Strona główna Grupy pl.sci.psychologia stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tance Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tance

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tance

« poprzedni post następny post »
Data: 2006-09-20 16:01:09
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tance
Od: "elGuapo" <e...@v...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki


"Quasi" <q...@g...pl> wrote in message
news:eeouc1$4s0$1@amigo.idg.com.pl...
> elGuapo napisał(a):
>
>>> CZESC III: Dlaczego uprzedzenia homofobiczne nie moglyby wyewoluowac?
>
>> To zawsze kocham najbardziej:
>> "maszyny cięższe od powietrza nigdy nie będą latać!"
>> "640 KB RAM wystarczy każdemu!"
>> "Paryż zostanie zasrany końskimi odchodami!".
>> Ale Ty już przecież raz co najmniej dałeś dowód tego ograniczenia
>> umysłowego indukowanego pychą.
>
> Mhm... Te same zastrzezenia masz do tych, co w swej pysze glosza "nie da
> sie zbudowac perpetuum-mobile", "nie ma zbioru wszystkich zbiorow",
> "lewactwo nigdy nie nauczy swin fruwac"...?
>
> I zauwaz, ze to Ty zachowujesz sie jak futurolodzy ogarnieci bojaznia
> przed zasraniem Paryza: "ludzkosc zahomoseksualizuje sie na smierc!"...
>

Przypominam, iż źródłem problemu nie są nasze przekonania, ale
sposób ich
rozwiązywania, czyli tzw. demokracja oblepiona lewackimi katalogiem
tzw.
praw człowieka, a de facto polegająca na prowadzeniu polityki
urawniłowki
m.in. edukacyjno-wychowawczej nadzorowanej przez urzędasów i
polityków.
Ja nie mam nic przeciwko powstaniu szkół konkurujących ze sobą
metodami
nauczania, zakresem nauczania, stopniem ingerencji w wychowanie dzieci,

zakresem wpajanych wartości etc. No problem - jeśli tylko homofile
będą sami
ponosić konsekwencje własnych decyzji (jak i homofoby swoich),
dokładnie tak
samo, jak gen ponosi konsekwencje własnego zmutowania, to będzie to
fair i -
podobnie, jak dobór naturalny pokazuje które mutacje są lepsze ponad
inne
nagradzając je przetrwaniem i upowszechnieniem w puli genów, tak samo

rzeczywistość pokaże które z rozwiązań wychowawczych będą
zdobywać przewagę
ilościową nad innymi i jakie są ich konsekwencje.
'Wolna szkoła' rozwiązuje problem nas obojga - ja posyłam syna do
szkoły, w
której nie będzie się afirmować homoseksualizmu i przedstawiać go
jako tak
samo dobrą alternatywę, jak hetero, a Ty - i owszem. Obaj jesteśmy
zadowoleni. Nie - Ty nie jesteś, bo Ty takiego rozwiązania
zdzierżyć nie
możesz - Ty musisz mojemu synowi wpajać swoje demo-wartości.
... z lewaka zawsze totalitarysta wylezie ;)

>
>>> 1) Patrzac schematem opisanym w czesci II nie widze zadnych powodow by
>>> zakladac, ze homofobia mogla przynosic homofobowi jakiekolwiek korzysci.
>
>> Jakie bezpośrednie korzyści delfinowi przynosi wyławianie innych
>> delfinów?
>
> Jak z kazdej adaptacji - wzrost wartosci swojego fitness (dostosowania), a
> konkretni - inclusive fitness (dostosowania lacznego). Wzrost fitness to w
> ewolucjonizmie synonim korzysci.
>
> [ http://en.wikipedia.org/wiki/Fitness_%28biology%29 ]

No to też i homoniechęć przekładałaby się na fitness, o ile
homoseksualizm jest 'przekazywalny'.
Osobnicy nie strzegący swoich potomków przed homoseksualistami
dostatecznie skutecznie 'karani' byliby zakończeniem swojej linii
genetycznej na tychże potomkach.

> [ http://en.wikipedia.org/wiki/Kin_selection ]
> [ http://en.wikipedia.org/wiki/Inclusive_fitness ]
>

Delfiny nie preferują wyławiania tylko osobników bliskich sobie
genetycznie.
Instynkt wyławiania tonących smukłych kształtów wyewoluował
zapewne w celu wyławiania akurat delfinów, ale chyba nie twierdzisz,
iż wyewoluowała w celu wyławiania wyłącznie swoich krewnych?
Niektóre instynkty zdają się ujawniać swoją racjonalność
dopiero, gdy się je rozpatruje w kontekście większym, niż zaledwie
"przetrwanie mnie i moich najbliższych".

>
>>> 2) Jesli nawet homofobia przynosila homofobowi jakies korzysci, to przy
>>> niklej frekwencji homoseksualistow w populacji (nie widze powodow, by
>>> zakladac ze kiedys byla ona wieksza), IMHO presja selekcyjna na
>>> utrwalanie specyficznej homofobii byla daleko zbyt mala.
>
>> A ile razy w swoim zyciu na wolności delfin ma szansę zetknąć się
>> z tonącym innym delfinem? (...)
>
> Mysle, ze sporo (kilkadziesiat?) - ten odruch jest rutynowo stosowany do
> "akuszerki": pomocy w wynurzaniu rodzacej samicy i noworodkowi. To jest
> chyba jego podstawowa funkcja.
>

To chyba podobnie, jak szanse na napotkanie w życiu migdalących się
facetów - nie sądzisz?
Skoro natura nie pogardziła ewolucją instynktu odpowiadającego na
fenomen
spotykany tak rzadko, to może i ewolucją homoniechęci nie
pogardziła?

>
>>> 3) Jesli nawet homofobia przynosila homofobowi jakies korzysci, to nie
>>> widze powodu by postulowac potrzebe istnienia *specyficznych*
>>> homofobicznych "pre-przekonan", wszak IMHO standardowy system
>>> "pre-przekonan" skierowanych przeciwko "innosci i obcosci" dodatkowo
>>> sprzezony z "modulami ideologio-nosnymi", jest do wygenerowania
>>> homofobicznej psychiki wystarczajacy.
>
>> Oczywiście, iż natura buduje z tego, co ma pod ręką i nie wywarza
>> otwartych drzwi - ma pod ręką ogólny pakiet uprzedzeń, nieufności
>> wobec inności, to i hipotetyczną homoniechęć na niej mogła
>> pobudować. (...)
>
> Ale mi nie o to - tj. o to, ze typowa niechec do "innosci" mialaby byc
> pre-adaptacja do homofobii - chodzilo. Twierdze tylko, ze owa typowa
> niechec do "innosci" bylaby *wystarczajaca* do generowania behawioru
> homofobicznego i mutanty homofobicznie bardziej wyspecjalizowane nie
> mialyby istotnej przewagi nad osobnikami dzikimi (oczywiscie, przy
> zalozenu ze homofobia wiaze sie ze wzrostem fitness). Tak wiec Twoja
> sugestie o potrzebie specyficznych homofobicznych uprzedzen uwazam za
> bezzasadna, podobnie jak sugestie o potrzebie dodatkowej dziury w dupie...
>

Teraz już wiem, że Ty nie o tym...
Nie odnosiłem się do genezy homoniechęci tylko do spójności
logicznej
hipotezy zakładającej jej powstanie.

>
> Nawiasem mowiac, Twoje zabiegi retoryczne polegajace na "zmiekczaniu" i
> sztucznym roznicowaniu homofobii, wyrozniajace "homoniechec"/"homofobie
> lagodna" przypominaja mi praktyki znane z nowomowy innych
> poza-mainstreamowych ideowcow: "pozytywna pedofilia", "demokracja ludowa",
> "kapitalizm z ludzka twarza", "eurorealizm", "kreacjonizm naukowy",
> "narkotyki miekkie", "dobry cholesterol", "dzieci nienarodzone"...
>

A tym razem to ja nie o tym - homoniechęć nie była sztuczką
erystyczną, a
podświadomym wyrażeniem sprzeciwu wobec konotacji homofobią z fobią
opisaną
chociażby w
http://pl.wikipedia.org/wiki/Homofobia#Kontrowersje_
znaczeniowe
<BTW>
Każdej akcji równa się rekacja
(http://www.konserwatyzm.pl/encyklopedia.php?id=161)
.
Szerokie rozpowszechnienie poejoratywnie brzmiącej homofobii i
rozpowszechnienie w/w oddaje różnice w potędze propagandy lewackiej
i konserwatywnej.
</BTW>

>
>>> 4) Postulat, jakoby homofobia sluzyla jako mechanizm ochrony potomstwa
>>> przed homoseksualistami (de facto poprzez jakies formy praktyk
>>> dyskryminacyjnych/przesladowczych) w celu ustrzezenia go przed
>>> "zarazeniem" sie od nich homoseksualizmem jest calkowicie bezpodstawny.
>
>> Jest sensowny nie mniej, niż, wyławianie opadających smukłych
>> kształtów ok. 2-metrowej długości u delfinów.
>
> Bzdura.
>
>> Żaden delfin nie wynosi z niego bezpośredniej korzyści.
>
> Bzdura do kwadratu.
>

Czyżbyś zaprzeczał istnieniu instynktów, z których osobnik odnosi
korzyść tylko pośrednio?
A czymże jest instynkt macierzyński?
Jak jest korzyść z wyławiania smukłych kształtów - ano taka, że
akurat mogę wyłowić osobnika bliskiego mi genetycznie - delfina,
albo jeszcze lepiej - nie tylko byle delfina, ale i krewniaka.
Jaka jest korzyść z hipotetycznej homoniechęci - ano taka, że mój
potomek nie będzie ostatni w linii.

>>> Nie ma naukowych dowodow na "zarazliwosc" homoseksualizmu, sa dowody na
>>> inna jego determinacje.
>
>> Przesłanki, a nie niepodważalne dowody wyjaśniające wykształcanie
>> się homoseksualizmu w pełnym jego spektrum.
>
> Gdzie niby masz owe "przeslanki"???
>

Wszystkie podane przez Ciebie. Piszę o przesłankach za wrodzoną
naturą homoseksualizmu, a nie za jego 'kształtowalnością
postnatalną'.

>> Nie ma bezsprzecznego
>> dowodu, iż homoseksualizmem nie można się 'zarazić'.
>
> Blad logiczny:
> [ http://en.wikipedia.org/wiki/Argumentum_ad_ignoranti
am ]
> [ http://en.wikipedia.org/wiki/Negative_proof ]
> [ http://en.wikipedia.org/wiki/Burden_of_proof_%28logi
cal_fallacy%29 ]
>

Na razie to konstruuję wewnętrznie spójną hipotezę, a nie dowodzę
jej
prawdziwości - nie ten etap.

>
>> Ponieważ status quo jest takie, iż homoniechęć wydaje sie cechować
>> całkiem ładny kawałek populacji
>
> Blad logiczny:
> [ http://en.wikipedia.org/wiki/Argumentum_ad_populum ]

j w

> Mniemanie motlochu - ktore zreszta wynika gl z ciemnogrodzkiego
> wsteczniactwa, ignorancji i ideologii - nie jest argumentem do zmiany
> standardow metodologii naukowej i kanonow logiki. Rzekome
> polityczno-spoleczne status quo nie ma w nauce zadnego znaczenia.
>
> Calkiem ladny kawalek populacji nie cechuje sie homofobia
> ("homoniechecia"), wiec rownie dobrze mozna przedstawic argument
> przeciwny. A czy zapewnienia o bezpieczenstwie elektrowni jadrowych nalezy
> wstrzymywac, do momentu az sie przekona wszystkich atomofobow (baaardzo
> duzy kawalek populacji) do jego prawdziwosci?
>

W warunkach demokracji tak być powinno, czyż nie?

>> (gdyby było inaczej nie byłoby tej
>> dyskusji, jak i walki gejów o równouprawnienie, czy co tam sobie
>> aktualnie wymyślili), więc to na homofilach spoczywa obowiązek
>> udowodnienia (rozwiania wątpliwości homoniechętnych), iż
>> równouprawnienie gejów nie spowoduje istotnego zachwiania proporcji
>> homo-hetero,
>
> Blad logiczny:
> [ http://en.wikipedia.org/wiki/Negative_proof ]
> [ http://en.wikipedia.org/wiki/Burden_of_proof_%28logi
cal_fallacy%29 ]
>
> Ciezar dowodu lezy zawsze po stronie zglaszajacych twierdzenia:
> 1) Pozytywne.
> 2) Bardziej skomplikowane (vide: brzytwa Ockhama).
> 3) Niezgodne z aktualnym stanem wiedzy, smiale, wywrotowe, egzotyczne.
>

Chyba nie zrozumiałeś za czym tutaj argumentuję.

>
>> podobnie jak na wprowadzającym nowy lek spoczywa
>> obowiązek przeprowadzania gruntownych badań jego nieszkodliwości.
>
> Asekuracyjna (koszty bledu sa bardzo wysokie, wiec oplaca sie postawa
> nadgorliwa) procedura wprowadzania lekow jest przypadkiem szczegolnym, nie
> mniej jednak nadal jest generalnie zgodna ze standardami naukowymi i
> logicznymi":
> # biologiczna aktywnosc substancji na jednym polu pozwala przypuszczac, ze
> jest tez prawdopodobna na innym (zgodnosc z punktem 3.);
> # testowanie zawsze rozpoczyna sie od roboczej hipotezy zerowej, mowiacej
> ze substancja nie ma wplywu na badany aspekt biologii; dopiero obalenie
> hipotezy zerowej pozwala przyjac stanowisko przeciwne (zgodnosc z punktem
> 1. i 2.).
> # zglaszane watpliwosci sa tego rodzaju: "nie wiadomo, czy jest szkodliwe
> bo nie bylo badane" a nie tego rodzaju: "jest szkodliwe, bo badanie nie
> pokazaly, ze nie jest".
>
>> (...) przesłanki tak szczupłe, jakie mamy za wrodzoną naturą
>> homoseksualizmu
>
> Nie sa to przeslanki szczuple.
>

Wiedza skąd bierze się 1/7 facetów homo + badanie nad 40 facetami -
jak dla mnie szczupławo.

>
>> i który wzbudzałby takie podejrzenia odnośnie
>> negatywnych skutków, jakie ona również wzbudza.
>
> Takie podejrzenia ("homoseksualizm jest zarazliwy dla dzieci i przenosi
> sie przez uwiedzenie") to wzbudza chyba w baaardzo nielicznych...
>

Bo ja wiem. Nie pytam homofobów skąd ich niechęć się bierze.
BTW - im trudniej im to wyartykułować, tym bardziej zdaje się to
potwierdząć
instynktowną ('wyssanie z mlekiem matki'?) jego naturę (choć
oczywiście może
tu mieć miejsce efekt implementacji ogólniejszego mechanizmu:
niechęci do
innych wykrystalizowanego po podaniu na cel kto jest owym innym).

>
> No dobra, ale ja juz chyba czuje gdzie jest pies pogrzebany. Wyjasnie
> teraz szerzej:
>
> Kwestia *naukowego dowodu* na "zarazliwosc" homoseksualizmu jest juz chyba
> jasna i nie podlega dyskusji:
> i) Brak naukowych dowodow na zarazliwosc homoseksualizmu (nie utozsamiac z
> wplywem srosowiskowych czynnikow postnatalnych na determinacje).

Ależ ja właśnie pod zaraźlwiością rozumiem możliwość
postnatalnego
ukształtowania orientacji seksualnej. Nie przyszło mi do głowy, iż
orientacja jest plastyczna, jak np. nastrój emocjonalny i jednego dnia
można
być 100% homo, a za 3, czy nawet 30 dni 100% hetero, po czym znów do
homo powrócić i tak w kółeczko.
Do wniosku o niezmienności orientacji ukształtowanej nie musisz mnie
przekonywać.
Pytanie tylko kiedy ona się kształtuje - czy tylko prenatalnie, czy
jednak i post. Podany przeze
mnie antykazirodczyzm kształtuje się PO, a spraw seksualności
ogólnie
dotyczy, a wręcz spraw kierowania swojego popędu, czyli pokrewnych.

> ii) Sa naukowe dowody na inna niz zarazliwosc determinacje homoseksualizmu
> oraz znaczny udzial w tym "familial factors" (geny + czynniki srodowiskowe
> prenatalne).

Dowód dla mnie osobicnie ma takie kategoryczny wydźwięk - iż jest
to
argument rozstrzygający. To pewnie matematyczne skrzywienie. Wobec
wiedzy
pozostającej under construction wolę napotykać określenie o mniej
kategorycznym wydźwięku - jak argumenty lub przesłanki.

> iii) Ciezar dowodu spoczywa na proponentach hipotezy o zarazliwosci
> homoseksualizmu.
>

Ciężar dowodu w kategoriach naukowych owszem. Ciężar 'dowodu' (?!?)
w
kategoriach moralnych (czy - jeśli nie potrafię udowodnić, iż
homoseksualista może wpłynąć na orientację seksualną mojego
dziecka - masz
prawo/państwo ma prawo zmuszać mnie do oddania syna na wychowanie w
lubieżne
łapska homoseksualistów) - według wyznawanych wedle mnie wartości -

bynajmniej.
... a wystarczyłoby tylko, żebyś przystał na postulat odizolowania
polityków/aparatu państwa od edukacji, ale skoro nie przystajesz, to
dupa
blada - skoro jestem zmuszony jechać kolektywnym autobusem, zamiast
własnym samochodem, przeze mnie samego wybranym, to postępuję
racjonalnie
starając się, by autobus jechał trasą przeze mnie pożądaną.
Nieunikniona konsekwencja dominacji podejścia kolektywistycznego.

"Socjalizm to system bohatersko zmagający się z problemami, których
nie ma w
żadnym innym systemie".


> I w nauce praktycznie zawsze jest tak, ze "brak dowodow na istnienie
> czegos" a nie "sa dowody na to, ze cos nieistnieje".

Matematyka też jest nauka, a dowodów na nieistnienie mogą Ci
naprodukować
ile zechcesz:
nie istnieje liczba podzielna przez 4 i jednocześnie niepodzielna
przez 2
nie istnieje liczba podzielna przez 6 i jednocześnie niepodzielna
przez 3
...

> Kwestia sporna moze byc - i sadze ze w naszym przypadku tak wlasnie jest -
> to, *jak postepowac w obliczu braku dowodow?*. W praktyce sprowadza sie to
> do dwoch pytan:
>
> (1) Czy aktywne poszukiwanie dowodu [scislej: weryfikacja hipotezy o
> zarazliwosci homoseksualizmu sprowadzajaca sie do proby
> empirycznejfalsyfikacji hipotezy zerowej "kontakt z homoseksualistami nie
> ma wplywu na orientacje seksualna dziecka"] jest uzasadnione?
>

W przypadku jazdy kolektywnym autobusem jest to racjonalne dla tych,
których trasę autobus omija.

>
> (2) Czy ignorowanie perspektywy ewentualnych skutkow [tu: ryzyka
> epidemicznego szerzenia sie homoseksualizmu] ewentualnego *bledu
> pierwszego rodzaju* [odrzucena hipotezy w przypadku, gdy jest ona
> prawdziwa; tu: odrzucenia hipotezy o zarazliwosci homoseksualizmu] jest
> postawa racjonalna?
>
> Odpowiedz na dwa powyzsze pytania niestety zawsze musi byc w duzym stopniu
> intuicyjna, subiektywna.

Ale czasem udzielić jej trzeba - na przykład przy urnie
(niepójście do
urny - pozostawienie udzielenia odpowiedzi innym - też jest jakąś
odpowiedzią).

> Jak zawsze, gdy w gre wchodzi wnioskowanie z niewiedzy i szacowanie bardzo
> niejasnego ryzyka. Niemniej jednak istnieja bardzo wazne wskazowki,
> ktorych przy takim wnioskowaniu nalezy sie trzymac.
>
> Odnosnie punktu (1):
>
> 1.1. *Obserwacje wstepne* - istnienie badz nieistnienia w obsewacjach
> wstepnych ewentualnych przeslanek mogacych przemawiac za, badz przeciw
> rozwazanej hipotezie; ponadto ocena, czy dokonane obserwacje wstepne mogly
> czy nie mogly ujawnic istnienie takich przeslanek.
>

W kategoriach naukowych - owszem, politycznych (szczególnie w
warunkach
urawniłowkofilnych) nie ma nic do rzeczy.

> 1.2. *Kompatybilnosc z dotychczasowym stanem wiedzy* - czy rozwazana
> hipoteza moze w jakis sposob wynikac/uzupelniac obecnie przyjete
> teorie/paradygmaty czy nie, a moze nawet im w mniejszym badz wiekszym
> stopniu przeczy?
>
> Odnosnie punktu (2):
>
> 2.1. *Jak prawdopodobny jest blad pierwszego rodzaju?* - (w przypadku
> konkretnych eksperymentow owo prawdopodobienstwo jest zwykle statystycznie
> wyliczlane, jako tzw. p-value) scisle uzaleznione od tych samych
> przeslanek co punkt (1).
>
> 2.2. *Doswiadczenia z przeszlosci* - czy w przeszlosci dokonano podobnych
> bledow i jakie byly tego konsekwencje?
>
> 2.3. *Waga zagrozenia* - na ile nieuchronne, jak powazne i w jakim stopniu
> usuwalne moga byc ewentualne skutki ewentualnego bledu?
>
> 2.4. *Koszty asekuracji* - z jak duzymi kosztami bedzie zwiazane
> profilaktyczne unikanie rzekomych skutkow ewentualnego bledu drugiego
> rodzaju?
>

Tylko, że ja jakby nie o tym.
Tutaj oczywiście nie sposób się z Tobą, w tym dzieleniu włosa na
czworo, nie
zgodzić.


>
> Teraz przedstawie Ci jak wyglada moja opinia w tej kwestii:
>

To to dość jasno już raczej przedstawiłeś.

>
> Odnosnie punktu (1) - "Nie ma powodu do szukania dowodow"
>
> # Nie jestem w tej dziedzinie ekspertem, nie znam literatury, nie znam
> matodologii badan, nie "czuje" "materii", ktora ta dziedzina sie zajmuje.
> W zwiazku z czym zdaje sie na stanowisko mainstreamu (czyli
> wydyskutowanego stanowiska ludzi, ktorzy to wszystko znaja i "czuja"),
> ktore - o ile sie orientuje - ku hipotezie o "zarazliwosci"
> homoseksualizmu sie nie sklania, nawet nigdzie powaznie jej nie rozwaza.
>
> 1.1. *Obserwacje wstepne*
>
> # Nic mi nie wiadomo na temat jakichkolwiek rzetelnych obserwacjach, ktore
> moglyby sugerowac hipoteze zarazliwosci (nawet w lewackiej europie, gdzie
> homoseksualisci maja swobodny wstep do szkol).
>

Przy zmanipulowaniu badań statystycznych, na użytek polityków
(nieumieszczanie pewnych pytań, niebadanie pewnych kwestii z powodów
poli-poprawności), jakie ma miejsce chociażby we Francji, to nie
dziwi.

>
> # Gdyby efekt "zarazliwosci" homoseksualizmu istnial, dawno powinien dac
> sie zaobserwowac.
>

Niekoniecznie. Zarażony np. 'wirusem' zbrodni nie ma własnego
interesu w ujawnianiu swojej infekcji ('inicjacja przez zbrodnię').

>
> # Gdyby nawet takie obserwacje istnialy, pozostawalaby kwestia
> rozstrzygniecia, czy obserwowany efekt rzeczywiscie jest zdeterminowaniem
> orientacji przez "zarazenie" czy tez jedynie uwiedzeniem dziecka juz
> pierwotnie homoseksualnego badz jakims "ukierunkowaniem" dziecka
> pierwotnie biseksualnego.
>
>
> # Badania nad dziecmi wychowywanymi przez homoseksualistow nie wykazuja,
> by kontakt z opiekunami o homoseksualnej orientacji (a takze czesto
> zapewne ich znajomymi o podobnej orientacji) mial znaczacy wplyw na
> orientacje seksualna dzieci. O ile pamietam, pewne badania wykazaly
> jedynie wieksza czestotliwosc homoseksualnej inicjacji, ktora jednak nie
> przelozyla sie na statystycznie istotne roznice we frekwencji danej
> orientacji wsrod tych dzieci w porownaniu do proby kontrolnej.
>
>
> # Z mojego osobistego doswiadczenia pamietam, ze moja orientacja byla juz
> scisle ukierunkowana w momencie rozbudzenia sie popedu seksualnego i nie
> bylbym podatny na uwiedzenie przez geja. Nic mi nie wiadomo, bo ktokolwiek
> mial inne doswiadzenia.
>
> # Nie wyobrazam sobie, by istotny odsetek homoseksualistow zostal w
> dziecinstwie uwiedziony, zanim sam jednoznacznie uznal swoja orientacje
> jako nie-heteroseksualna.
> W naszych realiach kulturowych uwiedzenie dziecka jest ekstremalnie trudne
> do wykonania i niewatpliwie sporadyczne.
>
> 1.2. *Kompatybilnosc z dotychczasowym stanem wiedzy*
>
> # Dotychczasowa wiedza wskazuje, ze determinacja orientacji seksualnej
> nastepuje przed okresem dojrzewania, przynajmniej w niektorych rodzajach
> homoseksualizmu juz w okresie prenatalnym. Nic nie wskazuje na to, ze
> orientacja seksualna moze ulegac zmianie w trakcie zycia osobnika.
>
> # Taki metny system determinacji orientacji seksualnej bylby biologicznym
> absurdem. U innych ssakow "orientacja seksualna" wydaje sie zdeterminowana
> przed rozpoczeciem aktywnosci seksualnej i nic nie wskazuje, by osobniki
> przejawiajace behawior homoseksualny zostaly nim "zarazone" przez
> "uwiedzenie".
> Nie ma powodow by przypuszczac, ze u czlowieka system ten funkcjonuje w
> istotny sposob inaczej.
>

Ale efekty 'groteskowe' - jak wyławianie tonących zwłok rekina -
mają miejsce.
Poza tym homoseksualizm to nie jedyna opcja
nie-dorosło-partnerko-heteroseksualizmu.

>
> Odnosnie punktu (2) - "Asekuracja bylaby irracjonalna"
>
> # Nie jestem politykiem i nie polityka jest w tym aspekcie moim glownym
> zainteresowaniem. W zwiazku z tym i rozwiazania tego aspektu dotyczace
> niewiele mnie interesuja.
>

Jesteś w politykę uwikłany czy tego sobie życzycz, czy nie.
Polegasz prawu czy tego sobie życzycz, czy nie.
Podlegasz przyciaganiu ziemskiemu...

>
> 2.1. *Jak prawdopodobny jest blad pierwszego rodzaju?*
>
> # Intuicyjnie uwazam to prawdopodobienstwo za male, w praktyce -
> zaniedbywalnie male.
>
> 2.2. *Doswiadczenia z przeszlosci*
>
> # Nic mi nie wiadomo, by w cywilizacjach, gdzie bylo duze przyzwolenie na
> kontakty homoseksualne (takze miedzy doroslymi a dziecmi) - takich jak
> starozytna Grecja - wybuchla jakas epidemia homoseksualizmu.

Ale wiadomo, że upadły - choć oczywiście mogły być to procesy
zupełnie niezależne.

> 2.3. *Waga zagrozenia*
>
> # Nieuchronnosc i powaga: skoro obserwacje wstepne tego nie ujawniaja,
> znaczy to, ze jesli nawet efekt "zarazliwosci" homoseksualizmu wystepuje,
> to jest bardzo slaby.

Bardzo słaby W TAKICH TO, A TAKICH WARUNKACH.
Zaraźliwość grypą w przypadku używania kombinezonu ochronnego
astronomicznie maleje.
Przy zmianie warunków - ekspozycji na chorego - zaraźlwość może
być niemal pewna.

> W zwiazku z czym bardzo niewiele dzieci daloby sie
> homoseksualistom uwiesc,

Zważywszy na różnicę siły fizycznej i (statystycznie)
nieporównywaną przewagę inteligencji - sporo dzieci 'nie ma szans' z
dorosłymi.

> a z tych co by sie daly - bardzo niewiele zostaloby shomoseksualizowanych.

Domniemania.

> Biorac pod uwage maly odsetek
> homo/biseksualistow w populacji, a wsrod nich zapewne maly odsetek
> zainteresowanych uwodzeniem dzieci, skala "problemu" bylaby znikoma.

Mały odsetek W TAKICH TO, A TAKICH WARUNKACH.

> Ponadto nie wyobrazam sobie w jaki niby sposob obecni w mediach
> homosekualisci, czy homo-dzialacze wpuszczani najwyzej raz na rok(?) do
> co-ktorejs-tam szkoly mieliby uwodzic dzieci znaczaco latwiej, niz moga to
> dzisiaj.

Ludzie postępują raczej w swoim własnym interesie.
Skoro homoseksualiści na wpuszczenie do szkół nalegają, to raczje
jakiś interes w tym muszą widzeć.

> A gdyby nawet jakims cudem wpadli na taki pomysl, to niesadze by
> wielu z nich mialo ochote na dzieci, a z tych ktorzy by mieli, wielu nie
> mialu etycznych skrupulow.

W dywagacjach o demokracji generalnie negatywnie się wypowiadałeś o
przeciętnej moralnej kondycji AFAIR.

> Nic mi nie wiadomo, by taki proceder uwodzenia
> dzieci w szkolach kwitl np. w EU, gdzie homo dzialacze maja do nich
> swobodny dostep.

Zważywszy na polit-poprawność, różnie może być.
Poza tym może być tak w celu uśpienia czujności wartowników.

> # Profilaktyka i usuwalnosc: jesli jakis rodzic - taki jak Ty - obawialby
> sie "zarazenia" swoich dzieci przez bytujacych w szkolach/mediach
> homo-aktywistow, z latwoscia moglby swoje dziecko tak zindoktrynowac, by
> ustrzedz je przed mozliwoscia stania sie ofiara "uwiedzenia". Zreszta, z
> wlasnej praktyki szkolnej wiem, ze takie pogadanki z "goscmi"
> nawiedzajacymi szkoly nie sa obowiazkowe i przychodza na nie tylko ci
> uczniowie, ktorzy chca.
> A gdyby nawet okazalo sie, ze obecnosc homoseksualistow w szkolach
> powoduje "zarazanie", to przeciez moznaby zmienic przepisy i powstrzymac
> "epidemie".
>
> 2.4. *Koszty asekuracji*
>
> Koszty takiego asekuracyjnego podejscia sa oczywiste:
>
> # nieuzasadniona dysktyminacja pewnej grupy ludnosci i pewnych legalnych
> organizacji pozarzadowych - w demokratycznym panstwie oczywista patologia
> systemowa;

Patologią jest, iżby pewne miejsca miały być dla pewnych treści
zamknięte?
Wracamy tu znów do problemu wolności słowa i jej dystrybucji.
Gdyby geje byli wyrugowani ze wszystkich miejsc publicznie dostępnych,
to byłaby to patologia,
ale tak to i przed demokracją już nie było. Wolność słowa nie
oznacza prawa do nachodzenia i nękania.
Skoro płacę za szkołę i to jednak MOJE dziecko do niej chodzi, a
nie geja, to czyja wola powinna mieć pierwszeństwo?
Prywatne, konkurujące szkoły (czy siercińce) załatwiają ten - i
tysiace innych problemów generowanych przez kolktywizm - doskonale.
BTW - ten libertarianizm jest jak aspiryna - jeden lek na tyle
choróbsk, których źródłem jest kolektywizm.

> # dzialalnosc organizacji gejowskich ma sluzyc (1) psychicznemu wsparciu
> uczniow homoseksualnych i pomocy im w znalezieniu sie w swiecie; (2)
> przeciwdzialanie homofobii i propagowanie tolerancjonizmu; (3) szerzenie
> wiedzy na temat "safe sex" wsrod mlodziezy homoseksualnej;
> przeszkodzenie w realizacji tej misji przyniosloby szkody w kwestiach,
> ktorymi owa misja sie zajmuje.
>

Ja uważam, iż decydujące zdanie w tej kwestii należy do rodziców.
Jeśli chcą oni uświadamiać swoje dziecko - proszę bardzo, jeśli
nie - także wolna wola.
Jesli chcą dziecku wybijać z głowy homoseksualizm - proszę bardzo,
jeśli chcą pomóc mu w zaakceptowaniu go - również.
Osłabianie autorytetu rodziców zawsze w skali globalnej przynosi
więcej szkody, niż pożytku - na pewno jacyś tam beneficjenci
komunizmu też przecież byli.

>
> Z wymienionych wyzej powodow uwazam, ze poszukiwanie zarazliwosci
> homoseksualizmu ma niewiele wiecej sensu niz poszukiwanie "Dzbanka
> Russella", a asekuracyjna dyskryminacja homoseksualistow (gonienie ich ze
> szkol, mediow i ulic) ma znacznie mniej sensu niz sprzeciw wobec
> energetyki jadrowej czy nawet GMO.
>

Gonienie ze szkół to nieco inna sprawa, niż gonienie ich z mediów i
ulic.
Oczywiście, iż geje powinni mieć prawo wydawać swoje gazety i
publikować na swoich web-site'ach.
W przypadku mediów zresztą jest najmniejszy problem, bo
przytłaczająca większość jest prywatna.
Ulice - no cóż należą w tym samym stopniu do wszystkich płacących
na nie, więc i gejów.
Nie powinni więc mieć utrudnianego manifestowania akurat tam.
Choć na szkoły płacą wszyscy, to jednak rodzice uczęszczających
do nich uczniów powinni mieć uprzywilejowaną pozycję w podejmowaniu
odnośnie szkoł decyzji.

(...)

>
>> Jaka
>> głupia ta ewolucja, że się Ciebie nie chce słuchać.
>> BTW to kolejna cecha lewaków mentalnych (postaram się dochować
>> wierności temu terminowi) - ta nieograniczona pycha, iż wie się
>> lepiej od samej rzeczywistości, jak powinna ona wyglądać, od samej
>> ewolucji - w którym kierunku powinna ona zmierzać i jak działać.
>> Pewnego dnia lewactwo wprowadzi przymusowe stymulowanie rozwoju skrzel
>> u ludzi, bo przecież to dla dobra ludzkości - bez nich można się
>> utopić, a woda zajmuje aż 3/4 powierzchni naszej planety...
>
> Mnie przeraza Twoja nieograniczona pycha, iz Ty wiesz lepiej co i jak
> mysle ja i rzekomi "lewacy mentalni"...
>

Widzę dokąd prowadzą ich działania - to dla mnie ważniejsze od ich
chęci.

>
>>> 5) U gatunkow w ktorych behawior homoseksualny jest (bardzo) powszechny
>>> (bonobo, owce) nie obserwuje sie zadnego behawioru homofobijnego, co nie
>>> daje podstaw do twierdzenia iz taki behawior moze przynosic biologiczne
>>> korzysci.
>
>> a) To taka jakby antytautologia - skoro behawior seksualny jest
>> pośród tych zwierząt powszechny, to nic dziwnego, że nie obserwuje
>> się tam behawioru homoniechętnego: (...)
>
> Objawiasz tu straszna bezmyslnosc. Zeby dany behawior stal sie powszechny,
> najpierw musialby sie upowszechnic. A skoro sugerujesz, ze walka z
> homoseksualistami jest z biologicznego punktu widzenia oplacalna, to
> dlaczego u tych gatunkow nie miala miejsca lub przegrala?

A bo ja wiem???
To, że w przypadku A wyewoluował X to nie znaczy, iż w przypadku B
nie może wyewoluować nie-X.
U homo sapiens wyewoluował antykazirodczyzm, ale u jakichś tam
roztoczy (czy innego mikrozwierza) ani, ani.
Ba wprost przeciwnie natychmiastowa gotowośc płciowa i kopulowanie z
własnymi siostrami jest elementem porodu,
gdyż kopulujący samce pomagają w ten sposób wyciągać samiczki z
dróg rodnych matki.
(tak, tak - znów Drescher).
Być może akurat u Bonobo jest ona nieopłacalna?
Może u bonobo natura zdecydowała się zastosować alternatywny model
wykorzystania seksu?
Różnorodność is it!

(...)

"Quasi" <q...@g...pl> wrote in message
news:eeraaa$t2f$1@amigo.idg.com.pl...
> elGuapo napisał(a):
>
>>>> Słusznie. Powinno być: 'a łamią tezę, iż homoseksualizm jest
>>>> WYŁĄCZNIE wrodzoną mutacją genetyczną'.
>>> Tylko, ze nikt takiej tezy nie stawial. Dyskutujesz sobie z
>>> wlasnorecznie uplecionym slomianym ludem, nie ze mna... To po co Ci ja
>>> do szczescie? Zaloz sobie bloga jak AleeBaba i tam glos swoje natchnione
>>> "madrosci" oraz "demaskuj" swoich wyimaginowanych "lewakow", "ubekow",
>>> "socjalistow" i kogo tam jeszcze nienawidzisz...
>
>> Czepiasz się - skoro jestem lajkonikiem, (...)
>
> ??? A coz tu Twoja "lajkonicznosc" ma do rzeczy??? Tu chodzi o zwykla
> uczciwosc w dyskuski - nie wkladac w usta interlokutora slow, ktorych
> nie wypowiedzial / nie plesc slomianych ludow.
>

Chyba Ci omknęło, iż nie wsadzam nic w Twoje usta, a tylko prostuję
własną, niedostatecznie precyzyjną, wypowiedź.

(...)

> (...)
>
>
>>>>> # Po pierwsze.
>>>>> Jedyny jak dotad precyzyjnie zidentyfikowany czynnik srodowiskowy
>>>>> wplywajacy na orientacje seksualna - liczba starszych braci - dziala w
>>>>> okresie *prenatalnym*.
>>>> To dla mnie nowa, istotna informacja.
>>> Bo masz wyjatkowo wybiorcza pamiec i nieslychany tupet (glupote?), by
>>> sie arogancko wypowiadac bez uprzedniego sprawdzenia o czym sie mowi.
>
>> Wdajesz się w dysputy z lajkonikiem, a czego się spodziewasz??? (...)
>
> Uczciwosci i rzetelnosci przede wszystkim. Bo tu nie o Twoja
> laikonicznosc chodzi.
>

Bez trudu powinieneś dostrzec, iż dyskutujesz z niefachowcem. Skoro
się do takiej dyskusji zniżyłeś, to oczywiście chwała Ci za
podnoszenie merytorycznego poziomu dyskusji, ale z drugiej strony
powinieś wziąć głęboką poprawkę na prawdopodobną
nieprecyzyjność wypowiadanych przeze mnie tez. Niejednokrotnie
powtarzałem o niedostatecznie giętkim języku, co jednak bynajmniej
nie skłoniło Ciebie do wzrostu tolerancji dla wypowiadanych przeze
mnie słów. Nie mam tu oczywiście na myśli tolerancji w sensie
bezmyślnej akceptacji tez i przyklaskiwania tezom, z którymi się nie
zgadzasz, a tylko pewnej pobłażliwości dla ich merytorycznej
nieporadności. Jeśli decydujesz się na przejażdżkę motocyklową z
amatorem - samemu będąc profesjonalistą, to oczywiście chwała Ci
za poprawianie merytorycznych umiejętności prowadzenia motocykla
przeze mnie, ale z drugiej strony nie dziw się, że nie zasuwam 200
km/h, jak Ty. Jeśli Ci to nie odpowiada nie trzeba było się na
przejażdżkę z amatorem godzić, a tłuc się z równymi sobie -
zapewne nie na usenecie. Zniżanie się do dyskusji z laikami i
tłuczenie ich po łbach nienaukowością wionie zaspokajaniem
najniższych instynktów wygrywania rywalizacji (z zawodnikiem
chodzącym w zupełnie innej wadze), współgrającym BTW z
deklarowanym przez Ciebie odczuwaniem siebie jako 'ostatniej szmaty'
(niska samoocena), która w związku z tym pozwala sobie na
rywalizowanie wyłącznie gdy ma nad rywalami astronomiczną przewagę
i wyłącznie do czerpania satysfakcji z tejże przewagi się
ogranicza. BTW takie wrażenie było dla mnie powodem do PLONKa, bluzgi
były tylko katalizatorem ułatwiającym reakcję.

>
> Chodzi o to, ze ja juz dawno wspominalem o tym, ze ow wplyw jest na
> poziomie prenatalnym i dawalem tez odpowiednie linki. Tak wiec skoro
> zamierzales do tamtego przykladu sie odwolac, powinenes *wrocic* do
> tamtych postow i *przypomniec sobie* czego to dotyczylo, zamiast
> arogancko wypowiadac sie o rzczy, o ktorej nie masz pojecia (i zdajesz
> sobie z tego sprawe) a tak latwo moglbys je nabrac (po prostu wracajac
> do tamtej dyskusji).
>

Tak, czy siak dotyczy to tylko 1/7 męskich homoseksualistów, zaś
możliwych orientacji nie-dorosło-heteroseksualnych jest całkiem
sporo - ergo - wiemy maluteńko. Zapewne z uwagi na żywotne
zainteresowanie lobby homoseksualnego, warunkowane sprzyjającą
sytuacją polityczną ;> akurat badania w kierunku potwierdzenia
nieodwracalności nabytej przed urodzeniem orientacji homoseksualnej
są prowadzone, ale wciąż znacznie więcej jest pytań, niż
odpowiedzi.

>
> Poza tym, skoro zdajesz sobie sprawe iz jestes laikiem w temacie, to
> powinienes miec takze wiecej pokory w kontestowaniu i reinpretowaniu
> przyjetych teorii oraz proponowaniu wlasnych "alternatyw".
>

Co prawda grupa jest sci., ale poza tym j.w/j.w.

>
>>> Moze z "przed narodzeniem" przesadzilem (trudno to orzekac, jakoze male
>>> dzieci nie wykazuja popedu sekusalnego).
>
>> Ja tam interesowałem się 'tymi' sprawami wcześnie - mając już z
>> 5-7 lat.
>
> Wiesz, mnie tez w tym wieku "interesowalo" (chetnie ze starszymi
> kolezkami przegladalem importowane z RFN "swierszczyki"), ale owo
> zainteresowanie nie mialo nic wspolnego z popedem seksualnym (nie
> podniecalem sie przy tym), lecz bylo wywolane zwyklym zgrywem i
> ciekawoscia, wzmocniona swiadomoscia kosztowania "zakazanego owocu".
> Poped zaczal sie budzic dopiero w wieku lat 9.
>

Musielibyśmy tutaj ustalić znaczenie słowa popęd. Ja w każdym
razie podniecenie czułem już chyba odkąd pamiętam.
Tak, czy siak to tylko ciekawostka, więc EOT.

>
>>> Winno byc: przed dojrzewaniem.
>>> Taka jest mainstreamowa wiedza psychologiczna.
>>> Tak czy inaczej, znajomosc *mechanizmow* determinacji nie jest niezbedna
>>> do okreslenia *kiedy* do determinacji dochodzi. A wszystko wskazuje na
>>> to, ze generalnie dochodzi do niej przed obudzeniem sie popedu
>>> seksualnego - raz objawiona orientacja seksualna nie ulega zmianie (choc
>>> rzecz jasna zmienic sie moze behawior seksualny oraz przeswiadczenie
>>> samego czlowieka - zwlaszcza wprzypadku biseksualistow).
>
>> No i tu jest pies pogrzebany, bo pomiędzy 'orientacja seksualna jest
>> ukształtowana i niezmienna już od momentu urodzenia',
>> a 'orientacja seksualna od momentu ujawnienia się w wieku dojrzewania
>> jest niezmienna' jest całe naście lat kształtowania dziecka
>> właśnie, w których to latach niewykluczone jest, iż na orientację
>> seksualną wpływać można.
>
> O ile tak faktycznie jest, przynajmniej w niektorych przypadkach.
>

Nigdzie nie twierdziłem, że jest, a tylko, iż z uwagi na
szczupłość wiedzy wykluczyć tego nie można.

>
> Poza tym, jesli nawet tak jest i orientacja rzeczywiscie ksztaltuje sie
> jeszcze w okresie postnatalnym, to z tego nie wynika, ze mozna na owo
> ksztaltowanie wplywac.
>

Przynajmniej teoretycznie na pewno tak (wystarczy zapewnić wpływ
środków które ją w tę czy inną stronę kształtują), praktycznie
być może nie (bo owe środki - z uwagi na niedostateczny poziom
rozwoju, lub z innych przyczyn - mogą być jeszcze niedostępne).

>
>> Wiemy już, iż co najmniej jeden mechanizm selekcjonowania seksualnych
>> obiektów zachodzi u homo sapiens w tym okresie (zabezpieczenie
>> antykazirodcze), w wyniku którego pewni osobnicy zostają wykluczeni jako
potencjalne
>> obiekty seksualne w dalszym życiu.
>
> Ale to jest przyklad zupelnie niewspolmierny.
>
> Zabezpieczenie antykazirodcze jest adaptacja i taka jej forma ma
> oczywisty biologiczny sens. Taka *scisle wyspecjalizowna*
> modyfikowalnosc preferencji seksualnych byla w oczywisty sposob
> uzyteczna, miala oczywista przewage nad preferencja niemodyfikowalna,
> ktora w ewolucji byla czyms pierwotnym. Istnienie takiego systemu jest
> bardzo spojne ze wspolczesna wiedza biologiczna, wrecz jest wynikajacym
> z niej przewidywaniem, ktore okazalo sie potwierdzone.
>
> Za to w analogiczy sposob modyfikowalnym systemie orientacji seksualnej
> zadnego oczywistego biologicznego sensu nie widac. Wrecz przeciwnie -
> wydaje sie byc nonsensem, ktory sam podkreslasz. Tym bardzie, ze
> orientacja niemodyfikowana imprintingiem - przynajmniej u ssakow -
> wydaje sie czyms pierwotnym. W zwiazku z czym, jesli takie zjawisko jest
> faktem, najprawdopodobniej byloby ono jedynie efektem ubocznym dzialania
> jakiegos innego mechanizmu. Tak wiec analogia do systemu
> antykazirodczego (efekt uboczny vs. adaptacja) jest dosc mizerna.

Znów chyba ripostujesz przeciwko plastyczności orientacji seksualnej,
która i mi wydaje się znikomo małoprawdopodobna (no chyba, że
uogólniając fenomen biseksualistów istnieliby i wszystkoseksualiści
i ich na siłę by pod to podciągnąć, ale nic o ich istnieniu nie
jest mi wiadome).

Mi chodziło o to, iż wiemy o zachodzeniu w okresie postnatalnym
procesu usuwania ze zbioru wszystkich potencjalnych obiektów
seksualnych pewnych elementów. Jest to proces przynajmniej
modyfikujący popęd płciowy (o ile tworzy się on wcześniej) , co
więcej akurat tę jego cześć, która jest odpowiedzialna za
wyfiltrowywanie z otoczenia obiektów rozpoznanych jako atrakcyjne
seksualnie.
Ergo: istnieje proces modyfikujący (lub współtworzący ?!?) popęd
płciowy - pytanie, czy istnieją inne takie procesy. Skoro istnieje
jeden, to dopuszczenie istnienia innych tego typu procesów - z
nabywaniem aż całej orientacji seksualnej włącznie - ma już
jakieś empiryczne podstawy.

>
>> Nie można wykluczyć, iż także inna determinacja - właśnie
>> orientacji seksualnej (przynajmniej wobec części przypadków
>> homoseksualizmu), w tym - przeddojrzewaniowym - okresie zachodzi, co dawałoby
gejom
>> ładnych paręnaście lat na 'zarażanie' swoją preferencją.
>
> To, ze jakies czynniki dzialajace w okresie postnatalnym moga wplywac na
> prawdopodobienstwo ulokowania sie orientacji seksualnej osobnika w danym
> obszarze kontinuum homo-hetero, nie oznacza iz stwarza to mozliwosc
> "zarazania" sie dzieci niezdeterminowanych od zdeterminowanych homo.
> Na "hipoteze" zarazliwosci homoseksualizmu nie ma zadnych przeslanek,
> ale oczywiscie - nie mozna jej wykluczyc.
>

Nieporozumienie - wiesz już chyba, że nie o pełną 'zaraźliwość',
czyli plastyczność orientacji mi chodziło.

> Jedyne, co wiadomo na temat korelacji czynnikow postnatalnych z
> orientacja seksualna to:
>
> # Slabosc relacji syna z ojcem.
> Hipoteza raczej anachroniczna i w zaden sposob nie rozstrzygajaca
> kluczowej w takich przypadkach kwestii przyczynowo-skutkowej. Poza tym
> obserwacje z kultur w ktorych relacje synow z ojcami sa z natury rzeczy
> slabe, nie potwierdzaja tej hipotezy.
> [ http://en.wikipedia.org/wiki/Homosexuality#Behaviour
al_Studies ]
>
> # Dzieciecy nonkonformizm w stosunku do "rol plciowych".
> Jak wyzej: nie jest jasna relacja przyczynowo-skutkowa. Nonkonformizm
> moze byc tylko objawem, a nie przyczyna, predetermninowanej wczesniej
> orientacji. Moze tez tak byc - i ku tej wersji sklaniaja sie autorzy
> hipotezy - ze ow nonkonformizm jest tylko mechanizmem ksztaltowania
> orientacji przez czynnik determinujacy ja wczesniej (tzn. ow
> predeterminujacy czynnik wymusza na dzieciach nonkonformistyczne
> zachowanie, ktorego skutkiem bedzie zmieniona orientacja).
> Nie mozna tez wykluczyc, ze pewne zaklucenia w wyniki badan wniosla ich
> metodologia: ankietowanie homoseksualistow na temat wspomnien z
> dziecinstwa (mozliwa tendencyjnosc pamieci/odpowiedzi).
> [ http://tinyurl.com/j7pdn ]
> [ http://tinyurl.com/ztrb2 ]
> [ http://tinyurl.com/ffp5r ]
>

Cieplej, cieplej. Zaczynasz mnie przynajmniej rozumieć.

>> Z pewnością leży w interesie gejów męskich (z uwagi na większy
>> popęd seksualny wogóle, który skutkuje większą ilością
>> partnerów), 'zarażanie' - czyli zabezpieczanie sobie kochanków na
>> przyszłość.
>
> Hmmm... Bezczelna insynuacja.
>
> Sugerujesz przeto, ze geje sa *swiadomi* "zarazliwosci" swojego
> homoseksualizmu i z premedytacja "roznosza" go wsrod dzieci? Bo jesli
> tego nie sugerujesz, to po cholere o tym wspominasz w tym kontekscie?
>

Okazja czyni złodzieja, co nie znaczy, że każdy przy każdej okazji
będzie kradł.

>
> Analogicznie moznaby postulowac zarazliwosc nimfomanii i sugerowac, ze
> heteroseksualni mezczyzni (w ktorych interesie jest kobieca
> rozwiazlosc), zarazaja nia dziewczynki...
>

No i czasem jakiś pedofil przez dziurawe sito selekcji się do zawodu
nauczyciela dostanie, a erotoman zostanie ginekologiem.
Najzwyklejsza statystyka.

>
> Podobne oszczerstwa rzucaja co bardziej prymitywni antyklerykalowie: ze
> prorodzinna, proreprodukcyjna, anty-antykoncepcyjna ideologia Kosciola
> katolickiego jest nastawiona na produkcje rzesz bezmyslnych wiernych,
> ktorzy beda "dawac na tace" i/lub malych dzieci dla ksiezy-pedofili...
>

Chyba za ostro zrozumiałeś moją wypowiedź, choć niech będzie -
uznaję zasadność połajanki.

>
>>> O ile wiem, tak juz mainstream uwaza***. Coz Ci poradze, ze nie ma
>>> zadnych przeslanek, by uwazac inaczej?
>>> *** - np: "Nobody in science now believes that sexual orientation is
>>> caused by events in adolescence"
>>> Matt Ridley (2003) Nature Via Nurture: Genes, Experience, and What Makes
>>> us Human
>
>> believe to za mało - trzeba hard proofs.
>
> Po pierwsze: tu Ci jedynie chcialem ukazac stanowisko mainstreamu, a nie
> dowody.
>
> Po drugie: zadajac dowodu na *nieistnienie* wplywu srodowiskowego w
> okresie pokwitania popelniasz blad logiczny:
> [ http://en.wikipedia.org/wiki/Negative_proof ]
> [ http://en.wikipedia.org/wiki/Burden_of_proof_%28logi
cal_fallacy%29 ]
>

Nie żądam dowodu na nieistnienie, nie ułatwiaj sobie zadanka.
Ja nie żądam nawet uniemożliwienia kontaktów homoseksualistów z
dziećmi i zakazu propagandy filohomoseksualnej w szkołach. Chyba nie
muszę znów opisywać konkurujących ze sobą szkół zależnych od
woli rodziców, czy też sierocińców prowadzących politykę
adopcyjną zgodną z wolą tych, którzy je utrzymują...

>
> Po trzecie: w naukach przyrodniczych nie ma "proofs", sa co najwyzej
> "evidences"..
>

No niestety to jest słabość empirii wobec absolutnej ścisłości
matematyki.

>
> Po czwarte: jesli mainstream w cos "believe", to raczej napewno mo ku
> temu jekies przeslanki/"evidences".
>

W to raczej nie wątpię, choć czasem ten mainstream też błądzi
(kłamie ze strachu, czasem hołduje własnym uprzedzeniom lub daje
się zindoktrynować itd). Nie było tak, iż Einstein ogłosił swoją
pracę wywołując falę olśnienia u fizyków, tylko musiał się
trochę z fizycznym mainstreamem o powszechne uznanie swojej teorii
pozmagać.

>
>> (...) (nie będę powtarzał rozważań o pogrzebanym psie). (...)
>
> A jednak w de facto powtorzyles, wiec: ciach!
>
>

Pozdrawiam
EG

PS. Proponuję zastosować się do krytyki z wątku
http://tinyurl.com/qoxy4 i zakończyć dyskutowanie publiczne.

 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
27.09 el Guapo
28.09 G
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja
Ucieczka z Ravensbruck - komentarz
I pod drzwiami staną i nocą kolbami w drzwi załomocą
Jesttukto?
?
Comprehensive Protection Guide with IObit Malware Fighter Pro 11.3.0.1346 Multilingual
Advanced SystemCare Pro 17.5.0.255: Ultimate Performance Optimizer
IObit Uninstaller Pro 13.6.0.5 Multilingual Review and Tutorial
"Prawdziwy" mężczyzna.
Senet parts 1-3
NOWY: 2025-12-07 Algorytmy - komentarz [po lekturze ks.]
"Młodzieżowe Słowo Roku 2025 - głosowanie", ale bez podania znaczeń tych neologizmów
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
Reżim Talibów w Afganistanie zakazał kobietom: pracy w większości zawodów, studiowania, nauki w szkołach średnich i podstawowych!!!
Edukuję się jak używać Thunderbirda
NOWY: 2025-09-29 Alg., Strukt. Danych i Tech. Prog. - komentarz.pdf
Polska [masowo - przyp. JMJ] importuje paprykę, a polska gnije na polach
Kol. sukces po polsku: polscy naukowcy przywracają życie morskim roślinom
Tak działa edukacja Putina. Już przedszkolaki śpiewają, że są gotowe skonać w boju
Medycyna - czy jej potrzebujemy?
Atak na [argentyńskie - przyp. JMJ] badaczki, które zbadały szczepionki na COVID-19
Xi Jinping: ,,Prognozy mówią, że w tym stuleciu istnieje szansa dożycia 150 lat"
Zbrodnia 3 Maja
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem