Data: 2001-07-16 20:04:13
Temat: Re: emocje
Od: "Ewa Cichowska" <n...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "kern" <k...@k...net.pl> napisał w wiadomości
news:9irnrk$sv8$1@news.tpi.pl...
Jest to pierwszy krok,
> staję przed nowym wyzwaniem ale nawet nie wiem czy poprzednie odkrycie
> było prawdziwe.
Nie dziel opdkryć na prawdziwe i nie, kazde jest prawdziwe, bo odslania
pewną część całości. na Twój użytek, w sumie i dla każdego tak bedzie
lepiej. Każde odkrycie niesie jakieś konsekwencje, ale też wnioski na
przyszłość. One są ważne. i chocby dla nich zawsze warto i nigdy nie nalezy
niczego żałwoać co się zrobiło z przekonaniem.
> Tez jestem dumny, ale gdy popatrze z boku, widzę ze nikt tego nie zauwaza,
> ja nie dostrzegam bym był lepszy - moze bardziej rozumiem swoje rakcje,
ale
> tam nikt
> nie siega, nikogo to rozumienie nie obchodzi i nikomu to nie jest
potrzebne.
> Oprocz mnie samemu.
Nie ważne,z e nikt tego nie zauwaza, nikt nie widzi tego, co w Twbie w
środku, w głowie się zmienia. Zobaczą dopiero jak sie zmieni Twoja twarz na
bardziej uśmiechniętą, zadowoloną, harmonijną, ale po drodze nic nie
zauwaza... dla Ciebie jest ważne, że zachodzą zmiany, dla Twojego
terapeuty... dla innych nie musi byc to ważne.
> Duzo przeszlas. Patrzac wokol siebie, widze ze wiekszosc osob nie
> rozumialaby
> o czym rozmawaimy. Przemodelowalas siebie i piszesz z wlasnych
doswiadczen.
Tak, ale w trakcie nie zdawałam sobie z tego sprawy, dopiero efekt końcowy
dał się zanalizować. Teraz jest dla mnie bazą do zmian na bieżąco.
Doświadczenia własnie traktuję jako lekcie i niczego nie zaluje, nawet jeśli
konsekwencje jakiegoś wyboru mnie dotykają mocno. Najwazniejsze są wnioski i
zapamietanie. To dla mnie najcenniejsza rzecz do pamietania. Dobra bym
chciała być. Bym chciała być bardzo dobra. I będę, nad tym ciagle pracuje.
Rezultaty przyjda w odpowiednim czasie, prawda... cierpliwosci też się
trzeba nauczyć. Mam dobrego nauczyciela... nie ma jak przyjaciel.
> Moj problem to brak zgody na moje 'ja' bo tak bardzo nie sprawdza sie w
> zyciu,
> ciagle jest bite, skrzywdzone i nagle mysl to nie swiat jest zly ale ty
nie
> rozumiesz,
> na razie nic nie mogę zmienic, ale pewne nowe zdarzenia powstaja.
To,z e nic nie mozesz zmienić znaczy, że teraz zajmujesz sie sobą -
pracujesz nad tym, co w środku. I bardzo dobrze. Z pewnościa osoba, któa Cie
prowadzi wie co robi. Z mojego doświadczenia mogę Cię zapewnić, ze wszystko
jest dobrze.
> Mowiac o sobie szczerze pokazalas, ze myslisz i czujesz. Odnalazlas siebie
> ?,
Ja ciagle szukam siebie. Ale jestem ze sobą pogodzona. Jeśli wynikają jakieś
wewnętrzne konflikty to rozwiązuje je przez pisanie tego co myślę. I wtedy
ustępują emocje, ktroe spętują rozum. Wtedy można uruchomić logiczne
myślenie pozbawione uczucia lęku, paranoi albo inności. Jestem pewna, ze
myśleć i czuć to najlepsze co człowiek moze zrobic. I nie powinno się
hamowac takich odruchów. Ludzie nakładają maski i się potem w nich duszą.
