Data: 2006-05-03 22:53:05
Temat: Re: witam
Od: "cbnet" <c...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Amnesiak:
> ... formuła "akceptacja istnienia" jest bardziej precyzyjna
> niż "akceptacja". W końcu akceptant weksla nie zachowuje
> "obojętności", ale zobowiązuje się do jego wykupu (czyli de facto
> aprobuje). :)
Mam wrazenie, ze twoje ujecie tolerancji to jakas wytworzona
na wlasny uzytek proteza jak-gdyby podszyta "blizniakami". :)
Inna rzecz: uwazasz sie za liberala?
Spodziewam sie, ze z nieliberalna "definicja" ~tolerancji nie
powinienes.
Czyzby jednak?
> Jest to jednak dystans w wersji "soft" :)
No wlasnie. :)
Skad taki pomysl?
Hmmm... zaraz: ty chyba ciagle odnosisz sie do czegos co w najlepszym
razie, przy znacznej dozie dobrej woli moznaby nazwac ograniczona
tolerancja.
Taka soft-tolerancja, prawie-tolerancja, niemal-tolerancja... itp.
Zgadza sie?
Jesli tak, to zauwaz, ze oprocz tego istnieje mowiac obrazowo:
"hard-tolerancja".
Taka tolerancja_bez_kompromisow wiaze sie z pewna obojetnoscia
wobec wlasnych przekonan, ktore notabene moga byc bardzo silnie
sprecyzowane.
Tam natomiast gdzie taka obojetnosc nie wystapi pojawia sie pragnienie
pozbycia sie ciezaru jakim staje sie wowczas tolerowanie.
Czyli skladnikiem stabilnej, tej prawdziwej i "wyksztalconej" tolerancji
musi byc obojetnosc, chocby tylko delikatnie ~zarysowana.
W innym razie tolerancja albo ma charakter ~nietrwaly, albo po prostu
jej nie ma... no chyba ze "w wersji soft". ;)
> W każdym razie nie musi prowadzić do destrukcji tych przekonań
> (chociaż w przypadku niektórych przekonań może tak się stać).
Dobrze, wiec czy *swiadomosc*, ze "moze tak sie stac" nie jest
wystarczajaca do [niebezpodstawnego] podejrzewania siebie/innych
o "obojetnosc wobec wlasnych przekonan?
--
Czarek
|