Data: 2002-12-09 13:31:36
Temat: Re: hipochondria i kancerofobia
Od: m...@s...pl (Ula Michta)
Pokaż wszystkie nagłówki
"pawel ptysiak" napisal:
> moze mi ktos pomoc w sprawie jak w temacie? sil juz nie mam do tej
> kobiety... jak to sie leczy?
Konkretnej rady nie mam. Za to konkretnie wiem jak można się w takiej
sytuacji czuć bezradnym. Najlepsza byłyby chyba wizyta u
psychologa/psychiatry, ale wiem że nie łatwo hipochondryka zaprowadzić do
gabinetu takiego lekarza, bo w jego wyobrażeniu jest osobą piekielnie
schorowaną, ale z głową ma wszystko OK. A tu właśnie w głowie problem
siedzi.
Dla otoczenia to koszmarna sytuacja, ja próbuję się w ogóle już nie
przejmować, ale nie mieszkam z tą osobą, więc nie ma większego problemu:
wstaje i idę do siebie, ale co mają zrobić domownicy?
Kilka razy powiedziałam tejże osobie (ale nie bezpośrednio, ze to o nią
chodzi), że najgorsze jest to, że się bliscy do tych wszystkich dolegliwości
przyzwyczajają, coraz mnie się przejmują, coraz mniej wierzą i jak kiedyś
przyjdzie prawdziwa choroba, to może nie mieć kto udzielić pomocy, bo
wszyscy będą znowu sądzili, że to następne urojenie.
Ja wiem..., chyba odrobinkę pomogło, ale tylko odrobinkę :-(
Ula
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.soc.rodzina
|