Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
From: puchaty <p...@b...pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Re: rozmowa ze znajomym
Supersedes: <1fkq6ni94zh1y$.dlg@juzwolalbympolizacslonine.gov>
Date: Wed, 13 Apr 2005 20:20:17 +0200
Organization: jeszczesiedecyduje
Lines: 27
Message-ID: <8qsgmni8yhvg$.dlg@juzwolalbympolizacslonine.gov>
References: <d3j2d5$ogr$1@nemesis.news.tpi.pl>
Reply-To: p...@b...pl
NNTP-Posting-Host: karwiny.multicon.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: inews.gazeta.pl 1113416414 14890 81.219.100.7 (13 Apr 2005 18:20:14 GMT)
X-Complaints-To: u...@a...pl
NNTP-Posting-Date: Wed, 13 Apr 2005 18:20:14 +0000 (UTC)
X-User: padiszachti
User-Agent: 40tude_Dialog/2.0.11.1pl
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:74911
Ukryj nagłówki
Wed, 13 Apr 2005 14:16:49 +0200, na pl.soc.rodzina, Tomek napisał(a):
> Rozmawiałem ze znajomym o rodzinie i małżeństwie...
Te i parę innych zasad, o których pisałeś, mają IMO jedną część wspólną pt.
świat nie jest taki jaki jest, tylko taki, jakim go odbieramy. Stąd wniosek
- aby wpływać na swoje samo w nim spełnianie należy kształtować ten odbiór.
A więc jest szansa - wystarczy zmienić siebie. Jest to nęcące, bo nagle
wszystko zależy ode mnie.
Te przekonania, o których pisałeś prowadzić mogą jednak do swoistego
zagubienia, któremu na imię: ja już nic nie mogę zrobić "ot, po prostu"
albowiem wszystko ma swój powód, który przecież leży we mnie. A więc
eksploruję siebie, bo przecież nie żyje się łatwo - coś się znów nie udało,
ktoś spojrzał krzywym okiem... Co we mnie jest nie tak, że żona się wkurza,
albo znowu pewnie na coś w swoim mniemaniu nie zasługuję, skoro szef mi nie
chce dać podwyżki.
Jest w tym wszystkim IMO także pewne niebezpieczeństwo, które polega na
tym, że świadectw sukcesów w tej drodze do samopoznania poszukuje się
najczęściej na zewnątrz siebie. Patrzymy co tam nam te lustra odbijają,
jakie mamy relacje z innymi i na tej podstawie pozycjonujemy (o zgrozo!)
swoje miejsce na owej "drodze duchowej". IMO chyba najważniejsze jest, by
nie dać się na to wartościowanie złapać, bo przecież z tymi ocenami zawsze
wiąże się lęk, a on przecież oddala nas od teraźnijszości, karmiony tym co
było, lub tym co będzie.
Precz z "rozwojem duchowym". Niech żyje zwykła codzienna du(chow+pat)ość.
puchaty
|