Data: 2004-06-12 11:52:07
Temat: Re: realizacja i co to jest?
Od: "Hubert " <h...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
oloix rewolucje <o...@o...pl> napisał(a):
> witam, ten post zostal wlasciwie zainspirowany przez mysl ktora pojawila
sie
> w jednym z moich poprzednich postow.
> chodzi o samorealizacje a konkretniej mowiac chodzi o jedno pytanie: jak
> robic zeby bylo dobrze, jak robic zeby w 100% zajebiscie dobrze czuc sie ze
> soba i ze swoim zyciem?
> ja wlasciwie tak wlasnie czuje sie ze soba i swoim zyciem. tak jak
> napisalem, w poscie o ktorym wyzej, jestem pewien ze podstawa mojego
> zadowolenia jest sposob podejmowania decyzji bazujacy wlasciwie na intuicji
> i wewnetrznych odczuciach co do danego tematu. zarzucilem tez naiwne
> ludzenie sie ze cos jest takie jakie jakie nie jest (tzn wtedy gdy byloby
mi
> na reke zeby dana rzecz lub temat byly inne niz sa w rzeczywistosci).
> reasumujac, bezwzgledne patrzenie prawdzie w oczy, tak jesli chodzi o
siebie
> samego czy tez o swiat zewnetrzny oraz ten sposob podejmowania decyzji,
> doprowadzil mnie do miejsca w ktorym jestem i jak na razie jestes
zajebiscie
> zadowolony ze w nim jestem.
> natomiast powstaje kwestia rozwoju. stawiam sobie pytanie czy moj sposob
> jest najlepszym? czy moze sa inne, znacznie lepsze od stosowanego przez
> mnie. jesli sa, to chcialbym od swojego sposobu 'ewoluowac' w strone tego
> lepszego:)
>
Mysle, ze to co lepszego mogloby sie stac w Twojej sytuacji, to wykorzystac
w pelni wiedze i umiejetnosci do tego, by stworzyc sobie w zyciu to, co
chcesz. Cos jeszcze lepszego niz dotychaczas. Cos co byc moze pojawialo sie
juz w jakichs pragnieniach, ale jeszcze czeka na swa szanse realizacji (az
struktura procesu realizacji tego dojrzeje).
> na koniec pojawia sie kwestia jak zyc zeby w momencie smierci nie zalowac
ze
> przezylo sie zycie nie tak jak sie nie chcialo (!) ani nie myslec ze gdyby
> nie smierc to tyle jeszcze mogloby sie zrobic?
Nie wiem czy to jest mozliwe. Sam sie nad tym zastanawiam. Wydaje mi sie, ze
zycie jako takie ewoluuje w nieskonczonosc.
Mysle, ze warto brac zycie takie jakim jest, akceptowac je, siebie samego i
innych ludzi. Jest to co jest. To powoduje uczucie glebokiego spokoju.
Wowczas kiedy bedziesz stary, bedziesz akceptowal to, ze niedlugo umrzesz
oraz wszystko co sie wydarzylo w przeszlosci (niezaleznie od tego, jakich
bys bledow nie popelnial w zyciu). Mysle, ze warto juz teraz zaczac patrzec
na zycie w ten sposob: akceptuje to kim jestem i to, co robilem do tej pory.
Jest to dla mnie nauka (a uczenie sie na bledach jest czescia zycia).
Jezeli bedziesz myslal w ten sposob, to na lozu smierci moze towarzyszyc Ci
podobny spokoj i zgoda.
> czesto zdaza sie ludziom mowic ze zrobili cos zupelnie inaczej niz chcieli.
> nie zostali przy tym zmuszeni do takiego a nie innego sposobu postepowania.
> poprostu wyszlo inaczej... czego to zasluga?
Moze zrezygnowali w ktoryms momencie i poszli gdzies w bok? Moze ten cel byl
nierealny w okreslonych warunkach?
Nie zawsze nasze pragnienia musza byc mozliwe do zrealizowania w warunkach w
jakich obecnie funkcjonujemy. Czasami tez mozna pomylic wlasne glebokie
pragnienia z oczekiwaniami innych ludzi, bysmy cos robili (np. rodzicow, ale
nie tylko) lub z zachciankami ego (np upieram sie, ze cos chce ale nie
uwzgledniam szerszego kontekstu). Wtedy mozna stracic duzo czasu na brniecie
w slepy zaulek, zamiast na zycie w glebokiej satysfakcji zycia wlasnym
zyciem.
Pozdrawiam Hubert.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|