Data: 2005-04-13 18:20:17
Temat: Re: rozmowa ze znajomym
Od: puchaty <p...@b...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Wed, 13 Apr 2005 14:16:49 +0200, na pl.soc.rodzina, Tomek napisał(a):
> Rozmawiałem ze znajomym o rodzinie i małżeństwie...
Te i parę innych zasad, o których pisałeś, mają IMO jedną część wspólną pt.
świat nie jest taki jaki jest, tylko taki, jakim go odbieramy. Stąd wniosek
- aby wpływać na swoje samo w nim spełnianie należy kształtować ten odbiór.
A więc jest szansa - wystarczy zmienić siebie. Jest to nęcące, bo nagle
wszystko zależy ode mnie.
Te przekonania, o których pisałeś prowadzić mogą jednak do swoistego
zagubienia, któremu na imię: ja już nic nie mogę zrobić "ot, po prostu"
albowiem wszystko ma swój powód, który przecież leży we mnie. A więc
eksploruję siebie, bo przecież nie żyje się łatwo - coś się znów nie udało,
ktoś spojrzał krzywym okiem... Co we mnie jest nie tak, że żona się wkurza,
albo znowu pewnie na coś w swoim mniemaniu nie zasługuję, skoro szef mi nie
chce dać podwyżki.
Jest w tym wszystkim IMO także pewne niebezpieczeństwo, które polega na
tym, że świadectw sukcesów w tej drodze do samopoznania poszukuje się
najczęściej na zewnątrz siebie. Patrzymy co tam nam te lustra odbijają,
jakie mamy relacje z innymi i na tej podstawie pozycjonujemy (o zgrozo!)
swoje miejsce na owej "drodze duchowej". IMO chyba najważniejsze jest, by
nie dać się na to wartościowanie złapać, bo przecież z tymi ocenami zawsze
wiąże się lęk, a on przecież oddala nas od teraźnijszości, karmiony tym co
było, lub tym co będzie.
Precz z "rozwojem duchowym". Niech żyje zwykła codzienna du(chow+pat)ość.
puchaty
|