« poprzedni wątek | następny wątek » |
111. Data: 2005-08-29 02:09:51
Temat: Re: dylemat - alimenty/komornik/rodzinne i MYW artykule <detj5c$fdl$1@news.onet.pl> Iwon(k)a napisal(a):
>>> tak, ja zaczelam pisac o czyms innym to co jest wazne w malzenswtie,
>>> bo nie tylko forsa sie liczy.
>>
>> Zaczęłaś pisać o potrzebach. A ten wątek bynajmniej nie dotyczy
>> potrzeby wspólnych rozmów czy zaspokajaniu potrzeb seksualnych. Więc
>> jeśli chciałaś o tym to muszę Cię zmartwić - to złe miejsce.
>
> gdzie pisalam o potrzebach takich jak wspolne rozmowy i zaspokajanie
> potrzeb seksulanych?
Nie potrzeby finansowe, nie potrzeba rozmowy, nie potrzeby seksualne
to wybacz, ale nie będę zgadywał co może być jeszcze i co jest dla
Ciebie tym "czymś innym tym co jest ważne w małżeństwie, bo nie tylko
forsa się liczy".
T.N.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
112. Data: 2005-08-29 02:22:03
Temat: Re: dylemat - alimenty/komornik/rodzinne i MY"T.N." <x...@g...pl> wrote in message
news:detqpf$h5u$1@inews.gazeta.pl...
>>> Zaczęłaś pisać o potrzebach. A ten wątek bynajmniej nie dotyczy
>>> potrzeby wspólnych rozmów czy zaspokajaniu potrzeb seksualnych. Więc
>>> jeśli chciałaś o tym to muszę Cię zmartwić - to złe miejsce.
>>
>> gdzie pisalam o potrzebach takich jak wspolne rozmowy i zaspokajanie
>> potrzeb seksulanych?
>
> Nie potrzeby finansowe, nie potrzeba rozmowy, nie potrzeby seksualne
> to wybacz, ale nie będę zgadywał co może być jeszcze i co jest dla
> Ciebie tym "czymś innym tym co jest ważne w małżeństwie, bo nie tylko
> forsa się liczy".
to Ty masz zamiar zgadywac? jakim to cudem skoro" >>> Zaczęłaś pisać o
potrzebach."
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
113. Data: 2005-08-29 02:31:02
Temat: Re: dylemat - alimenty/komornik/rodzinne i MYW artykule <des3hd$2t12$1@news.mm.pl> Nixe napisal(a):
> Proszę bardzo:
> Art. 27. KRiO
> Oboje małżonkowie obowiązani są, każdy według swych sił oraz swych
> możliwości zarobkowych i majątkowych, przyczyniać się do zaspokajania
> potrzeb rodziny, którą przez swój związek założyli. Zadośćuczynienie temu
> obowiązkowi może polegać także, w całości lub w części, na osobistych
> staraniach o wychowanie dzieci i na pracy we wspólnym gospodarstwie domowym.
>
> Widzisz tu gdzieś sformułowanie "wyraz dobrej woli"? Bo ja nie bardzo.
> Za to widzę słowa "obowiązani są", "obowiązek"
Podstawowa sprawa: wyjaśnić pojęcie "potrzeby rodziny". Bo te potrzeby
mogą być drastycznie różne w różnych przypadkach. Co to ma być:
zapewnienie jedzenia, rozrywki, wakacji, czy właściwie czego???
Mogę się jedynie zgodzić, że obowiązkiem jest zapewnienie jakiegoś
minimum, ale obowiązku czy zobowiązania dostarczania frykasów jakoś tu
nie widzę. Ten artykuł jest sam w sobie tak nieprecyzyjny, że można go
zinterpretować na tysiąc sposobów. Czy każda zachcianka żony lub
rozpuszczonego dziecka jest "potrzebą rodziny"??? Z pewnością nie. A
dodając do tego zasadę liberum veto dla wydatków, którą sama przyznałaś
wychodzi z tego jedynie wielki prawny bublel, z którego nic konkretnego
nie wyniknie i byle adwokat będzie mógł nagiąć to na swoją "słuszną"
stronę.
> A tak w ogóle to poczytaj sobie jednak cały KRiO (a zwłaszcza Dział II -
> Prawa i obowiązki małżeńskie oraz Dział III - Stosunki majątkowe m-dzy
> małżonkami). Twierdzisz, że znasz ten kodeks bardzo dobrze, ale śmiem w to
> wątpić.
Śmiem wątpić, że jest tam cokolwiek konkretnego i precyzyjnego poza
banalnymi ogólnikami.
> I coś dla specjalnie dla Ciebie:
> "Art. 43. § 1. Oboje małżonkowie mają równe udziały w majątku wspólnym. § 2.
> Jednakże z ważnych powodów każdy z małżonków może żądać, ażeby ustalenie
> udziałów w majątku wspólnym nastąpiło z uwzględnieniem stopnia, w którym
> każdy z nich przyczynił się do powstania tego majątku.
No i co??? Wspólny jak już sama przyznałaś oznacza, że OBIE osoby
wyrażają zgodę na dany zakup i przekazanie pieniędzy. W ten sposób
jedna osoba może zablokować praktycznie każdą inwestycję.
> § 3. Przy ocenie, w jakim stopniu każdy z małżonków przyczynił się do
> powstania majątku wspólnego, uwzględnia się także nakład osobisty pracy przy
> wychowaniu dzieci i we wspólnym gospodarstwie domowym"
A "uwzględnianie" będzie zależeć od tego, który adwokat dostał więcej
kasy. Bo nie sądzę, żeby ktokolwiek w mieszkaniu miał zamontowane
kamery 24 h/dobę, żeby można było jednoznaczie określić ten pożal się
Boże "wkład przy wychowywaniu dzieci".
T.N.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
114. Data: 2005-08-29 02:44:10
Temat: Re: dylemat - alimenty/komornik/rodzinne i MYW artykule <43123e72$0$15455$f69f905@mamut2.aster.pl> Agnieszka napisal(a):
> Wieczorny wybór pism...
> [...]
A jednak łapki świerzbią, żeby coś napisać, bo już dwa razy miało być
EOT.
A teraz krótki komentarz "od autora":
- Autor przytoczonych wypowiedzi pragnie podkreślić, że są one jedynie
wyrazem słusznych wg. niego zasad i w żadnym przypadku nie wiążą się
z potępieniem lub obrzucaniem wyzwiskami wszystkich "myślących
inaczej" (czego niestety nie można powiedzieć o innych dyskutujących).
- Autor serdecznie zachęca do przeczytania całości razem z kontekstem
i niewysnuwania pochopnych wniosków na podstawie wyrywkowych cytatów.
T.N.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
115. Data: 2005-08-29 02:51:17
Temat: Re: dylemat - alimenty/komornik/rodzinne i MYW artykule <detrg5$p6g$1@news.onet.pl> Iwon(k)a napisal(a):
>>>> Zaczęłaś pisać o potrzebach. A ten wątek bynajmniej nie dotyczy
>>>> potrzeby wspólnych rozmów czy zaspokajaniu potrzeb seksualnych. Więc
>>>> jeśli chciałaś o tym to muszę Cię zmartwić - to złe miejsce.
>>>
>>> gdzie pisalam o potrzebach takich jak wspolne rozmowy i zaspokajanie
>>> potrzeb seksulanych?
>>
>> Nie potrzeby finansowe, nie potrzeba rozmowy, nie potrzeby seksualne
>> to wybacz, ale nie będę zgadywał co może być jeszcze i co jest dla
>> Ciebie tym "czymś innym tym co jest ważne w małżeństwie, bo nie tylko
>> forsa się liczy".
>
> to Ty masz zamiar zgadywac? jakim to cudem skoro" >>> Zaczęłaś pisać o
> potrzebach."
O co Ci chodzi? Nie mam zamiaru zgadywać, bo dla Ciebie równie dobrze
najważniejszą potrzebą małżeńską może być kontaktowanie się z UFO i
mnie nic do tego. Piszesz o czymś "co jest ważniejsze niż forsa". I
O.K. Ważniejsze niż forsa może być np. drapanie się po głowie albo
spotkanie z duchem zmarłego. Minimum przyzwoitości wymaga przynajmniej
tego, że jak się zacznie coś mówić to należy to sprecyzować. Może
lepiej idź spać, a później dopiero coś napisz.
T.N.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
116. Data: 2005-08-29 05:47:30
Temat: Re: dylemat - alimenty/komornik/rodzinne i MYUżytkownik "T.N." <x...@g...pl> napisał w wiadomości
news:detspp$jg8$1@inews.gazeta.pl...
>
> A jednak łapki świerzbią, żeby coś napisać, bo już dwa razy miało
być
> EOT.
Oczywiście, że świerzbią, jak się czyta takie (tu cytat, ciekawe z
kogo) brednie. Ale - jak widać - powstrzymuję się, bo z pewnym
poziomem arguentacji nie da się dyskutować bez użycia kamienia sporego
kalibru.
A wczoraj wieczorem musiałam posiedzieć przy kompie, to sobie zrobiłam
wyciąg z co ciekawszych tez, ku refleksji. Nie, wcale nie Twojej. Tej
refleksji.
A.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
117. Data: 2005-08-29 07:10:57
Temat: Re: dylemat - alimenty/komornik/rodzinne i MY
>>>Ale komunistka z Ciebie wyłazi... To co mówisz było dobre może jakieś
>>>40 lat temu. Taka chora "sprawiedliwość" mówiąca, że wszyscy mają mieć
>>>dokładnie po równo...
> W państwie komunistycznym (w teorii) wszyscy obywatele państwa, w
> rodzinie (przez analogię) wszyscy członkowie rodziny. Trudno, żebym tu
> pisał o wszystkich sarnach w Puszczy Białowieskiej. Mało komunikatywna
> jesteś.
Chore jest porównywanie rzeczy nieporównywalnych,czyli ustroju
Państwa(miliony obywateli) w którym się musi być, do stosunków w
małżeństwie(2 osoby), które jest dobrowolne.
To grubo nie to samo. Coś co jest wspaniałe w małzeństwie i stanowi o
jego sile nie jest dobre (jak sie okazalo) w Państwie.
Znam bardzo wiele szczęśliwych małżeństw jak to Ty piszesz
"komunistycznych". Moje zresztą też takie jest. Bo to się sprawdza.
Nigdy nie związałbym się z egoistką Twojego pokroju.
> Co znaczy lepiej/gorzej? Przecież nie piszę o sytuacji, w której
> milioner daje do jedzenia żonie suchy chleb, tylko o decyzjach, w
> których nie ma jednomyślności.
Nie, Ty piszesz o sytuacji w której wymuszasz niejednomuślność. Moje
pieniądze - moje decyzje.
> Komunizm doborowolny i komunizm przymusowy to jednak zawsze komunizm.
> Na tej grupie wyraziłem jedynie krytykę takiego systemu i hołdowania
> takim wartościom. Znaczy to tylko tyle, że moim zdaniem kwestię
> finansów w małżenstwie można zorganizować lepiej i uczciwiej.
Ja równieżjestem zdecydowanym antykomunistą, ale uważam
za szczyt idiotyzmu krytykę stosunków finansowych w małżeństwie na
podstawie doświadczeń z ustroju Państwa. To się nazywa problem skali.
Coś co działa genialnie w skali mikro działa źle w skali makro. Moim
zdaniem o finansach powinno decydować się wspólnie(wydatki poważne),
ewentualnie osoba rozsądniejsza lub mająca większe rozeznanie w
potrzebach (wydatki mniejszego kalibru). I tak się składa że w moim
małżeństwie to raczej żona zajmuje się mniejszymi wydatkami (tak w 70%).
>>Już Ci to mówiłam - bo na tym polega istota wspólnego życia w rodzinie.
> Niekoniecznie. Może na tym polegać (a raczej zawierać to w sobie), ale
> nie musi.
Prawda :), zależy jacy ludzie się dobiorą.
Każdy model będzie dobry jeśli się sprawdza. Wydaje mi się że Twój model
jest bardziej konfliktogenny i szybciej prowadzić do rozpadu małżeństwa,
bo jeden z członków rodziny uważa się za "tego lepszego", mającego
więcej. Faktem jest że może lepiej sobie radzić w sytuacjach
konfliktowych, bo mówisz "moje" a nie "nasze" i koniec. Tyle że w moim
odczuciu małżeństwo jest właśnie takim związkiem w którym mówimy "Nasze"
Nasze dziecko, nasza rodzina nasz dom, nasz dorobek ....
.....
/ciach nie mam tyle czasu/
pozdr
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
118. Data: 2005-08-29 07:24:10
Temat: Re: dylemat - alimenty/komornik/rodzinne i MYT.N. <x...@g...pl> napisał(a):
>
> No niech Ci będzie...
>
> "Jasne - partnerskie małżeństwa też są cool, ale jeśli facet zdecydował się
> (wspólnie z żoną) na taki model życia, to niech potem nie narzeka, że żona
> kupiła sobie za "jego" bluzkę czy kilo cukierków, bo ma do tego pełne prawo.
> A jesli mu się to nie podoba, to niech do całej domowej roboty wynajmie
> służącą - ciekawe, jak by na tym wyszedł :->"
>
> A teraz wyjaśnij sformułowanie "kupić za bluzkę".
>
> Bo ja rozumiem to jednoznacznie: bluzka to wspólny majątek, a "kupić
> za"
Hmm, dla mnie akurat było jasne, że Maja pisząc "jego" miała na myśli "jego
pieniądze" (mi też zdarza się mówić "kupiłam to za moje", omijając słowo
"pieniądze"), a nie "jego bluzkę". Nb. odkąd to faceci noszą "bluzki"?
>
> Co innego byłoby, gdybyś napisała: kupiła za pieniądze, które
> zamierzał przeznaczyć na bluzkę.
Błagam, przestań już z tymi bluzkami na męskich torsach, OK?
ER
PS. Twoje rozpaczliwe popisy dość zabawne są.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
119. Data: 2005-08-29 07:45:06
Temat: Re: dylemat - alimenty/komornik/rodzinne i MY"Ewa Ressel" <r...@W...gazeta.pl> napisał
> Hmm, dla mnie akurat było jasne, że Maja pisząc "jego" miała na myśli
> "jego
> pieniądze" (mi też zdarza się mówić "kupiłam to za moje", omijając słowo
> "pieniądze"), a nie "jego bluzkę".
Dokładnie. Tym bardziej, że zdanie "Żona kupiła za jego bluzkę czy kilo
cukierków" nie ma żadnego sensu, chyba, że ktoś myślał, że chodziło mi o
"trzy kilo" :>
Do T.N.
>> Co innego byłoby, gdybyś napisała: kupiła za pieniądze, które
>> zamierzał przeznaczyć na bluzkę.
Nie, miałam na myśli to, że "kupiła [sobie] za "jego" [pieniądze] bluzkę".
Fakt, nie było to zbyt precyzyjne, ale sens wprost wynikał z kontekstu
wcześniejszej wypowiedzi.
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
120. Data: 2005-08-29 08:31:43
Temat: Re: dylemat - alimenty/komornik/rodzinne i MYA czereśnie tego lata były słodkie, co poświadcza "T.N."
<x...@g...pl> mówiąc:
>"zakup za" to w pewnym sensie sprzedaż.
Fajne.
Agneiszka (tak całokształtowo: gdybyś kiedykolwiek rozważał zakup kota,
doradzam manksa - rodzą się już bez ogonów)
--
Proudly (-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
Presents: ("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
GG:1584 ( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |