Data: 2001-11-02 12:31:39
Temat: Re: osobowość a religijność człowieka?
Od: "Duch" <a...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
> - "stanelam z boku" i przyjzalam sie wyznawcom roznych religii,
> ich "zbiorowym" zachowaniom. Rowniez czytalam sporo
> o tym, gdyz bardzo interesuje sie psychologia tlumu.
Tez sie przygladam, ale wydaje mi sie,
ze problem jest jeszcze glebiej
niz w okresleniu, ze
"religia swoje a ludzie swoje"
albo ze "religia jest zla".
(uwazaj, prosze, bo to co napisze, wydaje mi sie, ze jest dosc trudne)
Problem w tym, ze ... zaczelismy sie obserwowac "z boku".
Zawsze mamy jakis tam obraz siebie, ja, ty...
Gdy powstalo "obserwowanie sie z zewnatrz", "podgladanie"
czy to poprzez socjologie, czy gazety, czy TV,
powstalo cos takiego jak "dysonansik",
okazalo sie, ze najczesciej jestesmy kim innym niz myslimy ze jestesmy.
Inaczej: obserwacja z zewnatrz zaczela naruszac nasze indywidualne
wyobrazenia o samych siebie, i nic by w tym nie bylo zlego,
gdyby nie to, ze ludzie poczuli sie zranieni, albo inaczej:
nasza wewnetrzna intymnosc zostala naruszona,
i rownoczesnie .... stala sie czym obrzydliwym,
bo "skalanym" przez miliony obserwatorow z zewnatrz.
Bardzo slabo jednak sobie z tego zdajemy sprawe,
bo dziala taki mechanizm samoobronny.
I dlatego, wydaje mi sie, takie mamy widzenie religii,
ale nie tylko, np. rodziny, honoru, milosci itp.
Takie jakby pochodzace z rynsztoka, "z wymiotow".
Tylko sugerowalem, ze to Twoja projekcja.... Stop! ;-)
Caly nasz swiat w to "gra".
A poniewaz niektorzy sa wrazliwsi (moze wlasnie Ty?),
a chca uniknac "skalania", wiec... odcinaja sie od "tego wszystkiego".
Charakterystyczne jest rowniez to, ze tworzy sie rownoczesnie
wyidealizowane obrazki, ze gdzies-tam instnieje jakis idealny system.
Wedlug mnie, to zludzenie.
Ci co "nie wytrzymali" tego "odslaniecia intymnosci", odsuneli sie
od zycia, troche, i rownoczesnie wszystko to co sie dzieje widza
w czarnych kolorach, gdzie niegdzie jarzy sie idealny system,
ale wchodzac w niego, czesto skazanym sie jest na porazke i
zawod (czar pryska).
> O oblude "chrzescijan", ktozy twierdza, ze sa "prawdziwymi wiernymi"
> a lamia wiekszosc przykazan lacznie z najwazniejszym o milosci
> blizniego, nie mowiac o takich drobnoztkach jak zakupy w niedziele
> i to zaraz po mszy(!) i ogolnej nietolerancji...
Patrz wyzej...
generalnie, z moich obserwacji wynika, ze ludzie zwiazani z chrzescijanstwem
maja wiecej "dobroci" w sobie, czy jak to nazwac.
> Ja sie nie czepiam, nie mowie ze to, czy tamto jest zle, bo to sprawa
> tylko tych ludzi ktorzy tak lub inaczej postepuja i do poki to mi nie
> zagraza - jak najbardziej rozumie i toleruje ich istnienie; ubieram
> tylko w slowa zjawiska spoleczne ktore bacznie obserwuje.
Rozumiem, tylko moje obserwacje wykazaly, ze Ci co krytykuja
(nie mam na mysli Ciebie!!), oni rowniez nie potrafia stworzyc
w swoim prywatnym zyciu lepszego systemu, a najczesciej siedza w gorszym,
a na usprawiedliwienie swojej biernosci, wskazuja wady nnych.
Po prostu sa w pulapce, patrz wyzej...
Mialem grupe kumpli, kiedys, w sprawach mesko-damskich,
tez nasmiewalismy sie z roznych osob, czesto starszych,
ten sie rozwiwiod, ten pije, ten sie kloci z zona.
Teraz jestesmy starsi i wiesz co? Wiekszosc z kumpli spokczyla
podabnie jak Ci ktorych krytykowali (a mi sie -uwazam- udalo).
Zebys wiedziala jak bardzo oni lubia teraz wskazywac wady innych,
rowniez moje, podkopywac mnie, szydzic. He! nie jestem idealny,
ale oni siedza w bagnie.
> > Bo problem jest szerszy: widzenie religji jako zbioru fobii czy
> manipulacji,
> > to ... projekcja wlasnych problemow naszego "swiata zachodu".
>
> Czyzby? uwazasz, ze jest to moja projekcja???
>
> Dlaczego np. wyznawcy buddyzmu zyja wg swoich przykazan:
> "Życiem mnichów i świeckich kierują zasady: nie zadawania bólu
> wszystkim żywym istotom, praktykowania cnoty miłosierdzia i rozwijania
> w sobie współczucia dla wszystkich istot"
> i maja jeden z najnizszych wspolczynnikow nietolerancji i agresywnosci?
Wyidealizowany obraz, tylko ja nie krytykuje buddyzmu, po prostu
praktyczne zycie jest bardzo trudne (dla mnie tez).
Po drugie, ludzie jakos nie lubia sie przyznawac do tego, ze lubia buddyzm,
IMO, slusznie, bo tam gdzie ktos okresli sie, ze ma jakas idee,
zaraz pojawiaja sie setki cwaniakow, ktorzy "uwieszaja" sie na szyi
i pokazuja jak wiele bledow robisz :-)
Dlatego wsrod buddystkow (w Polsce), czeste jest "maskowanie".
Tak to odbieram.
> Dlaczego np. w hinduizmie do tej pory sankcjonuje sie podział
> społeczeństwa na kasty. Są one zamknięte i ich członkowie nie mogą
> wchodzić ze soba w związki małżeńskie?
Sedno. Wszedzie jest podzial na warstwy spoleczne,
to umozliwia (wbrew pozorom) szczescie wszystkim, i biednym i bogatym.
To tak jakby ktos powiedzial, otworzmy wieznienia, przeciez mamy kochac
a nie karac.
Ale to sie nie sprawdzi, bo to wyidealizowany obrazek "kochaj wszystkich",
takich obrazkow teraz pelno.
A, IMO, trzeba zyc w systemi jakim sie zyje (nawt kastowym) i ...
w drobnych sytuacjach zyciowych, miec samorefleksje i zrobic cos dobrego.
To juz bardzo duzo! Chec "pomagania wszyskim", np. poprzez likwidacje
systemu kastowego, jest zla, bo .... i.in. sprytna :-), to zwalanie roboty i
winy na "system", na innych. Najpier trzema samemu udowodnic, ze
sie umie zyc (he! sam sie nie raz na tym przejechalem).
> Dlaczego wyznawcy pejotyzmu (indianie) nie piją alkoholu, nie palą
> tytoniu?( W czasie obrzędów spożywają jednak pejotl - kaktus
> zawierający substancje halucynogenne wywołujący barwne wizje
> i dający poczucie kontaktu z bóstwem.)
Indianie polnocnoamerykanscy lubili alkochol. Bardzo wielu z nich,
bardzo szybko popadalo w alkocholizm, byli mniej "odporni" niz biali!
Aztekowie natomist, wyparci przez Corteza, byli bardzo okrutnym plemieniem.
> Dlaczego wiekszosc chrzescijan zachowuje sie tak jak to widzimy
> na codzien?
Z moch obserwacji wynika, ze Ci ludzie dzialaja (biorac srednia),
lepiej, maja "wiecej dobroci".
> Dlaczego na bliskim wschodzie nie bylo od dawna chocby roku bez
> wojny???? przecierz ludzie tam sa bardzo religijni i tak im nakazuje
> zyc ich sumienie.
Z moich obserwacji wynika, ze wojny zaczely sie (o ironio!) od agresji
Izraelskiej.
Tam jest wiele ropy i rozne panstwo tocza walke o wplywy, stad te walki.
Zauwaz, ze Bin Laden to agent wyszkolony przez USA
(nie jestem przciwnikiem USA, wrecz przeciwnie).
Acha, i nie jestem przekonany czy walka jest bardzo negatywnym
zjawiaskiem...
> Czy jest to moja projekcja? to moze caly swiat jest jedna wielka
> moja(!) projekcja? ;-)))
Nie wmawiam Ci choroby, chce tylko zwrocic uwage na pewne
"czynniki", z ktorych mozemy nie zdawac sobie sprawy,
a w ktore sami gramy. Opisalem to powyzej, ale nie upieram sie.
> A moze jednak cos w tym jest i religia wplywa na zycie ludzi
> bez moich wizji?
Religia to odbiecie teg co jest wewnatrz nas, pewnych marzen, idei,
strachow, obaw. Jezeli zaczyna sie cos "wyznawac wspolnie",
to czesc naszych emocji moze zostac przytlumiona, czesc wzmocniona.
Jedno wydaje mi sie pewne, ludzie niechetni religii, sa czesto sami
zagubieni
i ... nic w tym zlego (a kto nie jest?).
IMO, to wyraz wewnetrznej paniki (spoko, ja tez panikuje)
Tylo.... czy stac ich na odrobine samorefleksji, albo chociaz,
zeby ktos podjal probe pokazania jak zyc?
Sa tacy np. Owsiak i najsmieszniejsze jest to,
ze jak idea dochodzi do "praktycznej realkizacji",
wszystko staje sie nie-takie-jak-mialo-byc.
Albo... moja ulubiona kapela TSA, tyle bylo pieknych hasel,
a teraz... kloca sie o prawa autorskie.
Wyszko szydlo z worka, to jest praktyka :-)
A mnie interesuje, gdzie jest rozwiazanie tego wszystkiego? :-)
> > Podobnie jest z religia, nikt nie chce przyznac sie do
> > "wewnetrznych trudnosci",
> > a wrecz przeciwnie, pokazac, ze jest wyzwolonym "od tego".
>
> ???? to chyba nie na temat???
Dlaczego nie? Chce rozciagnac temat...
Pozdrawiam! Duch
|