Data: 2005-07-22 10:10:11
Temat: Re: test rorschach
Od: vonBraun <interfere@O~wywal~2.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
tren R wrote
news://news.ipartners.pl:119/5ac04cbdd83ece86ae843d3
b...@n...home.net.pl
/.../
> z powodu występujących całkowicie niekontrolowanych zmiennych,
> sądzę, że ten test nie nadaje sie do masowego stosowania.
> powiedziałbym że interpretacja tego testu jest intuicjonalna - co
> nie oznacza, że zła. imho najwieksze znaczenie ma tu doświadczenie
> osoby interpretującej. czy wiesz coś może o spójności interpretacji
> jednego testu przez dwóch niezależnych interpretatorów?
W istocie wiele zależy od doświadczenia, ale po wyuczeniu się systemu
interpretacji i zdobyciu doświadczenia decydują też pewne "własności"
interpretatora, które w skrócie możnaby opisać jako umiejętnośc
kategoryzowania i wyodrębniania zjawisk z materiału o niskim stopniu
integracji, i odwrotna umiejętność - przełożenia wysoce abstrakcyjnych
kategorii interpretacyjnych na zachowania pozatestowe. Konkretny (w
sensie :przyjęty)[;-)] system interpretacji pomaga w tym - ale tylko
trochę.
Niestety - na dziś nie pamiętam badań nad Rorschachem dotyczących
problemu zgodności diagnoz dwu niezależnych interpretatorów. Mogę
odpowiedzieć trochę "obok" ale w temacie:
Pamiętam badania typu metaanaliza w których autorzy przeryli się przez
kilkaset prac w których stosowano jedną z trzech metod badawczych:
test Wechslera (badanie inteligencji koncentrujące się na ocenie
funkcji poznawczych), MMPI (wieloczynnikowy kwestionariusz osobowości
- 556 pozycji typu "prawda-fałsz") i wreszcie właśnie test Rorschacha.
Kryterium doboru badań było użycie testu do przewidywania określonych
zmiennych pozatestowych - inaczej mówiąc badano czy test różnicuje
pomiędzy dwoma grupami badanych wyodrębnionymi z uwagi na znane
pozatestowe kryterium. Abstrachowano tu od tego jakie konkretne
problemy kliniczne test miał "rozróżniać". Następnie z wielu badań dla
każdego testu obliczano (nie pamiętam jaki) wskaźnik którego wartość
zależała od stosunku liczby problemów które test różnicował do takich
których nie różnicował. Najwyżej uplasował się Wechsler, drugi w
kolejności był MMPI, potem długo długo nic, a potem dopiero Rorschach.
Mamy więc sytuacje w której:
1) Bezpośrednio badamy zachowanie i na tej podstawie wnioskujemy o
zachowaniach pozatestowych (badanie inteligencji - Wechsler)
2) Wnioskujemy o zachowaniach pozatestowych na podstawie relacji
badanego ( kwestionariusz MMPI)
3) Wnioskujemy o zachowaniach pozatestowych przy wykorzystaniu
mechanizmu projekcji (Rorschach)
Niestety "projekcja" zdecydowanie przegrywa gdy potraktować ją miarami
ilościowymi :-)
>
>
>>Test Rorschacha można porównać do sytuacji w której wielu ludziom, z
>>róznymi problemami pokazuje się np. butelkę (byle stale tą samą) i
>>pyta "Co ci się z tym kojarzy" -
>
> <cut>
>
>> Trudno jednak przewidzieć co by się stało gdybyśmy
>>zmienili butelkę na inną (o innym kształcie i wielkości) - zwłaszcza,
>>że nie mamy najmniejszej gwarancji, że rozumiemy w pełni mechanizm
>>zależności pomiędzy danym stylem odpowiedzi a konkretną
>>psychopatologią o której wnioskujemy.
>
>
> to przypomina trochę grę w ciuciubabkę :)
> wynikałoby z tego, że rzutowanie swoich stanów psychicznych zależy od
> kształtu "butelki"?
Jeśli już używać jakieś nazwy, to określenie "eksperyment kliniczny"
byłoby tu właściwsze niż określenie "test".
/.../
pozdrawiam
vonBraun
|