No przepraszam. To nauczyciel ma decydowac czy uwzględnić
>> usprawiedliwienie od rodzica?
>
> Tak, nauczyciel działający w imieniu dyrektora szkoły, do którego to
> organu
> z mocy ustawy (ex lege) należy kontrola realizacji obowiązku szkolnego.
> W placówkach ponadgimnazjalnych (obowiązek nauki) jest analogicznie.
Czyli jak to wygląda faktycznie? Nauczyciel stwierdza, że nie uwzględnia
usprawiedliwienia od rodzica i wstawia nieobecność. I potem na koniec
semestru czy tam roku uczeń ma na świadectwie tyle i tyle godzin/dni
nieusprawiedliwionych? tak?
Sylwia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |