>Spotyka się dość często w rozmowach ze znajomymi stwierdzenie "moja
>kobieta".
>Denerwuje mnie to.

Jesli patrzysz na to jak na okreslenie wlasnosci, to masz racje. Ale
to moze miec rowniez glebsze znaczenie. Przez powiedzenia "moja
kobieta" moge wyrazic odpowiedzialnosc, ktora biore za nasz zwiazek,
wdziecznosc za to, iz druga osoba ufa mi i "oddaje" mi siebie z
wlasnej woli.
Jak wiekszosc slow i zwrotow to tez moze miec swoje piekne, drugie
dno.

>Niektóre chłopy po pewnym czasie kręcenia z kobitką, zaczynają traktować ją
>jako "moją".
>
>BŁĄD !

Tak, to blad. Ale to nie wina slow.
"Kocham Cie" moze byc bardziej puste i "krzywdzace" niz "moja
kobieta".

>Następuje bowiem rutyna, element znudzenia i spowszechnienia. "Skoro jest
>moja, to mogę wyluzować". Nie, panowie, nie tędy droga.

Nie tedy droga myslenia i odczuwania, a nie mowienia. Jestem dumny, ze
moge tak powiedziec o osobie, ktora kocham. Ze dala mi prawo, bym mogl
tak powiedziec.

>"Twój" może byc resorak, bo rzucisz nim o ziemię i się nie obrazi. Dalej
>będzie skakał na resorach jak trzeba. Kobieta na resorach po takiej akcji
>już nie podskoczy. Szkoda, że niektóre połgłówki tego nie kumają.

Szkoda :) Ale milosci nie nauczysz nikogo przy pomocy dobrych checi,
czy moralnej krytyki. Pierw trzeba tego chciec. A zmiana zwrotu "moja
kobieta" na np.: "moja partnerka" albo "ten ktos, kogo kocham" jest
tylko zmiana slow a nie tego co za nimi stoi.

>Wojciech Pszoniak powiedział kiedyś, że udany związek na długie lata będzie
>wtedy, kiedy CAŁY CZAS będziemy traktować żonę jak na pierwszym spotkaniu,
>gdy w deszcz staliśmy w parku z bukietem kwiatów a serducho waliło niczym
>dzwon Zygmunta.
>I o to chodzi !

O to tez. Ale nie tylko :-)

>Pamiętajcie, kobieta nigdy nie będzie "Twoja". Podrywaj ją nawet po 25
>latach małżeństwa. Wtedy nic się nie popierdoli.

A ja mam te szczesliwa pewnosc, gdy ide do pracy, ze jest "moja" :-) I
podrywam Ja, bo lubie wyraz Jej twarzy, ktory jest najpiekniejsza
nagroda za to :-)

pozdrowienia,

Dawid

ICQ: 16199503