Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Rozgwiazda w świecie płaszczaków

Grupy

Szukaj w grupach

 

Rozgwiazda w świecie płaszczaków

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 244


« poprzedni wątek następny wątek »

131. Data: 2004-09-04 12:22:00

Temat: Re: do Alla - precz z preczem :)
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


Witaj * kachna * w news:Xe%Zc.192198$vG5.8128@news.chello.at... ...!!
/.../

Porobiło się z tym dziecięcym i nie tylko dramatem. Nie sposób tego
odpędzić, jak złego ducha, jak głodnego wilka. Bo przecież to nie jest
ani duch, ani wilk, tylko rzeczywistość innych ludzi. Na ile można
zrozumieć te mechanizmy? Wczuć się w te udręczone przecież umysły
napastników. A może tylko prymitywne? Och nie. Rzeczywistości jest
wiele, w każdej relacji widać inną. A my, szukając faktów, pożywek
dla własnych interpretacji, łowimy tylko strzępy. A przede wszystkim,
tłumiący wszystko inne, porażający ból ofiar. Przypadkowych, choć
zaplanowanych. Mimo to powinniśmy jednak pamiętać, jaką rolę
spełnia ograniczanie swobody działania reporterom (podobno kogoś
nawet przytruto). Wszechobecne kropidła.
A komentatorzy? Z jednej strony obiektywny pęd do rozjaśniania,
w poczuciu obowiązku i spełnianiu własnej misji, a z drugiej nie mniejszy
pęd do szufladkowania, definiowania, piętnowania, linczowania.
Zaczyna się nam robić zbyt ciasno. Pamiętny 11 września 2001*,
otworzył furtkę do nowej, nieznanej dotychczas krainy. Będą się do
niej wlewać stale nowe tragedie, bo nieszczęścia, poczucia krzywdy,
poniżenia i ... broni, ludziom nigdy nie zabraknie. Mimo głodu.
Ewolucja, to inaczej mówiąc - autoregulacja procesów długofalowych.
Mechanizm opleciony sprzężeniami zwrotnymi. Nie da się z niego wyjść.
Może jednak, pod wpływem takich krytycznych sytuacji, urodzą się
pomysły na złoty środek? Skuteczne?
Zrozumienie to jedno, a nieposkromiona rywalizacja o skrawek
planety na własność, to drugie. Dla jednych ten skrawek to spokojne
miasto, dom, ogródek, a dla innych pół kontynentu.
Zrozumienie jest dla wybranych?


> > Jest przecież oczywiste, ze ludzie z gliny białej lub szarej, nie będą
> > w pełni rozumieli tych z glinki czerwonawej, a ci z glinki zielonej
> > będą zdziwieni powidokami tych, co z niebieskiej...
> > Czy są glinki lepsze i gorsze? Mniej lub bardziej szlachetne?
> > Co może świadczyć o jakości glinianych produktów Natury?

> Czystość - nie w znaczeniu: brak domieszek innych glinek, ale
> w znaczeniu - brak brudu. Ale o brudzie w sensie psychologii
> dziś nie mam jakoś ochoty myśleć - taki piękny słoneczny dzień ;)

Zostawmy więc to. Dzień rzeczywiście piękny, słoneczny...
Zupełnie jakby obojętny (niewrażliwy) na ludzkie dramaty ;|
[Którędy tu do Boga? - nie odpowiadaj...]

> > A przecież glina ta ciągle miesza się ze sobą w porcjach po
> > połowie i co jakiś czas tylko wpadają do retort drobiny mutacji...

> Ciekawe co będzie, gdy już całkiem się wymiesza... Mam nadzieję,
> że przynajmniej część barier opadnie.

Ewolucja nie zna pojęcia "całkiem". Zawsze bierze połowy tego,
co zastaje. A w międzyczasie, glinki same nabierają barw, separują
się, malują w wojenne znaki, przykrywając znaki plemienne...
Zamykanie odmienności w gettach powoduje wzrost napięć;
to wznoszenie murów. Zburzenie murów trąci egalitaryzmem,
roszczeniami, a więc też niezbyt dobrze. Gdzie złoty środek?
Gdzie furtka?


> > Tu mamy sci wraz z życiem - na żywo...:)).

> Sci - czyli rozmowy o ludziach, a nie plotkowanie ;-)))

Tak jest. Myślę, że złotym środkiem tutaj jest właśnie rozmawianie
o postawach, reakcjach, mechanizmach, emocjach ;), i takie trochę...
zapewne obiektowe widzenie tych ASCII kreacji. Ale jednak z pełną
świadomością istnienia po drugiej stronie sprzętu (styk opuszka palca
z klawiszem) żywego, uśmiechającego się bądź poważnego,
wpatrzonego w ekran, czującego, oddychającego, wybiegającego
myślą w przyszłość... Drugiego Człowieka.
Czy nie czuć na sobie Odpowiedzialności? Czy można się nie bać?

> > > jeśli czegoś się boimy, zwykle chcemy to przegonić
> > > do precza. Krzyczymy: precz, ty niedobry! Nawet się nie
> > > zastanawiając dlaczego właściwie "niedobry"...

> > :)). Nie zastanawiając się... gdyż to wygodne? Nic nie kosztuje?
> > A może jest wręcz oczekiwane?

> Pewnie tak. Chociaż oczywiście zmieniłabym "nic nie kosztuje"
> na "nikt nie myśli o dalszych kosztach". ;)

Zgoda. A dlaczego nie myśli? Może dlatego, że nie potrafi operować
Czasem? Nie wie, ze przyszłość jest tuż tuż... ot, choćby kilka linijek
niżej!! Ale i nieco dalej. W każdym razie z pewnością w zasięgu jego
Myśli. Może więc należałoby (szukając wiadomo czego), nakłaniać
do patrzenia w Przyszłość, zamiast wyłącznie w przeszłość?
Przeszłość to tylko to, co ktoś zapisał, zobaczył, opowiada własnymi
słowami. Przeszłość to nieskończone interpretacje minionego.
Przyszłość to strumień białych kartek do wypełniania. Nie jest to
bardziej kuszące? I obiecujące?
Ale wymagające poczucia odpowiedzialności zapewne...


> > Czy istnieje konformizm intelektualny?

> Jasne :) Co gorsza, zbiorowość kocha, gdy znajdzie się ktoś,
> kto ten własny sosik chce opuścić, gdy neguje jego sens i wartość
> - można wtedy razem przydusić tego ktosia i jest super!
> Ma się takie fantastyczne poczucie mocy wspólnoty, braterstwa ...

Wzmacniające. I niszczące zarazem dla ktosia... "wyrzutka".


> A ja nie wiem, czy to jeszcze "głupota", czy już wkrada się "zło"...
> Zlo wprawdzie nie jest cechą wrodzoną (jedynie ew. skłonność
> do agresji), ale jest tak powszechne, że aż całkiem naturalne...

Naturalne, zgodne z "normą"... No i jak tu akceptować "normy" ;).

> Tyle, że głupota jest niezależna od świadomości, a "zło" - jak
> najbardziej. I zwykle zaczyna się od tego, że ktoś "nie pomyślał".
> Co nie zmienia faktu, że zawsze było, jest i będzie wokół nas
> i trzeba się z nim liczyć. Nawet tu ;)

Tak. Liczenie się z istnieniem "zła", jest fragmentem układanki
zrozumienia. Ale "zło wyrafinowane" to obszar getta. Zapędzanie
tam kogokolwiek, rodzi przecież i tak już wysokie napięcia
i wzmaga bariery. A czasem barykady. Czy zatem droga wiedzie
przez budowanie gett, czy też przez próbę zrozumienia "zła"?
A co po zrozumieniu? Ociosanie kantów? Oszlifowanie?...
czyli znów wciąganie do własnego sosiku? Siłowe?

A może to jest naturalne? To istnienie różnych glinek i sosików?
I tylko coraz nas więcej i coraz mniej miejsca?
Jeśli nie zagospodarujemy na przykład oceanów (co mogłoby
na jakiś czas przedłużyć tę szarpaninę wspólnoty), to ...
Czy czasem ewolucja sama nie zrobi z tym porządku?
Redukując liczebność stada do rozmiarów umożliwiających
ponowny wzrost?
[chyba grzechoczę...;)]

> > Do tego trzeba odwagi i siły. No i przeświadczenia, że warto.

> I wszystkiego tego trzeba miec dużo... Dlatego dlatego tych
> korków, które widzą sens większy niż samo pływanie, jest
> jednak niewiele.

... ... ...



> Wiem, że ocenianie, ganienie jest niedobre, ale wciąż nie umiem
> nad tym zapanować. Staram się, szukam sposobu na zrozumienie
> i maksymalny obiektywizm, ale osiągnęłąm na razie tyle, że te oceny
> są bardzo niejednoznaczne. Maly kroczek naprzód. I niestety wciąż
> jest coś, co ganię. Sam fakt, że jak widać często posługuję się
> określeniami "dobre", "złe", "niedobre" świadczy o mnie ....
> "nienajlepiej" ;-)

Nie sądzę. Jest całkiem dobrze ;)) moim zdaniem. A dobrym
nazywam tu nie samą niechęć do oceniania, ale ...

__ zdolność do akceptacji faktu istnienia innych rzeczywistości. __

W pojęciu "obiektywizm", kryje się podstęp "stada". Oznacza ono
sam akt ważenia racji, oraz wydania werdyktu - skutku ważenia.
Obiektywnego, czyli zrównoważonego, a w domyśle "jedynie
poprawnego". Oczywiście nie można żyć bez zajmowania stanowisk
w "sprawach". Tego oczekuje od nas "stado" (wybacz Albercie, ale
to b.wygodne określenie), chcąc się po prostu czuć bezpiecznie
na gruncie solidnych, uzgodnionych i opisanych fundamentów.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby ludzie nie przestawali potem
myśleć.
Myślenie w tym przypadku powinno się zacząć od własnego,
głęboko zaszytego zwątpienia - czy aby na pewno "mój obiektywizm"
jest taki obiektywny, czy wziąłem na swą wagę wszystkie
okoliczności, czy na skutek błędów przekazu, percepcji
i interpretacji, nie został pominięty jakiś ważny szczegół lub cały
obszar, nie dostrzegany przez moje narzędzia percepcyjne, nie
przystosowane do odbioru na jakiś szczególnych długościach fal...
I to zwątpienie, moim zdaniem, powinno zawsze dominować
w rozumnym człowieku. Nie trzeba się nim chwalić. Ale koniecznie
trzeba sobie zatrzepotać nim przed własnym nosem w sytuacji,
gdy sami stajemy w roli sędziego, a nie daj boże kata...

Niestety, zazwyczaj po drugiej stronie mamy cos innego -
demagogię, brak woli słuchania, krzyk, czasem manifestację
siły. No i cóż może w takiej sytuacji zrobić słaba kobieta?
Musi chyba iść o jeszcze jeden krok dalej...
W przyszłość!!


> Myślę, że dla przeciętnego śmiertelnika spowiedź jednak ma
> znaczenie ważniejsze - wygadanie się, ulżenie w poczuciu winy,
> a także znalezienie u kogoś (Boga) zrozumienia...

Ja też to wiem. Też akceptuję. Ale powiedz mi jaką w tym rolę
gra tradycja, przyzwyczajenie, stereotyp "zrzucania w obce,
zinstytucjonalizowane ucho, swoich trosk i cierpień".
[A tam przecież oczekuje się "grzechów"]. Jest lżej, zapewne...
I łatwiej zapomnieć?;)
Ja to widzę jednak jako atawizm - słabość, z której prędzej
czy później ewolucja nas wyzwoli. Rolę takiego powiernika
współdzielącego myśli, powinna chyba spełniać ta Druga, żyjąca
obok nas i w nas osoba? Drugi Człowiek!!
Tylko jak do niego dotrzeć........
Wędrując po łuku tęczy?

> Ale kropidło w porównaniu ze spowiedzią jest takie... przypadkowe.
> Spowiedź to jednak forma rozmowy - przynajmniej powinna być.
> Kropidło "kropi" gdzie popadnie, na to co mu się podłoży. I już.
> Więcej nie trzeba, żeby być "pokropionym"....

No tak. Trzeba jeszcze tylko zamknąć własny rozum...:)).


> Pytałeś "czy nie ma na tym świecie...." - to poszukiwanie kogoś
> wyjątkowego. Większość - zdecydowana - jest podejrzliwa.
> To nie wada. Ale niektórzy są wręcz chorobliwie podejrzliwi.
> Cóż, oni nigdy nie staną się takim wyjątkiem, o jaki pytasz...

Dziękuję Ci :).

> > A co dalej? Może w miejsce zrozumienia siebie /.../
> > podstawić zrozumienie drugiego człowieka? :).

> Bardzo trafne spostrzeżenie :) Tyle, że wciąz wydaje mi się, że
> moje narzędzia do rozumienia są zbyt subiektywne i emocjonalne.
> Myślę, że na początek dobrze byłoby zwrócic uwagę na bliskich,
> tym, których się zna od dawna - tak żeby przełożyć wiedzę o nich,
> na zrozumienie... I zobaczyć co z tego wyjdzie.

Tak. Na pewno tak...
Swego czasu miałem co nieco do czynienia z ... młodzieżą w wieku
typowym dla buntu wobec "starych". Swoich własnych "starych".
I najczęściej brał się on z oczywistego niezrozumienia potrzeb.
Po obu stronach. Oczywiście model nierozumienia zastygły
w "starych", był niemal automatycznie kopiowany w "młodych".
Bariera dwóch gett budowana z obu stron...
No i tutaj kłania się to wszystko, co dotyczy naszych korzeni,
autowglądu, który zazwyczaj jest lekceważony na rzecz gonitwy
za uciechami świata zewnętrznego...
A później ten sam model powielamy we własnych rodzinach,
wobec mężów, żon.... gdzie wszyscy się gdzieś spieszą i nie mają
czasu porozmawiać ze sobą. Co najwyżej pogaworzą w niedzielę,
do ucha obcego człowieka... ... A to już ... musztarda.

> Ale to może być trudne, jeśli np. w gardle siedzi żal, albo jeśli
> druga strona jest odwrócona tyłem. Próby zrozumienia drugiego
> człowieka zmuszają często do pochylenia głowy, zaakceptowania
> inności - celów, wiedzy... Trzeba mieć naprawdę wielkie serce.
> A może za bardzo utożsamiam "zrozumienie" z "wybaczeniem"??

Wola rozmawiania jest tu nadrzędna moim zdaniem. To ją trzeba
ze wszech miar pielęgnować i chronić. A dlaczego to jest trudne...
może w następnym odcinku?;). Twoim... :)).


> > Muszę poczytać o tych Baranach :)). Z pewnością lepiej Cię
> > wtedy zrozumiem. A co tam mówią o Strzelcach i Tygrysach? ;))).

> Zobaczę, mam nadzieję, że lepiej, bo Barany i Smoki mają
> przechlapane
> ;)))

Ech... nie jest tak źle!! :)). Najbardziej mi się podoba...:
"Wizja cudownego świata, do którego nie trzeba wdzierać się
podstępnie tylnymi drzwiami, lecz gdzie można dostać się pchając
silnie drzwi frontowe, nie pozwala mi na dokładne rozpoznanie
pułapek stawianych przez życie"...;))).
Ale równocześnie, jak podejrzewam...
"Obdarzony jestem naturą badacza, i uwielbiam każdej akcji
przypisać jakąś w miarę logiczną teorię..."...;)))
[To pierwsze jakoś skojarzyło mi się niechcący z ... TT;))), -
czyżby ten przenikliwy człowiek miał pod ręką węzełek z intuicją?;)]


/.../
> Wiesz, pisząc poprzedni post właśnie nad tym się zastanawiałam...
> Nieświadomość powinna "coś" usprawiedliwiać. Ale czy wszystko?
> Czy "niechęć do użycia świadomości", niechęć do podjęcia jakichś
> działań, do zaczerpnięcia wiedzy na dany temat nie jest wyrazem
> złej woli? Czy nie jest przymykaniem oczu? I jak odróznić to od
> "prawdziwej" nieświadomości?

Być może trudno. Ale pewne jest, że dopóki się nie odróżni,
nie można niczego podpalać. A już szczególnie bibliotek pełnych
skarbów...

> pozdrawiam :)
> kachna

pozdrawiam
All

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


132. Data: 2004-09-04 12:38:04

Temat: Re: do Alla - precz z preczem :)
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


"... z Gormenghast" w news:chcj7k.3vs5fav.1@hr6k.h80cd6834.invalid...
/.../


> Zaczyna się nam robić zbyt ciasno. Pamiętny 11 września 2001*,
> otworzył furtkę do nowej, nieznanej dotychczas krainy.

/.../
pozdrawiam
All

* Czy ktoś zbuduje jakiś nowy, skromny obelisk, miarę psp_bezsilności?
Tak jak próbowaliśmy to robić 11 września?
http://psphome.dhtml.pl/wybrane_11092001.html
Do dzisiaj tlą się tam płomyki dusz...


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


133. Data: 2004-09-04 17:28:29

Temat: Re: do Alla - precz z preczem :)
Od: Marek Krużel <h...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Fri, 03 Sep 2004 14:31:19 +0000 * kachna *:

> Tyle, że głupota jest niezależna od świadomości,

można być świadomym swojej byłej głupoty, oraz
opinii innych, niekoniecznie się z nią zgadzając

> a "zło" - jak najbardziej.

raczej kwestią przyzwyczajenia

> I zwykle zaczyna się od tego, że ktoś "nie pomyślał".

dzieki czemu może posłużyć za kozła ofiarnego


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


134. Data: 2004-09-04 17:35:25

Temat: Re: do Alla - precz z preczem :)
Od: Marek Krużel <h...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Fri, 03 Sep 2004 14:31:19 +0000 * kachna *:

> Czy "niechęć do użycia świadomości", niechęć do podjęcia jakichś
> działań, do zaczerpnięcia wiedzy na dany temat nie jest wyrazem
> złej woli?

od kiedy niepodporządkowanie się jest złe

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


135. Data: 2004-09-05 13:24:36

Temat: Re: do Alla - precz z preczem :)
Od: "tycztom" <t...@i...pw.edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

->J.E. ... z Gormenghast<- c...@h...h80cd6834.invalid
naszkrobal/a:

> Ech... nie jest tak źle!! :)). Najbardziej mi się podoba...:
> "Wizja cudownego świata, do którego nie trzeba wdzierać się
> podstępnie tylnymi drzwiami, lecz gdzie można dostać się pchając
> silnie drzwi frontowe, nie pozwala mi na dokładne rozpoznanie
> pułapek stawianych przez życie"...;))).
> Ale równocześnie, jak podejrzewam...
> "Obdarzony jestem naturą badacza, i uwielbiam każdej akcji
> przypisać jakąś w miarę logiczną teorię..."...;)))
> [To pierwsze jakoś skojarzyło mi się niechcący z ... TT;))), -
> czyżby ten przenikliwy człowiek miał pod ręką węzełek z intuicją?;)]


Miło, że wciąż o mnie paiętacie ;)) /i nie opuszczacie w swoich
dyskusjach/.

> pozdrawiam
> All

pozdrawiam
TT /po łokcie w robocie/

P.S. A! Odzywam się - rzecz jasna - bo mnie zaintrygowało...

--
"Będzie mi się trochę ciężko pisało ten post, bo jestem trzeźwy." [Ł.N.]

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


136. Data: 2004-09-05 18:26:48

Temat: Re: do Alla - dzis jestem ...
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


Witaj * kachna * w news:IH2_c.194282$vG5.29047@news.chello.at... :).
/.../


> Nareszcie po obiedzie :)

:)). Nareszcie ... po niedzieli... ;)
(niezbyt urokliwej tym razem, ale trzeba się powoli przyzwyczajać).
A poza tym, obiad o ósmej wieczorem... bardzo to romantyczne,
gdyby nie podejrzenie, że nie możesz powiedzieć: "budzikom precz".
Budziki, to w pewnym sensie odwrotność wyciszenia ;).

> > :)). A z wyciszeniem to jest tak, jak z salą koncertową.
> > Dopiero tam można usłyszeć wszystko. Od smyczkowego
> > lotu trzmiela, do /.../ piorunowych bębnów i trąb. /.../

> To prawda.. Jedyne miejsce gdzie można je zrozumieć. ;)

Bywasz czasem? Dla mnie to od dawna niespełnione marzenie.
Ot choćby dlatego, ze koguty zazwyczaj słyszą tylko siebie.


> > > do Australii? ;) /.../
> Szczęściarz. :) .... Czasem harmonię można znaleźć gdy się
> spojrzy na siebie z boku, można i z Australii... po prostu
> dochodząc do wniosku, że wcześniej wcale nie było tak źle.
> To też sposób, ale wyjątkowo energo- i czasochłonny ;)

Z energochłonnością się zgodzę, bez zastrzeżeń. Ale z czaso-
chłonnością? ... No tak. Można to i tak widzieć. O ile wiąże się
z tym nadzieje na "zgromadzenie kapitału" do wykorzystania
po powrocie. Ale czas jest jeden i życie jedno. Lepiej jest więc
brać/dawać je wszędzie tam, gdzie to możliwe. Garściami :)).
Czy to nie dobry kapitał?


> > > Dopasowywać się do "średniej", czy szukać własnej - zwykle
> > > zbyt pustej - niszy?... Ha, naprawdę lubię złoty kolor ... środka ;)

Środek, to niewątpliwie korzyści i rezygnacje równocześnie. Wybór
należy do nas (choć często klamka zbyt zapadła). A życie jest ... jedno.

> Myślałam o tym, że bywają ludzie specjalnie obdarzeni - tacy, którzy
> umieją wypełnic sobą pustą niszę, nic innego im do szczęścia nie
> potrzeba. Tyle, że zwykle, żeby się przekonać, czy się należy to tych
> "wybranych" trzeba spróbować... A początki nawet dla nich są
> trudne, więc całe przedsięwzięcie nie należy do "skazanych na sukces"...
> Dopasowywanie się do średniej wygląda jakoś ... łatwiej, bardziej
> prawdopodobnie.

No i mamy obraz dipoli. Punktów w przestrzeni o odmiennej
polaryzacji, z rozpiętymi między nimi liniami pola. Pytanie - czy
harmonia oznacza odrzucenie sprzeczności i skupienie się (widzenie)
tylko jednego bieguna? Tego, który wydaje się być łatwiejszy?
przyjemniejszy? Czy może trzeba stale patrzeć, a nawet wypatrywać
RELACJI pomiędzy biegunami?
Ja wątpliwości nie mam. Choć to wymaga o wiele silniejszego wzroku,
i wszystkich innych "perceptorów" ;) [to taka wyższa, abstrakcyjna
forma receptorów ;)))]



> > > > Ktoś tam kiedyś obiecywał Królestwo, /.../
> > > był taki co obiecywał za konia... /.../

> > szukałbym jednak Psa. Bardziej pasuje do węzełka i kija
> > podróżnego. Choć z drugiej strony błędy interpretacyjne
> > mogą zaprowadzić mnie za kratki. Ktoś może pomylić
> > Psa z Kogutem ;)).

> Twoja interpretacja jest super. Pies stanowi element ... pogodzenia się
> z przypadkowością życia - przypadkowym usmiechem, zaskakującym
> rozczuleniem, nieopanowanym smutkiem.
> Bywa spowiedzią przed przydrożnym kamieniem, bywa kimś kto dzieli
> z tobą trudy. Pies w drodze jest niezbędny. Przyjemność wędrówki
> z psem sprawia, że warto ruszyć w drogę.................
> A dla "wybranych inaczej" sprawia, że w chwilach słabości w ogóle
> warto żyć.

Znalazłbym zapewne z setkę słów oddających wierniej moje emocje
i wrażenia. Ale... z wiadomych względów, powiem tylko - Twoja
interpretacja jest super :)^.
Lecz gdyby na tym poprzestać, ktoś mógłby wyciągnąć wniosek,
że nie ma to jak Pies w Drodze (słuszny), i że znalezienie Go wystarczy,
by być szczęśliwym i dawać szczęście. No i tu zaczynają się schody ;)).
Nie wiem jak jest z K.;), ale M. często muszą znaleźć o wiele więcej
niż Towarzystwo Psa. Okazuje się bowiem, że nawet gdy je mają,
po czasie pierwszej Radości, nadal gdzieś ich gna. Jeśli w tym momencie
Pies jest psem mądrym, usiądzie obok, przechyli głowę w milczeniu,
i przeczeka (nie przeszczeka!!) chwile zwątpienia i nieokreślenia.
Chwile dezintegracji. W nadziei na pozytywny finał. Przy takim
zachowaniu Psa, wdzięczność M będzie tak duża, ze po tych trudnych
chwilach, znów radośnie ruszą w Drogę. Wspólną....
Czy znasz jakiegoś mądrego Psa?
A może to najpierw samemu trzeba stać się Psem?


> > > (świat jednak jest kulą ;) - takie luźne skojarzenie...)

> > "Im bardziej rozumiemy całość Bytu, tym bardziej możemy
> > tolerować jednoczesne istnienie i percepcję niekonsekwencji,
> > przeciwieństw, a nawet jawnych sprzeczności. Zdają się one
> > wynikać z częściowego poznania i znikają w poznaniu całościowym.".
[Abraham Maslow - 1968]
> *

> > /.../ Każdy więc podróżny rusza przed siebie (w czasie i przestrzeni),
> > jak robaczek po powierzchni kuli. Spotyka po drodze tysiące innych
> > robaczków. /.../ i chcąc nie chcąc, zacieśnia pętlę własnej Drogi,
> > zbaczając z kursu. Spotyka więc pozory /.../satysfakcji i szczęścia. /.../
> > Prawdziwa harmonia jest jednak rzadkością, gdyż ogromna ich
> > większość, nigdy nie dociera do punktu spotkania, a więc
> > do punktu, w którym POZNANIE ogarnia cały BYT. /.../

> Można cieszyć się (albo nie) tą fatamorganą. A jeśli nie - można
> ją zmienić w inną. Można też pominąć je i dotrzeć do swojego
> symetrycznego robaczka i spotkać ~^miłość^~.
> Ale można też .... iść, iść, iść... iść..................
> iść...................................iść...
> minąć daleko fatamorgany, minąć symetrię. Trzeba mieć dużo wiary,
> żeby jednak dalej iść, dalej szukać, bo można tak iść do śmierci,
> nie dając sobie mozliwości spotkania choćby tych pozorów szczęścia.
> O sensie pewnych kroków znacznie łatwiej decydować, gdy się już
> osiągnęło tę harmonię.
> Poczucie celu jest chyba najważniejszą wartością w życiu...

Jednak, gdy sam cel jest zdefiniowany zbyt konkretnie, składa
się nań skóra, kości i miąższ w jednym - wówczas istnieje bardzo
duże zagrożenie doznania zawodu. Nawet więc poczucie celu,
jako wartości najważniejszej w życiu, nie może być wyrażone
wprost, obrazem konkretu. W tym przypadku, naszym ulubionym,
złocistym środkiem nazwałbym gotowość podjęcia wyzwania
_WRAZ_ z gotowością poniesienia porażki. Celem - harmonią -
będzie więc, moim zdaniem, RELACJA pomiędzy marzeniem
o ~^miłości^~, a tym, spotkanym na drodze "mirażem",
zerwanym z jabłoni dojrzałym jabłkiem, bez którego często droga
staje się katorgą i prowadzi do ... "zdziwaczenia" ;).
Zdziwaczenia w języku środka oczywiście.
Czy potrafisz wyobrazić sobie cel, jako relację pomiędzy
dwoma biegunami emocji? Jednym cielesnym, konkretnym,
dostępnym na wyciągnięcie ręki, posiadającym mnóstwo cech
sprawiających radość, ale i mnóstwo innych, radość tę tłumiących
skutecznie, oraz drugim, wyposażonym w atrybut doskonałości,
nieosiągalnym praktycznie marzeniem?
Jak w takim razie mogłaby wyglądać Droga do celu?


> > Czy wiesz, że dotarcie NA MOST, daje szansę poznania
> > całościowego?

> Zastanawia mnie tylko jedno - cytat (zresztą doskonały tekst)
> mówi: "Im bardziej rozumiemy..." To działanie niezakończone.
> W odróżnieniu do faktu "dotarcia NA MOST" Ktoś dotrze
> na most - i co dalej?...
> Ok, ma tu szansę poznania całościowego, ok. ale ... JAK ?
> W tym, co napisał Masłow - nie ma żadnych granic, schodów,
> poziomów, nie ma egzaminów, ukończonych etapów... jest tylko
> wieczne pogłębianie rozumienia wraz z pogłębianiem tolerancji..
> Wszystko jest płynne. I podoba mi się, bo nie stawia konkretnych
> wyzwań, sprawia, że każdy krok jest "coś wart", jest nagrodą
> samą w sobie...

Bardzo trafna refleksja :). Przeciwstawię jej coś oczywistego -
życie ludzkie. Czy życie ludzkie ma swój początek? A czy ma
koniec? Jeśli więc pominąć kropidła, musimy zobaczyć jasno, że
istnieją procesy skończone, jak też startujące od zera. I rzeczywiście,
wszystko jest procesem, tak jak procesem jest starzenie się człowieka.
Wraz z nim, należy się spodziewać toczenia się innych procesów,
w tym najważniejszego - rozwoju w kierunku budowania świadomości.
A z tym procesem bywa już bardzo szczególnie. Może się toczyć
spokojnie po równym terenie przez wiele lat (czasem niewzruszenie
aż do śmierci), by nagle trafić na ścianę nie do przebycia (również
jakieś szczególne z życiowych doświadczeń), mur ceglany twardy jak
diabli... Wówczas najczęściej następuje odbicie, cofnięcie się,
szukanie przejścia bokiem. Czasem zaś gorączkowe obmacywanie
muru, z doświadczeniem organoleptycznym włącznie...
To ostatnie może doprowadzić do rewelacyjnego odkrycia.
Oto ściana okazuje się mieć kolejny wymiar - wysokość, i tak naprawdę
jest tylko wysokim stopniem, którego dostrzeżenie, bez doświadczenia
przestrzennego, nie było możliwe. Co się dzieje dalej? Łatwo przewidzieć.
Albo konstruujemy drabinę z zakupionych niedawno za 38 zł patyczków,
albo usypujemy kopiec ze złotego piasku. Tak czy inaczej wchodzimy
na wyższy stopień świadomości. Gwałtownie!!

Maslow, trzydzieści sześć lat temu wskazywał na Drogę, a nawet
sam pytał innych, czy jego optyka jest poprawna. To, czy jest czy nie
jest, do dzisiaj wywołuje w "fachowcach" podniecenie. Ja wątpliwości
w tym przypadku nie mam. A autobus zielony, do jakiego zapraszam
każdego, jest niczym innym tylko podróżą lekko na skróty, okazją dla
autostopowiczów, alternatywą skracającą czas dotarcia do Celu.
Gdybym jednak mówił, że to jest przejażdżka turystyczna, lekka
łatwa i przyjemna, byłbym oszustem. Tego nie mówię. Tego też nie
mówił JeT, jako brodaty dzisiaj, zasłużony Motorniczy... (nawiasem
mówiąc cieszę się, że się pokazał :)). Mimo więc obecności w tym
dziwnym pojeździe, można nie dostrzec kompletnie niczego.
A najłatwiej dostrzec same słowa, podczas gdy Cel istnieje poza
słowami. Dokładnie tak, jak Harmonia istnieje poza wyodrębnionymi
Biegunami - w Relacjach pomiędzy nimi, w swoistej symetrii...
Wszystkiego.



> > "Wiem, ze nic nie wiem" to slogan, wimpelek z poradnika dobrego
> > wujka filozofa. Często uwalniający od samodzielnych poszukiwań,
> > na rzecz zastanych, miłych w dotyku schematów /.../

> Zgoda, ale mówiliśmy o Nadziei - o czymś co nadaje sens, zachęca
> do samych poszukiwań... Może złotym środkiem jest świadomość,
> że sporo jest do poznania, ale też że "wyżej pępka nie podskoczysz".

Można i tak. Ale zdecydowanie nie polecam hasła ze skakaniem
w znaczeniu dosłownym, słownikowym - nie dlatego, ze "pępek"
(który może być cudownym doświadczeniem ;), ale dlatego, że jest
w nim rezygnacja, przekreślanie nadziei i praktycznie zmniejszanie szans.
Zawsze będzie mnóstwo rzeczy do poznania i zawsze pozostaną takie,
na których poznanie, szanse są znikome lub wręcz równe zeru. Co
oczywiście nie ma prawa zniechęcać!!
Nie chciałbym tu zbytnio się rozpraszać... ale powiem krótko, że
wielkie zdumienie może budzić istnienie ludzi mieniących się ludźmi
nauki, tkwiących w świętym przekonaniu, że dotarli na szczyty absolutne.
Nie skażonych pokorą wobec niezbadanego. Nie wiem jak można
nie dostrzegać postępu w nauce, szczególnie jaskrawo widocznego
w ostatnim kilkudziesięcioleciu... A dostrzegając go uznawać, że już
jest skończony...;)).... I to dotyczy również psychologii...


> > /.../ nie pozna wszystkich odpowiedzi żaden z naszych
> > następców, nawet ten, który żyłby na skraju życia Ziemi, /.../

> Dokładnie tak! Czasem myślę, że prawdziwym znalezieniem
> odpowiedzi jest znalezienie "odpowiedzi wystarczającej do
> przeżycia" - pogodzić się z brakiem rozwiązania "jedynego
> właściwego", a jednocześnie miec poczucie, że znalazło się
> coś ważnego. Ba! ... że się szukało!

Czy dostrzegasz związek z Biegunami i Relacją między nimi,
jako Celem świadomej Drogi?
Jeśli ją dostrzegasz, jesteś bliżej...
mostu :).



> > > Tak mi przyszło do glowy, że "nieocenianie" jednak powinno
> > > być wtórne. Człowiek zawsze zastanawia się nad otoczeniem /.../

> > /.../ Jednak co innego "ważyć oceny na użytek własny i swego
> > najbliższego otoczenia", a co innego narzucać innym własne
> > wartości - choćby i były największą i uszanowaną tradycją
> > świętością. /.../ To drugie jest zalążkiem fanatyzmu, /.../

> Między ocenianiem a narzucaniem oceny jest jeszcze ogrooomna
> szara strefa... dzielenie się swoimi ocenami z innymi. Często
> niechcący i często oceny są nieprzemyślane - a efekt słowa/kamienia
> działa. A nawet jeśli nie kamienia - lepiej zachować opinie dla siebie,
> dzielić się z innymi faktami, a nie podsumowaniem...

Ale nawet fakty, kiedyś trzeba poddać ocenie, wyciągnąć z nich
wnioski na przyszłość, choćby tylko dla siebie i najbliższych. Kłopot
w tym, że nie da się opanować (i na pewno nie trzeba), potrzeby
ekspansji, jaka tkwi szczególnie w młodych ludziach (bez względu
na ich wiek). Ekspansja ta jednak często wybiera, z konieczności lub
z już wyuczonych, złych nawyków, formy agresywnego tłumienia
"obcych" poglądów, siłowego narzucania swego zdania tam, gdzie
w harmonijnym otoczeniu byłoby spokojne dzielenie się tym, co każdy
ma w sobie najlepszego. A każdy bez wątpienia ma coś do dania innym.
No ale to jest do realizowania... od korzeni począwszy. Jesteśmy
w punkcie, gdzie utrata szacunku dla własnych korzeni stała się zbyt
powszechna.


> > > Jak to mówią starsze panie - jesteś milutki ;)))

> > Tak jak miś przy łóżeczku? Czy może jak szmaciana laleczka
> > na igiełki?....;))

> Na igiełki mam na szczęście pudełeczko. :)

:)). Na szczęście, to ja bym proponował udziergać jakiś drobiazg -
szaliczek na przykład magiczny. Z motylkiem. A w pudełeczku...
igiełki niech zostaną :)).

> pozdrawiam...
> kachna

pozdrawiam...
All

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


137. Data: 2004-09-05 18:29:37

Temat: Re: do Alla - precz z preczem :)
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


TT w news:2q0ic7Fpi0qeU1@uni-berlin.de...
/.../


> > [To pierwsze jakoś skojarzyło mi się niechcący z ... TT;))), -
> > czyżby ten przenikliwy człowiek miał pod ręką węzełek z intuicją?;)]


> Miło, że wciąż o mnie paiętacie ;)) /i nie opuszczacie w swoich
> dyskusjach/.

Jesteś zbyt ważnym ogniwem ewolucji, by o Tobie zapominać :)).



> pozdrawiam
> TT /po łokcie w robocie/

OK. Odpoczywaj. Przyjdzie i na Ciebie czas ;)).


> P.S. A! Odzywam się - rzecz jasna - bo mnie zaintrygowało...


Że niby mam wyjaśnić, co mi się skojarzyło?;)
W takim razie wyjmij lepiej łokcie z roboty i odpoczywaj tutaj :))).


pozdrawiam
All
--
"badanie czegoś post factum wyprowadzanie stąd twierdzeń odnoszących się
niejako do sytuacji a priori [albo co gorsza mieszanie], bez znalezienia różnic,
jest totalnym szajsem - w ten sposób badając betonowy postument można
osiągnąć całkiem ciekawe wnioski, aczkolwiek nie wyniknie z nich prawidłowa
instrukcja robienia betonu, a już na pewno instrukcja użycia cementu - jedyne
co otrzymasz do powiązania w zawiązanym betonie, CZĘŚĆ składników
i mylne informacje dot. substancji chemicznych [części] - tak to można sobie
badać do usranej śmierci."
/fot. by Flyer/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


138. Data: 2004-09-06 05:34:24

Temat: Re: do Alla - precz z preczem :)
Od: tycztom <t...@v...iem.pw.edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

On Sun, 5 Sep 2004 20:29:37 +0200, ... z Gormenghast <a...@p...not.pl> wrote:

> Że niby mam wyjaśnić, co mi się skojarzyło?;)

:))))

> W takim razie wyjmij lepiej łokcie z roboty i odpoczywaj tutaj :))).

To co robię jest trochę powiązane. Dam znać.

> pozdrawiam
> All

pozdrawiam
TT

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


139. Data: 2004-09-06 09:11:00

Temat: Re: Rozgwiazda w świecie płaszczaków
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


/.../
Celem Poznania (miłości) musi być samo Poznanie, i nie może być
przed tym celem żadnego innego, 'chwilowo' ważniejszego!
Miłość to - 'naukowo' precyzynie! - poznawanie aż do całkowitego
poznania - zlania się w jedno - stania się jednym podwójnym organiz-
mem. Pewnie słyszałeś o operacji rozszczepienia mózgu (komisurotomii)
- czyli operacyjnemu przecięciu połączenia między półkulami.
Po takiej operacji pozornie wszystko wygląda w porządku, ale takim
pacjentom zdarza się, że np. cel działań lewej ręki pozostaje w sprze-
czności z celami prawej.
Przykłady:
Prawa 'chce' rysować, a lewa w tej samej chwili chce zmazać rysunek -
walczą ze sobą; lewa 'chce' kręcić kierownicą w lewo, a prawa przeci-
wnie, itd. itp.
Włącznie z takim efektem, kiedy jedna z rąk staje się 'obca' dla orga-
nizmu - próbuje udusić (sic!) jego właściciela albo zamyka drzwi dokła-
dnie wtedy, kiedy człowiek chce przez nie przejść. Zwyczajnie - jedna
półkula zaczyna nienawidzieć drugiej (momentami obcej/nieznanej/sprze-
cznej z nią samą) i
_robi_drugiej_półkuli_'na złość'_, a nawet
_pragnie_drugą_półkulę_ZAMORDOWAĆ_.
(przez zniszczenie organizmu, który aktualnie jest
'własnością' półkuli-wroga)
Całkowicie analogicznie jest z życiem w rodzinie - jeżeli dwa mózgi
nie znają się wystarczająco dobrze, mają złe połączenie, fatalny
poprzerywany kontakt - to często działają w sprzeczności ze sobą.
Rozwiązaniem jest maksymalna praca nad wzajemnym kontaktem.
Poprzez _obustronną_ empatię (utożsamianie się z drugą osobą).
Jeżeli jesteś w stanie 'odegrać' w sobie swoją (albo raczej
naszą/wspólną dla JA+ONA=MY(!)) kobietę; poznać, aż do
odczuwania utożsamienia się z nią - to w pewnym sensie nią się stajesz -
zaczynasz odczuwać w sobie JEJ ŚWIADOMOŚĆ !!!!
Czujesz jak ona, rozumiesz jej cele w najdrobniejszych odcieniach.
Wtedy zaczynasz BYĆ ONA.

/.../

Najlepszego !
Jurek Turyński
1999.03.08

--
Sent: Monday, June 14, 1999 12:49 PM
Subject: 'Stary' post o miłości...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z archiwum pozwolił sobie wybrać [All]



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


140. Data: 2004-09-06 09:11:11

Temat: Re: do Alla - precz z preczem :)
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


TT w news:slrncjntmq.1i45.tycztom@volt.iem.pw.edu.pl...
/.../


> To co robię jest trochę powiązane. Dam znać.


Cieszę się :).
I pamiętaj o S.trażniku ;)))



> pozdrawiam
> TT

pozdrawiam
All
--
"Terrarium, to miejsce, które z pewnoœciš warto odwiedzić
przynajmniej raz w życiu. Dobrze jest jednak pamiętać, ze
piski i krzyki sš tam kłopotliwym zakłóceniem ciszy. Bo tylko
w niej słychać jak rdza zżera stare żelastwo." - /zasłyszane/.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 13 . [ 14 ] . 15 ... 20 ... 25


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

"Ktorys skrzywdzil czlowieka prostego..."
Odkryte drogi vs. droga samodzielna
Podroze
Darmowy kurs rozwoju osobistego - NLP
Beznadziejna terapia

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »