Data: 2011-01-26 18:57:59
Temat: Re: teraz ksiadz....
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Wed, 26 Jan 2011 19:38:03 +0100, medea napisał(a):
> W dniu 2011-01-25 23:33, Ikselka pisze:
>>
>> Ja mam na myśli przede wszystkim sferę sumienia, kwestie rozstrzygnięć
>> prawno-kanonicznych pozostawiam z boku, bo dla mnie ona ma najmniejsze
>> znaczenie.
>>
>> Jeśli dorosły człowiek zdolny do małżeństwa (czyli zdrowy na umyśle)
>> przystępuje do Sakramentu Małżeństwa po wcześniejszym zlekceażeniu S.Pokuty
>> i N.Sakramentu, to jest w stanie grzechu ciężkiego i nie ma mowy, aby nie
>> zdawał sobie sprawy, ze jego małżeństwo NIE ZACHODZI. Nawet nie ma co
>> unieważniać.
>
> No i o to właśnie mię się rozbiega - nie ma co unieważniać, a jednak
> trzeba! Przecież sama widzisz, że to bezsens.
Nie. Fakt niewazności jest wiadomy w danym mmencie tylko osobie która
zniewazyła sakrament. Dla innych nie jest to wiadome. Orzeczenie o
nieważności SM, który się znieważyło, nie jest bezsensem, jeśli się chce np
naprawić swoją winę i zawrzeć od nowa lub inny związek i potrzebne są
dokumenty o "unieważnieniu". Nie wystarczy po prostu iść do ksiedza w
kosciele i powiedzxieć "proszę mnie wykreślić, bo sobie żartowałem".
Mówimy o nieważności sakramentu jako fakcie znanym tylko danej osobie
(winowajcy) oraz o prawnym stwierdzeniu tej niewazności, a to dwie osobne
sprawy.
>> I więcej już o tym rozmawiała nie będę, odsyłam Cię w razie wątpliwości do
>> jakiegoś MĄDREGO księdza, niekoniecznie doktora prawa kanonicznego, aby Ci
>> wytłumaczył, o co biega.
>
> Ja nie potrzebuję księdza do takich rzeczy, XL. Potrafię sama bez obłudy
> i niepotrzebnych komplikacji wiele rzeczy zrozumieć.
>
> Ewa
No to po co mnie wypytujesz?
|