Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.icm.edu.pl!newsfeed.tpinternet.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: Rajdek <r...@s...pl>
Newsgroups: pl.soc.inwalidzi
Subject: Re: kto czyta
Date: Mon, 25 Feb 2002 15:23:25 +0100
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
Lines: 80
Message-ID: <3...@s...pl>
References: <3...@c...pl>
NNTP-Posting-Host: red.zelmer.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=iso-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: news.tpi.pl 1014646946 819 195.205.38.130 (25 Feb 2002 14:22:26 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Mon, 25 Feb 2002 14:22:26 +0000 (UTC)
X-Accept-Language: en
X-Mailer: Mozilla 4.7 [pl] (Win98; I)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.inwalidzi:22723
Ukryj nagłówki
NeoN napisał(a):
>
> Kto czyta te grupe? czy sa tu jakies osoby z poza srodowiska osob
> nieplnosprawnych?
Hej !
Ja czytuję w miarę regularnie, nie jestem ON, ale mam stały, częsty
kontakt ze znajomymi i przyjaciółmi, którzy są osobami
niepełnosprawnymi. Spotykamy się na imprezach sportowych i sportowo-
rekreacyjnych. W moim przypadku to rajdy samochodowe, nawigacyjne.
Zostałem wciągnięty przez znajomego. Kilka lat temu i teraz nie
wyobrażam sobie, abym "odpuścił". Imprezy fajne, a spotkani ludzie
jeszcze lepsi. :-) Przyznam, że na początku trochę obawiałem się, nie
bardzo wiedziałem jak powinienem się zachować, czego oczekują ode mnie
ON. Z czasem nastąpiło "obycie" i z osoby, która latała w koło próbując
każdemu pomóc stałem się gościem, który traktuje znajomych na wózkach i
poruszajacych się o kulach normalnie. Przytrzymać drzwi - proszę bardzo,
ale po co pchać wózek po prostej drodze, jak on sam jedzie ? Kumpel da
sobie radę. Jak będzie pod górę to się przyłożę... Nauczyłem się, że
należy do wszystkich podchodzić naturalnie. Osobiście nie zauważam już,
że ktoś porusza się wolniej niż ja, po prostu dostosowuję swój krok i
idziemy razem. Nie myślę, że powinienem zwolnić, bo kumpel nie nadąży.
To jest już automatyczne. Oczywiście targam torby, przy zakwaterowaniu,
latam po klucze, ale oni w tym czasie muszą mi zrobić kolację. Nie ma
lekko ! :-)I myślę, że to jest zdrowy układ. Mam nadzieję, że "z drugiej
strony" też to jest akceptowane. Jesteśmy wszyscy O.K., jeden chodzi,
drugi jeździ... A w aucie to team ! Załoga, i nie ma taryfy ulgowej. I
często to ja zawalam :-) Ale wybaczają.
Często podczas wieczornych rozmów chętnie posłuchałbym o okolicznościach
wypadku, o tym, że los tak się ułożył od urodzenia, o kłopotach,
problemach, ale nie zawsze chcą mówić. Owszem, kilka razy się zdarzyło,
ale były to sytuacje mocno "intymne" i naprawdę musieliśmy się na siebie
otworzyć. Czy to faktycznie temat tabu i może nietaktem jest poruszać
takie sprawy ? Wydaje mi się, że wolicie nie wracać do tamtych chwil.
Ale nie jestem przekonany, uświadomcie mnie.
Ze swoich obserwacji mogę powiedzieć tyle, że wielokrotnie zaskakiwany
byłem hartem ducha, silną wolą ON. Ta niesamowita determinacja w dążeniu
do celu, ale nie po trupach i za wszelką cenę. Z nastawieniem na
drugiego człowieka i postrzeganiem rzeczywistości przez pryzmat sukcesów
i drobnych radości. Pociąga mnie zawsze ta luzacka, jajowa atmosfera
naszych spotkań. Te kawały, opowieści zawsze z jajem, no i niepojęte
przeze mnie "podśmiechiwanie" się ze znajomych niepełnosprawnych.
"Pamiętacie jak Grzesiek pojechał kupić 3 piwa i jajka na jajecznicę ?
No i prawie mu się udało, tylko,że zabrakło mu ręki do wybalastowania
wózka i wywalił się razem z wózkiem w piwno-jajeczną mieszaninę. Hej, co
to był za widok jak cały berecik miał w żółtkach". Oj, zgroza, jak można
się tak nabijać z kumpla ! Ba, można i chyba trzeba... Następnym razem
Grzesiu opowie anegdotkę o Ani, jak malowała sobie włosy i zrobiła się
na marchewę, choć miał to być kasztan. I to pewnie oczyszcza ! I można
odreagować. I nie ma się co dziwić. Po prostu jest normalnie.
Hmmm, spotykam się też czasem z postawą typowo roszczeniową. "Miałem
wypadek, wróciłem do zdrowia, ale nie mam 100 % sprawności, więc należy
mi się..." Właśnie, samochód, winda, "obsługa" ze strony innych. Państwo
nie pomaga, żyje się ciężko, a mi się należy...
Kiedyś zastanawiałem się jak ja zachowałbym się, gdyby nagle okazało
się, że muszę sobie radzić inaczej, że jestem ON. Czy załamałby się mój
świat? Co bym zrobił ? Wątpię, abym natychmiast przyjechał do znajomych
i powiedział : Hej, zdarzyło się... Teraz trzeba nauczyć się żyć trochę
inaczej. Raczej sądzę, że musiałbym długo akceptować siebie "nowego".
Być może znajomość z osobami, które to już przeszły dodałaby mi sił i
zrozumiałbym szybciej pewne sprawy. Choć nie wiem, co tu gdybać.
Wolałbym jak każdy, aby nic takiego się nie zdarzyło i aby los nie
wystawiał mnie na próbę...
Tak się składa, że w moim środowisku nie spotkałem osoby, która w
cichości i zapomnieniu przeżywa swój los, która walczy lub poległa, bo
świat ją przydławił całym swoim ciężarem. Osoby aktywne, moi przyjaciele
i znajomi zaakceptowali już siebie... I żyją normalnie. Mają pracę, są
potrzebni, mają rodziny, hobby i żyją pełnią życia.
A może to tylko taka postawa, może chowają w sobie zadry i urazy, nie
wiem, chętnie podyskutowałbym z Wami, otwarcie, jak to jest...
Pozdrawiam Wszystkich
Rajdek
|