Data: 2011-01-26 20:05:53
Temat: Re: teraz ksiadz....
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-01-26 19:57, Ikselka pisze:
> Dnia Wed, 26 Jan 2011 19:38:03 +0100, medea napisał(a):
>
>> W dniu 2011-01-25 23:33, Ikselka pisze:
>>> Ja mam na myśli przede wszystkim sferę sumienia, kwestie rozstrzygnięć
>>> prawno-kanonicznych pozostawiam z boku, bo dla mnie ona ma najmniejsze
>>> znaczenie.
>>>
>>> Jeśli dorosły człowiek zdolny do małżeństwa (czyli zdrowy na umyśle)
>>> przystępuje do Sakramentu Małżeństwa po wcześniejszym zlekceażeniu S.Pokuty
>>> i N.Sakramentu, to jest w stanie grzechu ciężkiego i nie ma mowy, aby nie
>>> zdawał sobie sprawy, ze jego małżeństwo NIE ZACHODZI. Nawet nie ma co
>>> unieważniać.
>> No i o to właśnie mię się rozbiega - nie ma co unieważniać, a jednak
>> trzeba! Przecież sama widzisz, że to bezsens.
> Nie. Fakt niewazności jest wiadomy w danym mmencie tylko osobie która
> zniewazyła sakrament. Dla innych nie jest to wiadome. Orzeczenie o
> nieważności SM, który się znieważyło, nie jest bezsensem, jeśli się chce np
> naprawić swoją winę i zawrzeć od nowa lub inny związek i potrzebne są
> dokumenty o "unieważnieniu". Nie wystarczy po prostu iść do ksiedza w
> kosciele i powiedzxieć "proszę mnie wykreślić, bo sobie żartowałem".
> Mówimy o nieważności sakramentu jako fakcie znanym tylko danej osobie
> (winowajcy) oraz o prawnym stwierdzeniu tej niewazności, a to dwie osobne
> sprawy.
>
Ale przecież formalne unieważnienie nastąpi na podstawie zeznań osoby
zainteresowanej, a tylko ona tak naprawdę wie, jakie miała intencje.
A tak na marginesie - jeśli jej intencje aktualnie są złe, to ma
znaczenie, jakie były w chwili zawierania małżeństwa?
> Ja nie potrzebuję księdza do takich rzeczy, XL. Potrafię sama bez obłudy
>> i niepotrzebnych komplikacji wiele rzeczy zrozumieć.
>>
>> Ewa
> No to po co mnie wypytujesz?
Chcę zapoznać się z Twoim punktem widzenia. To chyba oczywiste.
Ewa
|