Data: 2004-09-04 12:22:00
Temat: Re: do Alla - precz z preczem :)
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witaj * kachna * w news:Xe%Zc.192198$vG5.8128@news.chello.at... ...!!
/.../
Porobiło się z tym dziecięcym i nie tylko dramatem. Nie sposób tego
odpędzić, jak złego ducha, jak głodnego wilka. Bo przecież to nie jest
ani duch, ani wilk, tylko rzeczywistość innych ludzi. Na ile można
zrozumieć te mechanizmy? Wczuć się w te udręczone przecież umysły
napastników. A może tylko prymitywne? Och nie. Rzeczywistości jest
wiele, w każdej relacji widać inną. A my, szukając faktów, pożywek
dla własnych interpretacji, łowimy tylko strzępy. A przede wszystkim,
tłumiący wszystko inne, porażający ból ofiar. Przypadkowych, choć
zaplanowanych. Mimo to powinniśmy jednak pamiętać, jaką rolę
spełnia ograniczanie swobody działania reporterom (podobno kogoś
nawet przytruto). Wszechobecne kropidła.
A komentatorzy? Z jednej strony obiektywny pęd do rozjaśniania,
w poczuciu obowiązku i spełnianiu własnej misji, a z drugiej nie mniejszy
pęd do szufladkowania, definiowania, piętnowania, linczowania.
Zaczyna się nam robić zbyt ciasno. Pamiętny 11 września 2001*,
otworzył furtkę do nowej, nieznanej dotychczas krainy. Będą się do
niej wlewać stale nowe tragedie, bo nieszczęścia, poczucia krzywdy,
poniżenia i ... broni, ludziom nigdy nie zabraknie. Mimo głodu.
Ewolucja, to inaczej mówiąc - autoregulacja procesów długofalowych.
Mechanizm opleciony sprzężeniami zwrotnymi. Nie da się z niego wyjść.
Może jednak, pod wpływem takich krytycznych sytuacji, urodzą się
pomysły na złoty środek? Skuteczne?
Zrozumienie to jedno, a nieposkromiona rywalizacja o skrawek
planety na własność, to drugie. Dla jednych ten skrawek to spokojne
miasto, dom, ogródek, a dla innych pół kontynentu.
Zrozumienie jest dla wybranych?
> > Jest przecież oczywiste, ze ludzie z gliny białej lub szarej, nie będą
> > w pełni rozumieli tych z glinki czerwonawej, a ci z glinki zielonej
> > będą zdziwieni powidokami tych, co z niebieskiej...
> > Czy są glinki lepsze i gorsze? Mniej lub bardziej szlachetne?
> > Co może świadczyć o jakości glinianych produktów Natury?
> Czystość - nie w znaczeniu: brak domieszek innych glinek, ale
> w znaczeniu - brak brudu. Ale o brudzie w sensie psychologii
> dziś nie mam jakoś ochoty myśleć - taki piękny słoneczny dzień ;)
Zostawmy więc to. Dzień rzeczywiście piękny, słoneczny...
Zupełnie jakby obojętny (niewrażliwy) na ludzkie dramaty ;|
[Którędy tu do Boga? - nie odpowiadaj...]
> > A przecież glina ta ciągle miesza się ze sobą w porcjach po
> > połowie i co jakiś czas tylko wpadają do retort drobiny mutacji...
> Ciekawe co będzie, gdy już całkiem się wymiesza... Mam nadzieję,
> że przynajmniej część barier opadnie.
Ewolucja nie zna pojęcia "całkiem". Zawsze bierze połowy tego,
co zastaje. A w międzyczasie, glinki same nabierają barw, separują
się, malują w wojenne znaki, przykrywając znaki plemienne...
Zamykanie odmienności w gettach powoduje wzrost napięć;
to wznoszenie murów. Zburzenie murów trąci egalitaryzmem,
roszczeniami, a więc też niezbyt dobrze. Gdzie złoty środek?
Gdzie furtka?
> > Tu mamy sci wraz z życiem - na żywo...:)).
> Sci - czyli rozmowy o ludziach, a nie plotkowanie ;-)))
Tak jest. Myślę, że złotym środkiem tutaj jest właśnie rozmawianie
o postawach, reakcjach, mechanizmach, emocjach ;), i takie trochę...
zapewne obiektowe widzenie tych ASCII kreacji. Ale jednak z pełną
świadomością istnienia po drugiej stronie sprzętu (styk opuszka palca
z klawiszem) żywego, uśmiechającego się bądź poważnego,
wpatrzonego w ekran, czującego, oddychającego, wybiegającego
myślą w przyszłość... Drugiego Człowieka.
Czy nie czuć na sobie Odpowiedzialności? Czy można się nie bać?
> > > jeśli czegoś się boimy, zwykle chcemy to przegonić
> > > do precza. Krzyczymy: precz, ty niedobry! Nawet się nie
> > > zastanawiając dlaczego właściwie "niedobry"...
> > :)). Nie zastanawiając się... gdyż to wygodne? Nic nie kosztuje?
> > A może jest wręcz oczekiwane?
> Pewnie tak. Chociaż oczywiście zmieniłabym "nic nie kosztuje"
> na "nikt nie myśli o dalszych kosztach". ;)
Zgoda. A dlaczego nie myśli? Może dlatego, że nie potrafi operować
Czasem? Nie wie, ze przyszłość jest tuż tuż... ot, choćby kilka linijek
niżej!! Ale i nieco dalej. W każdym razie z pewnością w zasięgu jego
Myśli. Może więc należałoby (szukając wiadomo czego), nakłaniać
do patrzenia w Przyszłość, zamiast wyłącznie w przeszłość?
Przeszłość to tylko to, co ktoś zapisał, zobaczył, opowiada własnymi
słowami. Przeszłość to nieskończone interpretacje minionego.
Przyszłość to strumień białych kartek do wypełniania. Nie jest to
bardziej kuszące? I obiecujące?
Ale wymagające poczucia odpowiedzialności zapewne...
> > Czy istnieje konformizm intelektualny?
> Jasne :) Co gorsza, zbiorowość kocha, gdy znajdzie się ktoś,
> kto ten własny sosik chce opuścić, gdy neguje jego sens i wartość
> - można wtedy razem przydusić tego ktosia i jest super!
> Ma się takie fantastyczne poczucie mocy wspólnoty, braterstwa ...
Wzmacniające. I niszczące zarazem dla ktosia... "wyrzutka".
> A ja nie wiem, czy to jeszcze "głupota", czy już wkrada się "zło"...
> Zlo wprawdzie nie jest cechą wrodzoną (jedynie ew. skłonność
> do agresji), ale jest tak powszechne, że aż całkiem naturalne...
Naturalne, zgodne z "normą"... No i jak tu akceptować "normy" ;).
> Tyle, że głupota jest niezależna od świadomości, a "zło" - jak
> najbardziej. I zwykle zaczyna się od tego, że ktoś "nie pomyślał".
> Co nie zmienia faktu, że zawsze było, jest i będzie wokół nas
> i trzeba się z nim liczyć. Nawet tu ;)
Tak. Liczenie się z istnieniem "zła", jest fragmentem układanki
zrozumienia. Ale "zło wyrafinowane" to obszar getta. Zapędzanie
tam kogokolwiek, rodzi przecież i tak już wysokie napięcia
i wzmaga bariery. A czasem barykady. Czy zatem droga wiedzie
przez budowanie gett, czy też przez próbę zrozumienia "zła"?
A co po zrozumieniu? Ociosanie kantów? Oszlifowanie?...
czyli znów wciąganie do własnego sosiku? Siłowe?
A może to jest naturalne? To istnienie różnych glinek i sosików?
I tylko coraz nas więcej i coraz mniej miejsca?
Jeśli nie zagospodarujemy na przykład oceanów (co mogłoby
na jakiś czas przedłużyć tę szarpaninę wspólnoty), to ...
Czy czasem ewolucja sama nie zrobi z tym porządku?
Redukując liczebność stada do rozmiarów umożliwiających
ponowny wzrost?
[chyba grzechoczę...;)]
> > Do tego trzeba odwagi i siły. No i przeświadczenia, że warto.
> I wszystkiego tego trzeba miec dużo... Dlatego dlatego tych
> korków, które widzą sens większy niż samo pływanie, jest
> jednak niewiele.
... ... ...
> Wiem, że ocenianie, ganienie jest niedobre, ale wciąż nie umiem
> nad tym zapanować. Staram się, szukam sposobu na zrozumienie
> i maksymalny obiektywizm, ale osiągnęłąm na razie tyle, że te oceny
> są bardzo niejednoznaczne. Maly kroczek naprzód. I niestety wciąż
> jest coś, co ganię. Sam fakt, że jak widać często posługuję się
> określeniami "dobre", "złe", "niedobre" świadczy o mnie ....
> "nienajlepiej" ;-)
Nie sądzę. Jest całkiem dobrze ;)) moim zdaniem. A dobrym
nazywam tu nie samą niechęć do oceniania, ale ...
__ zdolność do akceptacji faktu istnienia innych rzeczywistości. __
W pojęciu "obiektywizm", kryje się podstęp "stada". Oznacza ono
sam akt ważenia racji, oraz wydania werdyktu - skutku ważenia.
Obiektywnego, czyli zrównoważonego, a w domyśle "jedynie
poprawnego". Oczywiście nie można żyć bez zajmowania stanowisk
w "sprawach". Tego oczekuje od nas "stado" (wybacz Albercie, ale
to b.wygodne określenie), chcąc się po prostu czuć bezpiecznie
na gruncie solidnych, uzgodnionych i opisanych fundamentów.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby ludzie nie przestawali potem
myśleć.
Myślenie w tym przypadku powinno się zacząć od własnego,
głęboko zaszytego zwątpienia - czy aby na pewno "mój obiektywizm"
jest taki obiektywny, czy wziąłem na swą wagę wszystkie
okoliczności, czy na skutek błędów przekazu, percepcji
i interpretacji, nie został pominięty jakiś ważny szczegół lub cały
obszar, nie dostrzegany przez moje narzędzia percepcyjne, nie
przystosowane do odbioru na jakiś szczególnych długościach fal...
I to zwątpienie, moim zdaniem, powinno zawsze dominować
w rozumnym człowieku. Nie trzeba się nim chwalić. Ale koniecznie
trzeba sobie zatrzepotać nim przed własnym nosem w sytuacji,
gdy sami stajemy w roli sędziego, a nie daj boże kata...
Niestety, zazwyczaj po drugiej stronie mamy cos innego -
demagogię, brak woli słuchania, krzyk, czasem manifestację
siły. No i cóż może w takiej sytuacji zrobić słaba kobieta?
Musi chyba iść o jeszcze jeden krok dalej...
W przyszłość!!
> Myślę, że dla przeciętnego śmiertelnika spowiedź jednak ma
> znaczenie ważniejsze - wygadanie się, ulżenie w poczuciu winy,
> a także znalezienie u kogoś (Boga) zrozumienia...
Ja też to wiem. Też akceptuję. Ale powiedz mi jaką w tym rolę
gra tradycja, przyzwyczajenie, stereotyp "zrzucania w obce,
zinstytucjonalizowane ucho, swoich trosk i cierpień".
[A tam przecież oczekuje się "grzechów"]. Jest lżej, zapewne...
I łatwiej zapomnieć?;)
Ja to widzę jednak jako atawizm - słabość, z której prędzej
czy później ewolucja nas wyzwoli. Rolę takiego powiernika
współdzielącego myśli, powinna chyba spełniać ta Druga, żyjąca
obok nas i w nas osoba? Drugi Człowiek!!
Tylko jak do niego dotrzeć........
Wędrując po łuku tęczy?
> Ale kropidło w porównaniu ze spowiedzią jest takie... przypadkowe.
> Spowiedź to jednak forma rozmowy - przynajmniej powinna być.
> Kropidło "kropi" gdzie popadnie, na to co mu się podłoży. I już.
> Więcej nie trzeba, żeby być "pokropionym"....
No tak. Trzeba jeszcze tylko zamknąć własny rozum...:)).
> Pytałeś "czy nie ma na tym świecie...." - to poszukiwanie kogoś
> wyjątkowego. Większość - zdecydowana - jest podejrzliwa.
> To nie wada. Ale niektórzy są wręcz chorobliwie podejrzliwi.
> Cóż, oni nigdy nie staną się takim wyjątkiem, o jaki pytasz...
Dziękuję Ci :).
> > A co dalej? Może w miejsce zrozumienia siebie /.../
> > podstawić zrozumienie drugiego człowieka? :).
> Bardzo trafne spostrzeżenie :) Tyle, że wciąz wydaje mi się, że
> moje narzędzia do rozumienia są zbyt subiektywne i emocjonalne.
> Myślę, że na początek dobrze byłoby zwrócic uwagę na bliskich,
> tym, których się zna od dawna - tak żeby przełożyć wiedzę o nich,
> na zrozumienie... I zobaczyć co z tego wyjdzie.
Tak. Na pewno tak...
Swego czasu miałem co nieco do czynienia z ... młodzieżą w wieku
typowym dla buntu wobec "starych". Swoich własnych "starych".
I najczęściej brał się on z oczywistego niezrozumienia potrzeb.
Po obu stronach. Oczywiście model nierozumienia zastygły
w "starych", był niemal automatycznie kopiowany w "młodych".
Bariera dwóch gett budowana z obu stron...
No i tutaj kłania się to wszystko, co dotyczy naszych korzeni,
autowglądu, który zazwyczaj jest lekceważony na rzecz gonitwy
za uciechami świata zewnętrznego...
A później ten sam model powielamy we własnych rodzinach,
wobec mężów, żon.... gdzie wszyscy się gdzieś spieszą i nie mają
czasu porozmawiać ze sobą. Co najwyżej pogaworzą w niedzielę,
do ucha obcego człowieka... ... A to już ... musztarda.
> Ale to może być trudne, jeśli np. w gardle siedzi żal, albo jeśli
> druga strona jest odwrócona tyłem. Próby zrozumienia drugiego
> człowieka zmuszają często do pochylenia głowy, zaakceptowania
> inności - celów, wiedzy... Trzeba mieć naprawdę wielkie serce.
> A może za bardzo utożsamiam "zrozumienie" z "wybaczeniem"??
Wola rozmawiania jest tu nadrzędna moim zdaniem. To ją trzeba
ze wszech miar pielęgnować i chronić. A dlaczego to jest trudne...
może w następnym odcinku?;). Twoim... :)).
> > Muszę poczytać o tych Baranach :)). Z pewnością lepiej Cię
> > wtedy zrozumiem. A co tam mówią o Strzelcach i Tygrysach? ;))).
> Zobaczę, mam nadzieję, że lepiej, bo Barany i Smoki mają
> przechlapane
> ;)))
Ech... nie jest tak źle!! :)). Najbardziej mi się podoba...:
"Wizja cudownego świata, do którego nie trzeba wdzierać się
podstępnie tylnymi drzwiami, lecz gdzie można dostać się pchając
silnie drzwi frontowe, nie pozwala mi na dokładne rozpoznanie
pułapek stawianych przez życie"...;))).
Ale równocześnie, jak podejrzewam...
"Obdarzony jestem naturą badacza, i uwielbiam każdej akcji
przypisać jakąś w miarę logiczną teorię..."...;)))
[To pierwsze jakoś skojarzyło mi się niechcący z ... TT;))), -
czyżby ten przenikliwy człowiek miał pod ręką węzełek z intuicją?;)]
/.../
> Wiesz, pisząc poprzedni post właśnie nad tym się zastanawiałam...
> Nieświadomość powinna "coś" usprawiedliwiać. Ale czy wszystko?
> Czy "niechęć do użycia świadomości", niechęć do podjęcia jakichś
> działań, do zaczerpnięcia wiedzy na dany temat nie jest wyrazem
> złej woli? Czy nie jest przymykaniem oczu? I jak odróznić to od
> "prawdziwej" nieświadomości?
Być może trudno. Ale pewne jest, że dopóki się nie odróżni,
nie można niczego podpalać. A już szczególnie bibliotek pełnych
skarbów...
> pozdrawiam :)
> kachna
pozdrawiam
All
|