Data: 2003-08-20 23:21:09
Temat: Re: strach przed porodem
Od: "asmira" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Ciesze się że to napisałeś, bo dla dziewczyny która wychowała sie
> bez ojca to duzo znaczy :-)
> Brzmi lekko bajkowo, ale miło to czytać.
> Pozwolisz że zapiszę sobie ten post :-)
To co napisalas wywolalo u mnie pewna refleksje - ze to wszystko przez brak
odpowiednich wzorcow w poprzednich pokoleniach. Jakos tak niewiele tych
kobiet, teraz wchodzacych w doroslosc, w ktorych rodzinach ojciec bylby
przynajmniej poprawnym czlowiekiem.
> Boją się, brakuje im zdolności cieszenia się tym co jest teraz i tym co
> mają.
> Ludzie którzy pozostają w świecie marzeń muszą za czymś gonić,
> tęsknić, a to poniekąd wyklucza cieszenie się chwilą.
> W kazdym razie akurat w tym przypadku mamy pogoń za doskonałością.
> Tylko po co? :-)
Pytanie retoryczne.
Kazdy z nas ma swoje zycie. Dopoki ta pogon Ciebie nie meczy, chyba nie ma
sie czym przejmowac.
No chyba, ze meczy, jak mnie ;)
> Hehe.. jakiś facet powinien napisać książkę dla dziewczynek którym
> się nie udał tatuś, i opisać tam męskie uczucia i emocje odnosnie
> kobiet, miłości, i dzieci..
Tylko, czy One by uwierzyly w te opowiesc.
Na codzien widze Kobiety, ktore chca pokazac innym mezczyznom, ze sa warte,
tak by Tatus je dostrzegl, powiedzial, ze kocha i sie opiekowal.
Szczerze mowiac: makabryczne to wszystko.
Nie widac na codzien, nie zwraca sie na to uwagi. Przy blizszym spojrzeniu
ciarki mi po plecach przechodza jak widze te dorosle dzieci, przetracone
przez rodzicow.
> Dokładnie.
> Poród to koniec czegoś, i bilet na nową drogę.
> Ale nasz wybór który pociąg wybierzemy, i jak pokierujemy tym wszystkim.
> Szczęście to stan umysłu :-)
Marto - ależ całe życie jest drogą naprzód. Urodzenie dziecka jest tylko
takim jaskrawo postawionym punktem granicznym, dzięki któremu ma się
orientację, że życie się toczy, ciągle coś się zmienia. Wszystko inne to
złudzenie. Można wmawiać sobie, że nic się nie zmienia, bronić się przed
upływem czasu, ale czy to ma jakiś wpływ na to co istnieje na zewnątrz?
Nawet jak kobieta nie urodzi dziecka, jej skóra będzie wiotczeć, będą
pojawiać się zmarszczki, będzie chorować, będzie coraz mniej arakcyjna
według standardów propagowanych przez media.
Ale masz rację - szczęście to to co w nas, to co czujemy, to nasz stan
zadowolenia z tego co jest. Ja osobiście przyznaję się, że to straciłam.
Niechcący. Za dużo pracuję, chcąc zarobić na lepsze życie dla moich
chłopaków, ale chyba tak się nie da.
> Ale myślę że mozna połączyc woność wyboru z zachowaniem tych wartości
> które pozwalaja czuć się szcześliwym i pozostać w zgodzie ze soba samym.
> Pozwólmy kobietom nie cierpieć, pozwólmy żeby wybrały sposób w jaki
urodzą,
> i dawke bólu jaki odczują, podkreślając jedocześnie kulturowo indywidualne
> piękno
> każdej kobiety, tak zeby mogły byc dumne ze swojej roli.
> Bo mam wrażenie że macierzyństwo chwilowo stało sie balastem,
> czyms przez co trzeba p r z e b r n ą ć.
Przelozenie odczuwania grupy kobiet na indywidualne odczucia.
Ja bede kazda bliska kobiete namawiac - rozmawiac, by chciala przezyc ciaze,
porod, opieke nad dzieckiem, wychowywanie go, od poczatku do konca, z pelnym
zaangazowaniem, z wszystkimi odczuciami się z tym wiążącymi.
To jest w pewien sposób unikalne.
Kiedys moja przyjaciółka, przy naszych mężach powiedziała coś takiego:
mężczyźni nigdy nie poczują jak to jest nosić dziecko, urodzić i je
wykarmić. To przywilej kobiet.
Tylko, że kobiety bardzo chcą dorównać mężczyznom. A macierzyństwo w tym
wszystkim jest balastem, nie zaś przywilejem.
IMHO to jest zadanie dla ruchu feministycznego, tego formułowanego przez
chociażby Ursulę Le Guin, piszącą fantastykę.
> Może, ale bardziej chodziło mi o powrót do "korzeni"
> O to że młodzi ludzie często skupiają sie na otoczkach, kreaowaniu
> własnego wizerunku, i kariery.. a cała celebracja miłości, erotyki ginie
> gdzieś pomiędzy pogonią za sukcesem a wypudrowanymi gwiazdkami.
> I myślę że to prawda że ostatnio faceci tak często sięgaja po rozrywki
typu
> gołe zdjątka
(...)
IMHO duża część z tego, co napisałaś, to Twoje imaginacje, chyba, że
wczuwasz się w kobietę, która ulega bez reszty wzorcom kultury.
Bo ja osobiście nie chciałabym mieć w domu faceta jak "Ricky Martin" tudzież
inny "Antonio Banderas".
Może dlatego, że mam podobne, jak w stosunku do "pięknych" kobiet
skojarzenia, że tego rodzaju facet, rzadko jest wystarczająco inteligentny,
by zapewnić mojemu potomstwu przetrwanie ;)
Asmira
|