| « poprzedni wątek | następny wątek » |
31. Data: 2006-06-11 07:44:57
Temat: Re: co robić?
Użytkownik "Vicky" <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:e6gftk$67o$1@achot.icm.edu.pl...
> Wiesz wydaje mi się że gdzieś u podstaw tak się różnimy poglądem na
ten
> temat że się nie dogadamy w tej sprawie :)))
> Wynika to zdaje mi się z kwestii postrzegania małżeństwa ..
A nie z kwestii postrzegania zaufania?
> No widzisz to bardzo źle że nie mówiłeś ..
> Od takich podstawowych rzeczy zaczyna się wszystko sypać... a raczej z
braku
> czasu na rozmowę o nich.
> O związek trzeba dbać i może to się wydac śmieszne ale nawet podstwowa
gadka
> o gatkach jest bardzo ważna. :-)
> Byłeś zagoniony? To błąd! Jesteś niezorganizowany widocznie :)
Wiesz, na szczęście kobieta, która tak jak ta na reklamie nie wierzy, że
koleś biegał, bo ma czysty sweterek i nieśmierdzący mogłaby się w moim
domu pakować jeszcze przed ślubem. Albowiem twierdzę z całą
stanowczością, że prostowanie nieporozumień jest zajęciem nudnym,
jałowym i nieatrakcyjnym poznawczo. Związku nie można zapaplać
bezsensami - imho.
> Popadasz chyba w lekką paranoję :)
Nie, po prostu wiem, do czego prowadzi 'zdrowa zazdrość' w przeważającej
części związków. Vide statystyki zdrad i rozwodów... mam kilka koleżanek
już dawno po rozwodach. I wszystkie twierdzą, że mają zasady, kóre nie
pozwalają im na to czy na tamto... a ja się zawsze pytam, cóż po
zasadach, skoro zostałyście same... może te zasady i to 'postrzeganie'
jest jednak wadliwe?
> Hmm .. ciekawi mnie czy to Twoje doświadczenia życiowe czy tylko
wymyślone?
Doświadczenie życiowe z pracy z ludźmi. W życiu nie ożeniłbym się z
kimś, kto jest zazdrosny lub nie potrafi myśleć trzeźwo. Owszem, długo
szukałem, bo to nieczęste przypadki...
> Wypadku, nagłej potrzeby zadzwonienia, wyładowania się baterii w
drugiej
> komórce, itd..
A ta bateria to się wyładowała z jakiego powodu? Trzeba było z kochanką
tyle gadać?
;o)
Pzdr
Paweł
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
32. Data: 2006-06-11 07:50:21
Temat: Re: co robić?
Użytkownik "Vicky" <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:e6ggre$74r$1@achot.icm.edu.pl...
> Najpierw ona musi być pewna ..
A kiedy będzie?
> Jeśli już będzie to prędzej czy później on się przyzna... bo ile można
z
> siebie robić wała? :)
No, jeśli mu było źle, to się przyzna, a jeśli mu było dobrze i chce do
tego wracać, z jakiej racji ma się przyznawać?
> No jasne - Twoja wkurzana ambicja nie pozwoliłaby CI przyjac tego że
jakiś
> facet może być w sexie lepszy od CIebie :)))
Nie, pudło totalne. Widzisz, skoro możńa zjeść w dobrej restauracji,
czemu jeść na śmietniku, no, chyba, że się jest tylko głodnym. Ale
czytając moje posty - mam cichą nadzieję ;o) - powinnaś już wiedzieć,
że nie posiadam czegoś takiego jak samcza ambicja. Męską owszem, ale nie
samczą ;o)
Zresztą, skoro jest paru ludzi, którzy lepiej ode mnie malują, komponują
czy budują mosty, czemu paru nie ma być lepszych w seksie?
> Poza tym kobiety zwykle chcą "ratować" małżenstwo, dlatego świadomość
że ich
> facet kogoś kochał jest dużo gorsza do zniesienia od świadomości że
sex się
> znudził.
To prawda. I to, co je chyba boli najbardziej to to, że druga strona nie
widzi potrzeby ratowania związku.
Pzdr
Paweł
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
33. Data: 2006-06-11 07:59:18
Temat: Re: co robić?Vicky; <e6gbb0$1lg$1@achot.icm.edu.pl> :
>
> Użytkownik "Flyer" napisał w wiadomości
>
> >> Każda tajemnica czy kłamstwo świadczy o "zdradzie" a jeśli nie, to o tym
> >> że
> >> w związku zaczyna dziać się źle....
> >
> > Ale autorka nie napisała, że kłamał o posiadaniu dwóch komórek.
>
> "Ostatnio wyszło na jaw że miał dwie komórki" ...
> Ona jako jego żona nie wiedziała o tym fakcie - w tym momencie jest to
> oczywiste że kłamał.
Nie jest oczywiste. Ani mąż, ani żona nie musi wiedzieć o wszystkim - to
nie kwestia ukrywania czegoś, ale np. stwierdzenia, że pewne rzeczy są
normalne i nie trzeba koniecznie rozmawiać o tym ze współmałżonkiem, bo
nie ma to żadnego znaczenia dla osoby posiadającej komórkę, jak również
dla istnienia małżeństwa. No chyba, że małżonek wyrazi zainteresowanie
tematem i nie odbierze neutralnej informacji jako zagrożenia i nie
zacznie atakować drugiej strony.
Powiedzmy, że mam komórkę służbową, którą trzymam w szufladzie biurka w
pracy. Jakie to ma znaczenie dla żony i małżeństwa? *Żadnego* - komórki
nie noszę do domu, żona dzwoni na "prywatną" komórkę, a ja przez
"służbową" załatwiam kwestie dotyczące mojej pracy, a nie "kochanek".
Równie dobrze, biorąc pod uwagę przebieg "obsesji zazdrości" powinienem
codziennie w domu opowiadać o wszystkich przeprowadzonych tego dnia
rozmowach z kobietami, a nawet wymianie spojrzeń, Ale, tak na
marginesie, takie spowiadanie się w przebiegu "obsesji zazdrości" tylko
rozbudza obsesję.
> Zdaje mi sę że w małżeństwie rozmawia się o wszystkim, o ilości posiadanych
> komórek też ... choć może się myle bo strasznie teraz zaczęło się
> unowocześniać niektóre związki czego skutki widać.
A o ilości skarpetek i o ich wzorkach też się rozmawia? Jak ktoś odbiera
posiadanie więcej niż jednej komórki przez współmałżonka jako
zagrożenie, to się rozmawia, ale najpierw małżonek musi zaznaczyć, że
dla niego taka sytuacja jest równoznaczna z poczuciem zagrożenia - nie
licz na telepatię. ;)
Komórka służbowa jest narzędziem pracy - pewnie się rozmawia, kiedy mąż
zostawia komórkę "prywatną" w domu, kiedy opowiada, jak do niego
dzwonią, kiedy ma z nią problemy itd. - przeważnie informacja wychodzi
*przypadkiem* .
A jeżeli jeszcze istnieje "obsesja zazdrości", to współmałżonek
przyjmuje dwie strategie zachowania chcąc uniknąć męczących/stresujących
sytuacji - albo mówi o wszystkim, ale to pogłębia obsesję, albo nie mówi
o niczym, ale to też pogłębia obsesję - mz. to kwestia endogenna [i to
przeważnie nie związana z treścią, czyli zdradą], więc niezależnie co
byś zrobiła do obsesji i tak dojdzie.
> Wiesz co innego kiedy kogoś poznajesz i zaczynasz z tą osobą wchodzić w
> związek - co innego być jego mężem czy żoną ileś lat.
> Nie wiem ile oni sa po ślubie ale pewnie trochę już są .. albo jest się
> szczerym do końca albo się kombinuje. Ale to pewnie wie każdy będący w
> jakimś związku ... gdyby nagle okazało się że mój mąż ma dwie komórki -
> byłby to oczywiste że coś kombinuje - dlaczego? Bo po pierwsze kiedy się
> poznawaliśmy nie miał komórek więc nie mógł ich wnieść wcześńiej do
> małżeństwa, a po drugie wiem że w normalnej sytuacji napewno by mi
> powiedział o posiadaniu takiej, chociażby ze względu na to żebym miała do
> niego ten drugi numer w razie czego.
A jeżeli nosi obie w pracy, lub ma pracę siedzącą i nie musi ich nosić?
Ja bym podał drugi numer dopiero w momencie, kiedy pierwsza komórka
zaczęłaby nawalać. Wcześniej nie ma po co mieszać "funkcji" telefonów -
jeden jest do określonych kontaktów, drugi do innych. I mąż wcale nie
musi wnosić komórki do małżeństwa - dostaje od pracodawcy i de facto
komórka jest pracodawcy, łącznie z kontrolą czasu rozmów i numerów
telefonów.
> Wydaje mi się że nie ma co zakłamywać oczywistych rzeczy.
Jak się szuka dziury w całym, to każda ujawniona przypadkiem informacja
będzie dowodem na brak szczerości. Pewnie na początku znajomości
powinienem przytaskać segregator ze "szkolną kartą zdrowia", bo jak
wyjdzie przypadkiem, że ją posiadam, to będzie dowód zdrady/kłamstwa? ;)
Nie - obiektywnie kłamstwem jest kłamstwo. Żeby stwierdzić, że coś jest
kłamstwem trzeba albo wpierw spytać, albo posiadać sprzeczne informacje
- informacja pt. "nie wiedziałam, że on ma drugą komórkę" sama z siebie
nie jest dowodem kłamstwa, bo [powiedzmy, że nie wiem tego] np. fakt, że
nie znam wymiaru liczby Pi, a X go zna i mi przypadkiem powie, nie
oznacza tego, że "X kłamie".
To samo z zatajeniem - do stwierdzenia "zatajenia", musi wpierw zajść
sytuacja "pytania". Wiem, że Ty pewnie stwierdzisz, że "małżonkowie
mówią sobie wszystko", ale gdyby mówili sobie wszystko i gdyby uznawali
każdą sprawę za ważną dla istnienia małżeństwa, to musieliby spędzić na
wzajemnych relacjach pół nocy. W zalezności od małżeństwa i małżonków
pewne sprawy są ważniejsze, pewne zupełnie nieważne - ale to trzeba
dograć, albo znaleźć osobę, która "będzie miała podobnie". Ten drugi
wariant jest bardzo mało prawdopodobny. :)
Flyer
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
34. Data: 2006-06-11 08:10:23
Temat: Re: co robić?marenks; <e6fg6h$t97$1@inews.gazeta.pl> :
> Flyer wrote:
>
>
> > moją korzyść. Zresztą co to za wybór, kiedy ciągnie do dwóch facetów
> > jednocześnie - w takiej sytuacji można dokonać wyboru racjonalnego,
> > ale emocjonalnego już nie. Wcześniej czy później problem by powrócił
> > w spotęgowanej formie.
>
>
> heh... bo jeszcze stwierdze ze czytasz w moich myslach ;)
> a podasz mi kilka sposob przyparcia do muru ;) ?
Na spokojnie i jednoznacznie - bez możliwości uników. Można powiedzieć,
że jest to "wymuszanie" odpowiedzi przez formę pytań, ale równie dobrze
można powiedzieć, że jest to usprawiedliwone wymuszanie odpowiedzi od
osoby, która coś zaczęła [nawet mogę przyznać, że zaczęliśmy wspólnie
;)], ale dalej nie potrafi zdecydować co z tym zrobić. Ktoś musi
zdecydować.
Flyer
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
35. Data: 2006-06-11 08:19:36
Temat: Re: co robić?
Użytkownik "bazyli4" napisał w wiadomości
> A nie z kwestii postrzegania zaufania?
Zaufanie zdobywa się i tworzy latami
Natomiast stracić można je w ułamku sekundy.
Dlatego właśnie w związku nie powinno być niedomówień,
> Wiesz, na szczęście kobieta, która tak jak ta na reklamie nie wierzy, że
> koleś biegał, bo ma czysty sweterek i nieśmierdzący mogłaby się w moim
> domu pakować jeszcze przed ślubem. Albowiem twierdzę z całą
> stanowczością, że prostowanie nieporozumień jest zajęciem nudnym,
> jałowym i nieatrakcyjnym poznawczo. Związku nie można zapaplać
> bezsensami - imho.
Nie pisałam o obsesji i o wredności wziętej z reklamy ... ale o zwykłej
codziennej rozmowie .. nie interesuje CIę bielizna jaką nosi Twoja kobieta?
:)
> Nie, po prostu wiem, do czego prowadzi 'zdrowa zazdrość' w przeważającej
> części związków. Vide statystyki zdrad i rozwodów... mam kilka koleżanek
> już dawno po rozwodach. I wszystkie twierdzą, że mają zasady, kóre nie
> pozwalają im na to czy na tamto... a ja się zawsze pytam, cóż po
> zasadach, skoro zostałyście same... może te zasady i to 'postrzeganie'
> jest jednak wadliwe?
Zazdrość ma się budzić w chwilach zagrożenia ... to jest "zdrowa zazdrość".
Nie wiem co mają zasady do zazdrości?
> Doświadczenie życiowe z pracy z ludźmi. W życiu nie ożeniłbym się z
> kimś, kto jest zazdrosny lub nie potrafi myśleć trzeźwo. Owszem, długo
> szukałem, bo to nieczęste przypadki...
Hmm ... pracujesz może w jakimś ośrodku pomocowym?
Gratuluje wyboru - ciekawi mnie podejście Twojej kobiety do zdrady :)
No to fakt - nieczęste to przypadki :) Szczególnie u kobiet - wręcz
niewyobrażalne :)
Pozdrawiam
Vicky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
36. Data: 2006-06-11 08:34:43
Temat: Re: co robić?
Użytkownik "Vicky" <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:e6gjn0$a2n$1@achot.icm.edu.pl...
> Zaufanie zdobywa się i tworzy latami
> Natomiast stracić można je w ułamku sekundy.
> Dlatego właśnie w związku nie powinno być niedomówień
A to już nie jest dla mnie zaufanie, tylko dziwo jakieś. Ja ufam na
wstępie, toteż i moje zaufanie może ewentualnie zgasnąć w mgnieniu oka,
jesli miałbym to budować latami, ej... to jak z budowaniem zdolności
kredytowej... bank zarabia, Ty zawsze tracisz...
> Nie pisałam o obsesji i o wredności wziętej z reklamy ... ale o
zwykłej
> codziennej rozmowie .. nie interesuje CIę bielizna jaką nosi Twoja
kobieta?
> :)
Nie jestem fetyszystą. Interesuje mnie, jak ją z niej zdejmuję...
> Zazdrość ma się budzić w chwilach zagrożenia ... to jest "zdrowa
zazdrość".
> Nie wiem co mają zasady do zazdrości?
To nie jest zdrowa zazdrość. Nie istnieje 'zdrowa zazdrość'. Sama
zresztą bierzesz to cudzem słowem.
> Hmm ... pracujesz może w jakimś ośrodku pomocowym?
Nie. Mam kolegów, którzy są w tym o niebo lepsi.
> Gratuluje wyboru - ciekawi mnie podejście Twojej kobiety do zdrady :)
A to trzeba by było się jej zapytać. Może kiedyś naciągnę na sieć,
chociaż nie cierpi netu, nie posiada komórki i do żywego boli ją to, że
musi mieć konto bankowe...
> No to fakt - nieczęste to przypadki :) Szczególnie u kobiet - wręcz
> niewyobrażalne :)
Toteż przez wiele lat myślałem, że już się nie ożenię...
Pzdr
Paweł
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
37. Data: 2006-06-11 08:38:34
Temat: Re: co robić?Vicky; <e6gftk$67o$1@achot.icm.edu.pl> :
>
> Użytkownik "bazyli4" napisał w wiadomości
>
> > A pytała go kiedykolwiek? Jeśli pytała, to ok... ale tego jeszcze nie
> > wiemy...
>
> Wiesz wydaje mi się że gdzieś u podstaw tak się różnimy poglądem na ten
> temat że się nie dogadamy w tej sprawie :)))
> Wynika to zdaje mi się z kwestii postrzegania małżeństwa ..
A mz. wynika z zupełnie czego innego. Z tego że finanse macie wspólne
i/lub w jakiś posób uzgadniacie/informujecie się o większych zakupach
czy o większych zobowiązaniach finansowych. W tym kontekście informacja
o komórce wychodzi też *przypadkiem* , bo jest na równi z informacją o
zakupie nowej pary spodni czy butów.
Ale komórkę można czasami dostać od pracodawcy, tak jak komputer czy
drukarkę [na swój stan, a nie na własność], można nawet dostać od kolegi
[sam kiedyś dałem komuś składany kajak za 1,5 kzł za darmo i w
odpowiedzi dostałem butelkę wiskacza]. I wtedy nie zadziała automat
"wspólnej własności małżeńskiej". ;)
Gdybym miał się spowiadać z tego, co dostawałem kiedyś na stan, to hoho.
Moja znajoma z czasów pracy w banku nie była informowana, że mam
służbowy internet, skrzynki pocztowe itd. Kiedyś spytała, bo coś chciała
znaleźć i nie było problemu, że "kłamałem" i "powinienem jej powiedzieć"
[może gdyby wiedziała o istnieniu serwisów randkowych to by inaczej się
zachowała, chociaż wątpię - do tego trzeba mieć fizjologiczne
predyspozycje :))].
Flyer
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
38. Data: 2006-06-11 08:51:27
Temat: Re: co robić?
Użytkownik "bazyli4" napisał w wiadomości
>> Najpierw ona musi być pewna ..
>
> A kiedy będzie?
Kiedy będzie miała dowód :)
> No, jeśli mu było źle, to się przyzna, a jeśli mu było dobrze i chce do
> tego wracać, z jakiej racji ma się przyznawać?
Żeby zakończyć to z czym było mu źle. Powie prawdę i odejdzie. Ale zważ na
to że większość nie chce odchodzić .. Z jednej strony jest to w zasadzie
logiczne bo po co pchac się w kolejne "bagno"? - to z punktu widzenia
faceta - Co po czasie kolejna kobieta będzie mogła mu zaoferować jak nie
"zazdrość" i "znudzenie"? Schemat się prawdopodobnie powtórzy - wiesz czemu?
Bo abstrachując od tego że każda kobiet jest inna to facet pozostaje ten sam
i nadal popełniał będzie te same błędy. Dlaczego? Bo jeśłi już odchodzie nie
zastanowi się co było źle, lub co on zrobił źle - tylko co złego wniosła ta
pierwsza kobieta w jego życie.
> To prawda. I to, co je chyba boli najbardziej to to, że druga strona nie
> widzi potrzeby ratowania związku.
Właśnie choć w większości przypadków nadal w nim tkwi, bujając się na prawo
i lewo :)))
Pozdrawiam
Vicky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
39. Data: 2006-06-11 09:00:11
Temat: Re: co robić?
Użytkownik "bazyli4" napisał w wiadomości
> A to już nie jest dla mnie zaufanie, tylko dziwo jakieś. Ja ufam na
> wstępie, toteż i moje zaufanie może ewentualnie zgasnąć w mgnieniu oka,
> jesli miałbym to budować latami, ej... to jak z budowaniem zdolności
> kredytowej... bank zarabia, Ty zawsze tracisz...
Chodziło mi o budowanie zaufania a nie o kredyt na wstępie który dajemy
każdemu :)
Kiedy kogoś pozanjesz - nie podchodzisz i nie mówisz:
" Cześć mam na imię Paweł i lubie oralka :)))"
> Nie jestem fetyszystą. Interesuje mnie, jak ją z niej zdejmuję...
A trzeba byc fetyszystą żeby np doradzić kobiecie jaką bieliznę ma kupić?
> To nie jest zdrowa zazdrość. Nie istnieje 'zdrowa zazdrość'. Sama
> zresztą bierzesz to cudzem słowem.
Istnieje - to tak jakbyś zaprzeczał istnieniu miłości ...
>> Hmm ... pracujesz może w jakimś ośrodku pomocowym?
>
> Nie. Mam kolegów, którzy są w tym o niebo lepsi.
Więc skąd ta znajomość z pracy z ludźmi?
>> Gratuluje wyboru - ciekawi mnie podejście Twojej kobiety do zdrady :)
>
> A to trzeba by było się jej zapytać. Może kiedyś naciągnę na sieć,
> chociaż nie cierpi netu, nie posiada komórki i do żywego boli ją to, że
> musi mieć konto bankowe...
Ah więc nie zna potencjalnych zagrożeń albo ich unika? :))))
Ma podstawy do tego by ufać CI bezgranicznie?
>> No to fakt - nieczęste to przypadki :) Szczególnie u kobiet - wręcz
>> niewyobrażalne :)
>
> Toteż przez wiele lat myślałem, że już się nie ożenię...
:)
Pozdrawiam
Vicky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
40. Data: 2006-06-11 09:32:41
Temat: Re: co robić?
>> Użytkownik "Flyer" napisał w wiadomości
>>
>> >> Każda tajemnica czy kłamstwo świadczy o "zdradzie" a jeśli nie, to o
>> >> tym
>> >> że
>> >> w związku zaczyna dziać się źle....
>> >
>> > Ale autorka nie napisała, że kłamał o posiadaniu dwóch komórek.
>>
>> "Ostatnio wyszło na jaw że miał dwie komórki" ...
>> Ona jako jego żona nie wiedziała o tym fakcie - w tym momencie jest to
>> oczywiste że kłamał.
>
> Nie jest oczywiste. Ani mąż, ani żona nie musi wiedzieć o wszystkim - to
> nie kwestia ukrywania czegoś, ale np. stwierdzenia, że pewne rzeczy są
> normalne i nie trzeba koniecznie rozmawiać o tym ze współmałżonkiem, bo
> nie ma to żadnego znaczenia dla osoby posiadającej komórkę, jak również
> dla istnienia małżeństwa. No chyba, że małżonek wyrazi zainteresowanie
> tematem i nie odbierze neutralnej informacji jako zagrożenia i nie
> zacznie atakować drugiej strony.
> Powiedzmy, że mam komórkę służbową, którą trzymam w szufladzie biurka w
> pracy. Jakie to ma znaczenie dla żony i małżeństwa? *Żadnego* - komórki
> nie noszę do domu, żona dzwoni na "prywatną" komórkę, a ja przez
> "służbową" załatwiam kwestie dotyczące mojej pracy, a nie "kochanek".
> Równie dobrze, biorąc pod uwagę przebieg "obsesji zazdrości" powinienem
> codziennie w domu opowiadać o wszystkich przeprowadzonych tego dnia
> rozmowach z kobietami, a nawet wymianie spojrzeń, Ale, tak na
> marginesie, takie spowiadanie się w przebiegu "obsesji zazdrości" tylko
> rozbudza obsesję.
Rozumiem że masz 3 komórki o których nie mówisz swojej żónie i jesteś
niewinny !! :)))
Piszę ze swojego punktu widzenia, bo wiem że gdyby u mnie tak było to
miałąbym powody do podejrzeń. Podobnie pewnei moja poprzedniczka - dla niej
druga komórka u męża była znakiem że coś jest nie tak - bo po co miałabym
zatajać posiadanie drugiej komórki przed mezem gdybymnie chciala coś zbroić?
Do tego zesżło się to z kilkoma rzeczami które dały jej do myślenia w tym
temacie.
> A o ilości skarpetek i o ich wzorkach też się rozmawia?
Ja rozmawiam ! Ostatnio kupiłam sobie skarpetki w żabki i bardzo się mojemu
mężowi podobały :P he he
> Jak ktoś odbiera
> posiadanie więcej niż jednej komórki przez współmałżonka jako
> zagrożenie, to się rozmawia, ale najpierw małżonek musi zaznaczyć, że
> dla niego taka sytuacja jest równoznaczna z poczuciem zagrożenia - nie
> licz na telepatię. ;)
Oczywiście. Telepatia nie istnieje
> Komórka służbowa jest narzędziem pracy - pewnie się rozmawia, kiedy mąż
> zostawia komórkę "prywatną" w domu, kiedy opowiada, jak do niego
> dzwonią, kiedy ma z nią problemy itd. - przeważnie informacja wychodzi
> *przypadkiem* .
Nie chodzi o komórke służową tylko o drugi telefon o którym się nie mówi :)
> A jeżeli nosi obie w pracy, lub ma pracę siedzącą i nie musi ich nosić?
> Ja bym podał drugi numer dopiero w momencie, kiedy pierwsza komórka
> zaczęłaby nawalać.
Przepraszam to Twoja żona czy klient?
> Wcześniej nie ma po co mieszać "funkcji" telefonów -
> jeden jest do określonych kontaktów, drugi do innych. I mąż wcale nie
> musi wnosić komórki do małżeństwa - dostaje od pracodawcy i de facto
> komórka jest pracodawcy, łącznie z kontrolą czasu rozmów i numerów
> telefonów.
Hmm czyli numeru telefonu na biurku w pracy też nie podajesz żonie?
> Jak się szuka dziury w całym, to każda ujawniona przypadkiem informacja
> będzie dowodem na brak szczerości. Pewnie na początku znajomości
> powinienem przytaskać segregator ze "szkolną kartą zdrowia", bo jak
> wyjdzie przypadkiem, że ją posiadam, to będzie dowód zdrady/kłamstwa? ;)
Nie ale jak się okaże że jesteś np. psychicznie chory to tak ... bo o tym
wiedziałeś.... i zataiłeś.
> Nie - obiektywnie kłamstwem jest kłamstwo. Żeby stwierdzić, że coś jest
> kłamstwem trzeba albo wpierw spytać, albo posiadać sprzeczne informacje
> - informacja pt. "nie wiedziałam, że on ma drugą komórkę" sama z siebie
> nie jest dowodem kłamstwa, bo [powiedzmy, że nie wiem tego] np. fakt, że
> nie znam wymiaru liczby Pi, a X go zna i mi przypadkiem powie, nie
> oznacza tego, że "X kłamie".
> To samo z zatajeniem - do stwierdzenia "zatajenia", musi wpierw zajść
> sytuacja "pytania". Wiem, że Ty pewnie stwierdzisz, że "małżonkowie
> mówią sobie wszystko", ale gdyby mówili sobie wszystko i gdyby uznawali
> każdą sprawę za ważną dla istnienia małżeństwa, to musieliby spędzić na
> wzajemnych relacjach pół nocy. W zalezności od małżeństwa i małżonków
> pewne sprawy są ważniejsze, pewne zupełnie nieważne - ale to trzeba
> dograć, albo znaleźć osobę, która "będzie miała podobnie". Ten drugi
> wariant jest bardzo mało prawdopodobny. :)
Nie wiem po co miałabym robić tajemnice z posiadania komórki - nie kumam
tego po prostu - to jakaś nowa forma podniecenia? :)))
"in my secret life?" hehe
Przychodze do domu i mowie - wiesz mam nowy numer gdybys kiedys nie mogl sie
dodzwonic - koniec kropka - nie rozumem tego tematu w ogóle :)
Żyje z tą osobą i dziele z nią swoje życie - nie wiem jak mógłby nie znać
wszystkich namiarów do mnie. Chyba sama czułabym się nieuczciwie albo
inaczej ... chciałabym że miał wszystkie numery do mnie.
Pozdrawiam
Vicky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |