| « poprzedni wątek | następny wątek » |
61. Data: 2002-05-23 05:27:50
Temat: Re: pracująca/ niepracująca mamaOsoba znana jako MOLNARka zapodała:
> Użytkownik "krys" <k...@p...onet.pl> napisał
> Ale to, że znam to powiedzenie i idące za tym konsekwencje nie może
> oznaczać, że przestanę planować.
E, to chyba nie wymaga tłumaczenia?
> Więc już teraz mam "plan" ile czasu będę z dzieckiem w domu ... a co
> będzie .............. zobaczymy ;-)
Niech żyje gospodarka "planowa";-))
--
Pozdrawiam:
Justyna
"Lepiej grzeszyć, i potem żałować,
niż żałować, że się nie grzeszyło"
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
62. Data: 2002-05-25 22:10:11
Temat: Re: pracująca/ niepracująca mama
> Jolu, postawy życiowe mają to do siebie, że albo faktycznie się je
dziedziczy
> (jak to napisałaś), albo wręcz przeciwnie. Proste przykłady: nasze babcie
> (prócz jednej - męża) nigdy nie pracowały, ich dzieci (czyli nasi rodzice +
> ich rodzeństwo) praktycznie w 99% pracowały zawodowo, ja - nie pracuję,
> kuzynka męża też nie (reszta to na razie małolaty).
> Czyżby postawy życiowe dziedziczyły się co dwa pokolenia? ;-)
Ja mysle, ze nie mozemy w ten sposob upraszczac tematu mama pracuje czy tez
nie.
Ze nasze Babcie nie przcowaly to nie zalezalo od ich wlasnego wyboru, czy tez
wu=idzimisie, nie bylo wtedy przktycznie pracy dla kobiet na wsi czy w malych
miejscowosciach. Moja babcia pochodzila z dosc zamoznej rodziny chlopskiej i
wyksztalcono ja na krawcowa, mieszkaja w niewielkiej miejscowosci i tam przez
50 lat szyla paniom sukienki. Wiekszosc jej kolezanek powychodzilo za maz na
wies i pracowaly, az sie kurzylo 365 dni/ dok. Totez ze wsi w latach 50 i 60
ksztalcilo sie wiele dziewczat, bo ich matki nie chcialy azeby spotkal je ten
sam los - harowka w smrodzie i blocie. Mama moja byla nauczycielka, ciocia -
dietetyczka, druga ciocia - instruktorem higieny. Wszystkie wnuczki mojej
babci prascuja, bo chca i musza. A nie tylko, bo musza.
Ja powiedzmy nie musialabym, gdybym zanizyla swoje wymagania, po prostu wtedy
moje dzieci nie otrzymalyby takiej edukacji, na jaka zasluguja. Panstwowe
szkoly w Anglii znane sa z niskiego poziomu. Czyli oprocz tego, ze chce to
jeszcze musze. A musze, bo chce miec wiecej pieniedzy.
NIe bylabym w stanie tak samo sie intelektualnie rozwijac, bo nie wiem ile
kursow i hobby bym uprawiala, to nie ma wtedy takiego samego stresu, jaki
doswiadczam w pracy, gdzie daja mi cos do zrobienia o czym nie mam pojecia i
nie mam wyboru, zakasuje rekawy i wgryzam sie ,az mi sie pot po plecach leje.
Ale dzieki temu mam o wiele lepsza pamiec i znacznie szersze horyzonty.
Programowac zaczelam dopiero tutaj, po urodzeniu pierwszego dziecka, poszlam
na studia, urodzilam drugie, po roku poszlam do pracy.
Gdybym nie poszla do pracy, nie nauczylabym sie tylu szczegolow, ktore sa
podstawa dzialalnosci naszej firmy.
Jednym zdaniem pracuje, jestem cholernie zmeczona, ale do pracy chodze w
takim nastawieniu, jakbym wchodzila na gore do wlasnego pokoju z komputerem.
Co do dzieci, oczywiscie, ze one wolalyby miec mnie w domu, ale tak naprawde,
to tylko od pokolenia naszych mam byl jaki taki wybor stawiwny przed
kobietami - pracowac, czy nie. Dawniej tylko szlachcianki i bogaci
mieszczanie mogli o sobie powiedziec, ze ich panie nie pracowaly ( nie wiem
czy ta grupa stanowila 5%). Reszta kobiet harowala jak woly, rodzila mnostwo
dzieci, albo umierala w pologu ( co druga kobieta 100 lat temu). Dzieci
wychowywaly sie na ulicy/podworku/pastwisku przewaznie nie nadzorowane, bo
byly inne czasy. Najczesciej najmlodsze bylo pod opieka babci/dziadka, ktorzy
to nie mieli juz sily pracowac i w ten sposob pomagali mieszkajac pod
wspolnym dachem z dziecmi.
Pozdrawiam
Iza
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |