Strona główna Grupy pl.soc.rodzina on kocha inna, ale mnie tez

Grupy

Szukaj w grupach

 

on kocha inna, ale mnie tez

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1024


« poprzedni wątek następny wątek »

741. Data: 2003-06-10 21:15:19

Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Od: Peyton <p...@t...pl.lp.nelt@no8p> szukaj wiadomości tego autora

Agnieszka Krysiak <k...@g...pl> wrote in
news:ahfcevg4726e7nucf6r4b7n6du59tdnb2r@4ax.com:

> Znaczy się, czas skillować wątek.

i nie zadrży ci ręka...?

p/


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


742. Data: 2003-06-10 21:26:36

Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Od: "Mrowka" <m...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Peyton" <p...@t...pl.lp.nelt@no8p> napisał w wiadomości
news:Xns9396E07D51ADAturkishembassywarsaw@62.233.128
.18...
> bym powiedzial nawet: wcale nie sa pociagajace. uwazam moja zone za
> najpiekniejsza kobiete, jaka spotkalem w zyciu i - bez obrazy - szkoda mi
> czasu na inne niewiasty.
>
Nooo Peyton ,jestem pod wrazeniem :-)


Magda


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


743. Data: 2003-06-10 21:32:00

Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Od: Agnieszka Krysiak <k...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Czy widzieliście tę reklamę, w której Peyton <p...@t...pl.lp.nelt@no8p>
mówi:

>> Znaczy się, czas skillować wątek.
>
>i nie zadrży ci ręka...?

Masz rację, za dobrze się w nim czuję.

Agnieszka (Skilluję wegetarian. :-> )
--
(-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)


Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


744. Data: 2003-06-10 21:39:05

Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Od: Peyton <p...@t...pl.lp.nelt@no8p> szukaj wiadomości tego autora

Agnieszka Krysiak <k...@g...pl> wrote in
news:5gjcev00t6fv413mr46d6fkqttgpt9fsar@4ax.com:

> Skilluję wegetarian. :->

ze tez sie nie brzydzisz... :->

p/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


745. Data: 2003-06-10 22:04:53

Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Qwax" <...@...Q> wrote in message news:24223-1055231480@213.17.138.62...
> Wypadek może i nie - bliżej jej do choroby - a co prawda chociaż nawet
> przeciw grypie wynaleziono szczepionki to i tak zachrypnięci i
> zakatarzeni zdarzają się nawet wśród zaszczepionych - ten wirus ma
> bardzo dużo mutacji ;-)))

dobrze, ze uzyles tego porownania :-) jest to rodzaj choroby
na zarazenie, ktorej sami sie narazamy.

iwon(k)a

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


746. Data: 2003-06-10 22:05:48

Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"AsiaS" <a...@n...onet.pl> wrote in message news:bc40bh$eoq$1@news.onet.pl...
> Zgadzam sięz Tobą, że potrzeba jakichś kroków, żeby rozwinęła się milość.
> Ale jednocześnie to, o czym piszesz, nie jest zaprzeczeniem lojalności
> w większości związków, szczególnie jeśli kontakty wyglądają bezpiecznie
> (praca, pomoc w nauce, ta sama płeć, wspólni znajomi itp.).

oczywiscie, ze tak, ale chyba umiemy odroznic bezpieczne pomaganie
w nauce od niebezpiecznego ;-)))
iwon(k)a

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


747. Data: 2003-06-10 22:08:44

Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Od: Małgorzata Majkowska <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Osoba znana wszem jako Nixe n...@i...pl, drżącą
z emocji ręką skreśliła te oto słowa:


> W małżeństwie (zwłaszcza długoletniem) dzieje się tyle
> rzeczy, że trudno zdradę (konkretnie miłość do innej osoby)
> zakwalifikować jednoznacznie jako złamanie zasad moralnych.

Ależ on złamał zasady panujące w Ich związku. Robił z gęby cholewę cały
czas.

> Na tę zdradę składa się multum rzeczy i nierozsądnie jest
> zdrajcę określać mianem gnoja bez poznania motywów jego
> działania.

Szkoda, że nie znamy motywów jego działania. Prawdziwych, a nie tych
podawanych zwykle na tą okoliczność - czułem się samotny i zepchnięty na dno
przez codzienność, moja żona stała mi się obca, miałem stresującą pracę, i
inne tego typu pierdoły.

>>> (Uważam męża Agati właśnie za takiego kolesia. Być może
>>> MÓWIŁ, BYŁ NA ZEWNĄTRZ mądry i prawy (a może po prostu już
>>> od dawna oceniał ludzi cynicznie, bo po sobie) ale nie był
>>> W SOBIE taki idealny i doskonały.

> Może, ale czy wiesz to na pewno?

Nie może złych owoców dobre drzewo wydawac, ani owoców złych wydawać dobre
drzewo nie może...

> Kto jak kto, ale chyba Agati zna lepiej swego męża, niż
> ktokolwiek z tej grupy. A opisuje go całkiem inaczej, niż
> np. Ty.

Miłość zaślepia... Nie wiesz o tym? Ja widzę ten związek jako "guru" +
"matka wielebna". Bogu wiele się wybacza. Nieprawdaż?

>>> Krzywdzę biedaka?
>
> Nie wiem. Może tak, a może nie. A nie wiem, bo nie znam tego
> faceta i nie znam powodów, dla których zachował się tak, a
> nie inaczej. Mając jednak świadomość tego, że wydając o nim
> jakąś opinię mogę być niesprawiedliwa, starałabym się tej
> opini nie wydawać.

Ależ Agati jak najbardziej zależało na ocenie tego wszystkiego z zewnątrz.
Dlaczego oceniamy polityków, dziennikarzy, aktorów? A pan X - mąż Agati nie
może być oceniany? Sukulent jakiś czy co?:-)

>>> że Jej mąż jest inny... sprawiedliwy, szlachetny i uczciwy.
>>> A może powiesz, że przez półtora roku codziennie już, już
>>> otwierał
>>> usta i chciał Jej coś powiedzieć... ale Ona wtykała mu w
>>> rękę worek ze śmieciami albo wrzucała truskaweczkę w usta?
>>> Faktycznie - SAMA GO W JEJ RAMIONA WEPCHNĘŁA :] Biedny...

> Ale nikt nie powinien mówić, że jest np. skurwysynem czy
> gnojkiem, skoro sama Agati tego nie powiedziała.

Czy naprawdę mamy się opierać tylko na tym co Agati powiedziała? Przecież to
co zrobił stoi w jawnym przeciwieństwie do tego co Agati o nim pisała. A
zdaje się że na psr grupowej lobotomii nie wykonano. :-)

> Może to głupie, ale chyba ważniejsze jest to, co ona sama o
> nim myśli, jak go ocenia, czy mu wybaczy.

Zgoda, zrobi co uzna za stosowne. Jeśliby siedziała cicho i w samotności się
gryzła z problemem to napewno nie usłyszałaby gorzkich słów na temat swojego
męża. Zgodnie z konstytucją mam prawo wypowiadać się na temat postępowania
innych osób. Gwarantuje nam to wolność słowa. :-)
>
>>> Inna rzecz, gdy ktoś zabił człowieka - a potem dowiadujemy
>>> się, że w obronie własnej, że tamten miał nóż (i był to
>>> wybór rodzaju "12 w
>>> czerni będzie mnie sądzić albo 6 w czerni nieść"), itp...
>>> a inna, gdy mowa o zdradzie, gdy nie ma 'samoobrony',
>>> 'albo on albo ja' - a tylko własna wygoda, chciwość,
>>> samolubstwo.
>
> Ale Ty tego właśnie nie wiesz. Tobie wydaje się, że to
> wygoda, chciwość, samolubstwo, a tak naprawdę powody mogą
> być diametralnie inne.

Ratował życie "tej trzeciej" poniewasz zeszłaby , gdyby ktoś nie zaspokoił
jej potrzeb? Może szantażowała go, że popełni samobójstwo, jeśli jej nie
przeleci? Może w ten sposób podnosił jej efektywność zawodową? Może jej
partnerzy byli bezpłodni i jedynie on mógł być "dawcą"? Bo jakiż to wzniosłe
idee kierują mężczyzną w trakcie stosunku seksualnego? ;-) Jeśli kobieta
czułą się samotna i potrzebowała jedynie wsparcia moralnego, to nie musiała
mu od razu proponować siebie, a później wymagać od niego "wiążących
decyzji".

>>> Kończąc myśl o 'krzywdzeniu'. Tak, kopię w dupę
>>> zdradzającego - powinienem się wstydzić? :)


> Może nie tyle wstydzić, ale mieć świadomość, że nie jesteś
> sprawiedliwy.

A kto powiedział, że życie jest sprawiedliwe? Większość religii obiecuje ową
mityczną sprawiedliwość po smierci. Tu jest padół łez i goryczy :-)


> Wiesz, że nie ma jeszcze czegoś, co mogłoby w jakiś sposób
> zmniejszyć ciężar jego winy?

Tak, a Twoja sprawiedliwość jest funta kłaków warta. Hipotetyczna sytuacja.
Grubokarki młodzieniec tłucze baseballem kobietę i wyrywa jej torebkę i
kluczyki od VW. Kobieta umiera z powodu pobicia. Gościa łapią. Jest
rozprawa. Adwokat twierdzi, że młodzieniec miał matkę na zasiłku. Zabił
staruszkę dla pieniędzy by nakarmić matkę. A ofiara była krewną bonza
mafijnego i opływała w mamonę. Wg. Twojej sprawiedliwości trzeba zwolnić
zabójcę bo działał ze szlachetnych motywów, a ofiara i tak była chora na
raka więc jej mało życia zostało.

> Złe czyny mogą być wybaczone przez ludzi, którzy w wyniku
> tych czynów zostali skrzywdzeni.

Powiedz to matce Przemyka. Ci na komendzie prali go w imię wzniosłych idei,a
gówniarz był wywrotowcem.

--
Pozdrawiam
Małgorzata
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^
http://www.btsnet.com.pl/majkowscy/
"Carum est, quod rarum est"


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


748. Data: 2003-06-10 22:11:11

Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Od: Małgorzata Majkowska <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Osoba znana wszem jako Z. Boczek z...@U...pl, drżącą z
emocji ręką skreśliła te oto słowa:
> Może to przez fuszerkę budowniczych docelowo superluksusowe
> sanatoria zmieniły się w obozy koncentracyjne? (w końcu
> komory i piece można tłumaczyć parówkami i wygrzewaniem).

No coś ty to były Tlen-Bary i Solaria!!!
MSPANC

--
Pozdrawiam
Małgorzata
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^
http://www.btsnet.com.pl/majkowscy/
"Carum est, quod rarum est"

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


749. Data: 2003-06-10 23:38:44

Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Od: "Z. Boczek" <z...@U...pl> szukaj wiadomości tego autora

Wprąciłem się, gdyż Nixe <n...@i...pl> i te mądrości
wymagają stanowczej erekcji:

> Owszem, ale cały problem polega właśnie na tym, że co innego
> przewidzieć i założyć, że zrobię tak czy siak, a co innego przeżyć i
> cholernie się zdziwić, że robi się inaczej, a nasze wsześniejsze
zasady
> poszły się paść na łąkę. Pisałam już - życie to nie schematy i nigdy
> nie można przewidzieć na 100%, jak zachowamy się sami w jakiejś
> tam sytuacji.

Dobrze - wiem, że można się czasem zdziwić. Rozumiem, co masz na
myśli - nikt nie jest zaprogramowany.
To jednak nie przeszkadza mi to nadal myśleć: Zrobiłeś źle tu i tu -
bo nerwy/.../. Druga część zdania nie wyklucza pierwszej.

> To, co się dzieje w związku dwojga ludzi to nie tylko zasady moralne
i
> trzymanie się ich non-stop z taką samą siłą.
> W małżeństwie (zwłaszcza długoletniem) dzieje się tyle rzeczy, że
> trudno zdradę (konkretnie miłość do innej osoby) zakwalifikować
> jednoznacznie jako złamanie zasad moralnych. Na tę zdradę składa się
> multum rzeczy i nierozsądnie jest zdrajcę określać mianem gnoja bez
> poznania motywów jego działania. A nawet to nie jest wyznacznikiem
> tego, że od razu się go zrozumie.

Wydaje mi się, że nie chcesz zrozumieć.
Zdrada zdradzie nierówna.

Czy napisałem gdzieś: "wszyscy zdrajcy to świnie"?
Nie. Pisałem o konkretnym przypadku, w którym koleś chce mieć trójkąt.
Najpierw przez półtora roku okłamuje Żonę, a później domaga się
trójkątu - bo wybiera... WYGODĘ.

Wbrew pozorom zdaję sobie sprawę z ludzkich słabości, niedociągnięć i
faktu, że czasem to po prostu jest kwestia 'o jednego pokala/dzień
awantury/płaczu/.../ za daleko' i wyskok w bok staje się faktem.

Jednak wyskok w bok to nie półtoraroczny romans + okłamywanie.
Winny nie potrafi wytrzymać jednego dnia, kryjąc coś przes partnerem -
nie mówiąc już o 500 dniach.
Dlatego takie historyjki 'a ja chciałem powiedzieć/czułem się winny
cały czas' to można między bajki włożyć. Może są to rzeczy powiedziane
w celu 'nie kopmy leżącego' - co nie zmienia faktu, że są kłamstwami.
Zamienił stryjek...?

Co innego wpaść twarzą w g..., a co innego je ze smakiem pałaszować i
twierdzić, że to nowa dieta.
Ale oczywiście można podpierać się opinią psychologów, że wstręt do
spożywania własnych odchodów to rzecz _nabyta_, _kulturowa_.
Pisałem już o tym ładnych parę dni temu. Niech ktoś pałaszuje ile
chce(smacznego! może jeszcze moje?) - ale niech nie wciąga w to
innych.

Potknięcia się zdarzają, ale wybór upadków na twarz jako sposobu
przemieszczania się to głupota.

> :: Zakonnica po odkryciu masturbacji (załóżmy, że nie odkryła jej
> :: przed zakonem :]) nie stanie się demonem onanizmu czy seksu.
> :: Podobnie komuś, kto W SOBIE pielęgnuje cały czas to czy tamto,
> :: trudno będzie naraz skoczyć (w moralnym znaczeniu) na drzewo i
> :: wsuwać banany, tłumacząc się wolnością.
> Ale nie możesz zakładać, że skoro Tobie udaje się kontrolować siebie
> w różnych dziedzinach życia, to uda się to komuś innemu. I jeśli się
> temu komuś NIE udało, to może to znaczyć albo to, że jest słabszej
> konstrukcji psychicznej (ale niekoniecznie jest skurwysynem), albo
że
> Ty sam nie trafiłeś jeszcze na taką sytuację, w której bez reszty
> straciłbyś głowę i zasady.

Rozumiem, że Ty przeżyłaś sytuację zdrady z tej 'romantyczniejszej'
strony i wiesz, jak to jest? :)

Pojęcie zdrad znam z obu stron. Jednak nigdy nie skorzystałem z
możliwości współuczestnictwa w horn-made'zie. Sądzisz, że było łatwo,
że takie samozaparcie mam we krwi albo tylko impotencja mnie
uchroniła?
Trzeba było robić dziub w ciup, wcinać nagle te cukierki i popijać
często herbatą, udawać niekumatego. Lepiej zrobić z siebie idiotę niż
zdrajcę.

Z tym jest tak samo, jak z górską wspinaczką. 20% to ciało, 80% to
umysł i wiara, samozaparcie - dającym sobie fory nigdy się nie uda.

Słabsza konstrukcja psychiczna?
Wiem wiem - można to zwalić na geny i są już tego fankluby :]

> :: (Uważam męża Agati właśnie za takiego kolesia. Być może MÓWIŁ,
> :: BYŁ NA ZEWNĄTRZ mądry i prawy (a może po prostu już od dawna
> :: oceniał ludzi cynicznie, bo po sobie) ale nie był W SOBIE taki
> :: idealny i doskonały.
> Może, ale czy wiesz to na pewno?
> Kto jak kto, ale chyba Agati zna lepiej swego męża, niż ktokolwiek z
> tej grupy. A opisuje go całkiem inaczej, niż np. Ty.

Są obserwatorzy umiejący wyławiać istotne fakty, którzy nie znają
głównego (anty)bohatera - i jest wysoce nieobiektywna, emocjonalnie
zdruzgotana i poddana wpływom psychicznie silniejszego Agati.
Komu zawierzasz?

Część kadłuba statku będąca w ciągłym zanurzeniu, poddaje się
procesowi czyszczenia z narostów, glonów i różnorakich żyjątek, żeby
kadłub lepiej przecinał wodę, płynął łatwiej/szybciej/lepiej.
Agati ma ze wspólnego pożycia takie 13-letnie narośla - co nie
oznacza, że taki jest (albo powinien być) zamierzony kształt kadłuba
ich związku.

> :: Krzywdzę biedaka?
> Nie wiem. Może tak, a może nie. A nie wiem, bo nie znam tego faceta
> i nie znam powodów, dla których zachował się tak, a nie inaczej.
> Mając jednak świadomość tego, że wydając o nim jakąś opinię mogę
> być niesprawiedliwa, starałabym się tej opini nie wydawać.

Trudno. Mogę być niesprawiedliwy, nikt nie musi się liczyć z moim
zdaniem - korzystam tylko z przysługującego mi prawa do swobody
wypowiedzi (choć staram się ją zawsze podpierać logiczną IMHO
argumentacją).

> :: Życie przez półtora roku w CIĄGŁYM kłamstwie... w telewizji non
> :: stop jakieś zdrady: w serialach, w filmach - a żona w błogim
> :: przekonaniu, że Jej mąż jest inny... sprawiedliwy, szlachetny i
> :: uczciwy.
> :: A może powiesz, że przez półtora roku codziennie już, już
otwierał
> :: usta i chciał Jej coś powiedzieć... ale Ona wtykała mu w rękę
> :: worek ze śmieciami albo wrzucała truskaweczkę w usta?
> :: Faktycznie - SAMA GO W JEJ RAMIONA WEPCHNĘŁA :] Biedny...
> Nigdzie nie napisałam, że jest biedny. Bo nie wiem tego. Zapewne nie
> jest biedny.
> Ale nikt nie powinien mówić, że jest np. skurwysynem czy gnojkiem,
> skoro sama Agati tego nie powiedziała.

Ja chyba też nigdzie AŻ TAK nie naubliżałem jego osobie.
Tym niemniej świadomie staram się nie pisać o nim z dużej litery,
uważam go za buraka i cipę, a nie mężczyznę - i mam gdzieś, co sobie o
tym pomyśli Nixe, Jolanta Pers czy mind_dancer (nicki przypadkowo z
widocznego w tle wątku).

Jeśli komuś to nie pasuje - proszę wrzucić mnie do KFa, nie czytać
wcale albo tłumaczyć faktem, że prostak jestem.
Albo dyskutować - nie ma sprawy, ubite pole dla każdego.

> Może to głupie, ale chyba ważniejsze jest to, co ona sama o nim
> myśli, jak go ocenia, czy mu wybaczy.

Z ich punktu widzenia? Owszem.
Z mojego punktu widzenia? Tak, to głupie - bo wiązać się z takim
kalafiorem to życzyłbym wrogowi, a nie pokrzywdzonej Agati.

Jak to było?
"Co się zdarzyło raz, nie musi zdarzyć się drugi, co zdarzyło się dwa
razy - na pewno zdarzy się i trzeci".

> :: Inna rzecz, gdy ktoś zabił człowieka - a potem dowiadujemy się,
że
> :: w obronie własnej, że tamten miał nóż (i był to wybór rodzaju "12
> :: w czerni będzie mnie sądzić albo 6 w czerni nieść"), itp... a
inna,
> :: gdy mowa o zdradzie, gdy nie ma 'samoobrony', 'albo on albo ja' -
> :: a tylko własna wygoda, chciwość, samolubstwo.
> Ale Ty tego właśnie nie wiesz. Tobie wydaje się, że to wygoda,
> chciwość, samolubstwo, a tak naprawdę powody mogą być
> diametralnie inne. I dlatego trudno jest Ci wyobrazić je sobie, bo
nie
> przeżyłeś takiej sytuacji.

Na podstawie dostępnych w tym i następnym wątku, informacji - mówię:
Mąż Agati to burak i samolub, nieodpowiedzialna cipa.

Czy muszę za każdym razem swoje opinie wyrażać tak oczywistym i
półtoralinijkowym sformułowaniem (od 'na podstawie..' do 'mówię'?)?

> :: Kończąc myśl o 'krzywdzeniu'. Tak, kopię w dupę zdradzającego -
> :: powinienem się wstydzić? :)
> Jeśli nie znasz motywów tej zdrady, to tak. No niestety, ale tak.
> Może nie tyle wstydzić, ale mieć świadomość, że nie jesteś
> sprawiedliwy.

Sprawiedliwość jest ślepa.
Na owym forum, mimo kilkakrotnych zachęt, mąż Agati nie znalazł
odwagi, by się wypowiedzieć. Nie wrzucił nic na swoją szalkę.

Dlatego obieram taką a nie inną drogę oceny, taki a nie inny sposób
rozumkowania.

Nie będę się wstydzić, taki Z. Boczek będę :>
Świadomość, że ten wątek odsłania prawdę jedynie częściowo, mam :>
Dla Ciebie prawda ukryta to >50%, dla mnie - najwyżej (i przy sporej
ilości dobrej woli) 25%.

A wstydzić powinien się ten, kto rogi przyprawia - a nie ten, kto to
nazywa po imieniu. :]

> :: Życie jest tak proste, jak ktoś chce je widzieć.
> A może jak mu jest wygodniej? Bo to bardzo wygodne stworzyć sobie
> własne ramy moralności i wg tych ram oceniać postępowanie innych.

Własne ramy moralności tworzy ktoś, kto usprawiedliwia CIĄGŁY proces
PÓŁTORAROCZNEGO kłamstwa - a teraz wmawia żonie, że Arabi są bliżej
właściwej moralności i on chce mieć Je obie.

Jeśli uważasz, że mój brak akceptacji wobec zdrad to wygoda -
gratuluję trafności wnioskowania :)

I z drugiej strony: przy dobrej woli wszystko można wytłumaczyć
genami/upałem/odwodnieniem/depresją wiosenną/niedosoloną zupą/suchym,
kontynentalnym wiatrem.
Keine granzen.

Dziękuję, wolę swoje prostackie ramy.
A to, czy Ty lub Tobie podobni relatywiści moralni je wyśmieją, nazwą
wygodnymi czy drobnomieszczańskimi, mało mnie obchodzi. Wybacz. Albo
nie, bo ja się tego nie wstydzę :)

> :: Dla mnie to nie kwestia wrażliwości na sztukę/muzykę/piękno
> :: bólu/poezję/życie - to dla mnie niedorabianie ideologii,
> :: _szczególnie_ i _zwłaszcza_ gdy rozważamy czyjąś:
> :: (1) inicjatywę w krzywdzeniu,
> :: (2) premedytację,
> :: (3) brak skruchy,
> :: (4) ochotę na jeszcze.
> Wiesz, że to wszystko dotyczy męża Agati? Wiesz to na pewno?

Wiem to na pewno - na podstawie Jej słów, Jej postów.

> Wiesz, że nie ma jeszcze czegoś, co mogłoby w jakiś sposób
> zmniejszyć ciężar jego winy?

Nie, nie widzę niczego takiego. A Ty?
Bardzo poproszę o retrospekcję wobec tego.

Jeśli nie, nie dywagujmy nt. 'wszystkie zdrady w Uniwersum', ale o tym
konkretnym przypadku, dobrze?

> ::: Życie to nie proste i jasne schematy, jakie każdy chciałby
widzieć
> ::: i dzięki temu z lekkością ferować wyroki na innych.
> :: Tak kazała mu jego religia, dogma czy karma? Głosy? Przygięta
> :: trawa na ogródku?
> Nie potrafię Ci wytłumaczyć co mu kazało. Zresztą przypuszczalnie
> nie zrozumiałbyś.

Dziękuję za słowa uznania - nie ma to jak wiara w pojmowanie naszych
adwersarzy :)

> I naprawdę nie życzę, by dane Ci było kiedykolwiek to pojąć.

Rozumiem, że dopiero grzesznik zrozumie? Nikt, kto nawet był wodzonyna
pokuszenie, nie ma szans wiarogodnej oceny?

> :: To jest dla mnie to samo, co dorabianie ideologii do złych czynów
> :: kogoś. Durnota i przymykanie oczu na rzeczywistość.
> Złe czyny mogą być wybaczone przez ludzi, którzy w wyniku tych
> czynów zostali skrzywdzeni. Dla mnie takie wybaczenie jest
> ważniejsze od qwazi-obiektywnych opinii ludzi, którzy te czyny
> obserwują tylko z boku i w żaden sposób nie sa z nimi powiązani.

Zauważyłem, że Ci się tak zwiesiło :)))))))))
Ja nie piszę nic innego. Jeśli mu wybaczy, zdecyduje się na coś, co
IM(i nie tylko M)HO jest upokorzeniem - sama w tym będzie żyła.
Jednak inicjujący każdy wątek zawsze powinni pamiętać o tym, że nie
wszyscy będą mówić w kostkach cukru. Brukowe też padną.

I ja jestem ten brukowiec, can I? Thanks.

> :: Ktoś może lubieć stereogramy, ale to nie powód, żeby chodzić całe
> :: życie z zezem.
> Jeszcze łatwiej jest założyć sobie takie klapki, jakie zakłada się
> koniom. Wtedy widzi się jeszcze prościej i bez potrzeby oglądania na
> boki.

Jedyną osobą, która raczy mieć klapki w tym wątku, jest główna
pokrzywdzona.
Ty z kolei - zamiast poglądu, że powinna je zrzucić - uważasz, że
jeśli lubi być nieświadoma z miłości i oddania, nie zna prawdy, ale
jest ogłupiona przywiązaniem (i niech przebaczy usprawiedliwiając
go) - to dobrze, a my robimy tylko za tych 'złych gliniarzy'.

Zupełnie jak w owej historyjce: "Do końca Ją umiłował...":
http://www.faktyimity.vline.pl/archiwum/www_7_2002/g
aleria.html

--
Z poważaniem,
Z. Boczek
Ludzie nie mówią o tym, czego chcą.
Dlatego nie dostają tego, czego chcą.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


750. Data: 2003-06-11 00:09:21

Temat: Re: on kocha inna, ale mnie tez
Od: "Z. Boczek" <z...@U...pl> szukaj wiadomości tego autora

Wprąciłem się, gdyż Nixe <n...@i...pl> i te mądrości
wymagają stanowczej erekcji:

> :: A Hitlera znałaś osobiście? :)
> Nie, ale na pewno lepiej, niż męża Agati.

Czy aby na pewno lepiej? Z relacji bliskich mu osób? Ewa Braun też go
kochała.
Czasem sto słów bliskiej osoby znaczy więcej niż sto tomów historyków.
Może był schizofrenikiem - silnym i słabym jednocześnie?

> :: Może to ludzie wypaczyli tak Jego wizerunek i ideologię (jak
> :: socjalizm Marksa i Engelsa)??
> Czy Hitler kiedykolwiek miał rozterki i dylematy w kwestii swego
> postępowania?
> Czy miał jakieś skrupuły, czy w którymś momencie czuł, że robi źle?

A skąd wiesz, że nie? Dałabyś sobie rękę obciąć?
Czasem odbicie w lustrze przerasta samą osobę - ale machina w ruch
wprawiona została.
Ale to tylko dywagacje z natury: 'never say never'.

Z drugiej strony: mąż Agati miał owe rozterki i dylematy?
(1) przez półtora roku niezidentyfikowane i niewidzialne,
(2) po owym czasie owszem - bo mu kochanica nad jeziorko wyjechała i
założyła embargo na ruchanko, do czasu podjęcia zdecydowanych działań.

Siakoś po przyznaniu się każdy ma dylematy, rozterki - na ławach widać
ich setki, wszyscy żałują, chóralnie wręcz.

> Czy wyraził skruchę,

Nie zdążył - śmierć go dopadła pierwsza :)))

Mąż Agati też miał podobno takie potężne depresje z tego powodu, że aż
samobójcze. Lol.

Wiesz, że skrucha jest DOPIERO PO zaprzestaniu złych czynów?
(1) nawrócenie, (2) naprawienie lub przeprosiny, (3) skrucha.

> [czy] oczekiwał przebaczenia od ludzi, którym wyrządził krzywdę,

Tego się nigdy nie dowiemy, ale j.w.

> a oni gotowi byli mu ją przebaczyć?

Ciekawe, co byłoby, gdyby prosił o wybaczenie - tłumacząc się, że
robił co robił z miłości do mydła. Albo pragnął szorstkich materaców
dla całego narodu.

Ludzie rozszarpaliby go gołymi rękoma z wściekłości.

A tak samo IMHO kretyńsko tłumaczy się mąż Agati.

> Daj spokój - porównianie jest nie dość, że nietrafione, to jeszcze
> niesmaczne.

W końcu Ty sama zarzucałaś mi wąskie ramy moralne - ku mojej rzekomej
własnej wygodzie i końskim klapkom na oczach.
"Lekarzu, ulecz się sam..."
Może tutaj sama powinnaś otworzyć oczy na fakt, że tak naprawdę to
wiesz o takim złoczyńcy jak Hitler równie niewiele - co jednak nie
przeszkadza Ci go potępiać jednoznacznie?

Ale po co się zastanowić?
Lepiej powiedzieć oklepane 'A fe - niesmaczne, nietrafione'.

> :: Baj de uej - może mąż Agati też mówi jak tacy zbrodniarze:
> :: "Historia mnie oceni"? :]
> A może wystarczy, że tylko Agati go oceni? Być może wybaczy.
> I nam, postronnym nic do tego.

Dyskutujemy. Najazdu na dom Agati chyba nie zapowiadałem?

Więc spokojnie - nic ponad to, co piszesz w kwestii 'to Ona
zadecyduje, to Ona wybaczy', się nie dzieje.

Jest takie powiedzonko: "Obowiązkiem Boga jest przebaczyć Osamie.
Obowiązkiem naszym jest zorganizowanie im spotkania".

Nie wzdrygaj się, Nixe, że to niesmaczne - jeszcze nie skończyłem :)

Powiedzonko to na nasze potrzeby można przekształcić na:

"Prawem Agati jest przebaczyć mężowi i żyć tak, jak On tego chce.
Obowiązkiem grupy jest uświadomienie Jej, co wybacza i na co się
zgadza".


--
Z poważaniem,
Z. Boczek
Ludzie nie mówią o tym, czego chcą.
Dlatego nie dostają tego, czego chcą.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 30 ... 70 ... 74 . [ 75 ] . 76 ... 90 ... 103


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: katolicyzm a prezerwatywy
pegperego atlantico
Małżeństwo bez miłości ??
Re: katolicyzm a prezerwatywy
Re: katolicyzm a prezerwatywy

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »