Dnia Wed, 30 Nov 2005 21:53:20 +0100, Emi napisał(a):

> to jest równie idiotyczne, co twierdzenie, że jak sie komuś
> przetłuszczają włosy, to jak przez pewien czas nie będzie ich mył, bądź
> robił to rzadziej niż do tej pory "to wszystko samo sie wyreguluje"

Takie ogolne stwierdzenie moze i jest idiotyczne.
Ale wiadomo ze nadmiar higieny moze szkodzic.
Na zdrowej skorze glowy jest sobie jakis tam naturalny klimat, mysle ze im
bardziej bedziemy go niszczyc, tym bardziej organizm bedzie staral sie go
odbudowac i w koncu moze sie zapedzic. Tak to widze.

Woski w uchu sa potrzebne. Jesli je niszczymy, wydaje mi sie naturalne ze
organizm zwieksza produkcje :)

Kiedys laryngolog (fakt ze to byl lekarz od 7 bolesci) na moje pytanie o
higiene ucha powiedzial, ze mam faktycznie zbyt czysto w uchu (brak
naturalnych woskow), a higiena uszu powinna sie sprowadzac do tego, co sie
samo z ucha wyplucze w kapieli. Nie wiem na ile to sensowne...

Mojej siostrze laryngolog (w Niemczech) powiedzial, ze uszy najlepiej jest
myc za pomoca prysznica - po prostu kierujac strumien wody do srodka - moze
ktos to skomentowac?

Co do patyczkow to jest wiadome, ze nie sluza do dlubania w czymkolwiek,
trabi sie o tym sporo, do tego jak ktos niedoslyszacy i czytac nie potrafi,
sa na kazdym pudelku obrazki. Sama sobie nimi dlubie, ale wiem ze tak nie
nalezy.

BTW - moze ktos stosowal indianska metode świecowania uszu? Podobno
wspaniala - skutecznie czysci, do tego przyjemna.

No i jeszcze raz BTW - czy "pykanie" w uszach przy przelykaniu swiadczy o
tym, ze cos w nich siedzi? Troche ostatnio stracilam na sluchu, moze mam po
prostu przytkane? Mycie ich u mnie sprowadza sie do tego, o czym ktos juz
tu pisal - przy myciu wlosow woda + szampon (w miedzy czasie "niemiecka"
metoda z prysznicem), potem patyczki.

--
Sabina