« poprzedni wątek | następny wątek » |
111. Data: 2002-02-15 12:39:33
Temat: Re: klopotliwe pytanie? Dlugie
zajmować się duperelami typu trzecia z kolei zasłonka w kuchni.
> W roku pańskim 2001 spędziłam w domu 3 miesiące i
>> 8 dni i o mało nie zwariowałam. Jak zaczęłam znowu pracować, to była to
>taka
>> ulga, że byłam bliska całowania czytnika kart magnetycznych przy wejściu
>do
>> firmy.
>
>Ja też bym świrowała, gdybym zajmowała się wyłącznie firankami;)) których
>zresztą w kuchni nie mam.
>Mam wrażenie, że nie lubisz kobiet, które zrezygnowały z pracy na rzecz
>wychowywania dziecka. Może tu niekoniecznie chodzi o zazdrość. Ale jakieś
>uprzedzenia widać jak na dłoni. Za bardzo zależy Ci na tym, żeby wrzucić
>kobiety niepracujące do jednej szuflady z lalkami, które mają w główce
jedną
>pustą komórkę.
>
Zgadzam się z Małgosią. Skończyłam dwa kierunki studiów i czwarty rok siedzę
w domu. Moje dziecko skończyło trzy lata, a ja wcale nie mam zamiaru posyłać
go do przedszkola. A jeśli już, to w ramach przyjemności a nie przymusu i
nie w pełnym wymiarze godzin, ze śniadaniem, spaniem i innymi torturami.
Nigdy w życiu nie było mi tak dobrze. Ja po prostu nie umiem się nudzić. A
jak juz wszystko jest zrobione, chociaż to zdarza się rzadko, to jest
jeszcze mnóstwo książek, ktorych nie przeczytałam (jestem molem książkowym),
mnóstwo filmów, których nie obejrzałam, mnóstwo języków obcych, których nie
znam tak dobrze jak bym chciała. Nie bardzo wyobrażam sobie pójście do
pracy. Kiedy pracowałam, zawsze miałam dość tych różnych układów,
układzików, plotek, atmosfery w pracy: stałego wysłuchiwania -pokój był
jeden, mogłam najwyżej demonstracyjnie wyjść - kto z kim sypia, a kto z kim
już nie, kto jest czyjąś kochanką a kto czyjąś trzecią żoną itd. Mnie to nie
obchodziło. Do tego wykonywania głupich poleceń, często sprzecznych ze sobą,
i podlegania szefom, ktorym brakowało albo wiedzy (mimo posiadanych
papierków) albo kultury, albo jednego i drugiego.
Do tego praca zajmowała dużo czasu i na rozwój intelektualny i
samorealizację zostawało go niewiele.
Małgosiu, masz całkowitą rację. Jestem kobietą niepracującą, z wyboru, bo w
moim zawodzie na szczęście jeszcze o pracę jest łatwo, ale obraziłabym się
śmiertelnie, gdyby ktoś ośmielił się stwierdzić, że jestem lalką z jedną
szarą (a może niekoniecznie) komórką.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
112. Data: 2002-02-15 12:44:43
Temat: Re: klopotliwe pytanie? Dlugie> > Co nie zmienia faktu, że problem ten jest co najmniej śmieszny, gdy
> niektórzy
> > stawiają go na równi z dylematem: nowe butów dla dziecka czy zapłacony
> czynsz.
>
> Może nie śmieszny, ale przyrównywanie jest conajmniej nietaktowne... Tu
się
> zgodzę.
A właściwie kto dokonał takiego porównania, bo nie mogę znaleźć?
--
Małgosia
mąż - jeden (jak dotąd)
dzieci - dwoje
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
113. Data: 2002-02-15 18:36:08
Temat: Re: klopotliwe pytanie? Dlugie
> >2. donieść kierownictwu, że ludzie w Twoim dziale nie pracują, tylko
> >plotkują
>
> Czyżbyś nie tylko popierała ale sama i to w dodatku bez zażenowania
> uprawiała donosicielstwo. Biedni ci twoi koledzy z pracy, z ktorymi
> wybudowałaś blok i dalej spotykasz się przy piwie. Może wciąż zadaja się z
> tobą, bo nie wykryli, kto na nich donosił?
Aniu za szybko czytasz posty, Jola tylko wymieniła możliwości,
nie napisała, że tak zrobiła, tylko że teoretycznie można.
> Mam nadzieję, że mieszkasz w innym miescie niz ja i nigdy w życiu nie
> spotkam sie z tobą w tej samej pracy.
Ciekawe co by się stało, gdybyście sie spotkały i zostały najlepszymi
przyjaciólkami
Jacek
PS. Ja też czasem palnę taką gafę.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
114. Data: 2002-02-15 18:55:23
Temat: Re: klopotliwe pytanie? Dlugie
kolorowa napisał(a) w wiadomości: <3...@n...vogel.pl>...
[ciach]
>No, no, świetnie jesteś, Jolu, zorientowana w tym, o czym myśli przeciętna
>pani domu;) Przypuszczam, że przemawia przez Ciebie doświadczenie?;))
Wydaje mi się, że napisałam wystarczająco wyraźnie: "DONE THAT & DIDN'T LIKE
IT." Czy muszę napisać powieść autobiograficzną "Confessions of a Crap
Housewife" i rozdać egzemplarze autorskie, żeby niektórzy to załapali?
[ciach]
>Mam wrażenie, że nie lubisz kobiet, które zrezygnowały z pracy na rzecz
>wychowywania dziecka. Może tu niekoniecznie chodzi o zazdrość. Ale jakieś
>uprzedzenia widać jak na dłoni. Za bardzo zależy Ci na tym, żeby wrzucić
>kobiety niepracujące do jednej szuflady z lalkami, które mają w główce
jedną
>pustą komórkę.
Byłoby to dość ciekawe - zrobiła to jedna z moich bliższych przyjaciółek,
rezygnując ze świetlanej przyszłości w czołowym polskim portalu i osiadając
na wsi z dziećmi. Czyżbym podświadomie jej nie lubiła? (Nie sądzę, jej wybór
akurat głęboko szanuję - trzeba mieć jaja (no, mentalne), żeby go podjąć
mając dwójkę dzieci, dom w budowie i męża naukowca.)
A poważnie - ja nie lubię tego modelu życia w swoim własnym wydaniu, tak jak
nie lubię siebie w zielonym kolorze i go nie noszę, normalnie mi nie pasuje.
Czyste DGCC.
Natomiast napawają mnie niesmakiem osoby, które nie dość, że trudnią się w
życiu głównie wydawaniem niezarobionych przez siebie pieniędzy (no dobra, w
ostatecznym rozrachunku jest to pozytyw, wydawanie pieniędzy na pierdoły też
nakręca gospodarkę), oglądaniem brazylijskich telenoweli (no dobra, DGCC,
nie każdy musi oglądać "Blade Runnera" 15 razy, poklatkowo), ale - i to
jest clou sprawy - jeszcze marudzą, że im "też nie jest łatwo", że "przy
dwójce dzieci jest tyle pracy" (zwłaszcza, jak się ma opiekunkę!), że "są
takie zagonione". Wysłuchując takich utyskiwań (może to jest, swoją drogą,
taki polski zwyczaj - narzekać po prostu wypada?) mam ochotę pozrzucać te
głupie tułuby z ich własnych marmurowych schodów szerokim kopem w tylną
część ciała, a następnie pokazać rodzinę, która a) też ma dwójkę dzieci, b)
oboje rodzice pracują po 10h dziennie, a mimo to c) forsa kończy się gdzieś
koło 20. każdego miesiąca d) nie mają opiekunki e) nie stać ich na samochód.
Przecież tacy ludzie chyba nie powinni istnieć!
I ma prawo mnie to mierzić, z czysto estetycznego punktu widzenia, podobnie,
jak te osoby mają prawo uważać mnie za świra, bo zajmuję się
półprofesonalnym robieniem serwisu o fantastyce i to w dodatku przeważnie za
darmo, bo zasuwam w korporacji, choć teoretycznie wcale bym nie musiała
(firma chłopa jakoś, o dziwo, ciągle walczy, a ja z moim zawodem wyuczonym
mogłabym spokojnie klepać coś w domu), bo bez obciachu pukam się w głowę jak
słyszę, że ich dziecko "chodzi do drugiej klasy, a jeszcze nigdy nie jechało
komunikacją miejską, jest wszędzie wożone".
JoP
--
j...@m...pl j...@u...com.pl
http://www.sf.magazyn.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
115. Data: 2002-02-15 19:26:12
Temat: Re: klopotliwe pytanie? Dlugie
Joanna Duszczyńska napisał(a) w wiadomości: ...
[ciach]
>To świadczy tylko o tym IMO, że nie potrafisz znależć sobie ciekawego
>zajęcia i ktoś musi ci zorganizować dzień... np. pracodawca...
Ciekawego to sobie znajduję bez problemu, jest jeno jeden ból - za to nie
płacą, a ja dziwnie lubię łączyć przyjemne z pożytecznym. A pracować w domu
nie lubię - preferuję rozdzielność Kościoła od państwa, pracy od domu, wódki
od soku, to raz. Niektórych rzeczy, które lubię robić, z powodów
technicznych nie da się robić w domu, to dwa. (Uprzedzając pytania: nie, nie
jestem operatorką suwnicy.) Lubię kontakty z ludźmi i pracę zespołową, to
trzy. A cztery - jest parę rzeczy, które lubię robić (i ciągle jeszcze są
frajerzy, którzy chcą za to płacić), wiem, że jest to wyznanie
nieprawdopodobne i niepopularne w kraju opanowanym ciężką ergofobią - tak po
prostu nie wypada.
>> >Jechałam kiedyś na wakacje z dzieciakami u urwała mi się rura
>wydechowa...
>> >Niby banalna przygoda, ale miałaś kiedyś taką? W nowym samochodzie
raczej
>> >się nie urwie - jeszcze nie przerdzewiał...
>>
>>
>> Niech zgadnę? To był Polonez? 126p? Trabant?
>
>Pięcioletni citroen ZX
Zdarza się, ale nadal śmiem twierdzić, że tego typu awaria jest dość mało
prawdopodobna w _rocznym_ Megane.
>> Jeżdżę 5-cioletnim i jakoś mi się nigdy nic nie urwało, a największą
>> "awarią" były jakieś nieregularności obrotów spowodowane padem jakieś
>sondy
>> alfa, delta, czy innego mumbo-jumbo (czasem gasł na jałowym biegu i
tyle).
>> Może dlatego, że to przyzwoity samochód.
>
>Pełnia dumy z posiadania przyzwoitego samochodu i polonez i trabant w
>pogardzie... ;-)))
Poloneza mieli przez wiele lat moi rodzice. Był to wytwór tak oszałamiającej
jakości, że osobiście wolałam poruszać się komunikacją miejską. Do trabanta
nie wsiadłabym - widziałam na własne oczy, jak w czymś takim spłonęły
żywcem 4 osoby. No a kaszlak, wiadomo.
>> Odróżniajmy, pliiiz, jeżdżenie rozsypującym się 10-letnim kaszlakiem od
>> jeżdżenia dobrym i dobrze utrzymanym zachodnim paruletnim samochodem.
>Ktoś,
>> kto twierdzi, że musi! musi! musi! co roku zmienić samochód, bo się boi,
>że
>> mu się roczne Megane rozsypie, ma tak poportalone w głowie, że wylewa mu
>> się uszami. (Argument "bo kolor mi się znudził i przepełniły mu się
>> popielniczki, a stać mnie na to" bym uszanowała.)
>
>Bez komentarza... Może tylko tyle, ze do mnie przemawiają bardzie
racjonalne
>argumenty...
Acha. Argument "roczne Megane może się przecież w każdej chwili rozsypać"
jest zatem dla Ciebie racjonalny. Krakersa?
Chęć zmiany corocznej zmiany samochodu na nowy wynika właśnie z tego: stać
ich na to i mają taki kaprys. No i fajnie, cool, wolno im. Tylko, że jak ja
mam kaprys, żeby sobie kupić perfumy, to idę i kupuję (o ile mnie stać), a
nie wciskam ludziom bullshitu, że są mi potrzebne, bo moje stanowisko w
pracy wymaga używania drogich perfum (or compatible). A nie lubię, jak ktoś
robi idiotę z siebie (jeśli rzeczywiście wierzy, że roczne Megane jest
niebezpiecznym rozlotem) albo ze mnie (bo wydaje im się, że w to uwierzę).
JoP
--
j...@m...pl j...@u...com.pl
http://www.sf.magazyn.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
116. Data: 2002-02-15 20:35:27
Temat: Re: klopotliwe pytanie? Dlugie<ciach, bo dlugie>
<I ma prawo mnie to mierzić, z czysto estetycznego punktu widzenia,
podobnie,
<jak te osoby mają prawo uważać mnie za świra, bo zajmuję się
<półprofesonalnym robieniem serwisu o fantastyce i to w dodatku przeważnie
za
<<darmo, bo zasuwam w korporacji, choć teoretycznie wcale bym nie musiała
<(firma chłopa jakoś, o dziwo, ciągle walczy, a ja z moim zawodem wyuczonym
<mogłabym spokojnie klepać coś w domu), bo bez obciachu pukam się w głowę
jak
<słyszę, że ich dziecko "chodzi do drugiej klasy, a jeszcze nigdy nie
jechało
<komunikacją miejską, jest wszędzie wożone".
Swiat sie konczy, a ja sie zgadzam z JP.......Rety!
--
Ania Björk
www.sveana.com
"Gdyby istnialo cos takiego jak przypadek, to mogloby sie okazac, ze Boga
nie ma... Przypadkiem zreszta!"
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
117. Data: 2002-02-15 21:15:22
Temat: Re: klopotliwe pytanie? Dlugie
Użytkownik "Jolanta Pers" <j...@u...com.pl> napisał w wiadomości
news:a4jnmu$rj0$2@news.tpi.pl...
>
> kolorowa napisał(a) w wiadomości: <3...@n...vogel.pl>...
> [ciach]
> >No, no, świetnie jesteś, Jolu, zorientowana w tym, o czym myśli
przeciętna
> >pani domu;) Przypuszczam, że przemawia przez Ciebie doświadczenie?;))
>
> Wydaje mi się, że napisałam wystarczająco wyraźnie: "DONE THAT & DIDN'T
LIKE
> IT." Czy muszę napisać powieść autobiograficzną "Confessions of a Crap
> Housewife" i rozdać egzemplarze autorskie, żeby niektórzy to załapali?
Nie musisz napisać książki, jednak 3 miesiące siedzenia w domu, to nie jest
długie doświadczenie. Że Cię znudziło, bo potrafiłaś robić tylko to co
napawało Cię niesmakiem - no cóż widocznie nie miałaś wyboru... ;-)
> Natomiast napawają mnie niesmakiem osoby, które nie dość, że trudnią się w
> życiu głównie wydawaniem niezarobionych przez siebie pieniędzy (no dobra,
w
> ostatecznym rozrachunku jest to pozytyw, wydawanie pieniędzy na pierdoły
też
> nakręca gospodarkę), oglądaniem brazylijskich telenoweli (no dobra, DGCC,
> nie każdy musi oglądać "Blade Runnera" 15 razy, poklatkowo), ale - i to
> jest clou sprawy - jeszcze marudzą, że im "też nie jest łatwo", że "przy
> dwójce dzieci jest tyle pracy" (zwłaszcza, jak się ma opiekunkę!), że "są
> takie zagonione". Wysłuchując takich utyskiwań (może to jest, swoją drogą,
> taki polski zwyczaj - narzekać po prostu wypada?) mam ochotę pozrzucać te
> głupie tułuby z ich własnych marmurowych schodów szerokim kopem w tylną
> część ciała,
Swoją drogą też bym tak nie potrafiła... ;-)
Inna sprawa, że nie sądzę by duża część tych mężczyzn, którzy potrafią
zarobić na żonę i dzieci potrafiłaby to, gdyby nie miała wsparcia w
rodzinie... i na tym właśnie polega praca kobiety w domu...
> a następnie pokazać rodzinę, która a) też ma dwójkę dzieci, b)
> oboje rodzice pracują po 10h dziennie, a mimo to c) forsa kończy się
gdzieś
> koło 20. każdego miesiąca d) nie mają opiekunki e) nie stać ich na
samochód.
> Przecież tacy ludzie chyba nie powinni istnieć!
Są ludzie, którzy sobie nie radzą, albo radzą sobie słabo, ale to nie powód,
żeby ich pokazywać... To nie jest odkrywcze...
> I ma prawo mnie to mierzić, z czysto estetycznego punktu widzenia,
podobnie,
A co ty jest nieestetycznego?
> jak te osoby mają prawo uważać mnie za świra, bo zajmuję się
> półprofesonalnym robieniem serwisu o fantastyce i to w dodatku przeważnie
za
> darmo,
A przed chwilą pisałaś, że lubisz łączyć przyjemnie z pożytecznym, to
dlaczego robisz cokolwiek za darmo? Jakąś niespójność tu widzę.
> bo zasuwam w korporacji, choć teoretycznie wcale bym nie musiała
> (firma chłopa jakoś, o dziwo, ciągle walczy, a ja z moim zawodem wyuczonym
> mogłabym spokojnie klepać coś w domu),
Masz wybór i nikt nie zmusza Cię do takiego życia. To chyba dobrze, że
żyjesz tak jak lubisz. Nie rozumiem jednak dlaczego krytykujesz innych, za
to, że robią to inaczej. Odmienności seksualne cię nie drażnią, a matka
wychowująca dzieci tak... przecież to teraz też mniejszość...;-)
> bo bez obciachu pukam się w głowę jak
> słyszę, że ich dziecko "chodzi do drugiej klasy, a jeszcze nigdy nie
jechało
> komunikacją miejską, jest wszędzie wożone".
To jest trochę dziwne, bo dziecko musi się kiedyś nauczyć korzystać z
komunikacji miejskiej... Tak mi się przynajmniej wydaje... Ja akurat tutaj
pewnie przegięłam w drugą stronę, bo moje dzieci umiały do szkoły dojechać w
II/IV klasie podstawówki same jadąc przez pół Warszawy najpierw tramwajem, a
potem metrem... I jakoś to nie ma związku z tym, że nie pracuję.
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
118. Data: 2002-02-16 02:05:29
Temat: Re: klopotliwe pytanie?> Ale to trudne nie kupić dziecku tego, czym się chwali reszta klasy.
>
A już najgorzej jak jest to coś czego samemu sie nie trawi - np wszystko
związane z pokemonami itp bRRRRRRRRRRRRRR
okropieństwo
Marek
P.s. i nie chodzi tu o pieniadze
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
119. Data: 2002-02-16 10:11:30
Temat: Re: klopotliwe pytanie? Dlugie> >No, no, świetnie jesteś, Jolu, zorientowana w tym, o czym myśli
przeciętna
> >pani domu;) Przypuszczam, że przemawia przez Ciebie doświadczenie?;))
>
>
> Wydaje mi się, że napisałam wystarczająco wyraźnie: "DONE THAT & DIDN'T
LIKE
> IT."
I właśnie do tego się odniosłam.
> Natomiast napawają mnie niesmakiem osoby, które nie dość, że trudnią się w
> życiu głównie wydawaniem niezarobionych przez siebie pieniędzy (no dobra,
w
> ostatecznym rozrachunku jest to pozytyw, wydawanie pieniędzy na pierdoły
też
> nakręca gospodarkę),
zwróciłabym uwagę na wyrażenie "niezarobionych przez siebie"
oglądaniem brazylijskich telenoweli (no dobra, DGCC,
> nie każdy musi oglądać "Blade Runnera" 15 razy, poklatkowo)
i tu masz rację, nie każdy. Niektórzy wolą brazylijskie seriale - czy to
jakieś kryterium ich wartości?
, ale - i to
> jest clou sprawy - jeszcze marudzą, że im "też nie jest łatwo"
, że "przy
> dwójce dzieci jest tyle pracy" (zwłaszcza, jak się ma opiekunkę!), że "są
> takie zagonione".
Być może rzeczywiście prowadzą jałowe życie, a być może tylko tyle widzisz i
oceniasz ludzi wyłącznie przez pryzmat własnych odczuć.
Swoją drogą, przy dwójce małych dzieci wystarczy siedzieć, odpowiadać na
pytania i spełniać podstawowe potrzeby - żeby wieczorem być kompletną dętką.
Wysłuchując takich utyskiwań (może to jest, swoją drogą,
> taki polski zwyczaj - narzekać po prostu wypada?) mam ochotę pozrzucać te
> głupie tułuby z ich własnych marmurowych schodów szerokim kopem w tylną
> część ciała, a następnie pokazać rodzinę, która a) też ma dwójkę dzieci,
b)
> oboje rodzice pracują po 10h dziennie, a mimo to c) forsa kończy się
gdzieś
> koło 20. każdego miesiąca d) nie mają opiekunki e) nie stać ich na
samochód.
> Przecież tacy ludzie chyba nie powinni istnieć!
Tak się składa, że przedstawiłaś fragment mojego dzieciństwa...:)
Pomijając nawet sprawę trafności Twojej oceny, masz prawo czuć niesmak do
takich czy innych ludzi - tego nie kwestionuję.
Zastanawiam się tylko, dlaczego hasło "wolę zostać z dzieckiem w domu niż
iść do pracy" kojarzy Ci się od razu z Twoimi znajomymi których, >dziecko
'chodzi do drugiej klasy, a jeszcze nigdy nie jechało komunikacją miejską,
jest wszędzie wożone'.<
Tak jakby rezygnacja z pracy na rzecz domu, kiedy ludzi na to stać i nie
wiąże się to np. z mieszkaniem w namiocie - było czymś ... no nie wiem:
wstydliwym, przynoszącym ujmę... W każdym razie czymś, o czym nie powinno
się wspominać.
--
Małgosia z Bartkiem (6,5l) i Sebastianem (3,5l)
Piaseczno k. W-wy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
120. Data: 2002-02-16 10:26:37
Temat: Re: klopotliwe pytanie?np wszystko
> związane z pokemonami itp bRRRRRRRRRRRRRR
> okropieństwo
He, he, mnie też wykrzywia na widok pokemonów;) Ale kupiłam, właściwie sami
sobie kupili za kieszonkowe. Raczej nie kwestionuję, czy im się coś podoba
czy nie. Istotne jest dla mnie, żeby nie używali tych zabawek do
porównywania się z innymi dziećmi (ja mam, a ty nie). Mają więc powiedziane:
jeżeli bierzecie zabawkę do przedszkola, to pozwalacie się nią bawić innym
dzieciom; jeżeli będzie ona przedmiotem jakichś animozji albo powodem do
dokuczania komuś - zabawka zostaje skonfiskowana.
--
Małgosia
mąż - jeden (jak dotąd)
dzieci - dwoje
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |