Strona główna Grupy pl.soc.rodzina pracująca/ niepracująca mama

Grupy

Szukaj w grupach

 

pracująca/ niepracująca mama

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 62


« poprzedni wątek następny wątek »

41. Data: 2002-05-15 11:03:47

Temat: Re: pracująca/ niepracująca mama
Od: "Maja Krężel" <o...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"tweety" napisała

> Maju alez w przypadku mojej mamy ma do rzeczy. Jakos ojciec portafi
> zrozumiec, że nie mam humoru bo sie pokłóciłam z szefem albo jestem
> zmęczona, bo on pracuje do tej pory.

Skoro tak piszesz, to widocznie masz rację. Moje doświadczenia są zgoła inne.
Taki przykład:
Moja mama nigdy nie siedziała ze mną w domu (pomijając 3 miesiące urlopu
macierzyńskiego) i KOMPLETNIE nie wie, co to znaczy non-stop zajmować się
dwójką dzieci w wieku poniemowlęcym. Pomimo tej "ułomności" rozumie moje
troski, problemy, zmęczenie bardzo dobrze, bo potrafię jej o nich
opowiedzieć. Nie dowie się nigdy, co to znaczy być mamą domową, ale nie
przeszkadza jej to zrozumieć innych mam i co więcej pocieszyć mnie, pomóc,
doradzić coś na swój sposób.
Kolejny przykład w drugą stronę. Moja teściowa pomimo tego, że zawsze
pracowała bardzo aktywnie zawodowo (nawet teraz na emeryturze coś tam
"dzierga") z przekąsem wyraża się o moim naprawdę zapracowanym mężu, że nie
potrafi sobie tak zorganizować pracy, żeby o 15:15 być w domu, żeby mieć
urlop na zawołanie, żeby chodzić popołudniami na siłownię, saunę i inne
takie. Pracowala, wie, co to znaczy układy i zawiłości w stosunkach m-dzy
pracownikami, wie, że dziś łatwiej pracę stracić, niż zyskać, a mimo to
plecie takie androny, że aż przykro słuchać.
Kolejny przykład:
Ja, dopóki nie miałam dzieci też dziwiłam się koleżankom, jak można tak w
ogóle, ale to w ogóle nie mieć czasu, gdy dziecko jest malutkie. Przecież
dziecko się karmi, przewija, kladzie, daje zabawkę i ma się spokój na np.
kilka godzin. Dopiero, gdy jedna z koleżanek opisała mi swój dzień, godzina
po godzinie, zrozumiałam wszystko. I choć dzieci urodziłam znaaaacznie
później, to nigdy już nie dziwiłam się ciągłemu zmęczeniu młodych matek.

Ergo: faktycznie, nigdy nie zrozumie się w pełni drugiego człowieka, gdy nie
przeżyje się samemu tego samego, ale po to jednen człowiek ma język, by
opowiedzieć, co czuje, i po to drugi człowiek ma w sobie rozum i empatię
(albo jej nie ma i wtedy jest to przykre), żeby móc sobie to wyobrazić i
domyśleć się, co może czuć ta pierwsza osoba.

> A poza tym moja mam nie jest mało współczująca z natury.

Tym bardziej nie rozumiem dlaczego nie może bezwarunkowo przyjąć do
wiadomości tego, co czujesz. _Współ_czucie oznacza czucie razem ("wspólnie")
z inną osobą.
A może po prostu nigdy nie opowiadałaś mamie tego, co robisz w pracy? Może
ona bazuje tylko na swoich wyobrażeniach, stereotypach?

> Wiesz Maju, bardzo czesto oceniasz ludzi (piszesz epitety) nie znając
> drugiej strony.

Nie oceniam, tylko podaję inne możliwości. Z moich doświadczeń wynika coś
innego, niż z Twoich, więc dlaczego nie mogłabym podsunąć takiej myśli, że to
nie brak pracy spowodował, że Twoja mama Cię nie rozumie, tylko coś zupełnie
innego. Przecież nie napisałam, że ona NA PEWNO nie potrafi współczuć.

> Nie pisz, że ktos jest mało współczujący tylko dlatrego ze nie potrafi
> zrozumiec osoby pracującej

Współczucie nie musi polegać na zrozumieniu. Czy jeśli nie przeżyłam śmierci
rodzica, to będę już zawsze (do ich śmierci) szydzić, śmiać się, dziwić,
ludziom, którzy to przeżyli? Oczywiście, że nie. Może nie zdołam do końca
zrozumieć niektórych ich zachowań, ale zdołam sobie wyobrazić to, co mogą
czuć. I to jest właśnie empatia.
Na dobrą sprawę, wg Twojego rozumowania, to w ogóle kupa ludzi na świecie z
różnych powodów musi się baaardzo dziwić drugiej kupie ludzi i kompletnie jej
nie rozumieć, tylko dlatego, że ich życie wygląda zupełnie inaczej. A to
przecież nie w tym rzecz.

> (poczułam sie urazonba, bo ja staram sie nie oceniac-okreslac innych).

Przepraszam, ale nie było moją intencją urażanie kogokolwiek.

> I dalej uważam ze wielu ludzi nie zrozumie tych którzy pracują, szczególnie
> jesli pracuja jako
> tzw. pracownicy umysłowi. bo wielu ludziom do dzis sie wydaje, że umysłowy
> znaczy to samo co rano kawa na biurko wraz z nogami i 8 godzin nic nie
> robienia i dostawania kasy.

1. nie zawsze tak jest - vide przykłady moich rodziców i teściów
2. myślę, że, aby wymagać zrozumienia swojej sytuacji, często wystarczy ją
dogłębnie opisać - u mnie się to sprawdza bardzo często :-)

--
Pozdrawiam
Maja

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


42. Data: 2002-05-15 11:12:05

Temat: Re: pracująca/ niepracująca mama
Od: "Maja Krężel" <o...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Jolanta Pers" napisała

> A nie słyszałaś o dziedziczeniu postaw życiowych? Nigdy nie spotkałaś się z
> kobietą, która oczekuje od męża, że będzie ją utrzymywał, to tak było w
> domu rodzinnym, i jest co najmniej rozczarowana, kiedy małżonek proponuje
> inny model?

Jolu, postawy życiowe mają to do siebie, że albo faktycznie się je dziedziczy
(jak to napisałaś), albo wręcz przeciwnie. Proste przykłady: nasze babcie
(prócz jednej - męża) nigdy nie pracowały, ich dzieci (czyli nasi rodzice +
ich rodzeństwo) praktycznie w 99% pracowały zawodowo, ja - nie pracuję,
kuzynka męża też nie (reszta to na razie małolaty).
Czyżby postawy życiowe dziedziczyły się co dwa pokolenia? ;-)
Podobne przykłady mogłabym rzucać w odniesieniu do całego grona moich
koleżanek z dzieciństwa. Nie ma reguły. Te, z mamami w domu wręcz pogrążone
są po uszy w pracy zawodowej, bądź naukowej (oczywiście nie wszystkie), te, z
mamami pracującymi siedzą teraz na urlopach wychowawczych i myślą o kolejnych
dzieciach (też oczywiście nie wszystkie). Ja powinnam przejąć model rodziny
pracującej na całego, dzieci w żłobkach, przedszkolach, obiady przy
"Wiadomościach" i inne takie. A nie przejęłam i co ciekawsze wiedziałam "od
zawsze", że nie przejmę. Bo IMVVHO model przejmuje się wtedy, gdy się
sprawdza (a człowiek wchodzący w dorosłość potrafi już wyciągnąć odpowiednie
wnioski z tego, co robili jego staruszkowie). Gdy się nie sprawdza - odrzuca
się go, przeważnie zupełnie. Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie widok
matki zasuwającej po powrocie z pracy na drugim etacie przy pralce, garach i
odkurzaczu był wystarczającym powodem, by tego modelu nie przejąć ;-) Rzecz
jasna miałam to szczęście, że mój mąż zaakceptował mój wybór (pomimo tego, że
u niego w domu też się pracowało) i to, że w jakiś tam sposób stać nas na to,
bym mogła te pierwsze lata życia dzieciaków spędzić z nimi w domu.

> Drugi rodzic, ojciec znaczy, nie staje w obliczu takich problemów jakie ma
> pracująca matka, bo w wariancie z niepracującą żoną raczej odciąża się go z
> obowiązków domowych (choćby dlatego, że nierzadko pracuje więcej). W
> wariancie ekstremalnym: przychodzi, dostaje obiad pod nos, gazetka, TV,
> piwo i spanko. Co oczywiście dobre nie jest, ale jak wszystko ma drugą
stronę
> medalu - gonienie do mycia garów kogoś, kto spędził 12 godzin w pracy, jest
> nieludzkie.

O ile faktycznie tyle spędza i o ile druga osoba nie spędza np. 11 godzin.
Ale ja w sumie nie rozumiem - Kasia Kulpa miała na myśli przekazanie wartości
związanych z pracą czysto zawodową, a nie zawodowo-domową. I wg mnie ojciec,
nawet ten 12-godzinny doskonale się do tego celu nadaje. Tym bardziej, że
widok - matka zasuwa na dwa etaty, a ojciec na jeden nie jest tym, co
chciałabym przekazać dziecku, jako wartość mającą kształować jego przyszłą
postawę życiową.

> Maju, to jest trochę inna bajka. Weź pod uwagę, że człowiek wracający z
pracy
> musi często sprężyć się i błyskawicznie wykonać czynności, które człowiek
> niepracujący może sobie wykonać spokojnie, na luziku i w czasie 2 x
dłuższym.

I tak i nie :-) O to często bardzo się z moim mężem sprzeczamy. Teraz nic mi
nie przychodzi do głowy, ale musisz mi uwierzyć na słowo, że są pewne rzeczy
w "kurzeniu domowym", które nie moga poczekać nawet godzinki.

> Optykę wszystkiego, że się tak wyrażę, ma się również nieco inną, bo
człowiek
> wie, że rzeczy związane z pracą zrobić musi, bo jak nie zrobi, to nie
będzie
> miał co jeść, a niektóre obowiązki domowe można olać bez większej szkody.

A tu się zgadzam bezapelacyjnie! Choć, jak chcę się mocno pokłócić z mężem,
to mu mówię, że (abstrahując od roboty typowo domowej) ja i tak mam twardszy
orzech do zgryzienia, bo przez jakieś 12 godzin dziennie (gdy zdarzają się
wyjazdy męża, to średnio wychodzi to więcej) w pojedynkę wychowuję ludzi, od
których kiedyś będzie zależała jakość życia nie tylko nasza. Ale to już jest
takie pompatyczne, że darujmy sobie dalsze rozstrząsanie ;-)

> Człowiek niepracujący tego nie zrozumie, czego świetny przykład mam w
postaci
> mojej matki, która kiedyś pracowała, potem przestała,
[ciach]
> I to _ma_ związek z pracą jak najbardziej, jak Ci napisała Tweety

Odpisałam Tweety, że ja mam trochę inne doświadczenia, więc tym samym nie
uważam tego za regułę. Albo inaczej - może jest to reguła, ale pełna
wyjątków.

> - mój ojciec, który zasuwa normalnie w
> firmie na etacie technicznego handlowca, a w weekendy i wieczorami dorabia
> kreśląc w zapzyjaźnionym biurze projektów, doskonale rozumie, że bez pracy
> nie ma kołaczy, forsy na czynsz, benzynkę do autka i paru innych dość
> potrzebnych rzeczy.

Ja to rozumiem i bez pracy. I nie dlatego, że w życiu, zanim pojawiły się
dzieci również pracowałam, ale rozumiem to ... po prostu. Nie wyobrażam
sobie, że mogą być ludzie, którzy naiwnie sądzą, ze forsa z nieba leci. Ale
może i są ...

--
Pozdrawiam
Maja

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


43. Data: 2002-05-15 11:18:32

Temat: Re: pracująca/ niepracująca mama
Od: "Maja Krężel" <o...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Martuszka" napisała

> Nie wiem skąd takie zacietrzewienie.

????? Ja zacietrzewiona? :-)

> Myślę, że dla większości osób jest ja sne, że korzyści dla dziecka z mamy w
domu są duże. O tym się
> zresztą wiele mówi, pisze, słyszy. Ale kij ma dwa końce.

Dlatego Ty (i inne osoby) pisałaś o jednym, a ja (i np. Dorunia) o drugim
końcu. A przynajmniej tak mi się wydawało.

> A dyskutuje się ot tak, nie po to aby
> komuś sugerować konieczność zmiany życia, bo o tym decyduje sobie każdy sam
> (oraz okliczności). Ale po to by sobie uświadomić różne sprawy, że temat
nie
> jest czarno-biały.

Całkowicie się z Tobą zgadzam. Nie rozumiem, dlaczego mój post odebrałaś
inaczej. Pisząc, że "ktoś tam kiedyś powiedział" w ogóle nie miałam na myśli
nikogo konkretnego (czyli np. Ciebie, bo chyba odebrałaś to personalnie),
tylko raczej ogólne tendencje. Coś w stylu "kiedyś mówiło się, że ..."
--
Pozdrawiam
Maja


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


44. Data: 2002-05-15 11:21:52

Temat: Re: pracująca/ niepracująca mama
Od: "Lidka - Arfi" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Jolanta Pers" <j...@N...poczta.gazeta.pl> napisał
> A nie słyszałaś o dziedziczeniu postaw życiowych? Nigdy nie spotkałaś się
z
> kobietą, która oczekuje od męża, że będzie ją utrzymywał, to tak było w
domu
> rodzinnym, i jest co najmniej rozczarowana, kiedy małżonek proponuje inny
> model?
A czy takie coś jest w ogóle możliwe?W końcu chyba pary rozmawiają ze sobą
*przed* ślubem czy przed wspólnym zamieszkaniem o tym jak ma ich wspólne
życie wyglądać, nie? I co, chłopak mówi że lubi te pracujące, dziewczyna
wdziecznie potakuje a po ślubie hops, i owsik z niej wyłazi?

A jeśli chodzi o potęgę dziedziczenia postaw życiowych, to tu masz akurat
super-przykłady na poparcie swojej wypowiedzi ; niepracująca Maja -dziecko
pracującej matki i pracująca Katarzyna Kulpa- dziecko niepracującej matki,
he,he,he.
A nie słyszałaś nigdy o tym że dorosłe dzieci zwykle dążą do tego żeby żyć
inaczej niż ich rodzice?
A co jeśli w ramach *dziedziczenia postaw życiowych* żona popędzi do pracy a
mąż który wyniósł z domu wzorce żony niepracującej nie będzie mógl znieść
widoku brudnych garów w zlewie i po 12 godzinach pracy będzie je mył? A kto
to pisał że;
>gonienie do mycia garów kogoś, kto spędził 12 godzin w pracy, jest
> nieludzkie.

> Maju, to jest trochę inna bajka. Weź pod uwagę, że człowiek wracający z
pracy
> musi często sprężyć się i błyskawicznie wykonać czynności, które człowiek
> niepracujący może sobie wykonać spokojnie, na luziku i w czasie 2 x
dłuższym.

Akurat! Jeśli oboje -i mąż i żona (czy TŻ jak wolą niektórzy) pracują to te
domowo-dzieciowe obowiązki sa mniej więcej w zależności od układow,
podzielone miedzy dwie osoby. A Maja pewnie musi większość rzeczy robić
sama.
Poza tym od kobiety pracującej mniej się "wymaga" Łatwiej jest sobie
zluzować prasowanie wieczorkiem po przyjściu z pracy niż wieczorkiem po dniu
spędzonym w domu (choćby się na nos padało ze zmeczenia)

pozdrawia ubawiona niektórymi argumentami
Lidka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


45. Data: 2002-05-15 17:28:53

Temat: Re: pracująca/ niepracująca mama
Od: k...@k...net (Katarzyna Kulpa) szukaj wiadomości tego autora

On Wed, 15 May 2002 09:54:56 +0200, Maja Krężel <o...@p...onet.pl> wrote:
: "Katarzyna Kulpa" napisała
: > wydaje mi sie, ze tak. nie bede sie rozwodzic na swoj temat, ale mam
: > wrazenie, ze w pewne dziedziny zycia weszlam zbyt slabo przygotowana i
: > pozbawiona wzorcow, mam na mysli np. wzorzec, nazwijmy to, "kobiety
: > pracujacej" :-) poza tym cierpie (moze to za duze slowo) teraz, gdy
: > chcialoby sie czasem otrzymac jakas swiatla rade od doswiadczonej
: > rodzicielki, a tu jedyna odpowiedzia jest brak zrozumienia, niestety.
:
: No to Cię pocieszę (albo i nie :-), że pomimo tego, że moja mama pracuje do
: teraz, to ja też nigdy żadnych tego typu rad od niej nie dostałam. Od ojca
: także.

bo moze ich nie potrzebowalas ani nie prosilas o nie? :)

: > regula, ktora nie wyklucza wyjatkow :) poza tym wazne jest IMHO to, ze
: > spotykasz ludzi roznych, takich na ktorych inaczej moglabys nie trafic, i w
: > dodatku musisz sie z nimi dogadac.
:
: No tu mogę się zgodzić, ale czy podobnych ludzi nie spotyka się na codzień, w
: różnych sytuacjach?

z mojego punktu widzenia wyglada to tak: w robocie codziennie spotykam
kilkadziesiat osob, z czego regularnie kontaktuje sie z ok. 20. jak sobie
wyobraze, co zmieniloby sie, gdybym pracowac przestala - widze wokol siebie
pustke, zamiast tego roznorodnego tlumu. i kilku przyjaciol, ale z nimi
kontaktuje sie i teraz.

: > no wlasnie o to chodzi, przyjaciol sobie jakos tam dobierasz, a
: > wspolpracownikow nie. jestes w sytuacji przymusowej - musisz ulozyc sobie
: > stosunki w miejscu, ktore niekoniecznie ma cos wspolnego z twoim zwyklym
: > srodowiskiem.
:
: I to miałoby w jakiś sposób wpływać na kształtowanie charakteru, postawy
: dziecka? A co z ludźmi wolnych zawodów lub tych, którzy pracuja w domu?
: Wychowanie ich dziecka skazane jest na fiasko?

a gdzie ja napisalam, ze fiasko? po prostu uwazam, ze pracujaca mama ma
swoje dobre strony, wg mnie istotne. i ze gdy nie pracuje, tych wlasnie
dobrych stron moze (aczkolwiek nie musi) zabraknac. skad te skrajnosci?

: > wiele osob jednak nie wykorzystuje, chocby dlatego, ze wiele z tych
: > dzialalnosci nie przynosi dochodow, a jest kosztowna.
:
: Jeśli ktoś martwi się, że jest kosztowna, to znaczy, że kogoś na to nie stać.
: Jeśli ktoś martwi się, że nie przynosi dochodów, to znaczy, że zależy mu na
: dochodach. W takich sytuacjach, w 9 na 10 przypadków nie siedzi się wtedy w
: domu, tylko idzie do pracy. Jeśli się nie idzie, bo nie może (nie ma pracy,
: jest się z bardzo malutkim dzieckiem), to nie jest to wybór, tylko przymus
: życiowy, więc nie moża w takiej sytuacji dyskutować, czy to jest dobre, czy
: nie, bo to po prostu JEST i już :-)

ale sa przeciez osoby, ktore nie pracuja z wyboru, a w/w dzialalnosciami sie
nie zajmuja, bo im na przyklad szkoda kasy, a do pracy mimo to nie ida, bo
np. uwazaja, ze to mezczyzna ma utrzymywac rodzine, albo ze miejsce kobiety
jest przy dzieciach, albo im sie nie chce etc.

: > no i z wielu innych powodow zapewne.
:
: A jakich jeszcze na przykład?

na przyklad z lenistwa albo z braku potrzeby.

: A to w ogóle nie ulega wątpliwości. Mi chodziło tylko o to, by w żaden sposób
: nie wmawiać ludziom, że_tylko_praca obojga rodziców jest gwarantem
: odpowiedniego ukształtowania dziecka. Że jak jej nie ma, to ... szkoda słów.
: Że kobieta powinna pracować, bo to jest dla niej, dla dziecka, dla rodziny
: lepsze, bo taki jest idealny model rodziny itp. Oczywiście nikt tego nie
: napisal w tej dyskusji dosłownie, ale dało się wyczuć taką tendencję :-)

no coz, twoje odczucie, twoj problem :-)

: > po secundo: jesli nigdy nie pracowalas, twoje dziecko nie dowie sie od
: > ciebie, jak to wlasciwie jest: pracowac.
:
: No jasne, najwyżej dowie się, jak to jest leżeć cały dzień brzuchem do góry,
: pykać w pilot od TV i gryźć słone paluszki :->> A poważnie - w domu TEŻ się
: pracuje. Zapewne miałaś na myśli pracę zawodową, więc już się nad Toba nie
: pastwię :-) Napiszę tylko (jeszcze raz, bo chyba umknęło to Twojej uwadze),
: że od przekazywania informacji "co to jest praca zawodowa" jest przecież
: drugi rodzic.

tak, mialam na mysli prace zawodowa, ktora jest baaaardzo rozna od tej
domowej (o czym wyczerpujaco napisala Jola Pers). a drugi rodzic - nie bez
kozery pisalam o "wzorcu kobiety pracujacej". drugi rodzic jest dobrym
wzorcem, ale dla syna. a jam corka :)

: > i na pewno po latach, gdy twoje potomstwo samo pojdzie do roboty,
: > bedzie ci trudniej zrozumiec, czemu wraca do domu skonane albo
: > zdenerwowane,
:
: Pewnie tak, bo ja przecież nigdy nie jestem zmęczona. Po przespanej w całości
: nocy budzę się rześka i wypoczęta, dzień zaczynam od pobudzającego spaceru,
: potem kosmetyczka, masaż relaksacyjny, kino, spotkanie z przyjaciółką przy
: kawie, basen, kolacja przygotowana przez dzieci i męża, upojny seks i hop do
: łóżka, gdzie nie mogę doczekać się kolejnego, jakże kompletnie pozbawonego
: wszelkich obowiązków i trudów dnia.
: MSPANC :-)

tu tez wyreczyla mnie Jola i chyba ktos jeszcze, wiec nie bede powtarzac :)

: > a opowiesci o roznych problemach zawodowych bedziesz sluchala jak bajki o
: > zelaznym wilku :)
:
: Moja strata - dzieci pójdą się wyżalić do ojca :-)
: A tak poważnie - nie wiem, co będę robić za kilka lat. Teraz moje dzieci są
: relatywnie małe (1 i 4 lata), a ja nie czuję AŻ takiej potrzeby spełniania
: się zawodowo. Ale nic nigdy nie wiadomo ... Wiem jednak, że do pracy pójdę,
: bo tego będę chciała (albo będę zmuszona przez życie), a nie dlatego, że ktoś
: tam kiedyś powiedział (słusznie czy nie), że to jest dobre dla dziecka.

dobre dla dziecka jest rowniez miec szczesliwa i spelniona zyciowo mame,
wiec ze wszech miar popieram powyzsze. zauwaz jednak, ze to samo mozna
zastosowac w druga strone: nie nalezy "siedziec w domu" dlatego, ze "ktos
tam kiedys powiedzial, ze to dobre dla dziecka", bo mozna znalezc powody,
dla ktorych to wcale nie musi byc takie dobre. ja np. widze, ze czegos mi
zabraklo z powodu nieaktywnosci zawodowej mojej mamy.

kasica
--
"he that breaks the thing to find out what it is has left the path of
wisdom"

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


46. Data: 2002-05-15 17:43:54

Temat: Re: pracująca/ niepracująca mama
Od: k...@k...net (Katarzyna Kulpa) szukaj wiadomości tego autora

On Wed, 15 May 2002 13:12:05 +0200, Maja Krężel <o...@p...onet.pl> wrote:
: "Jolanta Pers" napisała
:
: > Drugi rodzic, ojciec znaczy, nie staje w obliczu takich problemów jakie ma
: > pracująca matka, bo w wariancie z niepracującą żoną raczej odciąża się go z
: > obowiązków domowych (choćby dlatego, że nierzadko pracuje więcej). W
: > wariancie ekstremalnym: przychodzi, dostaje obiad pod nos, gazetka, TV,
: > piwo i spanko. Co oczywiście dobre nie jest, ale jak wszystko ma drugą
: stronę
: > medalu - gonienie do mycia garów kogoś, kto spędził 12 godzin w pracy, jest
: > nieludzkie.
:
: O ile faktycznie tyle spędza i o ile druga osoba nie spędza np. 11 godzin.
: Ale ja w sumie nie rozumiem - Kasia Kulpa miała na myśli przekazanie wartości
: związanych z pracą czysto zawodową, a nie zawodowo-domową. I wg mnie ojciec,
: nawet ten 12-godzinny doskonale się do tego celu nadaje. Tym bardziej, że
: widok - matka zasuwa na dwa etaty, a ojciec na jeden nie jest tym, co
: chciałabym przekazać dziecku, jako wartość mającą kształować jego przyszłą
: postawę życiową.

oprocz w/w przekazywania wartosci zwiazanych z praca zawodowa, mialam takze
na mysli przekazanie wzorca pod tytulem "kobieta, ktora pracuje zawodowo". w
moim domu rodzinnym panowal model: chlop utrzymuje, a baba w domu z
dzieckiem. a tak juz jest, ze dziecko na pewnym etapie rozwoju identyfikuje
sie i czerpie wzorce od rodzica, ktory jest tej samej plci. wydaje mi sie,
ze trudniej bylo zostac "kobieta, ktora pracuje zawodowo" mnie, niz
kolezankom - corkom pracujacych kobiet, dla ktorych taka rola i ten wybor
byly moze nie tyle oczywiste czy pozadane, co po prostu mozliwe, zwyczajne,
akceptowane. ja do dzis mam wrazenie, ze dla mojej mamy moja praca jest
czyms w rodzaju dziwnej fanaberii :-)

kasica
--
"he that breaks the thing to find out what it is has left the path of
wisdom"

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


47. Data: 2002-05-16 06:06:18

Temat: Re: pracująca/ niepracująca mama
Od: krys <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Osoba znana jako MOLNARka zapodała:


> Asiu ... aktualnie, na tę chwilę to chcę być z dzieckiem około 1 roku a
> póżniej wrócić do pracy.
> Takie roczne dziecko nie będzie mnie "prosiło" ;-)

Wiesz co? Ty lepiej nie planuj nic odnośnie dzieci;-). Jeszcze może się
okazać,że te plany funta kłaków nie są warte. Jak urodził się mój młodszy,
tozaplanowałam sobie, że karmić piersią go będę do 6. miesiąca, bo takie są
zalecenia, jak minął ten 6. miesiąc, to okazało się, że jeszcze lepiej jest
karmić do 9. Potem tak fajnie ssał, był taki przywiązany;-))) z sześciu
miesięcy zrobiły się dwa lata, a "w młodości" miałam do dzieci bardzo
podobny stosunek do Twojego. Lepiej się nie zarzekaj, bo głupio Ci będzie,
jak się okaże, że MOLNARKA to gugająca mama;-))

--
Pozdrawiam:
Justyna
"Lepiej grzeszyć, i potem żałować,
niż żałować, że się nie grzeszyło"

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


48. Data: 2002-05-16 09:58:52

Temat: Re: pracująca/ niepracująca mama
Od: Bischoop <B...@b...SA> szukaj wiadomości tego autora

W artykule Katarzyna napisal(a):
> oprocz w/w przekazywania wartosci zwiazanych z praca zawodowa, mialam takze
> na mysli przekazanie wzorca pod tytulem "kobieta, ktora pracuje zawodowo". w
> moim domu rodzinnym panowal model: chlop utrzymuje, a baba w domu z
> dzieckiem. a tak juz jest, ze dziecko na pewnym etapie rozwoju identyfikuje
> sie i czerpie wzorce od rodzica, ktory jest tej samej plci. wydaje mi sie,
> ze trudniej bylo zostac "kobieta, ktora pracuje zawodowo" mnie, niz
> kolezankom - corkom pracujacych kobiet, dla ktorych taka rola i ten wybor
> byly moze nie tyle oczywiste czy pozadane, co po prostu mozliwe, zwyczajne,
> akceptowane. ja do dzis mam wrazenie, ze dla mojej mamy moja praca jest
> czyms w rodzaju dziwnej fanaberii :-)
>


Kasiu a moze dlatego ze dawniej bylo tak, ze *pan domu* jak pracowal to
bez problemu utrzymywal rodzine(starczala nawet praca na kopalni),
kobieta do pracy szla tylko wtedy gdy chcialo sie luksusow.
Dzisiaj czasy niestety sie zmieniaja nieraz pracuja dwie osoby a i tak
czasami jest zle.

--
% Bischoop %
%Linux Registered User:#260447%
% Szanuj zielen i Netykiete %

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


49. Data: 2002-05-16 14:49:38

Temat: Re: pracująca/ niepracująca mama
Od: Basia Zygmańska <j...@s...gliwice.pl> szukaj wiadomości tego autora

> > To przykre, ale (nie obraź się) jest to skutek tego, że człowiek
poza
> pracą
> > rzadko ma czas na inne zajęcia, hobby itp.

Jako osoba pracująca (często po 10 godzin dziennie) stwierdzam że mam
czas i na pracę i na bardzo zajmujące hobby i na zajmowanie się
dziećmi, często jeszcze na fuchy, sciśle zwiazane z zainteresowaniami
(piszę, lub recenzuję przewodniki po górach). Z tym ze dużo pracy w
dom wkłada mąż, a dzieci tez sprzątają (lub nie, ale wtedy po prostu
jest bałagan, co mnie wcale tak bardzo nie martwi).
IMHO - dla mnie zawsze były i będą ważniejsze sprawy dobrych stosunków
rodzinnych niż czyste firanki i ciepły obiad. Dzieci jedzą obiady w
szkole, jak byli młodsi spędzali czas do 15.30 w świetlicy szkolnej,
dzięki czemu dość mocna się "uspołecznili".

A praca jest dla mnie w tej chwili koniecznością ekonomiczną, ale
nawet gdyby nie była - nie wyobrażam sobie zycia bez pracy, za bardzo
ją lubię :-)).

Taki model zycia bardzo mi odpowiada, mimo ze często jestem
"zalatana".
Syn który własnie gra w szachy przez sieć na sąsiednim kompie też nie
ma nic przeciwko mojej pracy ;-))


Pozdrowienia.

Basia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


50. Data: 2002-05-16 15:03:24

Temat: Re: pracująca/ niepracująca mama
Od: Basia Zygmańska <j...@s...gliwice.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Zasadniczo rozumiem, ale zawsze się w takich przypadkach
zastanawiam, co się
> dzieje z taką kobietą, gdy:

Odpowiadam za siebie :

> * zostanie zwolniona i będzie miała trudności ze znalezieniem równie
> interesującej pracy

Jestem być moze zbyt pewna siebie, ale jakoś się tego bardzo nie
obawiam.
A gdyby nawet - to z przyczyn ekonomicznych szukałabym sobie jak
najszybciej innej pracy.

> * pójdzie na emeryturę

Och, będę miała nareszcie dość czasu poświęcić się swoim
zainteresowaniom.
Moze nawet na jakiś czas zamieszkałabym w górach ;-)).
Obawiam sie tylko ze będę miała na tyle małą emeryturę, ze będę
musiałą dorabiać.

> * będzie w jakiś inny sposób zmuszona przez życie do pozostania w
domu
> (niekoniecznie z dzieckiem)
> Pytam oczywiście z czystej ciekawości, a nie złośliwie ;-)

Byłam w domu przez 3 lata na urlopie wychowawczym na starszego syna
(wtedy nasza sytuacja ekonomiczna była zupełnie inna) i ani chwili nie
nudziłam się, tak ze wiem ze można i tak.

Pozdrowienia.

Basia



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 4 . [ 5 ] . 6 . 7


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Biorę urlop...
Polska na starych mapach
Równouprawnienie
nauka gry na pianinie
samotny jak pies

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »