Data: 2002-12-19 18:59:32
Temat: Re: pytanie?
Od: m...@p...info (Lipinska Miroslawa)
Pokaż wszystkie nagłówki
> obchodzić? Czy po prostu zostawić tak jak jest, niech się zabije (nie wiem
> tylko czy moje sumienie by to wytrzymało)? Moze ktoś poradzi co z tym
> zrobić. ( Leczyć się drugi raz nie mam zamiaru)
dzień dobry.... 5 lat temu miałam sytuację podobną. Druga partnerka, picie,
zaniedbanie firmy, długi w związku z owym zaniedbaniem. To działo się przez
dłuższy czas i nie miałam na początku pojęcia o niebezpieczeństwie.
Sądziłam, że on sobie zawsze poradzi. Był zaradny, faktycznie, ale do czasu.
Alkohol zrobił spustoszenie w mózgu. Mój mąż nie upijał się tylko sączył po
trochu, ale codziennie. Wzorzec picia z amerykańskich filmów. Rzecz jest
niebezpieczna, bo łatwo przegapić moment, w którym nie robi się już tego dla
przyjemności, tylko z konieczności. Ja zachowałam się dość biernie, bo nie
znoszę państwa policyjnego w domu. Myślałam, że to jest mój atut, i że
tolerancyjną żonę tylko idiota by opuścił. On podał o rozwód, wyprowadził
się, mieszka na sąsiedniej ulicy....... i codziennie przesiaduje u mnie i u
dzieci. Jest alkoholikiem, po kilku próbach odtrucia, pije piwo. Znajomi
dziwią się, że ja tak toleruję jego obecność w moim życiu, bo czasem
wynikają z tego różne problemy. Ale ja teraz mam w stosunku do niego wyrzuty
sumienia, bo nie walczyłam jak należy. Rozpijał się i popełaniał błędy na
moich oczach, a ja zrobiłam tak niewiele, by go skierować zpowrotem w stronę
rodziny. On kiedyś powiedział, że mi nie zależało na nim, no to sobie
poszedł. Miał trochę racji. Dlatego uważam, że trzeba spróbować powalczyć
choćby dla spokojnego sumienia.
-mirkal
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|