« poprzedni wątek | następny wątek » |
161. Data: 2002-03-28 10:26:00
Temat: Re: Pies-tez czlonek rodziny.
Ituś <w...@i...pl> napisal(a) tak:
> [ciach]
o co Ci chodzi? O to, że boję się rottweilera puszczonego samopas? Mam
prawo. Tak jak jego pani ma obowiązek trzymac go na smyczy. Ja się nie
czepiam psów. Ale ta pani poniesie odpowiedzialność za sowjego psa dopiero
jak komuś coś zrobi, a do tego momentu WARA? Tak? Może by tak jednak
wczesniej pomyślec o tym, żeby nie dopuścić do tego, żeby coś zrobił komuś?
Ja się bałam wysiąść z samochodu, bo rottek właśnie opuszczał teren swojego
przydomowego ogródka, gdzie parkowałam. Skąd miałam miec pewność, że gdy
będę wysiadać koło jego terenu, on nie zacznie go bronić? Żeby się popisac
przed swoją panią?
Lepiej zapobiegać niż leczyć skutki.
No nie rozumiem, o co Ci chodzi. Bardzo lubię zwierzęta, lubię psy, które
znam, których nie znam - często się boję. Takiego rotta - na przykład. Bo
pewnego dnia usłyszałam, że w Polsce w ciągu jednego roku zginęło 17 osób -
zagryzionych przez rotty właśnie! Nie przez żadną inną rasę. Więc mam
spokojnie iść obok takiego? Mimo że rasa jest na liście raz groźnych i
powinna być wyprowadzana na smyczy?
Ja się psa nie czepiam, WARA lepiej do mnie nie krzycz, bo nie ja jestem w
tym momencie agresywna.
Mam parwo bać się psów. A póki co mądry właściciel powinien zadbać o to,
żeby nie dopuścić do tego, żeby pies coś komuś zrobił. A niedopuszczenie, to
m.in. wyprowadzanie rotta na smyczy.
Podobnież dobermany - nigdy nie wiadomo, kiedy im odbije. A dlaczego? Bo
mają migreny. A dlaczego? Bo mają bardzo wąskie czaszki (efekt
przerasowienia rasy), które w warunkach zmiennego ciśnienia środczaszkowego
powodują ucisk na mózg i tętnice. Powoduje to straszne migreny u tych psów.
Psy nie rozumieją migren, zaczynają wtedy zachowywać się agresywnie, bo nie
potrafią zapanowac nad bólem. Właściciele tych psów powinni o tym wiedzieć.
I nie spuszczać tych psów ze smyczy. Zresztą widziałam, jak jeden dobek
rzucił się na staruszkę. Mało jej nie zagryzł. A jak właściciel dobka rzucił
się na pomoc babci - pies pogruyzł właściciela. A wczesniej, gdy zwracaliśmy
uwagę panu, żeby psa trzymał na smyczy (wchodze do windy, a tu pan z dobiek
bez smyczy) - powiedział, że to łagodny pies i niekogo jeszcze nie ugryzł. A
potem z okna 4 piętra widziałam tę scenę. I co - wara? Od pieska? Że
wzróciłam uwagę na smycz dla tego psa?
No to mnie zdziwiłeś.
pozdrawiam
satia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
162. Data: 2002-03-28 10:28:32
Temat: Re: pająk a fuj! było: pies..- OT> > [...]
> > sąsiadka nie spytała naszej córki czy nie chciała by mieć
> kotka. Moją
> > TŻ aż rzuciło ja pozwoliłem zadecydować dziecku. [...]
>
> Wiesz co? Sąsiadkę bym oskubała
Sąsiadka nic nie wiedziała o fobiach mojej TŻ
>, a Ty... no cóż, jaką dużą macie
> wycieraczkę?
>
Znam (trochę) moją TŻ - nie potrafi dziecku powiedzieć NIE - zazwyczaj
mnie to wkurza ale tym razem to wykorzystałem!!! - poskutkowało.
A przy okazji:
Zadałem kiedyś pracownikowi służby zdrowia pytanie: Co się stanie gdy
narkomanowi na głodzie uniemożliwi się dostępu do narkotyków i
możliwości zrobienia sobie krzywdy (np.Kaftan)?
Odpowiedziano mi: O ile nie zwariuje to przestanie odczuwać głód
narkotykowy
Może by to zastosować do fobii - Wiem że to bolesne ale może skuteczne
;-))))
Pozdrawiam
Ituś
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
163. Data: 2002-03-28 10:51:09
Temat: Re: Pies-tez czlonek rodziny.
Użytkownik satia <s...@p...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:a7uh6a$6tl$...@n...onet.pl...
>
> Jednym i drugim sie opiekujesz i jedno i drugie moze byc roznego
charakteru.
Sati, z całym szacunkiem dla Ciebie :-))
Różnicę między psem a dzieckiem wynikają już z samej natury "rzeczy". Tzn.
opieka (odpowiedzialność za życie etc.) nad dzieckiem powinna być w
hierarchii naszych wartości postawiona wyżej niż opieka nad jakimkolwiek
zwierzęciem - wymaga tego nasza natura i konieczność przedłużania gatunku.
IMHO stawianie na równym poziomie dzieci i zwierząt jest niestosowne. Choćby
z tego powodu, że posiadanie dzieci jest konieczne dla przetrwania naszego
gatunku, posiadanie jakichkolwiek zwierząt (poza tymi, które jemy) - nie.
Dlatego nigdy nie zgodzę się na to, aby to dzieci i rodzice ustępowali
posiadaczom psów i ich właścicielom (jak np. ma to miejsce w sytuacji
wspomnianych, zanieczyszczonych placów zabaw).
pozdrawiam
Monika
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
164. Data: 2002-03-28 10:57:46
Temat: Re: Pies-tez czlonek rodziny.
Monika Gibes <i...@p...wp.pl> napisal(a) tak:
>
>
> Sati, z całym szacunkiem dla Ciebie :-))
> Różnicę między psem a dzieckiem wynikają już z samej natury "rzeczy". Tzn.
> opieka (odpowiedzialność za życie etc.) nad dzieckiem powinna być w
> hierarchii naszych wartości postawiona wyżej niż opieka nad jakimkolwiek
> zwierzęciem - wymaga tego nasza natura i konieczność przedłużania gatunku.
Zgadzam się z Tobą. Nie stawiam na równi. Nie mniej zdaję sobie sprawę z
tego, że to zwierzę też stać na uczucia wyższe, i że to zwierzę tak samo
wymaga uczucia. Prosi o nie. Doprasza się miłości. A w klonsekwencji okazuje
się, że jak tego zwierza zabraknie, to ryczę tygodniami. To miłość chyba.
Inna niż do dziecka, inna niż do męża. ALe mimo wszystko, jak wiesz, że to
małe futro tak cię kocha, że tęskni, że jesteś dla niego jedyna.... No jakoś
nie potrafię pominąć tego, że dla kogoś/czegoś jestem tak ważna.
>
> IMHO stawianie na równym poziomie dzieci i zwierząt jest niestosowne.
Choćby
> z tego powodu, że posiadanie dzieci jest konieczne dla przetrwania naszego
> gatunku, posiadanie jakichkolwiek zwierząt (poza tymi, które jemy) - nie.
Tak tak... tylko nie chcodzi o niestosowność kochania jednego i drugiego -
jak rozumiem, tylko stawiania na tym samym poziomie? No z tym się zgadzam.
Dziecko jest istotą z mojej krwi i jasne, że nie ma tu mowy o oddaniu w
lepsze ręce czy wypuszczeniu na woilność - bo sobie poradzi. Inaczej jest
traktowane dziecko. Nie mniej
ja tego kota mam do kochania. Zawsze o nim marzyłam, doczekałam się i mam go
w celach DO KOCHANIA.
Nie do przetrwania itp. To jasne.
> Dlatego nigdy nie zgodzę się na to, aby to dzieci i rodzice ustępowali
> posiadaczom psów i ich właścicielom (jak np. ma to miejsce w sytuacji
> wspomnianych, zanieczyszczonych placów zabaw).
I tu też się zgadzam. Tyle że poszerzam te zanisczyszczenia o wszelkie
zanieczyszczenia spowodowane ręką ludzką.
Jasne, że place zabaw są dla dzieci i powinny być utrzymywane w czystości,
bo nie jest to psi wybieg. Są zrobioine przez ludzi i dla ludzi, a
właściciele zwierząt powinni o tym pamiętać. Sama koło domu nie moge przejść
po trawniku. Wiem, co to znaczy.
nie mniej wydaje mi się, że uczucie do zwierzęcia, które to uczucie oddaje
po stokroć, to jest jakaś miłość. Oczywiście przy założeniu, że właściciel
zwierzęcia bardzo to zwierze lubi. Wziął, bo chciał, bo marzył.
To jest jakaś miłość. To, że ja naprawdę kocham mojego kota (wyjątkowo
inteligenta i uczuciowa rasa), nie znaczy, że w przypadku trudnych zyciowych
wyborów postawiłabym rodzinę poniżej kota. Póki wszystko jest świetnie - mam
go i cieszę się, że go mam. Kocham go, śpimy razem, bawię się z nim i
sparwoia mi radośc patzrenie na niego.
Nie mniej - na Twoim miejscu pewnie miałabym mnóstwo dylematów, ale nie
zarzekam się, że wybrałabym kota. Czasem nie można. dziecko bym wybrała na
pewno -nie wyobrażam sobie inaczej. Może starałabym się jakoś pogodzić
obydwa "interesy".
Ni euważam, że robię coś złego mówiąc, że kocham mojego kota. Zrobię coś
złego, jak w imię kota skrzywdzę człowieka. I tak samo uważam, że wazniejsza
jest pomoc biednym dzieciom niż biednym kotom. Koty sobie poradzą, dzieci
potrzebują opieki.
Ale póki co - póki jesteśmy świadomi i bierzemy sobie zwierzę, to bądźmy też
odpowiedzialni za swoje decyzje. A to, że czasem życie zmusza nas do
podejmowania trudnych decyzji - to inna rzecz.
Twoją sytuację świetnie rozumiem. Ale to inny temat niż ten, że można
zwierzę (swoje, bo dopóki nie miałam zwierzęcia nie wiedziałam, że można je
kochać, mimo że uwielbiałam koty) kochać - oczywiście miłością inną niż do
rodziny. Że tak powiem - miłością do świata, bliźniego, głupszego, brata
mniejszego, miłością do tego małego futra wypełnionego miłością do nas.
A dziecko - to dziecko - to integralna część nas. Inna kategoria, inne
więzy, miłość nadrzędna, ale tak samo - odpowiedzialna i pełan troski.
Aż tam. Chyba nie umiem się wypowiedzieć. Zgadzam się z Tobą, ale i tak kota
mam super :-)))
pozdrawiam Cię serdecznie
satia
>
> pozdrawiam
>
> Monika
>
>
>
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
165. Data: 2002-03-28 11:00:23
Temat: Re: pająk a fuj! było: pies..- OTUżytkownik "Ituś" <w...@i...pl> napisał w wiadomości
news:2655-1017310936@213.17.138.62...
> [...]
> Sąsiadka nic nie wiedziała o fobiach mojej TŻ
A to akurat nie ma nic do rzeczy. Oskubałabym każdego, kto
składa jakąkolwiek propozycję dziecku bez wcześniejszego
uzgodnienia z rodzicami. Chyba nie muszę tłumaczyć motywów?
> [...]
> Znam (trochę) moją TŻ - nie potrafi dziecku powiedzieć NIE -
zazwyczaj
> mnie to wkurza ale tym razem to wykorzystałem!!! -
poskutkowało.
Co osobiście uważam za świństwo. Jeszcze pół biedy, gdyby opory
były w rodzaju "bo koty śmierdzą" - wtedy to faktycznie
skuteczny sposób udowodnienia opornemu, że się myli (załatwiłam
tak rodzonego ojca ;). Ale jeśli w grę wchodzi strach... Nie
chciałabym, żeby mój TŻ potraktował mnie w ten sposób. Wolę
myśleć, że mogę mu ufać.
Swoją drogą... widzisz, Satia? Ale my byśmy tak nie postąpiły,
nie?
> [...]
> Może by to zastosować do fobii - Wiem że to bolesne ale może
skuteczne
> ;-))))
Mimo uśmieszka odpowiem: zły pomysł. Znienawidziłabym osobę,
która próbowała by mi coś takiego zrobić.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
a...@w...pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
166. Data: 2002-03-28 11:12:31
Temat: Re: Pies-tez czlonek rodziny.Użytkownik "satia" <s...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:a7ur4t$o00$1@news.onet.pl...
> No nie rozumiem, o co Ci chodzi. Bardzo lubię zwierzęta, lubię
psy, które
> znam, których nie znam - często się boję. Takiego rotta - na
przykład. Bo
> pewnego dnia usłyszałam, że w Polsce w ciągu jednego roku
zginęło 17 osób -
> zagryzionych przez rotty właśnie! Nie przez żadną inną rasę.
Więc mam
> spokojnie iść obok takiego? Mimo że rasa jest na liście raz
groźnych i
> powinna być wyprowadzana na smyczy? [...]
Satia, kichaj na rotty. Pies jak pies, tylko potrzebuje
wychowania - jest więcej takich ras, prawda? - a że do ludzi
jakoś nie dociera, że pies to stworzenie z psychiką, a nie
maszynka, to mają bidulki złą sławę. A że mają złą sławę, to się
nimi żywo interesują panowie, którzy ich potrzebują do
poprawienia samooceny. I "wychowują" je najgorzej, jak można. I
kółko się zamyka.
Więc kichaj na rotty. W ogóle kichaj na rasę. Patrz na
właścicieli. To oni sa niebezpieczni. Chociaż nie gryzą.
Za to pyskują. Ostatnio opyskowała mnie pannica, którą
poprosiłam o zabranie jakiegoś burka, obskakującego mnie z
jazgotem. Sama bym go pogoniła, ale ręce miałam akurat zajęte
ledwo przytomnym kotem, wynoszonym od weterynarza.
A z tą listą niebezpiecznych ras to jest kpina w żywe oczy.
Rottweiler jest groźny. Owczarek kaukaski jest groźny. Ale już
mieszaniec obu tych ras, który dodatkowo może mieć pomerdaną
psychikę - nie no, skąd, kochany kundelek.
Pozdrawiam
Hanka, co jak na prośbę o zabranie psa słyszy "on nie gryzie",
odpowiada "ale ja tak".
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
a...@w...pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
167. Data: 2002-03-28 11:15:57
Temat: Re: Pies-tez czlonek rodziny.
Użytkownik satia <s...@p...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:a7uncj$h3k$...@n...onet.pl...
>
> Nie tak samo ale nie bardziej. Bo miłośc ma oblicz kilka. Tak samo bardzo
> kocha się męża, matkę, brata, dziecko, ale nie tak samo. Inaczej! Pytanie,
> czy dziecko kocham tak samo jak kota, czy czy bardziej jest pytaniem źle
> sformułowanym. Kocham może i tak samo, ale INACZEJ!!! Tak samo bardzo jak
> dziecko, kocham męża, ale INACZEJ!
Ej, że, Satia! Skąd wiesz, jak kochasz dziecko, skoro się do niego dopiero
przygotowujesz?
Uwierz mi, nawet nie jesteś w stanie wyobrazić sobie tego, jak będziesz
kochać własne dziecko - to zaskakuje i powala z nóg :-))
pozdrawiam
Monika
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
168. Data: 2002-03-28 11:21:05
Temat: Re: Pies-tez czlonek rodziny.
Użytkownik Ituś <w...@i...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:1...@2...17.138.62...
> [ciach]
>
> Przy okazji jest taki paragraf (77) w kodeksie wykroczeń który pozwala
> pozwać do sądu każdego właściciela zwierzęcia - nawet kota który
> chodzi samopas po drodze gminnej i nic nie robi złego.
Oczywiście, bo droga gminna jest dla aut, a nie dla kotów. A w sytuacji, gdy
ktoś chcąc nie najechać na kotka, walnie w drzewo i się zabije, ponoszenie
odpowiedzialności przez właściciela kotka niewiele już da dla nieboszczyka i
jego rodziny.
Uważasz, że powinno się pozwalać chodzić np. 3 letnim dzieciom po drodze
gminnej, samopas ??
Wiesz, to tak, jakby mieć żal do prawodawcy, że chce karać za włamanie, gdy
złodziej nie zdążył nic ukraść - szkody jeszcze żadnej przecież nie narobił!
Monika
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
169. Data: 2002-03-28 11:25:49
Temat: Re: Pies-tez czlonek rodziny.Użytkownik "Monika Gibes" <i...@p...wp.pl> napisał w
wiadomości news:a7urug$19u$3@news.tpi.pl...
> [...]
> Dlatego nigdy nie zgodzę się na to, aby to dzieci i rodzice
ustępowali
> posiadaczom psów i ich właścicielom (jak np. ma to miejsce w
sytuacji
> wspomnianych, zanieczyszczonych placów zabaw).
E, nie tak. Są miejsca przeznaczone dla dzieci - w piaskownicy
pies czy kot nie ma prawa bytu (a ludziom wyprowadzjącym psy do
piaskownicy życzę, żeby dostali owsików). Sa miejsca
przeznaczone dla zwierząt - mój kot będzie leżał na "swoim"
kaloryferze, niezależnie od tego, jak bardzo mój bratanek chce
go stamtąd ściągnąć albo do niego dołączyć. Mając do wyboru
zasmarkane alergicznie dziecko i ukochanego kota rzecz jasna
sprzedam rodzicom kota (a potem będę ryczeć przez rok ;), ale
mimo wszystko _nie_zawsze_ prawa zwierzaka stoją poniżej praw
dziecka.
Pozdrawiam
Hanka, prowokacyjnie kochająca kota jak własne dziecko ;)
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
a...@w...pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
170. Data: 2002-03-28 11:53:08
Temat: Re: pająk a fuj! było: pies..- OT
> A to akurat nie ma nic do rzeczy. Oskubałabym każdego, kto
> składa jakąkolwiek propozycję dziecku bez wcześniejszego
> uzgodnienia z rodzicami. Chyba nie muszę tłumaczyć motywów?
Propozycję złożyła mnie. Ja dopiero zaprosiłem moje dziecko i TŻ do
sąsiadki i powiedziałem że zależeć to będzie od decyzji dziecka. Moja
TŻ była przy tym obecna i po wstępnej zgodzie dziecka zadałem jej
również pytanie o zgodę (jestem wredna świnia - no nie!!)
>
> > Znam (trochę) moją TŻ - nie potrafi dziecku powiedzieć NIE -
> zazwyczaj
> > mnie to wkurza ale tym razem to wykorzystałem!!! -
> poskutkowało.
>
> Co osobiście uważam za świństwo. Jeszcze pół biedy, gdyby opory
> były w rodzaju "bo koty śmierdzą" - wtedy to faktycznie
> skuteczny sposób udowodnienia opornemu, że się myli (załatwiłam
> tak rodzonego ojca ;). Ale jeśli w grę wchodzi strach... Nie
> chciałabym, żeby mój TŻ potraktował mnie w ten sposób. Wolę
> myśleć, że mogę mu ufać.
I w tym momencie nie możesz mieć do niego zaufania gdy w krytycznej
sytuacji dla ratowania ci życia będzie musiał podjąć decyzję której
sama byś ze strachu nie podjęła.
>
> Swoją drogą... widzisz, Satia? Ale my byśmy tak nie postąpiły,
> nie?
>
> > [...]
> > Może by to zastosować do fobii - Wiem że to bolesne ale może
> skuteczne
> > ;-))))
>
> Mimo uśmieszka odpowiem: zły pomysł. Znienawidziłabym osobę,
> która próbowała by mi coś takiego zrobić.
Dla mnie dobro osoby kochanej jest najwarzniejsze i to nie na dziś ale
na zawsze - godziłbym się by mnie znienawidzono jeżeli wiedziałbym że
moja TŻ wyzdrowiała.
"Lekarstwo nie musi być smaczne tylko skuteczne" - gdybym zgodził się
z Tobą nie mógłbym wlewać w dziecko syropu Guajazyl - świństwo
przednie ale skuteczne.
>
Pozdrawiam
Ituś
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |