Data: 2002-09-07 10:42:47
Temat: Re: plener
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Mania" w news:alc3dg$bob$1@news.tpi.pl...
/.../
Nio... taką podpuszczalską toCię lubię :). Mówisz, że może w końcu
się dokopiesz, a ja Ci powiem, że kopaniom końca nie ma (to sprawa
indywidualnej _decyzji_). Mówisz, że jak się następnym razem urodzisz,
to będzie wszystko jasne, a ja Ci mówię - złuda. Nic i nigdy nie będzie
jasne bez założenia, że robimy oto nieruchomą fotografię, ślad tu i teraz
pod każdym absolutnie względem. A to dlatego że ... wszystko jest zmianą.
Zmianą absolutną, od korzeni, poprzez rodzaj (jakość) obiektywu, aż po
najwyższy abstrakt.
Od założeń mniej lub bardziej subiektywnych i wspartych kulturowo,
do rozrzedzającej, rozpraszającej się materii myśłi, równie dobrze
obrazowanej przez materię kosmosu.
A więc czego szukasz Wędrowcze w tym pozornym chaosie :)?
> dzisiaj postrzegam kulturę, tę która jest determinantem ludzkiej percepcji,
> [jako] eklektyczny konglomerat, a raczej stertę wszystkiego co receptualne,
> zbiór całkiem przypadkowych spraw i historii (ewolucja to też kwestia przypadku)
Masz prawo tak to widzieć w swych otwartych poszukiwaniach. Ja jednak
stoję na nieco innym gruncie, sądząc (poddając się złudzeniu), iz on bardziej
stabilny. Stabilność zaś jest mi niezbędna do aktywności, do twórczości, dla
ustalenia własnego celu istnienia. W tym świetle absolutne, niekontrolowane
rozmycie jest tylko balastem, i to tak wielkim, że praktycznie obezwładniającym.
Takie obezwładnienie rzeczywiście jest dziś zjawiskiem coraz bardziej
powszechnym, a przeciez jest to wyłącznie skutek subiektywnej labilności
fundamentów.
A gdzie szukać stabilnych fundamentów jeśli nie w dorobku poprzednich
pokoleń!? No - to nie ulega wątpliwości. A więc pozostaje kwestia optyki.
Spójrz zatem, skąd bierze się JAKOŚĆ stosowanej optyki, jako determinanty
ludzkiej percepcji - jak mówisz :)).
Dlaczego ja nie postrzegam kultury, jako zbioru przypadkowych spraw i historii?
Dlaczego wszystkie uważam za celowe i pożądane, a za kluczowe uznaję jakość
stosowanych filtrów chroniących mnie przed bełkotem i zagubieniem?
> a najbardziej paradoksalne w tym to, że tak niewolniczo jej podlegamy
Jeśli widzisz to jako zniewolenie, już jesteś zgubiona (w tym życiu;). Psychika
bardzo
podatna jest na elementy wybiórczo oświetlające całkowity strumień informacji.
Hasło "niewolniczo" z natury swojej (pochodzącej z tradycji pokoleń) wywołuje
bunt, sprzeciw, a więc skłania do bagatelizowania (odwracania się) jednych obrazów,
a uwypuklania innych. Zachowanie w tym miejscu obiektywizmu wymaga ogromu
pracy - gdyż nawet samo określenie obiektywizm może być podmiotem wartościowania..
I jest to tym trudniejsze, im mniej cegiełek fundamentu przejęliśmy i wchłoneliśmy
we wczesnych fazach formowania swego prywatnego kosmosu - umysłu.
Oderwane ogniwa nigdy nie stworzą mocnego i skutecznego łańcucha. A losy
dziejowe niestety mocno poszarpały wiele mocnych łańcuchów skazując nas na
samodzielne konstruowanie wszystkiego od nowa.
Tak więc ten paradoks, o którym wspominasz, jest prawidłowością - świadomym
dążeniem do wzmacniania jednych prądów a osłabiania innych. A tu, jak widzisz,
znów do oceny niezbędna jest sprawna optyka.
> a działając w ten sposób niczym nie różnimy się od kultury bakterii
A cóż złego jest w kulturze bakterii? Jest ona jedynie na innym poziomie
samoorganizacji,
pozbawionym elementów świadomości, transcendentnych, emocjonalnych. "Kultura"
bakterii rozumiana jest jako struktura białek, nie mająca nic wspólnego z kulturą
w sensie przekazu wartości o jakiej my chyba rozmawiamy.
> z resztą czuję się makabrycznie bezradna, jak żeglarz we flaucie, dmuchający
> we własny żagiel - jasne musi być na to jakiś sposób, płynąć wpław,
> włączyć silnik i takie tam - wszystko problem możliwości;
Tak jest. Przykład żeglarza dmuchającego we własny żagiel jest odpowiednikiem
mojego oderwanego ogniwa łańcucha. Dopóki nie nawiążesz skuteczngo kontaktu
z innymi ogniwami, równie samodzielnie bezradnymi, jesteś zdana na poszukiwania
własnego silnika, czy też rozważania podróży wpław...
Do niczego takie podróżowanie. Płynąc wpław widzisz świat z poziomu powierzchni
wody, która uporczywie zalewa Ci oczy (patrz ika zuzeloth). Płynąc na silniku masz
w uszach hałas, znieczulający je na samą esencję życia (patrz ogromna większość).
Jedyne czego Ci trzeba to innych okrętów żaglowych obok Twego, płynących w tym
samym kierunku, w podobnym celu, tworzących łańcuch ... _kultury_.
> nic to, jak się urodzę następnym razem wszystko już będzie inne
Inne, ale wcale nie bardziej jasne. Chyba, że ktoś zadba o Ciebie gdy będziesz
oseskiem Wędrowca.
> > > No nie znoszę takich brzydactw organicznie. /.../
> > > to jest zamach na poczucie bezpieczeństwa!
> napisałeś Alu co czujesz:
> napisałeś, że (wulgaryzmy? wracamy do wulgaryzmów?) odbieranie
> tych tam Cię rani, że powoduje poczucie zagrożenia (dobrze zrozumiałam?)
Tak. Ale bez przesady. Żadnych fanatyzmów. Ale i nie totalna obojętność.
> no to pójdźmy ciupkę dalej:
> powiedz Alu, czemu tak się dzieje
> pytam o Ciebie konkretnie, nie o obiektywizmy
> chyba, że to nazbyt intymne pytanie
Pewnie że nazbyt intymne. Ale ja się nie wstydzę tego, że ten drobiazg postrzegam
jako potencjalną cząsteczkę zakłócającą, na fali "przebudzenia" i zachłystywania
się demokracją, naturalne więci kulturowe z przeszłością. Dlaczego tak to widzę?
Pewnie dlatego, że potrafię obserwować zmiany zachodzące w dłuższych przedziałach
czasu (do tego wcale nie trzeba żyć wiele razy - a o tym ile razy ja żyję już nie
wspomnę;).
No i te obserwacje jednoznacznie wskazują, że prymitywizacja języka może być
i często jest źródłem tych obszarów ewolucji, której skutki są destrukcyjne.
Poza tym pozrywane łańcuchy, widziane dzisiaj jako tłukące się o siebie bez ładu
i składu ogniwa (w beznadziejnej walce ze sobą nawzajem o lepsze miejsce do koryta),
z natury rzeczy nie wiedzą nawet, że istnieje coś takiego jak fundament kultury.
Wślipiają swe błędne obiektywy w otaczającą je i skrzeczącą rzeczywistość, zupełnie
nie zdając sobie sprawy, że właśnie w kulturze tkwi recepta na umniejszanie chaosu.
> Mania
>
> wiem, wiem; podrzucam Ci pałeczkę Pyzolka
> ( taka już jestem zimna drania ;)
> niooo strasznie bym chciała w końcu do czegoś się dokopać
> może w końcu dowiem się po co
Ja Ciebie Maniu nie powiem "po co" ;) - już i teraz :).
Ja Ciebie Maniu mogę jedynie poprzekonywać co do sensu podczepiania się
pod różnych światłych przewodników, z zachowaniem wiary (tak jest - wiara też
jest potrzebna), iż nie ma niczego lepszego jak solidny fundamnet, mocny grunt
pod nogami (płetwami), na którym stawiamy teleskop wpatrzony w ...
plener.
pozdrawiam
All
|