Data: 2010-02-25 20:45:15
Temat: Re: nowa amnestia cbneta :)
Od: "cbnet" <c...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Rozumiem to co napisałeś, ale chciałbym cię jeszcze bardziej
precyzyjnie odczytywać.
Więc powiedz mi taką rzecz: napisałeś że nie jesteś zahamowany,
ale hamujesz się emocjonalnie.
Co to oznacza?
Czy oznacza to, że istnieją takie osoby, w relacjach z którymi czujesz
się bezpiecznie i mając do nich zaufanie, że nie odczytają twoich
emocji jako słabości(?) i nie wykorzystają ciebie, nie musisz się
wobec nich hamować i nie hamujesz?
Tak należy to rozumieć?
Dlaczego w ogóle wyhamujesz się emocjonalnie?
Z jakiego powodu?
Czy chodzi tu o zagrożenie nieadekwatnego (jednostronnego)
zaangażowania z twojej strony i wykorzystania, które cię paralizuje?
Czy emocje/zaangażowanie emocjonalne uważasz za słabość,
na która ty np nie możesz/nie chcesz sobie pozwalać, lub z innego
powodu?
Jakiego?
Co do mnie...?
I tak i nie.
Byli tacy co mi zazdrościli, ale ja sobie nie zazdrościłem.
Gdybym powiedział, że mój stan wynikał z traumatycznego dzieciństwa,
to uważam, że przesadziłbym, bo te "traumy", których doświadczyłem
były realnie jakimiś-tam bzdurami, w porównaniu z doświadczeniami
innych.
W ogóle patrzę na to szerzej.
Pokolenie rodziców moich rodziców to osoby które przeżyły dwie wojny
światowe. To byli bardzo niewylewni emocjonalnie ludzie, o surowych
zasadach, którymi kierowali się w życiu.
W oparciu o te swoje właściwości wychowali swoje dzieci, a one
- swoje dzieci.
A zatem jeśli miałbym się porównywać np z moimi rodzicami, to moje
"traumy" muszę ocenić bardzo lekko.
Dlatego nie sądzę (i wiem o tym), abym mógł powiedzmy komuś pod
tym względem ~zaimponować.
Co nie przeszkadza mi wychowywać moich dzieci inaczej niż czynili
to moi rodzice (czy też rodzice mojej pani) ze swoimi.
[Notabene: niewykluczone, że moja mama widząc jak to robimy, oraz
zwłaszcza jakie są tego skutki, przez porównanie ma do siebie
jakieś-tam pretensje.]
--
CB
Użytkownik "Ender" <e...@n...net> napisał w wiadomości
news:hm5tur$410$1@news.onet.pl...
Czyli jak nie chcę być kompletnym sku*wysynem, to muszę zgłupieć,
lub przynajmniej zagłuszyć rozsądek?
A co z równowagą? Czy też jedno musi być kosztem drugiego?
No i pozostaje jeszcze jedna kwestia:
jeśli wyklucza tylko jednocześnie, tj. szczytową wartość w tej samej
chwili, to jedno może używać drugiego do swoich celów, zamiennie?
Wydaje mi się, że u ciebie była przemiana bardziej duchowa niż emocjonalna,
więc o deficycie ją poprzedzających chyba nie było za bardzo mowy?
|