Strona główna Grupy pl.soc.rodzina odejścia?

Grupy

Szukaj w grupach

 

odejścia?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 48


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2004-10-12 06:53:00

Temat: odejścia?
Od: "ulast" <u...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam,
ostatnio dużo czytam na grupie o odejsciach.
Abstrahując zupełnie od problemów opisanych w tamtych tematach, bardzo
chciałabym poznać opinię tych, którzy odeszli, zostawili partnerów.

Przyznam, czytając post Sokratesa łzy płynęły mi z oczu...

Ja właśnie byłam tą, która odeszła, u nas nie było zdrad, nie było innych
partnerów i nie przestałam kochać męża.
Wynikła po prostu sytuacja, z którą w żaden sposób nie mogłam sobie
poradzić, a raczej mąż nie mógł sobie poradzić (nie chcę wnikać- chodzi o
uzależnienie).
Dziś jest już dobrze, mogę powidzieć że cudownie między nami :-)...ale
pamiętam jak zabrałam dzieci i w jednej sekundzie wyniosłam się z domu, bo
wszytko doszło do granic wytrzymałości.
Pamiętam zupełny brak zrozumienia ze strony męża, jego zdziwione oczy,
uważał, że nie mam racji...
....i gdybym go nie kochała nie było by problemu...
Ale ja kocham go bardzo i wyprowadzając się cierpiałam...
...ciężko jest żyć z kimś kto nie jest już "twoim poznanym ukochanym" a
zupełnie innym, zmienionym, obcym człowiekiem, ciężko patrzeć jak z dnia na
dzień niknie w oczach, śpi raz na parę dni...:-(((...
To były bardzo ciężkie chwile....
....a ja wtedy starałam się robić to co zawsze (uczyłam się zaocznie,
zajmowałam się domem, gotowałam etc)..postanowiłam, że nie będę
chisteryczką, dam sobie radę....

Wróciłam do domu po miesiącu, wszytko było dobrze ok. kilku tygodni, potem
sytuacje zaczęły się powtarzać...

Przyszedł moment, kiedy podjęłam decyzję o wyprowadzce, drugiej ale
ostatniej....
Nie było kłótni, nic, po prostu spojżałam na męża bez słów (badzo się na nim
wtedy zawiodłam)...

Minęła noc...rano wstałam z zamiarem opuszczenia raz na zawsze domu,
uwazałam, że zrobiłam wszystko co możliwe aby było dobrze...

No i właśnie...nie wiem co sie stało....od tej pamietnej nocy..mąż zmienił
się....tak z dnia na dzień.
Dwa tygodnie chodziłam jak "walnięta w łeb"...zastanawiałam się jak to się
stało,to niemożliwe, aby moje prośby rozmowy, cierpliwość...nagle
zaowocowały....

A jednak...
...później dużo rozmawialiśmy, powrócił "mój" mąż, taki jakiego poznałam,
pokochałam i kocham do dziś...:-)

Chciałam tylko napisać, że nie zawsze jesli żona odchodzi, to znaczy, że nie
kocha albo ma innego...

Przepraszam, za tak długi post.

Pozdrawiam
Ula (ulast)
www.ulast.prv.pl





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2004-10-12 07:20:27

Temat: Re: odejścia?
Od: "Jacek" <j...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "ulast" <u...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckfv8s$g0p$1@atlantis.news.tpi.pl...

Piekny post.

Kiedy ja postanowiłem odejśc moja żona zachowała się jak nigdy dotąd,
była mądra, konsekwetna dobra i otyczyła mnie tak wielką aurą miłości,
dała mi wolność mówienia i robienia tego co chcę
i powiedziała: "i tak będę Cię kochała"

Długo jej nie wierzyłem, że naprawdę coś się zmienilo,myślałem że to tylko
chwila.
Ale zmiana jest trwała w niej i we mnie. Kocham ją i jestem naprawdę
szczęśliwy, że wybrałem
tak wspaniałą kobiętę z którą udało nam się przetrwać tak olbrzmi kryzys.

Warto walczyć wiem to na pewno.


Jacek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2004-10-12 07:39:12

Temat: Re: odejścia?
Od: "ulast" <u...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jacek" <j...@w...pl> napisał w wiadomości
news:ckg0i1$bn3$1@news.onet.pl...
> Piekny post.
>
> Kiedy ja postanowiłem odejśc moja żona zachowała się jak nigdy dotąd,
> była mądra, konsekwetna dobra i otyczyła mnie tak wielką aurą miłości,
> dała mi wolność mówienia i robienia tego co chcę
> i powiedziała: "i tak będę Cię kochała"

No wiesz co....ja to jakaś dziś "rozmemłana jestem" uczuciowo, to przez ten
post Sokratesa chyba,
a Ty jeszcze takie coś piszesz, abym płakała cały dzień chyba ;-p


> Długo jej nie wierzyłem, że naprawdę coś się zmienilo,myślałem że to tylko
> chwila.
> Ale zmiana jest trwała w niej i we mnie. Kocham ją i jestem naprawdę
> szczęśliwy, że wybrałem
> tak wspaniałą kobiętę z którą udało nam się przetrwać tak olbrzmi kryzys.

Tak, ja też jestem szczęśliwa i dzis twierdzę, że warto było przejść to
wszystko aby teraz "widzieć, mieć namacalnie" to szczęście...mojego męża...
(nie no ja się rozklejam;-p)


Pozdrawiam
Ula (ulast)
www.ulast.prv.pl



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2004-10-12 09:14:42

Temat: Re: odejścia?
Od: "idiom" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "ulast" <u...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckfv8s$g0p$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Witam,
> ostatnio dużo czytam na grupie o odejsciach.
> Abstrahując zupełnie od problemów opisanych w tamtych tematach, bardzo
> chciałabym poznać opinię tych, którzy odeszli, zostawili partnerów.

Czas, aby pojawił się jakiś post "czarnego charakteru" dla ubarwienia ;)

Ten czarny charakter - to ja :)

Miałam 21 lat gdy wzięłam ślub z chłopakiem, z którym od prawie 4 lat
byliśmy ze sobą i mieszkaliśmy ze sobą rok. Niedługo po tym zmieniłam pracę
i ze spokojniej producentki radiowej stałam się koszmarnie zalataną
kierowniczką restauracji i baru. Nowe wyzwanie zawodowe stały się
katalizatorem do mojej wewnętrznej przemiany. Z drugiej strony - mój mąż też
zaczął się zmieniać - z rockendrollowca, który co najwyżej popijał alkohol
przy jakichś tam okazjach, stał się rockendrollowcem, który zaczął sięgać po
trawkę, amfetaminę.... Ja zaczęłam być zimną suką, a on - przyćpanym coraz
bardziej luzakiem. Zaczęliśmy się oddalać. I wtedy pojawił się facet młodszy
ode mnie o rok, który przy pierwszym spotkaniu mnie oświadczył: "Rozwiodę
cię". Wtedy go wyśmiałam. Kilka miesięcy później nie było mi do śmiechu, bo
się w nim... zakochałam. Miał wszystkie te cechy, których coraz bardziej
brakowało mi w mężu - był zdeterminowany, silny.
Nie chciałam zdradzać męża, więc po prostu którejś niedzieli powiedziałam
mu, że odchodzę. Mąż był w szoku, groził, że nie da mi rozwodu.
Formalne sprawy załatwiliśmy 1,5 roku później - rozwodziliśmy się już jak
para przyjaciół. Nie utrzymujemy regularnego kontaktu (on założył nową
rodzinę i mam nadzieję, że jest szczęśliwy), ale czasami mamy kontakt i jest
to raczej kontakt pozytywny.

Historia ta ma morał, który mnie samą bardzo cieszy (bo wiele się dzięki
niemu nauczyłam)

Po pozostawieniu w tak brzydki sposób mojego męża wydarzyło się w moim życiu
niemal wszystko, co złe mogło się wydarzyć - facet, dla którego odeszłam,
rzucił mnie po kilku miesiącach, w bardzo brzydkim momencie. Poznałam co to
głód, byłam o krok od sambójstwa.
Karta odwróciła się, gdy ojciec mojego syna potraktował mnie paskudnie
(myślę, że po prostu w tym momencie odpokutowałam swoją winę) - ciekawe czy
teraz on pokutuje ?

Dziś, zanim komuś wytnę jakieś świństwo, głęboko się nad tym zastanowię -
wierzę, że w przyrodzie "nic nie ginie" ;)
Ale nie żałuję rozwodu. Samodzielnośc wyzwoliła we mnie siłę, której u
siebie nie podejrzewałam. Mój ex mąż jest nadal miłym człowiekiem, ale
takim, na jakich dziś nie zwracam uwagi...

pozdr

Monika



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2004-10-12 09:46:27

Temat: Re: odejścia?
Od: "Sokrates" <d...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "ulast" <u...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckg256$237$1@nemesis.news.tpi.pl...
>

>
> No wiesz co....ja to jakaś dziś "rozmemłana jestem" uczuciowo, to przez
ten
> post Sokratesa chyba,
> a Ty jeszcze takie coś piszesz, abym płakała cały dzień chyba ;-p

> wszystko aby teraz "widzieć, mieć namacalnie" to szczęście...mojego
męża...
> (nie no ja się rozklejam;-p)

To podaj mi rękę i popłaczmy sobie razem, będzie raźniej.
Kurna, czemu mam tak mało poczucia, że na prawdę nie zasługuję na
odrzucenie. To jest straszny ból.
Wielokrotnie teraz rozmyślałem, że jeśli moja miłość, że jeśli ja sam nie
jestem tym kimś, z którym czułaby się szczęśliwie, i na kogoś takiego
wreszczcie natrafiła, to sam odejdę, bo pragnę jej szczęścia, ale nie mogę,
kurwa mać nie mogę podjąc tej decyzji za nią. Chciałem, ale nie mogę.
Egoista psia krew czy co? A może to ona bezmyślnie doprowadziła do tego
wszystkiego.To nie jest odpowiedzialne. Tashunko najlepiej wie, kim byłem i
na co zasługuję w zamian. Gdzie są te wszystkie chusteczki.
Sokrates


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2004-10-12 09:51:21

Temat: Re: odejścia?
Od: "ulast" <u...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "proxy11" <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckg9df$476$1@korweta.task.gda.pl...
>
> Gratuluję odwagi i odpowiedzialności.
>
> proxy


Monice, Jackowi czy mnie? ;-)

Pozdrawiam
Ula (ulast)
www.ulast.prv.pl



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2004-10-12 09:59:09

Temat: Re: odejścia?
Od: "Kaszycha" <k...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "idiom" <i...@w...pl> napisał w wiadomości
news:ckg71p$445$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
Twoja historia jest niezwykła i Ty jesteś niezwykłą osobą.
Zgadzam się, że w przyrodzie nic nie ginie i każde wyrządzone zło wraca do
człowieka, ktry je wyrządził czasem tylko z bardzo długim terminem
"płatności"
Pozdrawiam Cię
Kaśka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2004-10-12 09:59:37

Temat: Re: odejścia?
Od: "ulast" <u...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Sokrates" <d...@p...fm> napisał w wiadomości
news:ckg9lj$h4b$1@atlantis.news.tpi.pl...

> To podaj mi rękę i popłaczmy sobie razem, będzie raźniej.

Sokratesie, ja się rozklejam że szczęścia, że pomimo wszystko...nadal jestem
z moi mężem i to najszczęśliwsza na świecie (z bobaskiem w brzuszku :-)

> Kurna, czemu mam tak mało poczucia, że na prawdę nie zasługuję na
> odrzucenie. To jest straszny ból.

A zasługujesz???...myślę że jednak nie...

> Wielokrotnie teraz rozmyślałem, że jeśli moja miłość, że jeśli ja sam nie
> jestem tym kimś, z którym czułaby się szczęśliwie, i na kogoś takiego
> wreszczcie natrafiła, to sam odejdę, bo pragnę jej szczęścia, ale nie
mogę,
> kurwa mać nie mogę podjąc tej decyzji za nią.

No tak...ona podejmuje decyzje sama,
Ty również....u Was jest zupełnie inna sytuacja niż u nas.
Ja nigdy nie wątpiłam w miłość męża do mnie i nigdy nawet nie myślałam o tym
aby odchodzić.
W moim przypadku nie widziałm innego rozwiązania _już_
ale kochałam nadal.

Pozdrawiam
Ula (ulast)
www.ulast.prv.pl



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2004-10-12 10:06:40

Temat: Re: odejścia?
Od: "idiom" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "ulast" <u...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckg9su$d11$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Monice, Jackowi czy mnie? ;-)
>


Raczej Tobie i Jackowi.
W mojej opowieści trudno doszukać się mojej odpowiedzialności i odwagi....


pozdr

Monika


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2004-10-12 10:15:50

Temat: Re: odejścia?
Od: "Sowa" <m...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Sokrates" <d...@p...fm> napisał w wiadomości
news:ckg9lj$h4b$1@atlantis.news.tpi.pl...

> To podaj mi rękę i popłaczmy sobie razem, będzie raźniej.
> Kurna, czemu mam tak mało poczucia, że na prawdę nie zasługuję na
> odrzucenie.

Bo _nie_ zasługujesz na odrzucenie, po prostu tak się dzieje i już. Nikt
nie mówił że świat jest sprawiedliwy.
Bolesne ale tak się po prostu zdarza.

W sumie nie wiedziałam gdzie się wciąć w tą dyskusję, bo mam Ci tylko jedną
rzecz do napisania.
Po przeczytaniu wszystkich Twoich wypowiedzi, zaczynam odnosić wrażenie, że
ta kobieta, Twoja żona, trochę przypadkiem i jak mniemam całkiem
niezamierzenie, robi w tej chwili dla Ciebie najlepszą rzecz, jaką mogłeś w
swojej sytuacji dostać.
Zwraca Ci wolność.
Wstrząsające są Twoje opisy, Twojej samotności i jałowości poza związkiem.
Nikogo nie znasz, nie masz przyjaciół, zainteresowań, pasji, przyjemności -
tylko żonę.
Teraz cierpisz i bardzo mi przykro o tym czytać.
Ale naprawdę chyba właśnie tego tak naprawdę jest Ci potrzeba - odnalezienia
siebie w sobie i _dla_siebie_.
Nie można żyć jako czyjś cień, życie jest zbyt cenne by jed komyś oddawać.
Znajdź siebie a być może, w jakiś przewrotny sposób okaże się, że żona
zrobiła dla Ciebie coś, za co powinieneś jej być wdzięczny.
Pomyśl tylko - mogłeś resztę życia spędzić, jako dobrowolny niewolnik, ślepy
i głuchy na świat, odcięty od samego siebie.
Masz niepowtarzalną szansę to zmienić i nie zmarnuj tego.

Życzę dużo sił do walki o siebie samego.
Sowa


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Co dziedziczymy?...
Ojcostwo po Sokratesowemu.[też długie]
Pomóżcie naszemu staremu znajomemu - kłopoty małżeńskie:( [bardzo długie]
Dwie szale jednej wagi
nuda na grupie cz.2

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »