Data: 2004-04-27 18:19:30
Temat: Re: jak pouczyć żonę?
Od: "idiom" <i...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "MONTWA" <m...@h...com> napisał w wiadomości
news:c6l2ff$csi$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Niestety mam taki przypadek w rodzinie i problem: Jak nauczyć żonę lepiej
> jeździć. Wszelkie uwagi traktuje jako męski szowinizm. Co robić? Może ona
> nie jest w stanie się nauczyć i basta?
Jeżeli ów mąż startuje do przedmiotu właśnie z podejściem "pouczyć żonę" to
nic dziwnego, że ona się jeży, bo pouczanie to kojarzy się z policmajstrem a
nie z ukochanym mężczyzną.
Uważam, że rację ma Rena - dobrze jest trenować w samotności, bez pasażerów.
Ale trening jest najważniejszy.
Sama jestem kierowcą z bardzo krótkim stażem (niespełna 4 miesiące temu
zdałam egzamin - po 24 h jazdy). Tuż po odebraniu "prawka" pożyczyłam auto
ojca i pod okiem brata przejechałam 0,5 km. Brat był załamany ("Kto Ci dał
prawo jazdy?!"), bo poszło mi o niebo gorzej niż na egzaminie. Niedługo po
tym dostałam do dyspozycji autko i od 3 miesięcy jeżdżę dzień w dzień -
prawie zawsze sama (lub z 5 letnim dzieckiem, które jeszcze nie zna się an
ruchu drogowym). Ciągle popełniam błedy, ale jest ich coraz mniej. Tydzień
temu ogromną radość sprawiło mi, gdy jadąc z bratem (odwoził mnie na
imprezę) mogłam wytknąć mu błedy - śmieliśmy się, że historia bardzo szybko
zatoczyła koło.
Rację ma również Grzegorz - nikt nie staje się kierowcą z dnia na dzień -
potrzeba lat praktyki, umiejętności przełamania strachu, otoczenia, które
nie dołuje i wytyka, tylko wspiera oraz - pokory wobec jazdy.
Ale IMHO trzeba pamiętać, że są również ludzie, którzy nie mają smykałki do
kółka - myślę, że trzeba się z tym pogodzić, bo szkoda szarpać sobie nerwów.
Może ta kobieta z Twojej rodziny za to jest dobra w czymś innym?
Monika
|