Data: 2002-04-19 20:47:50
Temat: Re: prosba było(..)
Od: "Margolka Sularczyk" <m...@s...mowimy.won.panda.bg.univ.gda.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
tweety napisał(a) w wiadomości: ...
>Mój mąż doskonale wie o tej osobie i jest bezpieczny bio ten ktos jest
>daleko.
... no chyba zeby wrocil...
To mnie sprowokowalo do wyznania. Otoz: dziesiec lat temu zachorowalam na
pewnego mezczyzne. Zachorowalam, a nie zakochalam sie, bo to byla milosc z
wiecznie podniesiona temperatura, z telepatia niewytlumaczalna... no takie
tam. Tak sie strrrrasznie zakochalam, az sie przerazilam i ucieklam z tego
zwiazku. A ze on mnie tez strrrasznie kochal, to odchorowal te moja
ucieczke i nie chcial mnie znac. No to ja, jak on mnie nie chcial, wyszlam
za maz. No to on sie zwiazal z piosenkarka. Przenosilam go przez moje
malzenstwo i nastepny zwiazek w malej kieszonce w sercu. Znienacka wyplywal
mi tu i owdzie, najczesciej tesknilam za nim i skowyczalam, bo moje
malzenstwo bylo juz w gruzach i trzeba bylo ku komus zwrocic uczucia. No to
sobie tesknilam. On chyba sobie tez tesknil czasami. Piosenkarka rozplynela
sie w niebycie. No i przyszedl moment, w ktorym sie spotkalismy (jeszcze u
schylku mojego malzenstwa) No wiecie, burza emocji i te de. A jednak nie.
Nie zawrzalo. A moze zawrzalo na tyle, ze to on zniknal tym razem z mojego
zycia na dluzej. No dobra. No to ja w nastepny zwiazek, tez porazke, ale on
mial przynajmniej oczy i wrazliwosc mojego X. A potem z moim X.
zaczelismy sobie wspolprace. I okazalo sie, ze o to chodzi. Ze swietnie sie
uzupelniamy. Ja tekst, on muzyke. Ciach. Piekna rzecz. No i talk sie
pultalismy, raz on lazil za mna, raz ja za nim (czesciej). No i w koncu pekl
wrzod, smy se wyznali, ze kochamy sie okrutnie,ale czas nasz minal, i tede
itede. No i zniknelismy wzajem ze swojego zycia. I ja poznalam mojego TZ. I
on, ten moj X., kogos tam sobie spotykal, miewal. Po dwoch latach objawil
sie znowu. I sie okazalo, ze jednak rzeczywiscie juz nie. Moglam dla niego
rzucic dowolne zycie, zostawic dowolnego mezczyzne. A moj TZ sie oparl. Bo
idac o krok za daleko przetrzezwialam. Oswiecilo mnie. Ze jednak to jest
moje zycie, ktorego chce. To z moim TZ. I oczyscilismy z X. nasza znajomosc
z emocji. Jakos sie udalo. Nagle pstryk - i nas naszla refleksja po latach.
Ze juz nie byloby tej magii. Ze tego kroku czynic nie trzeba. Ze zyc trzeba
osobno, zeby ciagle trwac blisko siebie, jako ze wspolpraca uklada nam sie
swietnie. I ze tak naprawde potrzebujemy wsparcia intelektualnego, jedno
drugiego. Jak powietrza. Ale milosc- nie.... Wspolne zycie tym bardziej
nie....
Kieszonke w sercu mam nadal. Ale nie zrobilabym dla niego wszystkiego.
Wiele - tak. Ale nie wszystko. To rezerwuje dla mojego syna i moze dla TZ...
nie wiem. Czas pokaze. Nie znam siebie na tyle.
Margola
|