Data: 2003-05-19 22:26:49
Temat: Re: "pomocy"
Od: "tdrk" <s...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Nie NTG, nie NTG :) Kontynuuj proszę :)
> (OK, to co powiedziałeś w zupełności wystarczy - możesz podać jakieś
> źródło?)
Oj, nawet nie pamietam gdzie to czytalem. Jakies 2 lata temu bylo o tym
glosno. Nawet ksiazke ktos napisal.
> Kontynuując:
> Czy życie w grupie to łatwizna czy udręka? I tak i tak?
Zaleznie od przystosowania danej osoby (latwiej bedzie temu, ktorego
umiejetnosci i zdolnosci sa przydatne i cenione, gorzej osobie, ktora jest
jest w danym srodowisku nieprzydatna i nie umie znalezc swojej "niszy
ekologicznej", w ktorej moglaby sie rozwijac).
> Patrząc na mojego sąsiada zgaduję, że łatwizna. Początkowo między
sąsiadami
> bło OK. Facet skończył mechanikę na PW itd. (b. ambitny), wkręcił się w
jkąś
> działalność gospodarczą. Później poznał przyszłą Żonę i chciał nie chciał
> trzeba było zacząć się uczyć życia w stadzie. Zaczęły się naleśniczki,
> później piweczko i długie leżakowanie... Teraz sąsiad nie potrafi już żyć
w
> trybie 'singiel' :) Tak jak te pierwsze organizmy :)
Musial sie przystosowac do innych. Zamienil niezaleznosc na wygode. Moze
uplyw czasu tez zrobil swoje, im czlowiek starszy tym bardziej spokojny i
zachowawczy.
> Dla mojej sąsiadki życie w stadzie to udręka. Skończyła (chyba Uniwerek -
> polonistykę, mówię chyba, bo skryta jest Kobitka). Ma b. wyczulony słuch.
> Kiedyś narzekała, że nie mogła spać tydzień, bo sąsiad tak strasznie
chrapał
> a grzejniki niosły te odgłosy, że aż strach. Sąsiadka odizolowała się od
> wszystkiego/wszystkich - zostawiła tylko literaturkę. Nie wiem jak znosi
> pracę - kontakt z ludźmi itd. Myślę, że gdyby nie podstawowe potrzeby
> (różne) sąsiadka nie odrywałaby się od literatury (chyba jej zazdroszczę
:).
>
Ja nie, wole poznawac zycie nie tylko poprzez jego odbicia w literaturze.
Sasiadka nie ma wyjscia i musi pracowac, bo jest trwale uzalezniona od
spoleczenstwa, tak jak w mniejszym lub wiekszym stopniu kazdy z nas.
Rozumiem, ze pracuje tylko dlatego, ze musi. Inaczej zostalaby bez dachu nad
glowa i bez jedzenia. I nie ma innego wyjscia. Ja jej wspolczuje. Ksiazki sa
dla niej byc moze jedyna mozliwosci ucieczki przed nieodpowiadajaca jej
rzeczywistoscia.
> A teraz pytanko: dla ilu osób życie w stadzie będzie łatwizną a dla ilu
> udręką? 50 do 50?
Nie wiem, nie widzialem wynikow tego typu badan. Zreszta nie wiem czy takei
badania bylby mozliwe na szersza skale. Wiekszosc ludzi nie zdaje sobie
sprawy z ograniczen im narzucanym i z mozliwosci wykorzystania swojej
wolnosci. Zyja nie majac pojecia o tym, ze sa jej pozbawiani i moga sie
nawet z tego powodu czuc szczesliwi. W koncu najbardziej stresorodne jest
podejmowanie trudnych decyzji. Zyja w ramach schematow, w ktorych
samodzielne decyzje nie musza byc wcale konieczne do zycia. Dlatego mamy
wladze- ludzi ktorzy beda rzadzic za nas. Niestety oni tez nie sa idealni.
Jesli chodzi o aktualna sytuacje w Polsce, to zwieksza sie liczba
indywidualistow, ktorzy nie umieja wspolpracowac z innymi ludzmi (gdzies o
takich wynikach badan slyszalem). Mysle, ze jest to "wina" liberalizacji
polskiego spoleczenstwa i przemian ustrojowych, w koncu w PRL praca
kolektywna i wspolpraca spoleczna byla elementem ideologii. W
spoleczenstwach zachodnich indywidualizm i chec odciecia sie od innych ludzi
jest wykorzystywana przez spoleczenstwo dla swojego dobra. Przy takim
zageszczeniu ludnosci pelna izolacja nie jest mozliwa, a koszty odcinania
sie coraz wyzsze i wymagajace wiekszej ilosci srodkow. Zatem spoleczenstwo
wychodzi na plus, bo jednostka jest pobudzana zwiekszajacymi sie potrzebami-
naturalna ludzka tendencja, nawet jesli jednosta w jakims aspekcie zycia
pozostaje niezalezna.
Spiacy jestem i to co wyzej napisalem stanowi juz moj luzny wywod myslowy,
dlatego moglem czegos nie przemyslec.
> A co z równowagą i dystansem? :D
Cale zycie w spoleczenstwie polega na utrzymaniu rownowagi pomiedzy
interesami wlasnymi a interesami calego spoleczenstwa. Dlatego mamy prawa,
tradycje, elementy religii. Co do dystansu: nie wiem co miales na mysli
zadajac pytanie. Ale jesli chodzi Ci o dystans ludzi wobec roli jaka w
spoleczenstwie odgrywaja, to dowiedzione jest w psychologii, ze utrzymywanie
wobec niej dystansu ulatwia nam zycie i zapobiega stresom. Nie powinno sie
sztywno traktowac tego co sie robi. Bardziej luzne podejscie i patrzenie na
siebie niajako zza plecow lepiej sluzy naszej psychice.
> Pytanie kolejne: na ile ważne jest dla nas aby spłodzone potomstwo
> odziedziczyło po nas geny?
> Czy ktoś zastanawia się nad tym na etapie kopulacji (albo później)?
Nie, bo kopulacja nie jest celem samym w sobie. Jest tylko srodkiem
"zmuszajacym" zwierzeta, wiec takze nas (choc dzieki swiadomosci w mniejszym
stopniu) do plodzenia potomstwa. Podobnie jak z jedzeniem slodyczy: czy
zdajemy sobie sprawe, ze jemy je dla zawartych w nich cukrow i substancji
potrzebnych organizmowi (nawet jesli slodycze moga byc niezdrowe) czy dla
ich smaku i zwiazanych z nim przyjemnych odczuc?
> Ile osób z chęcią skorzystałoby (świadomie) z lepszych - w jego
mniemaniu -
> genów?
> (geniusz na zamówienie - modelowanie charakterów)
Nie wiem ilu. Byc moze wielu. Samo dobierania partnera jest wybieraniem dla
swojego potomstwa potencajlnych genow (choc zwykle jest ono nieswiadome).
> Dla poetów wieczną (murowaną) spuścizną jest ich poezja... (człowiek
umiera
> a poezja trwa... i trwa...). Czy znajdzie się ktoś na Grupie kto myślał o
> swoich genach w sposób "wieczna egzystencja"???
To juz teoria rozprzestrzenniania sie memow :). Pora pozna, wiec napisze w
skrocie: teoria ta zaklada, ze jestemy tylko srodkiem dla rozprzestrzeniania
sie informacji. Informacje wg tej teorii rozprzestrzeniaja sie zgodnie z
zasadami ewolucji. Mimo wielu zastrzezen co do tej teorii, uwazam, ze cos w
niej jest.
|