Data: 2002-11-03 18:07:06
Temat: Re: milosc a pozadanie
Od: "Ugór" <j...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "agulka" <a...@e...pl> napisał w wiadomości
news:aq2qde$3qe$1@news.onet.pl...
> > Inaczej: po co w ogole sie zastanawiac czy milosc i pozadanie
> > to tozsamosc? - no skoro jest to tozsamosc to chyba nie powinno
> > byc nawet takiego pytania, bo po co. :)
>
> wiesz dlaczego? bo istnieje pozadanie bez milosci. i po to potrzebujemy
> wyodrebnic pozadanie.
> ja sie tylko zastanawialam czy istnieje milosc bez pozadania, przychylajac
> sie jednak do zdania ze nie. a przynajmniej nie powinna
a ja skłonny jestem uznać że "miłować" znaczy nimniej ni wiecej jak okazywać
wdzięczność i odpowiedzialność za wspułistnienie. Przyjaźń jest chyba czymś
niżej w hierarchi międzyludzkich (pozytywnych) relacji; przyjaciel to ktoś
na kim można polegać (w znaczeniu że p. niechce dlanas źle). W miłości ten
czynnik odsuwa się na dalszy plan - acz jego negatywne (w potocznym ujęciu)
konotacje stanowją wartość pozytywną, więc "być razem na dobre i na złe (od
wewnątrz)" jednoczesnie miec swiadomosc że jedynymi słusznymi wartosciami z
tego wynikającymi są te kture przyczyniają się do poprawy wzajemnego
wspułistnienia, jego jakości. No bo jak inaczej ująć stosunek rodziców do
dzieci?! - to przecież nic innego jak miłość bez pożądania - wzamian
przepełniona swiadomoscią więzi (fakt że w tym wypadku bardzo blizkiej) i
obowjązku, względem drugiego człowieka, jaki spoczywa na każdym, a
szczegulnie na rodzicu - dziecko potrafi psocić, ale dobry rodzic w reakcji
nato powinien emocje ograniczyć do minimum, wyeliminować. A my, przecież
"dorastamy" przez całe życie - to dzięki tym ktuży dorastali przed nami, bąź
dorastają szybciej, poczynając od rodziców po autorytety duchowo-empiryczne,
to niedzieje się dzięki temu że człowiek jest istotą genetycznie ograniczoną
do własnej osoby, przeciwnie - to całkowite zdeprecjonowanie pierwotnej
natury jest czynnikiem niezbędnym by wskoczyć na nowy tor, wolny od
fizycznej eksploatacji.
Ugór
|