Data: 2001-12-05 18:27:44
Temat: Re: w sprawie ogrodo-lasu
Od: "miro" <m...@w...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Scióka jest zawsze dobrym pomysłem. Ale jej pozyskiwanie bez zezwolenia
jest
> wykroczeniem.
Jasne, że nie z żywego lasu ! Człek chyba nie miałby serca (pomijając
potworny wstyd w razie przyłapania...). Poza tym - NIE DA się wyjąć ściółki
z żywego lasu... Centymetr pod powierzchnią jest już taka plątanina korzeni,
że to tak, jakby człowiek wypruwał żyły z wyjącego z bólu ciała...
Ale istnieją leśne DROGI, porozjeżdżane monstrualnymi kołami pojazdów
leśnych. Warto w porozmieniu z lokalną władzą leśną pozgarniać na przyczepkę
kilka kolein... Sam to tej wiosny robiłem w porozumieniu z leśniczym, który
pozwolił mi na tę okoliczność wjechać do lasu. Musiałem mu najpierw pokazać,
które konkretnie koleiny chcę zabrać łopatą na przyczepkę...
Fakt. Trzeba zaprzyjaźnić się z leśnikami, bo SĄ miejsca, gdzie próchnicy
leśnej jest dużo, i gdzie bez szkody dla biotopu można to zabrać (kwestia
dojazdu w grząskie czeluście lasu często...). KAMIENIOŁOMY - jeśli jakieś w
pobliżu. Warto dowiedzieć się tam - kiedy zrobią następny "krok" w głąb
góry - wtedy spychacze zdejmują po prostu całą ziemię ze skał na nastęnym
pasku do eksploatacji... Ciężka sprawa, bo tam wtedy jest wszystko na kupę -
drzewa, krzaki, korzenie, głazy, piach itede... Ale jeśli pogadać - spychacz
może jednak zepchnąć OSOBNO wierzchnią warstwę ściółki tego lasu, który
ulega zniszczeniu... Takich klientów na pewno będzie więcej, więc TEŻ warto
się zaprzyjaźnić z kierownikiem (:-))...
A wracając do "Las"-u - może gdzieś mają zakamuflowane jeszcze
wieluset-tonowe pryzmy KOMPOSTOWANEJ, mielonej KORY... Ostatnimi laty
wprawdzie Las wziął się ostro do upraw leśnych i SAM wykorzystuje wszelkie
ściółki i mieloną korę do swoich własnych upraw i trudno coś od nich
wyszarpać z tego powodu... Ale - jak powiedziano powyżej - trza się
zaprzyjaźnić... (:-)).
Na pewno - BROŃ BOŻE - nie haratać samemu i po kryjomu szpadlem ściółki
leśnej żywcem !.. To po prostu morderstwo (choć dziki potrafią zniszczyć
więcej w poszukiwaniu ich cukierków - grzybów wszelkich...(:-)) ). W dodatku
widok zewnętrzny, że tak powiem - często jest MYLĄCY i tam, gdzie wydaje się
z drogi, że jest kupa cała ślicznej ziemi leśnej z przegnitym igliwiem i
brunatną czerwienią próchnicy - po podejściu bliżej - okazje się, że to
tylko 10 centymetrów, a pod spodem glina i kamienie (:-)), w dodatku
przeplatane mnóstwem żywych korzeni. Tak żywych, że po odgarnięciu człowiek
się czuje, jakby zdarł skórę z ręki i oglądał żywe ścięgna, żyły i
mięśnie... Przynajmniej JA to tak odczuwam... Nie, przenigdy nie wbiję już
nigdy szpadla w lesie (wbijałem często, żeby wykopać krzaczek jagodzin, czy
borówek, gdzie tego takie hektary, że uczyniona szkoda jest
mikroskopijna...). Nigdy już. Trzeba zadać sobie trud i poszukać takiego
miejsca, gdzie wyjęcie kilku krzaków jagód nie powoduje żadnych skutków
ubocznych. Przynajmniej u mnie dość jest takich miejsc. Tyle, że bez dojazdu
samochodem. Ale nie raz już pakowałem do worka foliowego i plecaka to i owo,
podczas wędrówek po górach i lasach... Ale zawsze po dokładnym rozpoznaniu,
czy nie dewastuję, jak słoń - całego składu porcelany...
Zdarzyło się raz, że taszczyłem na plecach ogromny suchy korzeń, a raz nawet
w plecaku dość spory i omszały głaz (:-)))))....
Wydobywanie ściółki na dziko w lesie ? Niechaj ręka najpierw uschnie...
miro
|