« poprzedni wątek | następny wątek » |
41. Data: 2005-07-29 11:54:09
Temat: Re: osiedlowe dzieciaki"patka" <p...@g...nomorespam.com> napisał
> Zgadza się, ale najpierw warto przyjrzeć się/przeanalizować uczucia
Co to wg Ciebie znaczy przeanalizować uczucia?
Czy jeśli kogoś po prostu nie lubisz z jakichś powodów, to analizujesz swoje
uczucia w stosunku do niego?
Uważasz, że a nuż okaże się, że jednak go lubisz, tylko o tym nie
wiedziałaś?
> przypadku dzieci niestety dużą rolę odgrywa "owczy pęd" - mam tu na
> myśli zarówno jedną i drugą stronę (osoba starająca się o akceptację i
> osoby odrzucające te starania).
[...]
> Jednym i drugim warto pomóc w uświadomieniu sobie swoich właściwych
> odczuć - "dlaczego" coś robi.
A dlaczego uważasz, że konkretne dziecko nie wie, dlaczego czuje to, a nie
coś innego?
> Często dzieciaki odrzucają inne dzieci bo naśladują "przywódcę" grupy i
> ja bym właśnie podejrzewała taki przypadek w pierwszym poście. Dlaczego?
> Przypuszczam, że dzieci w okolicy jest sporo i wtedy jest mało
> prawdopodobne aby wszystkie naraz zapałały antypatią do nowej
> dziewczynki.
Pisałam już w jakimś poście - nie ma żadnych podstaw ku temu, by uważać, że
taka sytuacja ma miejsce. Nie wiemy, jak liczna jest ta grupa, czy jest to
jedyna grupa, jak zachowują się te dzieci pojedynczo itp.
> Raczej jest to przykład owczego pędu... pisałaś o
> asertywności... jak najbardziej warto uczyć asertywności, tylko często
> polega to na uczeniu jak wyrazić swoje odmienne zdanie w grupie.
Owszem, ale jaką masz pewność, że te dzieci faktycznie nie mają identycznego
zdania w tej sprawie?
> dlatego warto pokierować dzieckiem i pomóc w zrozumienie siebie, a nie
> po prostu zdawać się na żywioł (czyli jeśli odrzuca kogoś to ma powody).
Ja ufam dziecku i jego odczuciom, ponieważ są to z reguły odczucia
pierwotne, bez uprzedzeń, stereotypów, naleciałości. Dlatego nie wmawiam
dziecku, że powinno pocałować ciocię, bo ciocia tak naprawdę jest przecież
bardzo miła i nie każę mu się bawić z Józiem, bo Józiowi będzie przykro, a
to przecież taki uroczy chłopczyk. Dziecko ma prawo mieć swoje powody (nawet
irracjonalne), a dyskredytowanie ich i wspomniana przez Ciebie "pomoc w
zrozumieniu siebie", to tylko i wyłącznie próby narzucenia swojego własnego
punktu widzenia, a tego sposobu kształtowania dziecka nie uznaję w procesie
jego wychowania.
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
42. Data: 2005-07-29 12:17:56
Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
"Nixe" napisała
> Ja ufam dziecku i jego odczuciom, ponieważ są to z reguły odczucia
> pierwotne, bez uprzedzeń, stereotypów, naleciałości. Dlatego nie wmawiam
> dziecku, że powinno pocałować ciocię, bo ciocia tak naprawdę jest przecież
> bardzo miła i nie każę mu się bawić z Józiem, bo Józiowi będzie przykro, a
> to przecież taki uroczy chłopczyk. Dziecko ma prawo mieć swoje powody
> (nawet irracjonalne), a dyskredytowanie ich i wspomniana przez Ciebie
> "pomoc w zrozumieniu siebie", to tylko i wyłącznie próby narzucenia
> swojego własnego punktu widzenia, a tego sposobu kształtowania dziecka nie
> uznaję w procesie jego wychowania.
Nie jestem przekonana czy bez uprzedzeń, stereotypów i naleciałości. Co nie
zmienia faktu, że uczucia ciężko zmienić na żądanie. Czy to cudze, czy
własne. Szczególnie cudze, bo jak wiadomo w miarę nacisku, opór rośnie;)
Kiedy ktoś bardzo chce dostać się do grupy, to pokazuje, jak bardzo mu na
tej grupie zależy czyli jak bardzo jest zależny od niej emocjonalnie.
Występuje wtedy w roli osoby niesamodzielnej, zależnej, którą trzeba się
zajmować i dbać o dobre samopoczucie. I jeśli grupa nie ma ambicji
opiekuńczych, to IMO takie zachowanie działa na jej (tej osoby) niekorzyść.
Małgosiek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
43. Data: 2005-07-29 12:41:49
Temat: Re: osiedlowe dzieciaki* Nixe [2005-07-29 13:54]:
> Co to wg Ciebie znaczy przeanalizować uczucia?
> Czy jeśli kogoś po prostu nie lubisz z jakichś powodów, to analizujesz swoje
> uczucia w stosunku do niego?
> Uważasz, że a nuż okaże się, że jednak go lubisz, tylko o tym nie
> wiedziałaś?
Jeśli mi przeszkadza dane uczucie, zaburza moje stosunki z daną osobą to
tak analizuję dlaczego tak się dzieje. Czym innym jest brak sympatii
(obojętność) a czym innym antypatia. Obojętności nie trzeba tłumaczyć,
natomiast IMO przyczyny nielubienia da się określić np. różne poczucie
humoru, brak wspólnych tematów czy nie ten zapach. Jeżeli nie potrafisz
określić przyczyn konkretnego odczucia (zwłaszcza negatywnego!) to warto
się nad nim zastanowić. Po co zatruwać życie sobie i innym?
Jak byś odpowiedziała na list o irracjonalnej zazdrości w związku? Też,
że jeśli ktoś tak odczuwa to nie warto tego zmieniać/zastanowić się nad
tym?
>> przypadku dzieci niestety dużą rolę odgrywa "owczy pęd" - mam tu na
>> myśli zarówno jedną i drugą stronę (osoba starająca się o akceptację i
>> osoby odrzucające te starania).
> [...]
>> Jednym i drugim warto pomóc w uświadomieniu sobie swoich właściwych
>> odczuć - "dlaczego" coś robi.
>
> A dlaczego uważasz, że konkretne dziecko nie wie, dlaczego czuje to, a nie
> coś innego?
Napisałam wyżej - "owczy pęd", "zachowanie stadne".
>> Raczej jest to przykład owczego pędu... pisałaś o
>> asertywności... jak najbardziej warto uczyć asertywności, tylko często
>> polega to na uczeniu jak wyrazić swoje odmienne zdanie w grupie.
>
> Owszem, ale jaką masz pewność, że te dzieci faktycznie nie mają identycznego
> zdania w tej sprawie?
To by była niespotykana zgodność. ;) Nie wykluczam tego, jednak na
podstawie moich doświadczeń oceniając prawdopodobieństwo stawiam na
zachowanie stadne.
> Dziecko ma prawo mieć swoje powody (nawet
> irracjonalne),
Jasne, ma prawo mieć swoje powody. I jeśli je ma (nawet irracjonalne) to
ok. A co gdy powodem jest bo "Zuzia też jej nie lubi"?
> a dyskredytowanie ich i wspomniana przez Ciebie "pomoc w
> zrozumieniu siebie", to tylko i wyłącznie próby narzucenia swojego własnego
> punktu widzenia, a tego sposobu kształtowania dziecka nie uznaję w procesie
> jego wychowania.
Chyba się nie zrozumiałyśmy. To nie jest narzucenie punktu widzenie, to
jest pomoc w zrozumienie przyczyn takiego odczucia i pomoc w radzeniu
sobie z negatywnymi odczuciami, które zazwyczaj są destrukcyjne i
prowadzą do dyskomfortu. W żadnym przypadku nie chcę zmuszać żadnego
malucha do zabawy z innym dzieckiem, ale warto pokazać, że np. inny
dzieciak manipuluje maluchem. Do opiekunów należy nauczenie dziecka
prawa do *własnego* zdania i szacunku dla innych.
hej
patka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
44. Data: 2005-07-29 12:43:34
Temat: Re: osiedlowe dzieciakiNixe <n...@f...peel> napisał:
> Ja ufam dziecku i jego odczuciom, ponieważ są to z reguły odczucia
> pierwotne, bez uprzedzeń, stereotypów, naleciałości. Dlatego nie wmawiam
> dziecku, że powinno pocałować ciocię, bo ciocia tak naprawdę jest przecież
> bardzo miła i nie każę mu się bawić z Józiem, bo Józiowi będzie przykro, a
> to przecież taki uroczy chłopczyk. Dziecko ma prawo mieć swoje powody (nawet
> irracjonalne), a dyskredytowanie ich i wspomniana przez Ciebie "pomoc w
> zrozumieniu siebie", to tylko i wyłącznie próby narzucenia swojego własnego
> punktu widzenia, a tego sposobu kształtowania dziecka nie uznaję w procesie
> jego wychowania.
Rozumiem, ze jak dziecko powie nie lubie zbierac zabawek
- to potulnie bedziesz je zbierac sama.
Jesli bedzie mialo ochote pokazac język nielubianej nauczycielce, to niech
pokazuje. W koncu nie mozna walczyc z uczuciami dziecka - one sa pierwotne
wiec, na pewno zawsze wspaniale.
Ja juz pisalam wazne sa dla mnie uczucia dziecka, ale wazne jest tez zeby
bralo pod uwage uczucia innych - inaczej wybacz Nixe - wychowasz sobie
100% egoistę.
pozdrowienia,
Lila
PS. Przyklad z calowaniem jest w wypadku mojej corki wyjatkowo nietrafny -
to dziecko z reguly samo rzuca sie na czlowieka ;-)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
45. Data: 2005-07-29 13:09:44
Temat: Re: osiedlowe dzieciaki"Lila" <H...@H...Com> napisał
> Rozumiem, ze jak dziecko powie nie lubie zbierac zabawek
> - to potulnie bedziesz je zbierac sama.
Mówimy o uczuciach do osób, a nie do czynności, więc nie będę się odnosić do
tego przykładu, ponieważ nie ma żadnego związku z tym wątkiem.
> Jesli bedzie mialo ochote pokazac język nielubianej nauczycielce, to niech
> pokazuje. W koncu nie mozna walczyc z uczuciami dziecka - one sa pierwotne
> wiec, na pewno zawsze wspaniale.
Dlaczego uparcie nie chcesz dostrzec, że dzieci osiedlowe nie wykazują tego
typu zachowań. Nawiązując do Twojego powyższego przykładu - one nie pokazują
języka nauczycielce. Po prostu traktują ją obojętnie, ale z drugiej strony
nie będą chciały być może przytulić się do niej, gdy o to poprosi.
> Ja juz pisalam wazne sa dla mnie uczucia dziecka, ale wazne jest tez zeby
> bralo pod uwage uczucia innych - inaczej wybacz Nixe - wychowasz sobie
> 100% egoistę.
Myślenie o sobie w momencie, gdy nie wyrządza się nikomu krzywdy nie jest
egoizmem.
I spróbuj wreszcie zrozumieć, że nikt nie ma obowiązku odpowiadania za
uczucia innych, bo to byłoby nonsensem. Czy poczułabyś się miło, gdyby
koleżanka miała do Ciebie żal, że nie dzwonisz do niej codziennie i ubzurała
sobie, że pewnie jej nie lubisz? Z Twojego punktu widzenia wszystko wygląda
normalnie - lubisz ją, nie widzisz podstaw do tego, by koleżanka poczuła się
rozżalona, ale wg tego, co piszesz, chcąc mieć na uwadze_jej_, a nie swoje
uczucia, powinnaś od tego momentu zacząć codziennie do niej wydzwaniać, by
poczuła się lepiej. Nieważne, że Ty będziesz czuła się okropnie - ważne, by
jej zrobić dobrze. Dla mnie to absurd i jesli uważasz, że odmowa w tym
wypadku tego codziennego telefonowania to egoizm to owszem - jestem egoistką
w takim właśnie znaczeniu. Wolę taką postawę, niż tłumienie w sobie złości,
że dałam się wmanipulować i wpędzić w poczucie winy (której de facto w ogóle
nie ponoszę)
> PS. Przyklad z calowaniem jest w wypadku mojej corki wyjatkowo nietrafny -
> to dziecko z reguly samo rzuca sie na czlowieka ;-)
Zatem wyobraź sobie sytuację analogiczną, gdy sugerujesz dziecku zrobienie
czegoś wbrew jego woli, a tylko dlatego, że innej osobie będzie przykro.
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
46. Data: 2005-07-29 13:30:58
Temat: Re: osiedlowe dzieciaki"patka" <p...@g...nomorespam.com> napisał w wiadomości
news:dcd83r$p1i$1@news.onet.pl...
> Jeśli mi przeszkadza dane uczucie,
A jeśli Ci nie przeszkadza?
> zaburza moje stosunki z daną osobą to
> tak analizuję dlaczego tak się dzieje.
A jeśli nie zaburza? A problem w tym wszystkim widzi tylko ta druga strona,
która usilnie chciałaby czegoś więcej?
> Jeżeli nie potrafisz
> określić przyczyn konkretnego odczucia (zwłaszcza negatywnego!) to warto
> się nad nim zastanowić.
A kto mówił, że nie da się określić?
Ja się tylko pytałam w jakim celu to robić, jeśli nam to w żaden sposób nie
przeszkadza?
> Po co zatruwać życie sobie i innym?
Moje życie nie bywa zatrute dlatego, że są osoby, których po prostu nie
lubię i nie darzę sympatią.
Podejrzewam, że nie jestem w tym odosobniona.
> Jak byś odpowiedziała na list o irracjonalnej zazdrości w związku? Też,
> że jeśli ktoś tak odczuwa to nie warto tego zmieniać/zastanowić się nad
> tym?
Jeśli mu to przeszkadza, to owszem. Ale nie ma sensu porównywać tych dwóch
uczuć, ponieważ mają zupełnie inne źródła, przyczyny i skutki. Zazdrość
zazwyczaj jest destrukcyjna, ma wpływ na nasze życie. A to, że nie lubię
pani z II piętra i mojej cioci Andzi nie ma na to życie żadnego wpływu, bo
mogę po prostu się z nimi nie kontaktować i mieć święty spokój. I nadal ich
nie lubić bez konieczności analizowania tego uczucia.
>> A dlaczego uważasz, że konkretne dziecko nie wie, dlaczego czuje to, a
>> nie coś innego?
> Napisałam wyżej - "owczy pęd", "zachowanie stadne".
Ale to jest zwykłe generalizowanie.
>> Owszem, ale jaką masz pewność, że te dzieci faktycznie nie mają
>> identycznego zdania w tej sprawie?
> To by była niespotykana zgodność. ;)
I nie należy do rzadkości. Tym bardziej, jeśli grupka nie jest liczna.
> Jasne, ma prawo mieć swoje powody. I jeśli je ma (nawet irracjonalne) to
> ok. A co gdy powodem jest bo "Zuzia też jej nie lubi"?
A co ma być? Dziecko ma przeanalizować swoje uczucia i dojść do wniosku, że
właściwie to tę Zuzię lubi?
Bo autentycznie nie bardzo rozumiem, czego od takiego dziecka oczekujesz?
> Chyba się nie zrozumiałyśmy. To nie jest narzucenie punktu widzenie, to
> jest pomoc w zrozumienie przyczyn takiego odczucia i pomoc w radzeniu
> sobie z negatywnymi odczuciami, które zazwyczaj są destrukcyjne i
> prowadzą do dyskomfortu.
JEŚLI prowadzą do dyskomfortu to owszem. Jednak nie każde uczucie antypatii
jest destrukcyje i do takiego dyskomfortu prowadzi. Tym bardziej, że od
uczucia do czynów droga może być długa.
> W żadnym przypadku nie chcę zmuszać żadnego
> malucha do zabawy z innym dzieckiem, ale warto pokazać, że np. inny
> dzieciak manipuluje maluchem.
JEŚLI manipuluje, to owszem. A jeśli nie?
> Do opiekunów należy nauczenie dziecka
> prawa do *własnego* zdania i szacunku dla innych.
Zgadzam się. Ale uczucie antypatii (podkreślam - uczucie!) nie jest oznaką
braku szacunku do kogoś.
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
47. Data: 2005-07-29 13:33:47
Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
"Lila" napisała
> Rozumiem, ze jak dziecko powie nie lubie zbierac zabawek
> - to potulnie bedziesz je zbierac sama.
> Jesli bedzie mialo ochote pokazac język nielubianej nauczycielce, to niech
> pokazuje. W koncu nie mozna walczyc z uczuciami dziecka - one sa pierwotne
> wiec, na pewno zawsze wspaniale.
Jeśli dyskutujesz z kimś, kto aprobuje ubliżanie komuś bądź zaniedbywanie
obowiązków - to dlaczego podpinasz się pod Nixe?
> Ja juz pisalam wazne sa dla mnie uczucia dziecka, ale wazne jest tez zeby
> bralo pod uwage uczucia innych - inaczej wybacz Nixe - wychowasz sobie
> 100% egoistę.
Z obawy, ze sie wychowa egoistę można wychować nieszczęśliwego altruistę,
który lekceważy własne uczucia. Osobiście jestem zwolenniczką teorii, że
cudze uczucia są równie ważne jak własne. I że należy brać pod uwagę zarówno
jedne, jak i drugie. Branie pod uwagę cudzych uczuć, nie oznacza
automatycznie podporządkowania się. W przeciwnym wypadku osoba, której
zależy na lubieniu, również musiałaby się podporządkować osobie, która jej
nie lubi. I jak z tego wybrnąć?
> PS. Przyklad z calowaniem jest w wypadku mojej corki wyjatkowo nietrafny -
> to dziecko z reguly samo rzuca sie na czlowieka ;-)
Ale bierzez pod uwagę uczucia tych, którzy tego nie lubią?
Małgosiek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
48. Data: 2005-07-29 13:40:37
Temat: Re: osiedlowe dzieciaki"PaRaNoJa" <y...@x...wp.pl> wrote in message
news:dcbe7h$ep8$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Iwon(k)a moja imienniczko daj spokój już każdy ma inne zdanie.
toz ja to wiem od dawna :)
> A w sumie co by tym dzieciakom zalezało żeby chociaż raz się pobawiły z tą
> dziewczynką, myślą że jak mieszkają w Kanadzie i są kanadyjczykami to już
> do nich cały świat należy, to już jak ktoś inny jest innej rasy,
> pochodzenia itd itp to już należy go odtrącić?
dzieciom niewiele trzeba zeby wywalic kogos z grupy.
> Nie wiem ale mój syn lubi się bawić ze wszystkimi, bez względu na kolor,
> wiek i pochodzenie, i nie mówie tu o paczkach i przyjaźniach, bo raczej to
> powstaje później, w szkołach przynajmniej średnich (tak było u mnie).
to na pewno. chyba u kazdego.
Chodzi
> tu tylko o pobawienie się, a nie o związek już na całe życie.(think about
> this Nixe)
:)
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
49. Data: 2005-07-29 13:55:57
Temat: Re: osiedlowe dzieciaki"Nixe" <n...@f...peel> wrote in message news:dcbgkv$1o57$1@news.mm.pl...
>> zabawy nie, ale celowe lekcewazenie innej osoby, tak.
>
> Ale niechęć do wspólnej zabawy z (nielubianą) osobą nie jest równoznaczna
> z lekceważeniem tej osoby.
a z czym taka niechec jest rownoznaczna?
> Co innego ostentacyjne olewanie, nieodzywanie się pomimo pytań,
> traktowanie jak powietrza, a co innego zachowanie poprawnych stosunków
> pomimo niechęci do danej osoby.
i czy te dzieci zachowuja poprawne stosunki? poprawne stosunki to wlasnie
dla nich
zabawa. jesli ktos stoi i patrzy sie kiedy te inne sie bawia, bo go do
zabawy nie
dopuscily, i traktuja ta osobe jak powietrze (bo sie nie bawia) to wlasnie
jest olewanie.
>
>> dla mnie nonsensem nie jest. grzecznie mozna komus bardzo dokuczyc.
>
> A gdzie w opisanej przeze mnie wyżej sytuacji widzisz_dokuczanie_?
> Przeczytaj też sobie post Basi. Czy one dokuczały tej dziewczynie? Czy ją
> gnębiły?
> Nie - po prostu nie miały ochoty na jej towarzystwo. To NIE jest mobbing,
> choćbyś nie wiem jak bardzo się upierała.
pozwolisz, ze zostane przy mojej wiedzy na ten temat, i moim zdaniu.
>
>>> I to nazywasz mobbingiem?? Niechęć do prywatnych rozmów w obecności
>>> osoby "spoza układu"?
>>> Gdyby ta nowa osoba wniosła skargę do sądu o mobbing w opisanej
>>> sytuacji, to zostałaby, delikatnie mówiąc, wyśmiana.
>
>> moze tak Ci sie tylko wydaje.
>
> Nie sądzę. Ktoś musiałby mieć naprawdę nierówno pod sufitem, by złożyć
> skargę typu "bo oni nie chcą ze mną rozmawiać o swoich prywatnych
> sprawach", a sędzia być równie pomylonym, by uznać to za mobbing. Ale może
> w USA jest inaczej.
na pewno skarga napisana jest bardziej sensownie.
>
>>> Jak wyżej. Co ma niechęć do rozmów z daną osobą do jej gnębienia?
>
>> gnebic mozna kogos swoja obojetnoscia.
>
> A Ty czułaś się gnębiona, gdy różne osoby z Twojego otoczenia nie
> okazywały Ci sympatii w takim stopniu, jak tego oczekiwałaś?Bo nie
> uwierzę, że lubiły Cię jednakowo_wszyscy_poznani dotąd ludzie.
i znow mieszasz. nie chodzi o stopien lubienia, ale o zauwazanie
mnie jako osoby. jesli nie widzisz tu roznicy to nie dogadamy sie :)
>
>>> Ale dziewczynka NIE jest w grupie. Ona tylko wychodzi na to samo
>>> podwórko i chce się do tej grupy dopiero dostać. Dzieci z kolei tego
>>> nie chcą i mają do tego pełne prawo. Dziewczynka może czuć się
>>> rozżalona, ale nie ma prawa mieć do tych dzieci pretensji.
>
>> a kto mowi o pretensji?
>
> Pretensji w sensie żalu, że tak postępują, choć dziewczynka chciałaby,
> żeby było inaczej.
i ta dziewczynka nie ma prawa do zalu?
> Przecież czuje taki żal - inaczej nie byłoby tego wątku.
i nie ma miec do niego prawa?
>
>>>> te dzieci na podworku jest jak praca,
>> dla mnie jest to jak najbardziej dobra analogia.
>
> Dla Ciebie być może, choć wykazałam Ci powyżej, że absurdem jest
> porównywać środowisko, gdzie ludzie są na siebie skazani siłą rzeczy
> (umowa o pracę, wspólne wykonywanie jakichś czynności) do miejsca, gdzie
> przebywa się z własnej woli i naprawdę nikt nie wymaga od nas, byśmy z
> pewnymi osobami musieli przebywać i kontaktować się.
masz racje, nie mieszajmy wiec mobbingu z bullying. to dwie rozne, choc
z pozoru podobne sprawy.
>
>> jak juz napisalam, dla mnie byl to tylko kolejny excuse, kiedy
>> skoczyl sie ten pierwszy.
>
> A jakie to ma właściwie znaczenie czy kolejny i ile było tych "excuse'ów"?
> Nie czują do niej sympatii, być może nie mają zaufania, nie pasuje im i
> tyle. Mają prawo odmówić przyjęcia do paczki.
ocho, krecimy sie w kolko. :) poniewaz chcac Ci odpisac musialabym napisac
wciaz
to samo, moze innymi slowami, wiec chyba nie ma to sensu.
Pozdrawiam
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
50. Data: 2005-07-29 15:25:34
Temat: Re: osiedlowe dzieciaki"Basia Z." <bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl> wrote in
message news:dcajlf$1h4o$1@news2.ipartners.pl...
> Ta osoba niestety przedwcześnie zmarła (co nie ma żadnego związku z
> powyższym).
> I czasem myślę - że wtedy świadomie źle zrobiłam odtrącając kogoś i
> zachowując się jak szczeniak.
> Ale z drugiej strony - sama wybieram sobie przyjaciół.
ja tez sama wybieram sobie przyjaciol, ale uciekanie przed
kims, szczegolnie jesli jest w potrzebie (przeczytalam post
o jej problemech) swiadczy jednak o "zachowaniu jak szczeniak".
to nie jest asertywnosc, asertywnosc to porozmawianie z ta dziewczyna,i
wyrazeniu
swojego zdania, np iz nie chcemy sluchac jej problemow, itd itp a nie
uciekanie przed nia.
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |