Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!news.ipartners.pl!news.internetia.pl!mimuw.edu.pl!news.mimuw.
edu.pl!uw.edu.pl!not-for-mail
From: S...@p...fm
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: spotkania-przyjazn itp.
Date: Tue, 10 Apr 2001 08:00:36 +0200
Organization: A poorly-installed InterNetNews reader
Lines: 77
Message-ID: <5...@4...com>
References: <3aca9e4a$1@news.vogel.pl>
NNTP-Posting-Host: ms.sirius.lodz.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=us-ascii
Content-Transfer-Encoding: 7bit
X-Trace: h1.uw.edu.pl 986882416 1624 195.116.185.147 (10 Apr 2001 06:00:16 GMT)
X-Complaints-To: u...@h...uw.edu.pl
NNTP-Posting-Date: 10 Apr 2001 06:00:16 GMT
X-Newsreader: Forte Agent 1.8/32.548
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:80015
Ukryj nagłówki
On Tue, 3 Apr 2001 22:05:36 +0200, "spider" <s...@c...pl> wrote:
>Witam!
>Chcialem zapytac jak patrzycie na spotkania z kims plci przeciwnej, majac
>partnera? Mysle o spotkaniach sam na sam (na przyklad umowienie sie z ta
>osoba do kina, zamiast z partnerem).
Dlaczego nie z partnerem??Partner by bardzo przeszkal???Jezeli tak, to
mysle, iz to nie jest najlepszy pomysl;-)). Uwazam, ze jezeli partnera
zupelnie nie interesuja rzeczy, ktore interesuja mnie, to taki zwiazek
nie ma wiekszego sensu. Chociaz i tak bywa:-)).Nie wyobrazam sobie,
zeby np moj partner zaproponowal pojscie do kina na swietny film komus
innemu a ja mialabym siedziec sama w domu i ogladac opery mydlane. To
byloby to z jego strony troszke nie fair:-). Jezeli natomiast ja nie
lubie danego gatrunku (np fantastyki, ktora moj facet ubostwia), to
czemu mam sie meczyc i ciagnac sie za nim do kina, jezeli nie sprawi
mi to przyjemnosci. Niech idzie z kims innym, skoro tamta osoba
podziela jego pasje.
>Jak myslicie, jak to moze wplynac na partnera? Czy nawet gdy obydwie strony
>obdarzaja sie zaufaniem, czy takie spotkania w koncu moga zaburzyc to
>zaufanie?
Najpierw trzeba sie zastanowic, czy to nie jest z naszej strony egoizm
i czy nie zaniedbujemy tej drugiej osoby w danym momencie. Trzeba jej
zorganizowac jakos czas, jezeli ma jego nadmiar;-))np. dac kupe kasy i
wyslac do supermarketu na zakupy. Jakies 3 godzinki migna niewiadomo
kiedy.
> Mimo, ze do niczego nie dochodzi na tych spotkaniach.
>Czy moze to tylko kwestia zazdrosci? Czy Wam by to przeszkadzalo jakby Wasz
>partner zaczal sie spotykac z kims, kogo nie znacie, kto nie ma partnera?
Jezeli bym tej osoby nie znala, to pewnie by mnie nie wzruszalo.
Wyszlabym z zalozenia, ze mnie kocha, ze i tak jestem piekniejsza,
inteligentniejsza, wspanialsza;-))).Jakby sie okazalo, ze ta osoba
jest genialna i piekna, to pewnie zaczelabym sie zastanawiac nad tym,
czego mi brakuje;-), bo jakies kompleksy we mnie drobne zyja, ale poki
zachowanie mojego faceta by sie nie zmienilo, poki bylby dla mnie
dobry, mily i kochany, pozwalalabym mu na takie spotkania. W
przypadku, gdy jednak wiedzialabym, ze tamta osoba mu sie bardzo
podoba, juz nie bylabym zbyt zadowolona...
Tak szczerze mowiac, to jezeli mam zaufanie do partnera, to pozwalam
mu na wszystko.Jezeli zufania nie mam, to zrywam z nim 3 razy w
miesiacu, z obawy, ze to i tak sie niebawem skonczy i nie ma po co
tego ciagnac w inf.
Ja nie kontroluje mojego chlopa. To nie ma sensu. Co bedzie chcial
zrobic to i tak zrobi, ale zawsze mu mowie, zeby dla mi znac jak cos
sie bedzie z nim dzialo, poki jestem mloda i piekna i mam szanse
znalezc sobie kogos, kto na mnie zasluguje;-). Za 10-20 lat, to juz
mowy nie ma, Jak chce sie wyszumiec, to niech robi to teraz;-). Grunt
to od poczatku powiedziec, czego sie oczekuje od drugiego czlowieka.
Wiem, ze to glupio zabrzmi, ale kazdy zwiazek jest jak gdyby ukladem,
umowa, na ktora musza sie zgodzic obie strony. Jezeli ma byc to luzny
zwiazek, to obie strony musza wiedziec na co moga sobie pozwolic a na
co nie...Dla jednych seks z kims trzecim jest zdrada dla innych tylko
fizycznym wyladowaniem sie. Grunt, zeby obie strony zaakceptowaly
pewna opcje, dokonaly swiadomego wyboru.
>Albo moze ujme to inaczej. Czy ktos z Was ma przyjaciela/przyjaciolke
>(przeciwnej plci, ktory/ktora nie ma partnera), majac jednoczesnie
>partnera/partnerke? I jak taka przyjazn wplywa na zwiazek (jesli w ogole)?
Ja sie spotykam z innymi chlopakami sam na sam. Mam do siebie 100%
zaufanie:-). Nigdy nie umawiam sie z mezczynami, ktorzy mi sie
podobaja. Takich relacji unikam Jezeli ktos mi sie spodoba po blizszym
poznaniu, to raczej albo pozostawiam te znajomosc na dzialanie
czynnikow atmosferycznych, kurzu itd., albo zawsze zabieram ze soba
mojego mezczyzne na takie pogaduchy Zreszta ja mam juz cos takiego
wkodowane, ze jak facet mi sie podoba, to go unikam podswiadomie, nie
dopuszczam do jakiegokolwiek blizszego kontaktu (moze to
niesmialosc:-)), natomiast jezeli wiem, ze znajomosc z kims pozostanie
tylko na etapie przyjacieslkich realcji, to od razu klepie po plerach,
caluje w policzek, wieszam sie na ramieniu itd (oczywiscie zachowujac
granice przyzwoitosci).
>spider.
>ps. oczywiscie nie kojarzcie tego ze mna, pytam ogolnie.
>
Pozdrawiam
Sae
|