Data: 2009-07-29 21:58:37
Temat: Re: rola ojca
Od: tren R <t...@n...sieciowy>
Pokaż wszystkie nagłówki
medea pisze:
> tren R pisze:
>
>> tak jest. ale imho, należy założyć, że BD trochę by sie podciągnęły -
>> dajmy na to do D, a inne dzieci za to by sie opuściły. bo nic w
>> przyrodzie nie ginie.
>
> Ale co nie zginęłoby w przyrodzie? Bazujemy na wynikach szkoły. Ja mam
> wrażenie, że ciągle mieszasz wyniki pojedynczego ucznia z wynikami całej
> szkoły. Jeżeli w szkole są zdolni i BD, to średni wynik szkoły będzie
> słabszy, ale nie znaczy to, że słabsze wyniki uzyska uczeń zdolny. Dla
> mnie to logiczne.
ja rozumiem, co do mnie mówisz :)
twierdzisz, że jak mamy uczniów z samymi 5-tkami i dojdzie do nich grupa
pałowiczów, to średnia wyników całej klasy się zmniejszy, ale nadal
piątkowi będą piątkowi, a pałowicze zamienią się w trójkowych.
a ja jednak uważam, że ci 5-tkowi stracą na tym.
to jest realny problem - co zrobić z dzieciakami spłodzonymi podczas
przerwy między flaszką denaturatu a butelczyną trunku "bawole oko".
zaczynam powoli pozbywać sie sentymentów, każących "dawać im szansę".
wolę dać szansę godziwej edukacji tym, którzy rzeczywiście z niej
skorzystają.
>> nauczyciele są zmuszeni do zajmowania się BD żeby z nich zrobić D a w
>> tym czasie inne dzieciaki się nudzą.
>
> To inna sprawa, ale to załatwiają wymogi programowe (czy jak to się tam
> nazywa), które nauczyciel musi zrealizować. Jeśli dziecko ma się nauczyć
> w pierwszej klasie alfabetu, to zdolny się go nauczy bardzo dobrze i
> bardzo szybko, a słaby słabiej lub w ogóle. Nie tak?
> Ten problem, o którym piszesz, na pewno lepiej by rozwiązywać
> zmniejszając liczebność klas niż koedukację, tak myślę.
tak, zgoda. umówmy sie - koedukacja to taki fajny pretekst do rozmowy :)
jestem całym sobą za małolicznymi klasami, a także za rekrutacją,
odwalającą przypadki patologiczne do klas o specjalnym rygorze. klasy te
funkcjonowałyby maksymalnie 2 lata. potem do widzenia obowiązku, a dzień
dobry możliwości.
> Można by też założyć, że szkoły prywatne, takie jak np. CPZ,
> poszerzałyby program, ale to rozłożyłoby chyba cały system edukacji, bo
> np. dzieci do 3 klasy zrealizowałyby program podstawówki i co potem?
> Trzeba by stworzyć alternatywny system szkolnictwa dla dzieci zdolnych i
> z dobrych rodzin (bo przecież w rodzinie patologicznej i tak zdolnego
> dziecka się nie wychwyci w takim systemie).
> Tak sobie gdybam.
i potem realizowałyby sobie jakiś program bardziej zaawansowany.
why not? dlaczego miałoby rozkładać?
>> nie staraj się na siłę wychwycić niespójności w moim tekście.
>
> To było takie oko za oko, bo Ty mi wcześniej też coś zacytowałeś. :)
>
>> metodyka jest zupełnie inna, jak już zdążyłem zauważyć.
>> w przedszkolu były piosenki, zabawy, słuchanie, w szkole jest
>> powtarzanie jakichś słówek i zero fanu. chęć do posługiwania się
>> lengłidżem spadła praktycznie do zera.
>
> A czy to nie jest bardziej "zasługa" nauczyciela, niż koedukacji albo BD??
"Badania naukowe wskazują na pewien paradoks, polegający na przewadze w
tempie rozwoju psychofizycznego, w tym w dojrzewaniu płciowym dziewcząt
w wieku od niemowlęctwa aż do dorosłości, a więc i lepsze warunki na
starcie, ale za to uzyskiwanie przez nie gorszych wyników nauczania w
porównaniu z chłopcami w porównywalnych grupach wiekowych. Krytycy
koedukacji wskazują na to, iż szczególnie w okresie dojrzewania
płciowego wzajemna obecność w klasie chłopców i dziewcząt obniża
dyscyplinę i komfort uczenia się, dekoncentruje uczniów na tle
wzmacnianej stymulacji popędu seksualnego, sprzyja rywalizacji
antagonistycznej między przedstawicielami płci, eliminuje specyficzny
dla nich klimat emocjonalny, tłumi otwartość i zaangażowanie, a nade
wszystko sprzyja ujednolicaniu czy uśrednianiu osiągnięć szkolnych,
osłabiając szczególnie u dziewcząt ambicje do intensywniejszej nauki i
maksymalizowania ich osiągnięć oraz tendencje do samorealizacji. Badania
typu gender prowadzone w klasach szkolnych wykazują, że nauczyciele
poświęcają o jedną trzecią więcej uwagi i czasu chłopcom niż
dziewczętom, chłopcy są w czasie zajęć bardziej aktywni i częściej
aktywizowani przez pedagogów, ale także są znacznie częściej
dyscyplinowani ze względu na swoje zachowanie w toku zajęć niż
dziewczęta. W większości szkół elitarnych w krajach wysoko rozwiniętych,
które zarazem uzyskują najwyższe pozycje na listach rankingowych, zaś
ich uczniowie otrzymują w ramach swoich klas jednopłciowych generalnie
lepsze wyniki szkolne, edukacja ma charakter monopłciowy (single sex).
Coraz częściej pojawiają się w debatach na temat reform szkolnych
postulaty powrotu do edukacji monogamicznej płciowo."
http://tr.im/uESt
>> na języku polskim - poznaje litery. a w przedszkolu znała już prawie
>> wszystkie. kiedy przychodziła do mnie i mówiła, że dziś poznała literę
>> B, a czytała już dość sprawnie będąc w przedszkolu, trafiał mnie szlag.
>
> To musisz do ministerstwa mieć uwagi, że program źle rozpisany. :)
no i mam :)
>> szkoła uczy hierarchii wartości? tak, w ponad 30-sto osobowych klasach
>> jest zawsze grupa bandziorów (często gęsto z domów dziecka) która tę
>> hierarchię znakomicie potrafi ustalić.
>
> A Ty chciałbyś tę grupę "bandziorów" od razu eliminować i pakować do
> więzienia? Jaką widzisz alternatywę?
chciałbym dać im możliwość wyboru - niech nie muszą chodzić do szkoły.
to, jak sądzę, rozwiązałoby problem w 80%.
nad reszta należałoby się zastanowić.
> Mi się wydaje, że w mądrym społeczeństwie powinno się zagospodarowywać
> wszystkich - tych zdolnych, ale też tych mniej zdolnych i zupełnie
> głupich - żeby przynosili pożytek zamiast czuć się wyalienowanym
> marginesem.
czyli ta mądrośc to taki socjalizm? każdy jest równy, dbajmy o każdego?
czyli w efekcie - o nikogo. tak niestety to wygląda w PRAKTYCE.
bo w teorii pięknie sie czyta, zagospodarujmy wszystkich, niech nic się
nie zmarnuje. tak sie nie da. jeśli masz spleśniałe jabłka i jabłka
zdrowe, to wrzucisz je do jednego gąsiorka, żeby zrobić z nich wino?
nie. weźmiesz tylko zdrowe a i z nich powycinasz gniazda nasienne, żeby
nie wyszło za gorzkie.
mądrość społeczeństwa, tak mniemam, polegała na mądrym gospodarowaniu
zasobami. czyli - ty idziesz do szkoły i tam ci stwarzamy super szanse
na rozwój, a ty chłopaku nie chcesz iść do szkoły, to proszę bardzo,
pracuj sobie fizycznie, zarabiaj i ciesz się wynalazkami, opracowanymi w
pocie czoła przez twoich kolegów z uniwerków i polibudek.
zagospodarujmy więc wszystkich, ale nie wg jednego wzoru, ale wg tego co
kto ma i czym dysponuje. bo inaczej to z tego wina ocet będzie.
> Nazywanie ich bezmózgimi debilami (jak słusznie Duch
> zauważył, nie wiemy, kogo tak naprawdę masz na myśli, ja piszę o
> dzieciach mało zdolnych po prostu) od razu pozbawia ich szacunku i chęci
> pozytywnego działania na rzecz innych. Przepraszam za ton górnolotny. Ja
> też wolałabym, żeby moja córka miała do czynienia z samymi
> inteligentami. :)
BD to taki intensywny skrót myślowy. dzieci mało zdolne to jeszcze nie
BD. dzieci niezdolne do nauki w przyzwoitym tempie, oporne wychowawczo i
aspołeczne - takie egzemplarze mam na myśli.
--
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut
|