Zdaję sobie sprawę ile razy przez zbytnia otwartosć, czy chęć pomocy narażam
sie na śmieszność lub cios. Jednak nie cofam się. Coś we mnie jest z
masochisty najwyrażniej.
Emocje tłumione doprowadzają do gromadzenia się i w najmniej odpowiednim
momencie wybuchają. Jak się coś człowieku zbiera, to zaczyna pracowac na
jego niekorzysć. Lęk, frustracja, brak ekspresji... potem moze się okazać,
ze człowiek nie może się od tych emocji wyzwolić, albo tworzy się robot,
ktory staje się obojętny tak jak jednostka chciała - stłumiły się emocje,
ale tak, że już ich sie nie odczuwa. To straszny dramat. Tego nie polecam Ci
ię uczyć. Strasznie długo potem przychodzi odwracanie tego procesu i nie
wiem czy to możliwe. Nie umiem się cieszyć z prezentów tak jak ciesze się w
środku, eufoia tlumi się sama... masz na to receptę? Ja jej jeszcze nie
odkryłam. Są drobiazgi, ktore z człowieka tworzą głaz. Jest potem kłopot, by
znowu czuł, kiedy chce czuć. Lub by się przywiązał do kogoś, jeśli wcześniej
był skrzywdzony. I to wymaga wiecznego wysiłku i przełamywania kolejnych
barier w sobie. Uwierzyć w słowa, zaufać, potem opowiedzieć o sobie. Te
najskrytsze lęki. Jeśi Ci zalezy na osobie, to zastanawiasz się czy
zaakceptuje Twoje myśli, Twoja przeszłosć. I taka przeprawa jest kolosalnym
wyzwaniem. Właśnie zastąpiłam słowo "trudność i problem" słowem "wyzwanie" -
lepiej brzmi i nie napawa lękiem. Trzeba przygotować się na wszelką
ewentualność, ale nie można tworzyc scenariuszy. Zgoda na "ja" moim zdaniem
wychodzi od akceptowania podstawowych swoich cech, założen i wartosci. Potem
jak się je realizuje, jak coś się nie podoba to wyobrazić sobie jak powinno
wygladac i jesli osiagnie dobre rezultaty wprowadzić stopniowo w zycie. To
jest trudne, ale człowiek może wiele. Kiedyś nie wierzyłam w ludzi, ale
teraz jestem pewna, bo to potwierdzają moje obserwacje, ze ludzie są
niesamowitymi konstruktami nad którymi warto sie zastanowić. Człowiek może
dużo sam dla siebie a jeszcze wiecej dla innego cżłowieka zrobić.
Wracając do tłumienia, dla mnie to zafalszowany komunikat. Oczywiście są
granice ekspresji emocji, nauczono tego nas w dziecinstwie. Jednak mysle, że
tam gdzie nie musimy nosic maski stabilnosci i dystansu, tam tego robic nie
powinnismy. Bywa, że i w tych "oficjalnych" miejscach emocje sie przydaja.
Przeciez tam tez sa ludzie, a nie maszyny. I to nie jest utopijny pogląd, to
jest rzeczywistość. A bycie bezpiecznym w obecności inych ludzi to trzymanie
się swojej sfery intymności, wolności, nie za blisko i nie za daleko zarówno
werbalnie jak i pozawerbalnie. Emocje są zarazliwe, wiec szczególnie mile
widziane sa te pozytywne... i oby ich przybywało.
> Zresztą nie wiem, dawniej powiedzialbym bez wahania ' isc za glosem
serca'
> bo to romantyczne, czuje klimat. Dzisiaj zastanawiam sie jak to rozumiec.
Idz za głosem serca, ale uwazaj, zeby Ci go nie złamano... tak chyba
lepiej...
Uwazam.
> To dla mojego terapeuty ( technike ma niezwykla), ktory albo cos znajdzie
> we mnie, albo poddam sie ostatecznie. Te ostatecznie nic wielkiego nie
> oznacza,
> czlowiek walczy o siebie, na zewnatrz tego w ogole nie widac.
O jakiej technice terapeutycznej mowisz? Na czym polega?
> Mysle ze gdyby mi sie udalo to wiekszoac osob z ktorymi mam kontakt
> nawet tego by nie zauwazyla.
to się okaze, nie masz z kim dzielic swojego sukcesu wewnętrznego?
> Slowo kocham, oczywiste. To dlaczego wciaz pytamy?.
Bo to trzeba wciaz slyszec by pamietac i czuc jenakowo mocno. Poza tym jak
to miło usłyszec, że jest sie tak waznym. Słowa słuza podtrzymaniu tego co
kryja za soba...
> Jak napisalas pierwszy post, bylem pewien, ze jestes psychologiem,
> ktory podszedl, uczuciowo do mojego tematu. Teraz tak nie mysle,
> nie jestes psychologiem. Troche poczulas moj temat. I za to dziekuję.
Nie ma sprawy, teraz, po jakichs 7 latach poczułam, że nie jestem sama.
Podczas mojej terapii nie miałam nikogo, kto choć trochę mnie rozumiał i
czuł się tak samo zagubiony jak ja. W poszukiwaniu tożsamości... myśleć to
coś innego, niż doświadczyc. Rozum dał mi wiele, przekonanie, że jest sporo
osob ktore siebie szukają, ale rozmowa z Tobą to też powierdzenie tego co
wie rozum. I to dla mnie cenna rzecz. Więc i ja dziekuję.
> Mysle z ejestem na poczatku drogi, ktora przeszlas, na razie gdy pytam
> siebie co naprawde chce, to nie dostaje dobrej odpowiedzi. Kierujac sie
> moim ja niszczylbym innych i siebie. Zakladam ze prawdziwe 'ja' jest
> z natury dobre, dazy do rownowagi, nie pozwala na autodestrukcje.
Jestem pewna, że przejdziesz tą drogę i będziesz potem potrafił być
szczęśliwy. Od razu nic się nie dzieje.
> Moje takie nie jest. Przez ostatni 3 miesiace, palilem 5-6 paczek
> papierosow dziennie. Wczoraj gdy o 13.00 zdalem sobie sprawe ze wypalilem
> juz ponad 3 paczki od rana. Powiedzialem dosć, na razie nie pale, to
> decyzja
> wbrew sobie.
nie palę, to raczej decyzja wbrew nałogowi a nie sobie... Ty chcesz palić -
nie wierzę. Ludzie, którzy siedzą w tym nałogu nie rozróżniają tego co chcą,
od tego co chcieliby. może to zawile sformułowane, ale chodzi mi o to, że
zdajac sobie sprawe, że sie robi zle, niezdrowo, brak jest odwagi by
zrezygnowac. Różnie to nzaywaja - przyzwyczajeniem, czyms, co dobrze działa
na nerwy, odpoczynkiem, dodatkiem do piwa, albo czyms tak silnym, że nie da
sie z tym walczyc. Palenie sie rzuca wbrew temu syfowi, który sie wciagało w
usta, który sie zadomowił w głowie i mowi ze jest "ja" i ze decyzja o "nie"
dla palenia jest naegacja w człowieka... pewnie tak palaczom łatwiej...
dlatego moi rodzice do tej pory nie rzucili palenia... mam dobry materiał do
obserwacji :) choć częstokroć też i smutny...
> Wiem że kontakt z innymi jest mi potrzebny, ale naprawde
> rozmawialbym wciaz jak z toba teraz, bez konca i od nowa. Wiesz
> że nikt tego nie wytrzyma, :-) . Manipulacją nazywan to ze bronię sie
przed
> tym.
Wytrzymaj sam ze sobą, to jest najwazniejsze, na innych będzie pora...
Obrona przed sobą, czy obrona przed obroną to kolejne składowe nad którymi
trzeba się zastanowic - czy służą czemuś na serio, czy stanowią tylko balast
w myśleniu i działaniu. Masz wielki remament przed sobą, w sumie w
trakcie...
> Nie wiem czy my piszemy o tym samym, ale czuje pokrwene klimaty.
> Płyń.....
> :-)
To spływam... :)))
EWA
|