Data: 2004-04-20 17:13:10
Temat: Re: dyskusje
Od: "Pyzol" <n...@s...ca>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Tytus" <t...@a...pl> wrote in message
news:c63i51$fqs$1@news.onet.pl...
> A co powiesz na budowanie wizerunku za pomocą dyskusji?
Wiem, ze ludzie to robia, ale ja sie tym nie zajmuje ( podkreslilam
osobistosc pogladu!). Naturalnie, odbiorcy "ukladaja" sobie moj wizerunek
( niekiedy nawet go tutaj przedstawiaja! Hallo, Slawku, jak tam u ciebie?;)
i wiem, iz pokusa wizerunkowania jest bardzo namolna. Wiem, bo sama caly
czas dystansuje sie do wlasnych wrazen, ktore zaczynaja zamykac sie w
szufladke nad czlowiekiem. Za kazdym razem, jednak, kiedy siadam do
komputera, przytomnie zauwazam, iz mam do czynienia tylko z literami,
komunikatami.
Proces interpretacji komunikatu jest dosc skomplikowany, wszyscy przeciez
meczylismy sie swego czasu z zagadnieniem "Co chcial poeta powiedziec
przez...":)
Interpretacja komunikatu tutaj jest jeszcze bardziej zagrozona ludzka
omylnoscia, poniewaz tutaj dany komunikat rozwija sie wraz z kazda
wypowiedzia jego autora. Rozwija sie, bo autor tak chce ( dopowiada,
wyjasnia) albo dlatego, ze odbiorca pamieta inne wypowiedzi danego nadawcy i
kompiluje je w jakas calosc. Wlasnie szuka wizerunku.
Probuje przeskoczyc litery i dotrzec do c z l o w i e k a.
Za pomoca samych liter, najzwyczajniej n i e d a sie,ale mnostwo ugd
zupelnie nie przyjmuje do wiadomosci tej oczywistosci.
No, ale za daleko odchodze od wlasciwego tematu.
Jak rozumiem, myslales o swiadomym budowaniu wizerunku.
Odkladam na bok ten typ takiego zabiegu, ktory zaklada nad nim pelna
kontrole, poniewaz takie przekonanie jest czystym kabotynizmem i nie
interesuje mnie jako temat rozwazan.
Swiadome budowanie wlasnego wizerunku musi miec jakis c e l ( jak kazde
swiadome dzialanie). Ten cel znany jest tylko i wylacznie
"wizerunkowujacemu" ( nadal trzymam sie ram grupy dyskusyjnej). Domyslanie
sie tego celu wydaje mi sie zajeciem jalowym. Rzeczywistosc skazuje nas,
jednakowoz, czasem na obcowanie z takimi praktykami i pojawiaja sie
sytuacje, kiedy jakiegos tam domyslania sie musimy dokonac jezeli chcemy
dyskusje kontynuowac. W takiej sytuacji, jako pragmatystka, kieruje sie
konsekwencjami praktycznymi: efektami, jakie "wizerunek" wywoluje w grupie.
Wydaje mi sie, ze jest to jedyne kryterium, ktore pozwala wypracowac jaka
taka jasnosc stanowiska wlasnego ( ale oczywiscie,moge sie mylic, tym
niemniej, wybor tego kryterium u mnie jest nieprzypadkowy).
Koniecznosc zajecia sie sprawami "wizerunku" nastepuje wtedy, kiedy
"wizerunek" zaczyna przeslaniac, dominowac problem. Mozna tez, oczywiscie, w
takiej sytuacji w ogole wycofac sie z dyskusji ( co najczesciej wybieram,
jako ze nie interesuje mnie budowanie zadnych wizerunkow - nawet wlasnego;
interesuja mnie tematy, problemy, idee, zagadnienia etc. etc.)
> Moze ciekawsze jest obserwowanie postaw dyskutujacych niz to co oni w
> dyskusji promują...?
A to d a sie rozlaczyc?
Nie sadze.
> Znalem takiego starszego pana, który czytał nie więcej niż jedną ksiązkę
> rocznie. Wszystko jedno jaką.
> Czasem była to "Twierdza" Saint Exupery'ego a czasem Kalendarz Rolnika z
> 1963 roku i wszędzie znajdował jednakową głebie i mądrość.
No, chyba jednak ta ksiazka nie byla "wszystko jedno jaka". Jakos trudno mi
przyjac do wiadomosci,ze np. Mein Kampf ma taka sama glebie co np. bajki
Andersena;)
W dyskusjach
> głosu nie zabierał, robiła to za niego bardzo skutecznie żona,
Acha!
"Za niego".
No i wszystko jasne!;););)
pracował całe
> życie na kolei jako maszynista i swoje o świecie wiedział (kiedyś
maszynista
> to był kawał fachu...). Raz tylko widziałem go dyskutującego, bardzo się
> potem tego wstydził przede mną - mówił że go nerwy poniosły.
To chyba nie tyle dyskutowal ile sie z kims poklocil, nie?
> Kiedyś powiedział mi, że dorosłość polega między innymi na tym, że można
coś
> mieć i nie chcieć się tym dzielić z innymi ani nie czuć potrzeby
sprawdzania
> tego, ani nie chcieć potwierdzenia od innych. Po prostu ty i to coś w
> środku. Uśmiechasz się i patrzysz.
> Może to aspołeczna postawa ale ja myślę że nie aż tak bardzo...
Nie sadze aby byla to postawa aspoleczna, wrecz zyczylabym sobie aby ludzie
czesciej ja wykazywali i TO WLASNIE byloby jak najbardziej prospoleczne!:)
Mnie taka postawa jest w sumie b.bliska. Najprzyjemniejsze z poznawania
swiata jest wlasnie takie kontemplowanie tego poznania "w srodku". Jezeli
nie poprzestaje tylko i wylacznie na tym, to chyba tylko dlatego,ze mam
inna, od twego znajomego, osobowosc. Ale fajnie byloby z nim - nomen omen-
podyskutowac.;)
Kaska
|