Data: 2005-08-26 08:09:21
Temat: Re: dylemat - alimenty/komornik/rodzinne i MY
Od: "Nixe" <n...@f...peel>
Pokaż wszystkie nagłówki
"T.N." <x...@g...pl> napisał
> Ech... doprawdy żałosne jest to co piszesz. 400*3=1200, gdyby poszła
> do pracy mogłaby akurat tyle zarobić.
Na przedszkole.
A reszta spadłaby jej z nieba?
> Zresztą nie jest przecież powiedziane, że cała
> trójka ma iść do przedszkola.
Nie, jedno dziecko może pójść z mamusią do pracy :>
> A jeszcze może trzeba samemu byczyć się całymi dniami zamiast poszukać
> pracy?
Miałeś kiedyś trójkę dzieci zajmując się nimi w pojedynkę?
Myślę, że nie, bo nie pieprzyłbyś takich rzeczy.
Sorki za określenie, ale inaczej tego nazwać nie można.
> Jest w końcu *równouprawnienie* i nie rozumiem dlaczego
> obowiązek zarabiania na jedzenie/ubrania/lekarstwa dla dzieci miałby
> spoczywać wyłącznie na ojcu.
Nie musi. To tatuś może zostać z trójką dzieci w domu, a mama iść do pracy.
Ciekawa jestem ilu tatusiów poszłoby na taki układ.
> A jeśli dupą jest ten, kto ciężko pracuje, żeby zarobić
> te kilkaset złotych to jak nazwałabyś tę panią, która nie zarabia nic?
Nieno jasne, bo ta pani zamyka dzieci w komórce na cały dzień, a sama idzie
na miasto hulać za te 800 zł.
> Przychodzi mi na myśl kilka odpowiednich określeń...
Mnie również, ale na Ciebie.
> nie ma
> prawnego uregulowania, na podstawie którego żona za czynności
> wykonywane w domu (do których przecież nikt nie zmusza) miałaby
> dostawać "pensję" od męża.
A kto mówi o uregulowaniu prawnym?
> Chciałybyście osła, który będzie zapieprzał na to, żebyście mogły
> siedzieć w kapciach przed telewizorem.
Misiu, to przecież Ty możesz siedzieć w kapciach przed telewizorem mając
cały dom, trójkę dzieci na głowie i możliwość zaszalenia za całe 800 zł. Czy
ktoś Ci tego broni?
M.
|