Strona główna Grupy pl.sci.psychologia partnerka

Grupy

Szukaj w grupach

 

partnerka

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 42


« poprzedni wątek następny wątek »

31. Data: 2006-06-27 18:44:23

Temat: Re: partnerka
Od: es_ <es_uomikim@ALA_MA_KOTA.pl> szukaj wiadomości tego autora

Redart wrote:
(...)
> "Pytanie bedzie proste, czy psychologia/psychiatria mowi w takich
> przypadkach o jakis chorobach psychicznych? Moze jest chora, moze gniezdzi
> w sobie jakis gniew albo bol, jak do takiej osoby podejsc? Jak jej pomoc?"
>
> - wyrażasz CHĘĆ POMOCY
>
> "Ja bym zekl, ze jej wieksza ambicja od pracy jest jej mama. Nastepny fakt
> dla uwaznych czytelnikow - ona i jej mama pracuja razem.
> hehehe"
>
> - wyrażasz POGARDĘ.
>
> Sprawa wygląda wiec tak: NIE RADZISZ SOBIE z tym związkiem. Są trzy
> problemy:
> Ty, ona i wasz zwiazek. To co możesz zmienić, to Ty i wasz zwiazek. Ty zaś
> starasz się zmienić ją. "Chęć pomocy" to typowa, bardzo częsta pułapka.
> Bardzo wiele związków zaczyna się od "jestem chora, zaopiekuj się mną"
> "tak, jestem silny, wyleczę Cię".
> Pozorne dopasowanie z czasem może przeistoczyć się w koszmar, bo okazuje
> się
> że "chora" wcale nie chce, by ją ktoś "wyleczył" (więcej: ona wcale nie
> uważa,
> że jest chora bo ... wcale nie jest), ale by się "opiekował". Natomiast
> "lekarz" przeciwnie: jest nastawiony ambicjonalnie "wyleczę Cię raz na
> zawsze, wyciągnę z piekła do raju". I robi się kicha, bo "wcale nie chora"
> nie zmienia się specjalnie, czym utwierdza "lekarza" w przekonaniu, że
> ciągle jest jednak chora i jest przyczyną ogromnej frustracji biedaka,
> nie dając mu żadnej nadziei na satysfakcję ...
>
> Rozwiązanie sytuacji polegać może na tym, że oboje dojrzeją do tego, by
> tę grę prowadzić bardziej świadomie. Kiedy "lekarz" zmieni postawę
> bardziej na "pielęgniarza", czym da swojej partnerce bardzo silny,
> pozytywny
> sygnał AKCEPTACJI (Twoja "choroba" to dla mnie chleb powszedni, nie
> przeszkadza
> mi aż tak bardzo, radzęsobie z Tym) połączony z ustanowieniem GRANIC
> (pielęgniarz nie leczy, tylko wykonuje polecenia lekarza, które ten
> wcześniej
> np. w porozumieniu z pacjentem poczynił).
> "Nie chora" zaś musi zrozumieć, że "pielęgniarz" ma ambicje lekarskie
> i czasami zbyt poważnie traktuje jej "choroby", powinna więc aranżować
> sytuacje, w których "następuje trwała poprawa, panie lekarzu, dziękuję".
> Czyli daje swojemu partnerowi bardzo silny, pozytywny sygnał ENTUZJAZMU
> w odpowiedzi na jego zainteresowanie. I powinna zrozumieć, że pewnych
> gier nie powinna prowadzić, w szególności tych, w których funkcjonuje
> jej matka (czyli musi świadomie wyznaczyć sobie GRANICE).
>
> Jeśli jednak "lekarz" będzie jedynie zainteresowany wynajdowaniem kolejnych
> "POWAŻNYCH chorób" (patrz swoje własne słowa, które zacytowałem wyżej),
> to będzie po prostu dupa. I lepiej, żeby stamtąd zwiał. A przede wszystkim
> by się zastanowił, czy to przypadkiem choroby nie są tym, co najbardziej
> kocha w kobietach ;) !
>
> Pozdrówka od byłego "lekarza" !

Bardzo trafny opis tej gry : )

Swoją drogą czy nie jesteśmy bardzo narażeni na tego typu myślenie?
Tj ON - obrońca, opiekun, silny, odpowiedzialny; ONA - bezbronna,
zagubiona, krucha, mała dziewczynka (ktoś chyba linkował niedawno
artykuł "dlaczego mężczyźni wolą blondynki?"). Czy takich ról nie
narzuca nam nasza kultura?

Jest też podobna gra w 'Rycerza w lśniącej zbroi', który tylko czeka na
okazję by uratować swoją królewnę i dowieść swojej miłości. Np typ
zazdrośnika.

pozdr,
T


--
"Przyjacielu, lepiej nas dobrze wypieprz zamiast prawić nam kazania.
Nawrócić nas nie zdołasz..." Marquis Donatien Alphonse François de Sade

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


32. Data: 2006-06-28 03:31:51

Temat: Re: partnerka
Od: matt <no@dres> szukaj wiadomości tego autora

Redart wrote:

Hej

> No dobra. A można by bardziej w otwarte karty ?
> Co Tobie do tej kobiety ?
> Jesteś jej facetem, czy relacjonujesz żale kolegi ? A może sobie to
> wszystko wymyśliłeś ?

Niech bedzie, ze wymyslilem. Czemu? Jesli to jest zwykly zabieg myslowy to
bedziesz bardziej obiektywny, w innym przypadku zmienic sie moze tylko
twoje podejscie emocjonalne do sprawy, a mi zalezy tylko na uzyskaniu
obiektywnych opinii, bez moralow itd.

> Sprawa wygląda wiec tak: NIE RADZISZ SOBIE z tym związkiem. Są trzy
> problemy:
> Ty, ona i wasz zwiazek. To co możesz zmienić, to Ty i wasz zwiazek.

Czyli zwiazek mozna zmienic tylko przez zmiane samego siebie?
Pytam, bo nie wiem jak mozna zmienic zwiazek sam w sobie (nic o tym nie
napisales)? Moze zwiazek to pewien stan, pewne odbicie pewnej czesci
rzeczywistosci. Skoro tak, to zmienic nalezy ta realna czesc, aby byla
mozliwosc zmiany stanu co niekoniecznie musi nastapic, i jak przeczytalem
poniezej chyba wlasnie o to chodzi (zmiana samego siebie)?
Zmiane JEJ wykluczyles, wiec nie wnikam.

> Ty zaś
> starasz się zmienić ją. "Chęć pomocy" to typowa, bardzo częsta pułapka.
> Bardzo wiele związków zaczyna się od "jestem chora, zaopiekuj się mną"
> "tak, jestem silny, wyleczę Cię".
> Pozorne dopasowanie z czasem może przeistoczyć się w koszmar, bo okazuje
> się że "chora" wcale nie chce, by ją ktoś "wyleczył" (więcej: ona wcale
> nie uważa,
> że jest chora bo ... wcale nie jest), ale by się "opiekował". Natomiast
> "lekarz" przeciwnie: jest nastawiony ambicjonalnie "wyleczę Cię raz na
> zawsze, wyciągnę z piekła do raju". I robi się kicha, bo "wcale nie chora"
> nie zmienia się specjalnie, czym utwierdza "lekarza" w przekonaniu, że
> ciągle jest jednak chora i jest przyczyną ogromnej frustracji biedaka,
> nie dając mu żadnej nadziei na satysfakcję ...

Jaki jest ostateczny cel takiego zachowania, wytresowanie partnera, a moze
tez splycenie zwiazku do poziomu pielegnacji?

> Rozwiązanie sytuacji polegać może na tym, że oboje dojrzeją do tego, by
> tę grę prowadzić bardziej świadomie. Kiedy "lekarz" zmieni postawę
> bardziej na "pielęgniarza", czym da swojej partnerce bardzo silny,
> pozytywny sygnał AKCEPTACJI (Twoja "choroba" to dla mnie chleb powszedni,
> nie przeszkadza mi aż tak bardzo, radzęsobie z Tym) połączony z
> ustanowieniem GRANIC
> "Nie chora" zaś musi zrozumieć,

Musi? A jesli nie?

[...]
> Czyli daje swojemu partnerowi bardzo silny, pozytywny sygnał ENTUZJAZMU
> w odpowiedzi na jego zainteresowanie.

Jej sie to nie zdarza, wiec popelnia blad we wlasnej grze, jak to
wytlumaczysz?

> I powinna zrozumieć, że pewnych gier nie powinna prowadzić, w szególności
> tych, w których funkcjonuje jej matka (czyli musi świadomie wyznaczyć
> sobie GRANICE).

Ona wykazala jednorazowo iz ma taka swiadomosc. Jak sie szybko okazalo, po
pewnych wydarzeniach on zauwazyl, iz ona - wyrazila sie w sposob w ktorym
tylko sprawila wrazenie iz jest tego swiadoma. Czemu? Wrocila do gier
ktorych "nie powinna prowadzić, w szególności tych, w których funkcjonuje
jej matka".

> Jeśli jednak "lekarz" będzie jedynie zainteresowany wynajdowaniem
> kolejnych "POWAŻNYCH chorób" (patrz swoje własne słowa, które zacytowałem
> wyżej), to będzie po prostu dupa. I lepiej, żeby stamtąd zwiał. A przede
> wszystkim by się zastanowił, czy to przypadkiem choroby nie są tym, co
> najbardziej kocha w kobietach ;) !

Lekarz zna jej "choroby" (i tych "chorob" nie kocha).

pozdrawiam
matt

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


33. Data: 2006-06-28 03:34:18

Temat: Re: partnerka
Od: matt <no@dres> szukaj wiadomości tego autora

marenks wrote:

> matt wrote:
>
>>
>> Przepraszam, nie rozumie.
>
> "Wszystko sie kiedys konczy, rodzice nie zyja wiecznie (sorry to
> brzmi brutalnie, ale tak juz jest) i nie bedzie sie do kogo zwracac. I
> jaki jej sens zostac na starosc stara panna? Czemu ona tego nie rozumie?
> Poza tym, jej 'biznesowe zycie' nie jest w zaden sposob imponujace, ale
> ona lubi ta etykiete."
>
> no uzywasz takich argumentow by nas przekonac, ze ona powinna byc z
> Toba... jej tez to mowisz?

Nie. Na bazie faktow estymuje jej przyszlosc, ktora KLOCI sie z wizja
przyszlosci jaka ona sobie roztacza.

pozdrawiam
matt

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


34. Data: 2006-06-28 03:45:44

Temat: Re: partnerka
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

matt; <L...@g...com> :

> Nie. Na bazie faktow estymuje jej przyszlosc, ktora KLOCI sie z wizja
> przyszlosci jaka ona sobie roztacza.

No to możesz zrobić wariant alternatywny ekstrapolacji - po śmierci
mamusi zacznie szaleć z chłopami, a po jakimś czasie zamieni się we
wzorową słuchaczkę RM. ;) To Jedna Wielka Rodzina. ;)

Flyer

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


35. Data: 2006-06-28 10:52:24

Temat: Re: partnerka
Od: "Redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Pracuję, więc teraz nie mam czasu Ci szerzej odpowiedzieć, może później.

Generalnie: ja Ci tu tylko sugeruję, że moim zdaniem próbujesz
łączyć rzeczy, których nie da się połączyć i proponuję modyfikacje.

Wychodzę od tego, że wyraziłeś "chęć pomocy". Masz IMHO dwa sposoby:

1. Modyfikacja swojej roli z "lekarza" w "asertywnego pielęgniarza".
Jest to sposób na rozbicie problemu "od wewnątrz" poprzez własne silne
zaangażowanie. Zauważ, że to także próba sprowadzenia związku bardziej
na grunt PARTNERSTWA, bo w obecnym kształcie jest to układ niezrównoważony
w którym przynajmniej jedna strona traktuje drugą bardzo Z GÓRY (a
prawdopodobnie działa to z obu stron) i traktuje taką postawę bardzo poważnie.
Stoi to w jaskrawej sprzeczności z głębszymi potrzebami, które wołają
właśnie "CHCĘ RÓWNORZĘDNEGO PARTNERA". Jest to droga karkołomna i trudna,
ale jeśli się powiedzie, to jest szansa na zrealizowanie dwóch wartości:
poza samą POMOCĄ (czyli rozwojem obu stron), zostaje zachowany także
ZWIĄZEK.

2. Pozostajesz "lekarzem", ale rezygnujesz z partnerskiego związku z
tą osobą. Czyli generalnie mówisz: "nie daję rady, zostajemy przyjaciółmi,
jak będziesz miałą problem, to zawsze możemy pogadać".
To także sposób POMOCY, bo rozwiązanie toksycznego związku, uwolnienie
się od własnych niejasnych przywiązań jest korzystne dla obu stron.
W myśl maksymy: jeśli z dwóch nieszczęśliwych osób jedna znajdzie szczęście
to druga dostanie do ręki klucz i jeśli potrafi, to także z niego skorzysta.
A być może wcale nie - ale na to nic nie poradzisz.

Reszta to kwestia oceny Twoich własnych sił. Mi się wydaje, że jesteś naprawdę
nieźle umęczony ;), więc się dobrze zastanów. Zastanów się, czy naprawdęstać Cię
na to, by tej osobie pomóc. Do tego trzeba siły.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


36. Data: 2006-06-28 10:59:11

Temat: Re: partnerka
Od: "Redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


A tak na marginesie:
może by tak wrócić do początku i sobie przypomnieć
za co tę osobę kochasz/kochałeś ? Odstawić na chwilę
negatywy na bok i przypomnieć sobie jak najwięcej pozytywów.
Będzie problem, ale to naturalne, że do rzeczy fajnych człowiek
się przyzwyczaja i przestaje je widzieć. Zostaje to, co kłuje.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


37. Data: 2006-06-28 12:18:36

Temat: Re: partnerka
Od: "Hania " <v...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

matt <no@dres> napisał(a):

>> Byc moze rozglada sie za kims innym,
>
> To jedna z opcji (a moze jedyna). Oto lekkie rozjasnienie sytuacji. Byly
> zwiazki, wszystkie rozpadly sie, czemu? Bo MAMIE nie pasowali chlopcy, wiec
> ona sie odcinala, wiec oni odchodzili.

No, jak stara baba (I mean: nie_nastolatka) sugeruje się jedynie zdaniem
mamuni, nawet najlepszej i najukochańszej, i nawet jedynie w kwestii czy
zjeść naleśniki, czy pierogi, to na miejscu faceta wiałabym gdzie pieprz...

> Gwoli wtracenia, zastanawiajace jest iz ona twierdzi ze to ONA sie z nimi
> rozstawala, mowiac to tlamsi w sobie prawde. Po co?

Iii, po co gadać, kto się rozstał? Zawsze ktoś daje powód, a decyzję
podejmuje ktoś - czasem to ta sama osoba ;-)) co za różnica?

> Ale! przyszedl czas ze zrozumiala, lek (lek? - to nastepne pytanie)przed
> mamusia przygasl. Miala 'powazna' dyskusje z mama, cala seria wyznan,
> wyrzeczen i zalow. Takze, wyznala jemu iz mamusia to i tamto, wiec ... oni
> pakowali zabawki i najzwyklej sie wynosili. Heh, sielanka trwala 2
> tygodnie. On jednak czul, ze na jej buzi jest maska, byla zbyt sztuczna,
> wiecie nie bylo tej iskry, podniecenia, checi po prostu bycia razem.
> Oklamala znowu, ... poszla do mamy.


moze i zrozumiała, ale nie pojęła ;-)
A może z tym jej dobrze? IMO ta osóbka jest średnio dojrzała i z mamą jej
jest najlepiej. A skoro jej jest dobrze, to czego Ty chcesz?

> > ale jako
> > "kobieta biznesu" jest zbyt nadeta,

przypadłość wszystkich bab, którym matka/ciotka pracę załatwiły

> > (raczej po prostu czeka az ktos "dla niej odpowiedni" sie przypaleta i nie
> > ucieknie). Biezaca sytuacja Pani w pewnym stopniu odpowiada, bo w gruncie
> > rzeczy ma ona swiety spokĂłj i moze snuc swoje nierealne plany. Zamiast
> > pomagac tej Pani, Pan powinien pomĂłc sobie :)

będzie wybrzydzać do śmierci, bo właściwie to jej się chce tylko facetów
negować - to tak IMO, opierając się na opisie

pozdro
Hania

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


38. Data: 2006-06-29 04:05:43

Temat: Re: partnerka
Od: Adam <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora



matt wrote:

> Hej
>
> W jaki sposob wytlumaczyc zachowanie kobiety gdy:
> po kilku latach bycia w zwiazku z mezczyzna nie potrafi powiedziec mu ze go
> kocha, ani tez nie potrafi go wyrzucic z domu?

Jak ktos tu juz kiedys powiedzial: kobiety sa jak malpy nie puszcza galezi
zanim sie najpierw nie zlapia innej.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


39. Data: 2006-06-29 05:44:49

Temat: Re: partnerka
Od: "Redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Adam" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:44A35197.310EEC0E@onet.pl...

> Jak ktos tu juz kiedys powiedzial: kobiety sa jak malpy nie puszcza galezi
> zanim sie najpierw nie zlapia innej.

To nie jest cecha kobiet, tylko ogólnoludzka, z wyjątkami. Znam przykłady
zarówno
po stronie mężczyzn, którzy dopiero z nową "gałęzią" mieli siłę zakończyć
nowy związek, jak i po stronie kobiet, które przed rozpoczęciem nowego
robiły
sobie dłuższą (np. kilkuletnią) przerwę.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


40. Data: 2006-06-29 14:25:45

Temat: Re: partnerka
Od: "Jarek M." <j...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


"es_" <es_uomikim@ALA_MA_KOTA.pl> wrote in message
news:e7qtt9$ncu$1@news.onet.pl...
> Jarek M. wrote:
> (...)
>>>> pamietaj, ze w milosci sielanka jest tylko na poczatku,
>>>> a potem jest proza zycia - czytaj: rownia pochyla.
>>> Jeśli piszesz to na podstawie własnych doświadczeń, to... współczuję.
>>
>> Ja nie bylem nigdy dlugo z kims w zwiazku,
>
> Szkoda, w takim razie życzę ci powodzenia.
>
>> ale widze po rodzicach moich
>> rowiesnikow, ktorzy mieli przejebane dziecinstwo przez nich!
>
> Jeśli dobrze rozumiem: Rodzice twoich rówieśników mieli przejebane
> dzieciństwo przez twoich rówieśników? : >

Niejasno sie wyrazilem, ale wiadomo o co chodzilo: moi rowiesnicy (nie
wszyscy oczywiscie) mieli zjebane dziecinstwo przez klocacych sie non-stop
rodzicow.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

osłona
...
kolejny sen, rotfl !!! : D
Czemu się ciągle denerwuję?
[Fwd: Re: foundations of intelligence]

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »