« poprzedni wątek | następny wątek » |
31. Data: 2002-10-14 09:56:04
Temat: Re: wizyty - rewizytyUżytkownik "Dominika Widawska" <d...@m...szczecin.pl> napisał
> Jejku, jak Ty to liczysz?
Otwieram kalendarz i sprawdzam. Mam zapisane co i kiedy ... tak planuję
sobie czas.
Później wystarczy tylko retrospektywnie przeliczyć.
> Podsumowujac - masz racje, ze sytuacja Cie uwiera, ale moze
> warto pogadac bardziej otwarcie? Niekoniecznie smiertelnie
> powaznie, mozna obrac ton _lekko_ zartobliwy. Zycze powodzenia!
Dziękuje za takie rady ;-)
Rozmawialiśmy i parę razy proponowaliśmy, że spotkamy się u nich, że
chciałabym coś tam u nich obejrzeć, że wpadniemy po drodze, że tym razem u
nich ....... (i śmiecham i poważnie).
Zawsze było tak samo: a) my mamy małe mieszkanie i zmiana tematu, b)
spotkajmy się na mieście, c) oczywiście zapraszamy - i po chwili jednak
musimy odwołać.
Wiem, że się czepiam ... ale po prostu już mi się przelało. Źle się z tym
czuję i tyle ;-(
Pozdrawiam
MOLNARka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
32. Data: 2002-10-14 09:57:28
Temat: sprzątanie było: wizyty - rewizytyIn article <aoe20a$3v3$1@news.gazeta.pl>, j...@N...gazeta.pl says...
> Wiesz, może to kwestia organizacji albo coś?
>
Wiecie co?
A czy to po prostu nie jest kwestiš priorytetów?
Abstahujšc od mozliwoci nieposiadania czasu na sprzštanie, bo sš
ważniejsze rzeczy - np. nauka na zbliżajšcy się egzamin.
W moim przekonaniu bałagan w domu to nic takiego "mšdrzy ludzie żyjš w
brudzie" :) (to żart). Chodzi o to, że jak nam się nie chce to nie
sprzštamy i już, jak mamy inne zajęcia to nie sprzštamy i nie
zastanawiamy się z czego zrezygnować lub gdzie zarwać chwilę na
sprzštanie.
A jak nasze maleństwo powtarza po radosnym rozrzuceniu w pokoju
wszystkich możliwych zabawek "ale tu bałagan" mówimy że może posprzštać
- i o dziwo doć często zaczyna te zabawki zbierać.
I tak równowaga w przyrodzie jest zachowana.
Ale jak kto nie może żyć bez sprzštania (znam takich) lub po prostu nie
lubi rzeczy niepoukładanych to niech sobie organizuje tak czas żeby miał
i na tę przyjemnoć choć chwilę :)
K.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
33. Data: 2002-10-14 10:06:44
Temat: Re: sprzštaniebyło: wizyty - rewizytyJakub Słocki wystukal
> W moim przekonaniu bałagan w domu to nic takiego "mšdrzy ludzie żyjš w
> brudzie" :) (to żart). Chodzi o to, że jak nam się nie chce to nie
> sprzštamy i już, jak mamy inne zajęcia to nie sprzštamy i nie
> zastanawiamy się z czego zrezygnować lub gdzie zarwać chwilę na
> sprzštanie.
>
> A jak nasze maleństwo powtarza po radosnym rozrzuceniu w pokoju
> wszystkich możliwych zabawek "ale tu bałagan" mówimy że może posprzštać
> - i o dziwo doć często zaczyna te zabawki zbierać.
>
> I tak równowaga w przyrodzie jest zachowana.
>
> Ale jak kto nie może żyć bez sprzštania (znam takich) lub po prostu nie
> lubi rzeczy niepoukładanych to niech sobie organizuje tak czas żeby miał
> i na tę przyjemnoć choć chwilę :)
"przewrocilo sie niech lezy / coraz wyzej pietrza sie graty / Kiedys
wszystko poukladam / teraz sie poloze na tym" - nie wiem czy to tak
dokladnie szlo ale chodzi o sedno
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.soc.rodzina
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
34. Data: 2002-10-14 10:09:53
Temat: Re: wizyty - rewizyty
Jolanta Pers wrote:
>
>
>
> To bardzo ciekawe, co piszesz, FeLicjo. Przeprowadziłam krótką sondę po
> dzieciatych znajomych - pytanie ankietowe brzmiało: "Czy z powodu
> dziecka/dzieci zdarza ci się mieć taki zapieprz, że nie masz czasu na
> najpilniejsze sprzątanie?".
A ja sie zgłoszę - tak, ja miałam. Danusia sypiała wyłacznie na
spacerach, a przebywanie w jakiejkolwiek pozycji nie w ruchu było dla
niej nie do zaakceptowania - ryczała równo. Żeby nie być posądzona o
wyjątkową nieporadnosć, podepre sie zdaniem tesciowej, która wspomina
jak to mężowi dawała kolorowe pisemka i godzinami je oglądał w łóżeczku,
czy wczesniej leżał i sobie ączki lub grzechotę oglądał, że Absolutnie
Danusia t=akich zamiarów nie zdradzała. Robiłam więc wszystko albo z nią
na rękach, albo jak wieczorem na 2 godziny po kapieli spokojnie zasnęła
- a i wtedy musiałam robic to bezgłosnie bo ją każde stuknięcie budziło
(niestety, stuknięcie sąsiadó też). Tak więc wtedy gotowałam i zmywałam
po całym dniu. Pralkę jakos z nią na ręakch załadowałąm, pranie
powiesiłam czy sciągnęłam, ale już do składania sa potrzebne 2 ręce -
robił to mąż późnym wieczorkiem. A, jeszcze tego prania było podwojnie
dużo, bo nie mogłą byc stale w pampersach - odparzały ją i cięły nóżki.
Podłogi to mopem z dzieckiem na ręku lub później gdy już raczkowała to
tylko odganiając sie od niej to miejsce zadptane a reszte wieczorkiem
(wtedy musiałam stale patrzeć gdzie wchodzi i co sciąga ...). Mąż wracał
późno, więc po południu moje mieszkanie nie nadawało się do przyjmowania
wizyt - nie pomyte naczynia i gary w kuchni, stosy zdjetego prania w
pokoju itd., bo gdy uzyskałam 2 wolne ręce do składania prania to ona
już raczkowałą i rozwlekała zabawki po całym mieszkaniu.
Gdy Danusia miała 3 latka urodziła sie Agatka i chociaz ona była
spokojniejsza od Danusi, musiałam pilnować jak się z nią "bawi" Danusia.
Nie chodziła do przedszkola bo z jednej strony szkoda mi było ja posyłać
,a z drugiej przy jej alergii pokarmowej lepiej było ją żywić w domu.
Gosci co prawda przyjmowałąm, ale baaaardzo rzadko i tylko w sobotnie
lub niedzielne popołudnia (miałam wtedy męża do pommocy w odgruzowaniu
mieszkania)
Pozdrawiam
Katarzyna
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
35. Data: 2002-10-14 10:12:32
Temat: Re: Re: sprzštaniebyło: wizyty - rewizytyIn article <036d01c27369$15c02730$4e01a8c0@AD.EUROPOLMEBLE.PL>,
g...@e...pl says...
> Jakub Słocki wystukal
> > W moim przekonaniu bałagan w domu to nic takiego "mšdrzy ludzie żyjš w
> > brudzie" :) (to żart). Chodzi o to, że jak nam się nie chce to nie
> > sprzštamy i już, jak mamy inne zajęcia to nie sprzštamy i nie
> > zastanawiamy się z czego zrezygnować lub gdzie zarwać chwilę na
> > sprzštanie.
>
> "przewrocilo sie niech lezy / coraz wyzej pietrza sie graty / Kiedys
> wszystko poukladam / teraz sie poloze na tym" - nie wiem czy to tak
> dokladnie szlo ale chodzi o sedno
Jak widac niektórzy potrafiš patrzeć na wiat tylko i wyłšcznie
monochromatycznie.
Ale taka wada wzroku to już ich problem :)
K.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
36. Data: 2002-10-14 10:16:42
Temat: Re: wizyty - rewizyty> > To dorzuc jeszcze zarwane noce, placzacego od tygodnia zabkujacego
malucha,
>
> [chlast]
>
> To bardzo ciekawe, co piszesz, FeLicjo. Przeprowadziłam krótką sondę po
> dzieciatych znajomych - pytanie ankietowe brzmiało: "Czy z powodu
> dziecka/dzieci zdarza ci się mieć taki zapieprz, że nie masz czasu na
> najpilniejsze sprzątanie?". > (.....)
> Ja osobiście przyznaję się do posiadania czasem nieziemskiego burdelu w
domu
> (choć przeważnie są to porozkładane książki i papiery, na których właśnie
> pracuję), ale powód jest zawsze jeden: praca. Pilnie czegoś potrzebującego
> klienta nie da się wsadzić do fotelika i wręczyć mu grzechotki. No ale co
Ty
> o tym możesz wiedzieć...
> Wiesz, może to kwestia organizacji albo coś?
Ja myślę, że nie jest to kwestia organizacji ale priorytetów. Ja cz\asem po
prostu nie mam czasu nic zrobić w domu, bo wolę ten czas spędzić z dzieckiem
na dworze, albo przy innej zabawie. Albo - jak dziś - zająć się dzieckiem,
które ma katar, nie może oddychać noskiem, marudzi. A w kuchni syf jak po
tygodniowej studenckiej imprezie.
jeśli chodzi o pracę, to ja też pracuję w domu, ale gdy urodziłam dziecko,
zwolniłam trochę tempo i praca jest na drugim miejscu. czasem z wielkim
bólem zarywam noc, ale w dzień przed porzadkiem i praca, dziecko ma
pierwszenstwa.
ale - zeby nie odchodzić od tematu - bałagan nie jest przeszkodą przy
planowaniu spotkań, bo zawsze można posprzątać przed przyjściem gości
pozdr,
kasia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
37. Data: 2002-10-14 10:46:35
Temat: Re: wizyty - rewizytyA w kuchni syf jak po
> tygodniowej studenckiej imprezie.
O, jak fajnie, znaczy nie jestem sama;-)))
Myślę, że jest to sprawa i charakteru, i priorytetów. Ja np. mam charakter
mało porządny - jak jest sterylnie, to mnie w dołku ściska. Jakiś
artystyczny nieład być musi.
Ale chlewu w domu też mieć nie chcę, a pamiętam, że przy pierwszym dziecku
utrzymanie porządku było dość trudne. Nie piszę tu o trzylatku, który
zaczyna już kumać, że zabawki w lodówce nie lubią się z masełkiem, ale o
małym dziecku wymagającym ciągłej uwagi (że o raczkujących tajfunach nie
wspomnę) i o matce, co do śniadanio-obiado-kolacji siada na samym brzeżku
krzesła w pełnej gotowości bojowej, żeby móc się w każdej chwili zerwać.
Też pracowałam, zarywałam noce, bo projekty, próbowałam łączyć pracę naukową
z zajmowaniem się dzieckiem. Niestety, nie wyszło mimo bardzo sprzyjającego
promotora. Sprawę dodatkowo utrudniła alergia, bo okazało się, że muszę
gotować co najmniej trzy posiłki dziennie. Gotować w sensie gotować, a nie
zrobić kanapki czy otworzyć słoiczek.
Być może gdybym miała kogokolwiek do pomocy, byłoby inaczej, a być może tak
samo. Właśnie ze względu na priorytety. Przerwałam doktorat, kiedy
zorientowałam się, że zaczynam skracać spacery z dzieckiem, że coraz
częściej mówię: "nie rusz", "zaraz", "poczekaj". Więc sprzątanie to akurat
sprawa dla mnie drugorzędna.
Przy drugim dziecku było już prościej. On czasami spał;-))
Różnica między pracą a zajmowaniem się dzieckiem polega na tym, że pracę
można w mniejszym czy większym stopniu zaplanować. Można sobie powiedzieć:
skończę to i wreszcie odeśpię. Z dzieciami bywa różnie.
Teraz jeszcze odnośnie tematu głównego. Wprawdzie należę do tych, co nie
odliczają i nie zapisują, w dodatku wolą gościć niż być goszczonym - ale
rozumiem Twoje (znaczy Molnarki) rozgoryczenie i poczucie bycia
wykorzystywanym. Właściwie to nie wiem, co o tym sądzić. Jeżeli lubisz tych
znajomych i znacie się dość długo, to chyba zakładałabym, że mają jakiś
istotny powód. Bo gdyby próbowali Was naciągać, to chyba byłoby to widać
wcześniej, nie?
Małgosia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
38. Data: 2002-10-14 11:07:42
Temat: Re: wizyty - rewizytyHmm, u mnie jest sytuacja odwrotna.
To ja jestem oosbą, która nie przyjmuje znajomych.
A to z tego powodu ze mieszkał z nami 80-letni ojciec, który chciaż
miał osobny pokój nie życzył sobie żadnych wizyt i nawet potrafił
kiedy ze znajomymi siedzieliśmy w naszym pokoju zajrzeć do niego i coś
powiedzieć.
Teraz ojciec się wyprowadził, ale sytuacja pozostała, bo znajomi już
sie przyzwyczaili, ze u nas się nie bywa.
Jednak nikt ale to nikt nie robi z tego powodu problemu. Swoją drogą -
u znajomych bywamu rzadko i tylko wtedy kiedy chcemy coś konkretnego
załatwić.
Wolimy spotykac sie na mieście, lub jeszcze lepiej w górach i nasza
przyjaźń wcale przez to nie cierpi.
IMHO - tak jest najlepiej.
Pozdrowienia.
Basia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
39. Data: 2002-10-14 12:02:02
Temat: Odp: wizyty - rewizyty
Użytkownik MOLNARka <g...@h...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:aoe4aq$lir$...@n...tpi.pl...
> Wiem, że się czepiam ... ale po prostu już mi się przelało. Źle się z tym
> czuję i tyle ;-(
Nie sądzisz, że ludzie sami sobie komplikują życie? :-)
Sandra
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
40. Data: 2002-10-14 12:20:53
Temat: Re: wizyty - rewizytyMOLNARka wrote:
>
> > Jejku, jak Ty to liczysz?
> Otwieram kalendarz i sprawdzam. Mam zapisane co i kiedy ... tak planuję
> sobie czas.
> Później wystarczy tylko retrospektywnie przeliczyć.
:-) Ano tak, moze mniej notujesz?
Jak ja otwieram kalendarz, to mam tam zapisane wszystko, wiec
gdybym miala liczyc... Oj... Zanadto wylewna jestem w tych
notatkach.
BTW... A Twoj TZ tez ma taki kalendarz? Z ciekawosci pytam, moj
nie ma i nie moze wyjsc z podziwu. :-)
> Dziękuje za takie rady ;-)
> Rozmawialiśmy i parę razy proponowaliśmy, że spotkamy się u nich, że
> chciałabym coś tam u nich obejrzeć, że wpadniemy po drodze, że tym razem u
> nich ....... (i śmiecham i poważnie).
> Zawsze było tak samo: a) my mamy małe mieszkanie i zmiana tematu, b)
> spotkajmy się na mieście, c) oczywiście zapraszamy - i po chwili jednak
> musimy odwołać.
A to moze za malo powaznie? I moze za latwo ustepujesz? I moze
trzeba wyraznie powiedziec, ze:
> Wiem, że się czepiam ... ale po prostu już mi się przelało. Źle się z tym
> czuję i tyle ;-(
Wlasnie to co napisalas. Ze jest Ci z tym zle, i ze nie wiesz,
jak interpretowac ich niechec do wizji lokalnej, ale czujesz sie
przez to wykorzystywana...
Albo - jesli nie chcesz sie w ten sposob, przerzuccie sie na ich
strategie:
a) my mamy np. nieposprzatane mieszkanie i zmiana tematu, b)
spotkajmy się na mieście, c) oczywiście zapraszamy - i po chwili
jednak musimy odwołać. Za jakies dwa lata dotrze.
:-)))))))
Dominika
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |