Data: 2007-04-29 20:47:11
Temat: Re: nie obudzić się
Od: Ikselka <m...@y...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Twój post spowodował, że postanowiłam Ci napisać parę ważnych słów;
jeśli szczere jest to wszystko, co piszesz o sobie, to wręcz muszę .
> Miałem w życiu raz dziewczynę
> i to krótko.
> Potem nabrałem obrzydzenia do kobiet
To była zła dziewczyna. Zła - w sensie złego wyboru. Na podstawie tej
jednej znajomości, tego jednego doświadczenia, stworzyłes swój własny
obraz wzięty od niej, jak z krzywego lustra. Nie miałeś okazji
zweryfikować go w innym, "dobrym" lustrze - nie starałeś się o to dość
silnie, bo już nie wierzyłeś w siebie. Ale to nie przekreśla twoich
szans w przyszłości. Problem leży w zmianie twego nastawienia nie do
kobiet, ale do siebie. O tym dalej...
> widać mam w sobie coś odpychającego, bo żadna nie
> chciała mnie poznać. Chyba nawet wiem co -
> jestem choernie nieśmiały i małomówny.
To wszystko są zalety. Nieśmiałość - co nazywasz nieśmiałością?
Chciałabym wiedzieć bliżej. Bo jeśli myślisz o nieumiejętności tzw.
podrywania, bezproblemowego "startowania" w kierunku dziewczyny, która
Ci się podoba, to też jest to zaleta - widocznie zbyt szanujesz kobiety,
aby je traktować jak towar na straganie. O kobietę trzeba się starać
inaczej - tylko te płytkie można mieć po jednym "starcie", ale przecież
chyba takiej nie szukasz...
Co nazywasz małomównością? - jeśli to niezdolność wyksztuszenia słowa w
damskim towarzystwie, to jest jakiś tam problem, ale do zwalczenia.
Jeśli zaś jest to nieumiejętność tzw. "bezczelnej nawijki" lub "bawienia
rozmową" - to jest to kolejna twoja zaleta. Nie wszystkie kobiety
gustują w "gadaczach".
Po co to analizuję? - bo Ty szukasz po prostu takiej dziewczyny, która
twą nieśmiałość i małomówność odbierze tak, jak ja - jako zalety. Więc
wiesz, że jest już przynajmniej jedna :-) Tyle, że ja nie wchodze w grę
z przyczyn oczywistych; chcę Ci tylko coś uświadomić: odbierających
twoje "wady" jako zalety, czyli takich kobiet, jak ja, jest na pewno (!)
znacznie więcej. Problem leży w dotarciu do nich. Nie w Twojej zmianie.
> I nie mówcie mi, żeby z tym walczyć
> bo już nie mam siły. Próbowałem. Ale człowiek chyba
> taki się rodzi, i choć trochę zmieniłem, to w sumie
> niewiele.
Jeśli koniecznie chcesz, próbuj zmian w kierunku tego, jaki chciałbyś
być, ale sam wiesz, że wiele nie zdołasz zmienić i nie jest to
konieczne. To nie jest warunek Twojego powodzenia u kobiet. No i -
przecież nie chodzi Ci o powodzenie u wszystkich (!) kobiet? Jeśli
chcesz w końcu odnaleźć tę jedną, nie sil się na powodzenie u
wszystkich... bo ta jedna Ci umknie z prostego powodu: ona nie jest jak
wszystkie. A na pewno gdzieś jest.
> Piszesz, żeby odwiedzić psychologa. Niby po co?
> Dlaczego sam tego nie zrobiłeś? Pewnie dlatego co ja -
> nie wierzę, że jakieś proszki zmienią moje spojrzenie
> na życie, na świat. Proszki nie zmienią mojego
> charakteru, małomówności, nieśmiałości. Nie sprawią, że będę
> choć wyglądał choćby znośnie
Psycholog nie zapisuje proszków - to robi psychiatra. Psycholog rozmawia
i pomaga dotrzeć do przyczyn Twych problemów. Czasem sugeruje pomoc
lekarską i wtedy go posłuchaj. Spróbuj pójść do psychologa - załóż sobie
np., że pójdziesz 3 razy - niezależnie od tego, czy coś Ci to da, ale
nie rezygnuj po pierwszym razie. Ręczę, że jeśli spróbujesz, sam
zobaczysz sens takich spotkań. Namawiam. Niczym Ci to nie grozi -
spróbuj jak nowej potrawy: nie posmakuje, to wyplujesz. Ale przełknij
pierwsze trzy łyki. Możesz?
Ciekawa jestem twoich refleksji po trzeciej wizycie - czy mógłbyś
spróbować? - a potem napisac o tym, o ile będziesz mógł. Po trzeciej
wizycie! - czy mógłbyś się zastanowić nad moją sugestią poważnie? -
możesz napisać na priv - czekam.
> (jestem brzydki, co
> nawet moja była dziewczyna parę lat temu mi powiedziała.).
I to jest to. ktoś Ci powiedział.
Nie ma brzydkich, są tylko ci, którzy się sobie/komuś nie podobają.
Mogłabym setki takich wskazać. Kwestia podobania się jest tak względna!!!
Czy oglądałeś choć raz program TV, w którym ekipa wizażystów, ludzi "od
mody" itp. zmienia wygląd ludzi uznających się za nieatrakcyjnych? -
można wiele zrobić w tym względzie, niekoniecznie kupując drogie
garnitury czy robiąc operację plastyczną :-) Kwestia spojrzenia na
Ciebie życzliwym okiem i pomocy, jeśli sam nie potrafisz. Są ludzie,
którzy mają wiele smaku i mogliby Ci pomóc. Twarz, szczegóły urody i
ciała to nic - możesz być tak przystojnym brzydalem, że aż strach,
uwierz :-)
> Proszki nie nadadzą sensu czemuś, co sensu nie ma.
> Naprawdę chciałbym to wszystko zakończyć, bo moja
> egzystencja jest choernie żałosna. Zresztą ja już
> swoje przeżyłem. Nie chcę więcej. Nie chcę pieniędzy,
> sławy, osiągnieć. Nie chce niczego. Tylko nie
> chcę tak żałośnie tego ciągnąć. Tylko chciałem
> zapytać czy jest więcej takich ludzi jak ja. Zbędny.
Takich jak Ty są tysiące, Zbędny. Tysiące. Nie mają siły niczego zmienić
w sobie - tam w środku. Jeśli uwierzysz, że byłam jedną z takich osób -
to już będzie Twój sukces. To twoje widzenie siebie jest wadliwe, a nie
Ty. To twoje spojrzenie na siebie trzeba zmienić - ale Ty sam powinieneś
tego chcieć. To, co Cię niszczy, siedzi w środku, nie jest to kwestia
brzydoty, braku powodzenia itp. Zmienisz to w środku - zmieni się i
świat na zewnątrz. Posłuchaj ludzi, którzy przez to przeszli :-)
A żebyś wiedział, jaki brzydki i małomówny jest chłopak mojej córki - o
matko... Ale jest świetny :-)
--
XL wiosenna :-)
|