Data: 2002-12-03 21:36:24
Temat: Re: (n) Zamieszczam i przepraszam
Od: "Lamia" <L...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Roman Gawron" <n...@N...gazeta.pl> writes:
> Skontrolować nie rodziców, ale sprawdzić, czy dziecko ma
wszystko,
> co trzeba. Jest to obowiązek n-la, wynika z obowiązku sprawowania opieki.
O ile mnie pamięć nie myli, rodzice mają wytyczne co do wyposażenia dziecka
na kolonię i żadna kontrola po fakcie nic nie da. Skoro nie ma to już i nie
będzie miało.
> > Tu owszem, zabieram dzieciakowi , jeżeli widzę. Prawdopodobnie
zabrałabym i
> > z teczki , ale małemu dziecku , wiedząc że ma jakiś przedmiot ktory może
> > zagrażac bezpieczeństwu innych. Natomiast nie tyczy się to młodziezy.
> >
> Dlaczego się nie tyczy? W sensie prawnym nieletni to do 18. roku
> życia. Znasz przepis, który różnicuje dzieci i młodzież pod kątem
uprawnień n-
> la?
Tak? A gdzieś wspominałeś, że małemu dziecku trzeba pomóc w myciu,
ubieraniu...to jak młodzieży też masz zamiar pomagać?
> > Z plecaka? A skąd wiem że w plecaku jest alkohol , ewentualnie
narkotyki?
> >
> Nie wiesz, sprawdzasz, bo jesteś przewidującym i doświadczonym
> pedagogiem. Kiedy podejrzewasz kłamstwo, sprawdzasz, bo tak rozumiesz
swoje
> nauczycielskie posłannictwo. I za taką Twoją postawę rodzice płacą
podatki!
Moje nauczycielskie posłannictwo nie ma nic wspólnego z zawodem policjanta.
> > Tu się zgadzam. Ale zabrać , a nie rewidować. O tym nie ma mowy w żadnym
> > akcie prawnym.
>
> Poczytaj jeszcze wątek "Delegacje ustawowe n-la".
Przeczytam z całą pewnością
> Może i tak. Ja tam rodzicom nie będę zawracał głowy, kiedy sam
sobie
> mogę i mam prawo poradzić. Rodziców wezwę do szkoły później - aby ich
> poinformować, co dziecko zrobiło, aby uzgodnić z nimi dalszy sposób
> postępowania (tzn. oni informuja mnie, co zamierzają zrobić w domu, żeby
się
> takie sytuacje nie powtarzały, ja informuję ich o konsekwencjach i innych
> działaniach wychowawczych, jakie podejmę w szkole).
Zawracał glowy rodzicom w sprawach ich dziecka. A to ciekawe podejście.
Czy nie chcesz czasami stać się bogiem i ojcem w jednej osobie?
> > Coś mi się zdaje, że różnica jest, ponieważ dziecko może odmówić
opróżnienia
> > plecaka.
>
> I co z tego, że odmówi? Dziecko nie ma pełni praw obywatelskich i to
> mnie ustawa nadaje prawa decydowania w takich sytuacjach.
Nie ma pełni praw obywatelskich i dlatego mozesz robić co uznasz za
stosowne?
> Ja własnemu dziecku sprawdzę wszystko, co uznam za stosowne, jeśli
> będę podejrzewał, że mnie okłamuje. Listy, telefon komórkowy, plecak,
szafkę,
> źrenice, chuch, przesłucham kolegów i koleżanki... Od tego jestem dorosły,
> żeby dziecko nie robiło ze mnie durnia. Podkreślam: nie "na każdym kroku",
> a "jeśli będę podejrzewał".
No i widzisz Romanie. Pewnie masz jeszcze małe dzieci i jeżeli tak ich
będziesz wychowywał jak mówisz, to z całą pewnością będą Cię oklamywać. Nie
dajesz szansy dzieciom na branie odpowiedzialności za siebie, nie ufasz im i
to jest podstawowy błąd.
To podkreślenie nic nie daje, jeżeli boisz się "o robienie z siebie durnia".
Nie w tym rzecz.
> To samo zrobię z cudzym dzieckiem oddanym mi pod opiekę, za co odpowiadam
> karnie. Bo gdybym miał skrupuły i nie sprawdził, a godzinę później
dzieciak
> pijany spadłby z drugiego piętra (autentyczny wypadek na wycieczce
szkolnej),
> jak spojrzałbym w oczy jego rodzicom? Jak żyłbym potem ze świadomością, że
> nie dopełniłem obowiązków?!
Tu nie wypowiem się, bo nie znam sytuacji ani kontekstu.
> > I może jeszcze na koniec. Nie zgodziłabym się na to, żeby nauczyciel
wobec
> > mojego dziecka miał takie same prawa jak ja, mimo że jestem
nauczycielem.
>
> Gdyby Twoje dziecko przywieźli z wycieczki w czarnym, foliowym
worku,
> prędzej ujrzałabyś w innym nauczycielu sojusznika, nie wroga...
Nie widzę w nauczycielu wroga, ale zdecydowanie ograniczam jego prawa w
stosunku do mojego dziecka.
Cóż, nikt nie ustrzeże mojego dziecka, nawet najbardziej podejrzewający
nauczyciel, jeżeli dzieciak sam się nie upilnuje. Liczę po prostu na jego
rozsądek.
Lamia
--
// certum est, quia impassibile est //
|