« poprzedni wątek | następny wątek » |
81. Data: 2005-02-19 14:25:28
Temat: Re: napiszcie coś :(A czereśnie tego lata były słodkie, co poświadcza puchaty
<p...@b...pl> mówiąc:
>> nigdy już nie będę zabiegała o uczucia mężczyzny
>
>Masz śliczne oczy...
Co, haremik się marzy?
Agnieszka
--
Proudly (-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
Presents: ("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
GG:1584 ( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
82. Data: 2005-02-19 15:11:03
Temat: Re: napiszcie coś :(Iwon(k)a pisze:
> dlaczego porownujesz dziecko do wpolmalzonka?
A dlaczego Ty golenie nóg do mycia zębów? :-P
> czy TZ mamy traktowac jako dziecko?
Wnioski jak zwykle wyciągasz powalające. Chodziło mi raczej o to, że jeśli
jakieś osoby są dla siebie bliskie (i nieważne, czy to rodzice, dzieci,
współmałżonkowie czy przyjaciele) i jedna z nich przychodzi z problemem do
drugiej osoby w oczekiwaniu przynajmniej dobrego słowa czy pocieszenia, to
reakcja tej drugiej w postaci robienia naprędce znalezionych wymówek, jest co
najmniej kuriozalna (patrząc przez pryzmat ich wzajemnych relacji). Tym
bardziej dziwi mnie, że zachowanie "pogubionej" w takiej sytuacji określasz
mianem "lekceważeniem uczuć męża".
Nie odpowiedziałaś mi na pierwszą część mojego maila. Jak wg Ciebie powinna
była zachować się "pogubiona" w takiej sytuacji i dlaczego uważasz, że nie
szanuje uczuć męża.
[na wszelki wypadek nie zakładaj, że biega do niego z podobnym problemem
[zdjęcia pornograficzne dzieci] co dwa dni, bo to będzie dość głupie
założenie]
--
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
83. Data: 2005-02-19 16:18:50
Temat: Re: napiszcie coś :(> Jaaaasne, nie ma jak rozwiązywać problemy związku ucieczką od niego.
> Dorosłe jak jasna cholera.
Ludzkie ;-D
R.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
84. Data: 2005-02-19 20:47:22
Temat: Re: napiszcie coś :(
Użytkownik "=sve@na="
> Naprawdę Ci to tak wprost powiedział? A Ty nadal masz zamiar z nim być?
> Albo inaczej - nie będziesz chciała niczego z tym zrobić? Spróbować
> naprawić? Bo jeśli tak, to chyba zasłużyłaś na to, co Cię spotyka z jego
> strony.
tak, w rozmowie to wyszło kiedy zapytałam go wprost
nie wiem co miała bym z tym robić ? przecież nie zmuszę go aby mnie kochał
nie wiem co miała bym naprawiać? i wcale nie zgadzam się z twoim
stwierdzeniem "zasłużyłaś na to, co Cię spotyka z jego strony." - uważam że
zasłużyłam na wszystko co najlepsze i na pewno zasłużyłam na to aby być
kochaną
> > Teraz sobie wszystko przypominam i niektóre rzeczy wydają mi się jasne
np.
> > to że nie był zazdrosny kiedy jego kolega zaprosił mnie do kina, nie
> > pamiętał o moich urodzinach, imieninach i innych uroczystościach.
Wszystko
> > sobie tłumaczyłam,
>
> A nie próbowałaś wtedy jemu tłumaczyć?
a właśnie że nie i to był mój błąd bo wydawało mi się że powinnam się starać
być dobrą żoną, że powinnam zrozumieć i nie robić "z igły widły", czytałam
różne książki tylko po to aby sobie udowodnić że "mężczyźni tacy są" i że on
mnie kocha tylko nie potrafi tego okazywać. Teraz już wiem że to bzdury,
jak kocha to to okazuje, może nieporadnie ale okazuje.
> a to że mężczyzna ma jakiś inny mózg i zapomina o
> > uroczystościach, a to że jest zmęczony itd. itd. Guzik prawda - znam
> > mężczyzn którzy pamiętają o urodzinach żony, potrafią zauważyć że żona
jest
> > przygnębiona i co jakoś mózgi chyba nie są inne od reszty mężczyzn.
> > Sprawa prosta albo ktoś kogoś kocha albo nie.
>
>
> Aż tak proste to nic nie jest. Możesz z ręką na sercu powiedzieć, że
> dałaś w tym związku Twoje 100% wkładu?
nie, tego nie mogę powiedzieć też jestem człowiekiem i popełniałam błędy ale
mam to w nosie i nie zamierzam się obwiniać
moim największym błędem było że byłam za bardzo uległa, i gdybym była
bardziej stanowcza, domagała się tego czy tamtego to wcześniej bym sie
dowiedziała że on mnie nie kocha
> > teraz jest mi nawet lepiej bo nie będę miała niepotrzebnych oczekiwań i
> > złudzeń , jak mi będzie źle to sobie pójdę do przyjaciółki,
>
> Jaaaasne, nie ma jak rozwiązywać problemy związku ucieczką od niego.
> Dorosłe jak jasna cholera.
jaka ucieczka ? nie zamierzam się rozwodzić, rozmawialiśmy na ten temat. On
mi powiedział jednoznacznie że moje stany emocjonalne jego nie interesują,
nie chce na ten temat ze mną rozmawiać, nie chce nic robić, chce aby było
tak jak jest z tym że mam sobie ze wszystkim sama radzić i jak się wyraził
dać mu "święty spokój"
> nie będę stale
> > szukała winy w sobie tylko zajmę się swoimi zainteresowaniami, zapiszę
się
> > na zajęcia taneczne bez poczucia winy że spędzam za mało czasu z mężem,
będę
> > się szeroko uśmiechać do bez poczucia winy do wszystkich moich klientów
płci
> > męskiej i pójdę wreszcie z tym kolegą do kina.
>
> Szerokiej drogi. Tylko nie przylatuj tu z płaczem.
o kinie on dobrze wie i sam mnie namawiał abym się wybrała jeśli mam ochotę,
a z płaczem to przyleciałam do was teraz
On chce takiego związku i daje mi wolną drogę, mam sobie robić co chcę, nie
chce się rozwodzić bo mu ze mną dobrze. Powiedział że jak mam ochotę to
nawet mogę sobie poszukać kochanka byle by tylko "ludzie mu o tym nie
mówili"
Ja jednak mam w nosie - kochanka są inne ciekawsze rzeczy, bardziej
rozwijające niż jakieś beznadziejne układy. Zamierzam realizować swoje
marzenia. I w sumie teraz jest nawet lepiej bo nie czuję się przynajmniej
idiotycznie i wiem czego mogę oczekiwać a czego nie.
pozdrawiam
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
85. Data: 2005-02-19 20:58:55
Temat: Re: napiszcie coś :(pogubiona pisze:
> nie zamierzam się rozwodzić
Zatem jeśli odpowiada Ci taki układ (co swoją drogą uważam za kuriozum) i nie
chcesz go zmieniać, to jaki masz właściwie problem?
> I w sumie teraz jest nawet lepiej bo nie czuję się
> przynajmniej idiotycznie i wiem czego mogę oczekiwać a czego nie.
Przepraszam, jeśli to zbyt niedyskretne pytanie, ale po co Ci taki związek?
--
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
86. Data: 2005-02-19 22:56:55
Temat: Re: napiszcie coś :(
pogubiona wrote:
> tak, w rozmowie to wyszło kiedy zapytałam go wprost
> nie wiem co miała bym z tym robić ? przecież nie zmuszę go aby mnie kochał
> nie wiem co miała bym naprawiać? i wcale nie zgadzam się z twoim
> stwierdzeniem "zasłużyłaś na to, co Cię spotyka z jego strony." - uważam że
> zasłużyłam na wszystko co najlepsze i na pewno zasłużyłam na to aby być
> kochaną
Nie w tym związku. Sama na to zapraciwałaś, zaniechanie to też jest
wina. Ignorancja to też jest wina. Inercja to też jest wina.
Nikt Ci tu nie napisze, co Ty masz zrobić, by to naprawić. Ty masz klucz
do tej zagadki, nikt więcej.
>>A nie próbowałaś wtedy jemu tłumaczyć?
>
>
> a właśnie że nie i to był mój błąd bo wydawało mi się że powinnam się starać
> być dobrą żoną, że powinnam zrozumieć i nie robić "z igły widły", czytałam
> różne książki tylko po to aby sobie udowodnić że "mężczyźni tacy są" i że on
> mnie kocha tylko nie potrafi tego okazywać. Teraz już wiem że to bzdury,
> jak kocha to to okazuje, może nieporadnie ale okazuje.
A jak Ty mu to okazujesz?
>>Aż tak proste to nic nie jest. Możesz z ręką na sercu powiedzieć, że
>>dałaś w tym związku Twoje 100% wkładu?
>
>
> nie, tego nie mogę powiedzieć też jestem człowiekiem i popełniałam błędy ale
> mam to w nosie i nie zamierzam się obwiniać
Ooops, to w takim razie pardon. End of story. Donna się nie obwinia,
wystarczy obwinić jego. Brawo.
> moim największym błędem było że byłam za bardzo uległa, i gdybym była
> bardziej stanowcza, domagała się tego czy tamtego to wcześniej bym sie
> dowiedziała że on mnie nie kocha
Ty tak serio myślisz? ROTFL
>>Jaaaasne, nie ma jak rozwiązywać problemy związku ucieczką od niego.
>>Dorosłe jak jasna cholera.
>
>
> jaka ucieczka ? nie zamierzam się rozwodzić, rozmawialiśmy na ten temat.
A gdzie ja piszę o rozwodzie? To ty powiedziałaś teraz o tym. Widocznie
facet ma gruby portfel, bo jakoś inaczej trudno widzieć sens Twojego
"poświęcenia" ;-)
> On
> mi powiedział jednoznacznie że moje stany emocjonalne jego nie interesują,
> nie chce na ten temat ze mną rozmawiać, nie chce nic robić, chce aby było
> tak jak jest z tym że mam sobie ze wszystkim sama radzić i jak się wyraził
> dać mu "święty spokój"
Trochę podle, ale może facet ma powody? W końcu znamy tylko Twoją
wersję, nieprawdaż?
> o kinie on dobrze wie i sam mnie namawiał abym się wybrała jeśli mam ochotę,
> a z płaczem to przyleciałam do was teraz
> On chce takiego związku i daje mi wolną drogę, mam sobie robić co chcę, nie
> chce się rozwodzić bo mu ze mną dobrze. Powiedział że jak mam ochotę to
> nawet mogę sobie poszukać kochanka byle by tylko "ludzie mu o tym nie
> mówili"
To w końcu jak to jest z tą chęcią do rozwodu (czy też jej brakiem)? Kto
chce, a kto nie? Wiesz, na czym stoisz, i to nie od dziś, pasuje Ci to,
więc nie udawaj teraz bólu i żalu.
> Ja jednak mam w nosie - kochanka są inne ciekawsze rzeczy, bardziej
> rozwijające niż jakieś beznadziejne układy. Zamierzam realizować swoje
> marzenia. I w sumie teraz jest nawet lepiej bo nie czuję się przynajmniej
> idiotycznie i wiem czego mogę oczekiwać a czego nie.
No fajnie. Te marzenia to takie będą całkiem zrealizowane, w obłudzie i
zakłamaniu? Interesujący plan na życie, proponuję, byś zaopatrzyła się w
sporą ilość cukru, bo będzie cholernie gorzko.
--
sveana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
87. Data: 2005-02-20 08:34:03
Temat: Re: napiszcie coś :(Użytkownik "=sve@na=" <cut>
piszesz tak bo nie jesteś w takiej sytuacji i pewnie sobie nawet tego nie
wyobrażasz
powiedz mi co i jak mam naprawiać ? jeśli ktoś mnie nie kocha to w jaki
sposób mam tę miłość mu wlać ? obwinianie siebie samej wpędzi mnie w
depresję i tyle
on nie chce pójść na żadne terapie, nie interesują go żadne zmiany jak się
wyraził jest mu dobrze tak jak jest.
Już od dawana domyślałam się że on mnie nie kocha tylko teraz moje domysły
się potwierdziły.
Tak sobie wspominam moją matkę walczącą o miłość ojca, całe życie, i te jej
starania, spazmy kiedy tego nie zauważał, gotowa była poświecić wszystko aby
tylko on ją docenił, poświęcała by nawet mnie - to było żałosne. Ja nie będę
tego robić i nie będę się obwiniać.
Nie chce się z nim rozstawać ponieważ z mojej strony jest do niego uczucie
ale teraz nie będzie już takie zaślepione. Próbuję sobie to wszystko jakoś
poukładać i na razie nie mam jakiś konkretnych planów. Muszę zmienić front i
nauczyć się cieszyć z małych rzeczy i tego co daje mi dzisiejszy dzień. Tak
sobie myślę że wiele kobiet jest w podobnej sytuacji inaczej nie było by
sytuacji kiedy to mężczyzna zostawia żonę po 20 latach dla jakiejś
studentki - zostawia bo tak na prawdę nigdy jej nie kochał. Niektórzy
znajdują miłość inni nie ale to nie znaczy że teraz mam się z tego powodu
zadręczać. Myślę że powinnam wyciągnąć wnioski ze swojego życia i już po
woli dochodzę dlaczego? Byłam wychowywana w atmosferze że o mężczyznę trzeba
walczyć, zabiegać, że należy być grzeczną dziewczynką, ładną i zadbaną,
dobrze gotować itd... aby mąż mnie kochał i tu chyba był błąd.
ech nie wiem jestem już trochę zmęczona tematem, wyjadę na kilka dni i sobie
przemyślę wszystko
pozdrawiam
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
88. Data: 2005-02-20 13:28:42
Temat: Re: napiszcie coś :(
pogubiona wrote:
> piszesz tak bo nie jesteś w takiej sytuacji i pewnie sobie nawet tego nie
> wyobrażasz
Piszę tak, bo wiem, o czym piszę. Nie trzeba być w danej sytuacji akurat
w czasie pisania, można mieć doświadczenie.
> powiedz mi co i jak mam naprawiać ? jeśli ktoś mnie nie kocha to w jaki
> sposób mam tę miłość mu wlać ? obwinianie siebie samej wpędzi mnie w
> depresję i tyle
"Nie kocha" to bardzo ogólne stwierdzenie, wszystko się tam może
zmieścić. A naprawa wymaga dwóch stron, widzisz, na rozwód musisz i Ty
sobie zasłużyć, zwykłe trzaśnięcie drzwiami to nie jest wyczerpanie
wszystkich możliwości. Ja Ci nie podam recepty, od tego są terapeuci.
Tylko trzeba do nich pójść.
> on nie chce pójść na żadne terapie, nie interesują go żadne zmiany jak się
> wyraził jest mu dobrze tak jak jest.
Tobie też?
> Już od dawana domyślałam się że on mnie nie kocha tylko teraz moje domysły
> się potwierdziły.
> Tak sobie wspominam moją matkę walczącą o miłość ojca, całe życie, i te jej
> starania, spazmy kiedy tego nie zauważał, gotowa była poświecić wszystko aby
> tylko on ją docenił, poświęcała by nawet mnie - to było żałosne. Ja nie będę
> tego robić i nie będę się obwiniać.
Czy Twój mąż to ta sama osoba, co Twój ojciec? Czy to jest to samo
małżeństwo? Chyba chcesz się usprawiedliwić, nadając mu akurat taką
etykietkę. Ani Ty nie jesteś Twoją mamą, ani twój mąż nie jest Twoim
ojcem. Fakt, podświadomie wybieramy sobie partnerów o cechach podobnych
do rodzica płci przeciwnej, ale nie tłumaczmy tym wszystkich swoich
niepowodzeń.
> Nie chce się z nim rozstawać ponieważ z mojej strony jest do niego uczucie
> ale teraz nie będzie już takie zaślepione.
Taki masochizm uczuciowy? Wystarczy Ci taka połówka życia?
> Próbuję sobie to wszystko jakoś
> poukładać i na razie nie mam jakiś konkretnych planów. Muszę zmienić front i
> nauczyć się cieszyć z małych rzeczy i tego co daje mi dzisiejszy dzień. Tak
> sobie myślę że wiele kobiet jest w podobnej sytuacji inaczej nie było by
> sytuacji kiedy to mężczyzna zostawia żonę po 20 latach dla jakiejś
> studentki - zostawia bo tak na prawdę nigdy jej nie kochał.
Zagalopowałaś się chyba nieco.
> Niektórzy
> znajdują miłość inni nie ale to nie znaczy że teraz mam się z tego powodu
> zadręczać. Myślę że powinnam wyciągnąć wnioski ze swojego życia i już po
> woli dochodzę dlaczego? Byłam wychowywana w atmosferze że o mężczyznę trzeba
> walczyć, zabiegać, że należy być grzeczną dziewczynką, ładną i zadbaną,
> dobrze gotować itd... aby mąż mnie kochał i tu chyba był błąd.
Nie napisałaś, jak długo już jesteście małżenstwem, czy macie dzieci...
Dosyć to byłoby istotne.
Idz sama na terapię, przynajmniej dowiesz się sporo o Twojej roli w tym
zamieszaniu.
--
sveana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
89. Data: 2005-02-20 13:51:33
Temat: Re: napiszcie coś :(
> Nie napisałaś, jak długo już jesteście małżenstwem, czy macie dzieci...
> Dosyć to byłoby istotne.
gdzieś pisala ze maja 1 dziecko, a na drugie ze wzgledu na taka a nie inna
sytuację sie nie zdecyduje , choc by chciala
> Idz sama na terapię, przynajmniej dowiesz się sporo o Twojej roli w tym
> zamieszaniu.--
> sveana
i to jest calkiem dobra rada w tej sytuacji, pójscie samej na terapie, potem
moze namówienie męza na to samo , i spróbowanie naprawić to co po drodze
gdzies zgubiliście ...0 ile oczywiście sama tego chcesz , bo mozna odebrac
wrazenie po tym co piszesz ze tobie dobrze jest jak jest i niechcesz nic
zmieniac ( brak próbowania nawet naprawy sytuacji moze na to wskazywać )
poza tym pogubiona chyba zapomniala o swoim udziale w tym wszystkim ;) miłość
to nie tylko branie i stawianie ządań to równiez dawanie ( o tym pogubiona tak
mi się wydaje zapomniala - czytając jej posty mam takie wrazenie- choć moge
się mylic )
Aska
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
90. Data: 2005-02-20 15:08:16
Temat: Re: napiszcie coś :(
Aska wrote:
> poza tym pogubiona chyba zapomniala o swoim udziale w tym wszystkim ;) miłość
> to nie tylko branie i stawianie ządań to równiez dawanie ( o tym pogubiona tak
> mi się wydaje zapomniala - czytając jej posty mam takie wrazenie-
To jest dokładnie i moje wrażenie. Ma tylko pretensje.
--
sveana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |