Data: 2007-09-07 14:59:51
Temat: Re: trawa bardziej zielona
Od: "Fryderyk Niemociński" <p...@g...SKASUJ-TO.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
.. All Toski <a...@p...not.pl> napisał(a):
> Nazywanie rzeczy po imieniu - a w zasadzie w ogóle nazywanie czegokolwiek
> jest procesem niezbędnym do porozumiewania się jednostek w rozwijającym
> się stadzie. Jednak niesie z sobą ogromne niebezpieczeństwo - wywyższanie
> słowa (etykiety) ponad rozumienie zjawisk. Okazuje się bowiem, że wcale
> nie trzeba rozumieć zjawisk i świata a jedynie znać słowa hasła, które
pewne
> aspekty rzeczywistości określają, i już "dyskusje" kwitną ochoczo i
radośnie...
> Mielenie słów, żonglerka słowami, .. a to wszystko bez rozumienia tego, co
> słowa opisują.
> All
Mówisz o etykietowaniu, którego jestem skłonna bronić. Reprezentuję sobie
średnią intelektualną i nie tylko. Bez etykiet zginę. W stosunku do nich
wyznaczam swoje pozycje lub część z nich przyjmuję na wiarę w wyniku
niedomogów intelektualnych i innych. Do znaczenia rzeczy docieram rzadko i w
znacznym trudzie, a i tak zajmują mnie tylko te zagadnienia, które mają
konkretne znaczenie w moim życiu. Wiem, że moje marzenie o guru się nie
ziści, choćby z tego powodu, że mam nawyk podważania prawd objawionych. Tyle
zresztą mego, że mam świadomość funkcjonowania nazw oderwanych od
desygnatów, stąd niekoniecznie pozwolę się pognać pod dowolnym sztandarem. A
teraz Ci klepnę, po co piszę ten post. Trafia mnie jasna cholera, gdy
panowie/panie elita kończą sprawę na diagnozie i krytyce, a ja czekam na
konstruktywne działanie, właśnie na zestaw etykiet ze zwięzłym komentarzem
na poziomie średniej przeciętnej słuchacza. Nie każdemu Bozia dała po równo.
Jeśli ten szary środek zostawić samemu sobie, będzie tak jak jest, czyli
najczęściej albo - albo, a to oznacza niekończące się życie dyskusji przy
pomocy słów, które mają więcej brzmienia niż znaczenia.
Śniłby mi się pozytywizm? Samą mnie to śmieszy.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|