Data: 2013-01-19 20:01:11
Temat: Re: yczenia
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sat, 19 Jan 2013 14:29:11 +0100, Ren@t@ napisał(a):
> Użytkownik "iusr" napisała w wiadomości
> news:kd5uvi$l8p$1@news.task.gda.pl...
>|W dniu 2013-01-11 16:06, Ren@t@ pisze:
>|>
>|> Użytkownik "TheDevineMe" napisał w wiadomości
>|> news:pJ9Hs.17$lp7.5@fx02.fr7...
>
> (...)
>|> | 4) Ofiara gwaltu,
>|>
>|> Dlacego dziecko karać śmiercią za winę ojca?
>|>
>|> | Jak odniesiesz swoje argumenty do takich przypadkow? Czy tutaj myslisz
>|> | ma znaczenie mozg czy bicie serca?
>|>
>|> A jakby tak na mijsce ludzkiego płodu wstawić męża sadystę to pewnie
> inne
>|> rozwiąania by się musiały znaleźć?
>|
>| Ty tak powaznie?
>
> Tak.
>
>| Chcialabys zgwalcone kobiety, ktore zaszly w ciaze
>| zmusic do urodzenia dziecka?
>
> Tak. Zmusić je by nie zabijały także własnego dziecka. Nie muszą potem na
> niego patrzeć i go wychowywać (także dla dobra tego dziecka) ale moje
> wewnętrzne poczucie sprawiedliwości buntuje się przeciwko zabijaniu
> niewinnych i bezbronnych istot przynależnych do mojego gatunku. Za to
> gwałciciela pozwoliłabym im zabić gdyby to zależało ode mnie i mogło im
> jakoś pomóc (chociaż też mi się to najrosądniejsze nie wydaje). On miał
> jakiś wybór, jego dziecko nie.
>
>| Zostalas kiedys chociazby pobita na ulicy?
>
> Pobita faktycznie nie. 2 razy usiłowano mnie zgwałcić ale jako, że na
> isiłowaniu się skończyło to wiem że nie ma porównania. Nie usiłuję sobie też
> wyobrazić co można czuć w takiej sytuacji (miałam kiedyś pistolet przy
> skroni - jak się potem okazało atrapę ale właśnie też uczucie jest nie do
> wyobrażenia sobie więc tymbardziej to). Nie wydaje mi się jednak, żeby
> aborcja mogła jakoś znacząco poprawić stan psychiczny.
>
>| Pewnie nie, bo nikt, wobec kogo zastosowano przemoc nie napisze "w razie
>| gwaltu oddac do adopcji". Ty po prostu jestes nieludzka.
>
> Jestem nieludzka dlatego, że nie podoba mi się pomysł zabicia bezbronnego i
> niewinnego przedstawiciela mojego gatunku tylko dlatego, że jego ojciec
> zrobił ogromną krzywdę matce?
>
>| Pomijajac bedusznosc twojej postawy, proponuje zastanowic sie wszystkim
>| wiedzacym lepiej - malzenstwo w swiecie realnym ma niewielka szanse
>| przetrwania takiej proby.
>
> Tj. gwałtu dokonanego na jednym z małżonków czy tylko ciąży żony z kimś
> innym, nawet jeżeli ten inny był gwałcicielem? Bo ja jestem sobie w stanie
> wyobrazić conajmniej kilka innych konsekwencji gwałtu potencjalnie
> prowadzących do rozpadu małżeństwa (choćby okresowa niechęć do kontaktów
> seksualnych, depresja, lęk).
>
>| Wiaze sie to z rozbiciem rodziny, najbardziej
>| na tym ucierpia dzieci z malzenstwa, ktore beda sie zastanawiac,
>| dlaczego tata zwial.
>
> No właśnie - dlaczego zwiał tylko z powodu nieprzerwania ciąży z gwałtu:
> przeszkadzało mu, że żona utyła, że więcej je, że nie może tyle pracować co
> bez ciąży? Bo nic innego bezpośrednio związanego z ciążą, a co po gwałcie by
> się i bez ciąży nie mogło pojawić, mi do głowy nie przychodzi. Poszerzenie
> moich granic wyobraźni mile widziane (poważnie - to nie jest ironia).
>
>| Jesli jakims cudem malzenstwo przetrwa a kobieta
>| nie zwariuje i sama nie wyjmie sobie obcego z brzucha to potem bedzie
>| musiala wytlumaczyc reszcie dzieci co zrobila z ich bratem/siostra.
>
> A dlaczego nie może powiedzieć prawdy dostosowanej do wieku?
> Mam 4,5 latka i o ile wogóle by się zainteresował dlaczego mama nagle
> schudła (bo niepoinformowany o ciąży by nie pomyślał) to po prostu przyjąłby
> do wiadomości, że dziecko będzie wychowywał ktoś inny. Najwyżej gdzieś w
> przyszłości dopytał dlaczego, jeżeliby zapamiętał. Za to widzę spory problem
> w wyjaśnieniu dlaczego mama jest bardzo smutna/płacze ewentualnie dlaczego
> była w szpitalu i tym podobne. Bo o ile kobieta jest cyborgiem i nic nie da
> w tej sytuacji po sobie poznać to i ciąża tutaj nic nie powinna zmienić w
> stanie psychicznym.
>
>| Dzieci nigdy tego nie zapomna i prawdopodobnie bedzie to mialo duze
>| konsekwencje w ich pozniejszym zyciu.
>
> Jeżeli oboje rodzice będą im słowem i czynem ciągle powtarzać "wszystko złe
> co nas spotyka jest przez tego obcego w brzuchu" to pewnie masz rację.
> Dzieci to co widzą traktują inaczej niż my dorośli i ważne jest jak im
> pokażemy jak do czegoś należy podchodzić. Z drugiej strony - jeżeli dziecko
> jest na tyle dojrzałe psychicznie by kojarzyć duży brzuch z ciążą to i dużo
> rzeczy mu się da wyjaśnić tak po prostu po ludzku (albo ja mam jakiegoś
> geniusza).
>
>| Czy wy ludzie macie w sobie chociaz odrobine rozumu i empatii? bo na
>| razie to widze tylko klapki na oczach z napisem "nie zabijac!" oraz zero
>| refleksji nad tym, jak sytuacja taka moze skrzywdzic nie tylko kobiete
>| ale rowniez jej rodzine.
>
> Oczywiście gwałt może skrzywdzić całą rodzinę i najczęściej krzywdzi. Ja
> tylko nie widzę w jaki sposób przerwanie życia niewinnego dziecka może
> uratować całą sytuację. A co jeżeli gwałcicielem jest mąż (niechby i były i
> niechby tym razem nie doszło do ciąży) to co zrobić z już urodzonymi
> dziećmi? Oddać do domu dziecka bo także przecież ciągle o gwałcicielu
> przypominać będą?
>
>| Podejmiesz decyzje o zburzeniu swiata dzieci juz narodzonych? Wezmiesz
>| za to odpowiedzialnosc?
>
> A gwałt tego świata nie zaburzy? Dzieci nie zauważą, że z matką
> (psychicznie) dzieje się coś złego? Męża gwałt nijak nie ruszy (o ile nie
> będzie z niego ciąży oczywiście) czy o gwałcie się nie dowie? A co z
> dziećmi - też się nie dowiedzą że matka została zgwałcona? (zakładam, że
> sprawa była zgłoszona na policji i jest rozprawa).
>
> Popatrzmy teraz na inne poważne problemy rodzinne, które też się przecież
> zdarzają. A co jeżeli nagle teściowa z racji wieku zacznie się dziwnie
> zachowywać, bić dzieci, robić awantury, roznosić fałszywe ploty po sąsiadach
> i starać się rozbić małżeństwo (np. opowiadać mężowi o rozlicznych zdradach
> żony - albo i tylko sąsiadom a ci życzliwie przenosić to do męża) a przy
> okazji będzie wymagać opieki. Na dokładkę dom w którym mieszka rodzina jest
> jej i rodziny nie stać na samodzielne mieszkanie a teściowa ma w banku spore
> oszczędności, których nie pozwala ruszyć. Nie stać tej rodziny też na
> oddanie kobiety do domu opieki. Można by ją zabić ?- rozwiązałoby to
> wszystkie problemy rodziny przecież. I na dokładkę w tym wypadku nie ma
> nadziei, że po paru miesiącach będzie można teściową komuś oddać i nie
> trzeba jej będzie oglądać. Może przecież bruździć i to solidnie w tej
> rodzinie przez długie lata.
>
>| Latwo mowic o morderstwie, mozgu, tragedii, fasolkach, nosku i
>| serduszkach na USG... Zapraszam do domu dziecka,
>
> Fakt - polskie prawo adopcyjne jest złe (np. nawet jeżeli matka się zrzeknie
> dzieka po urodzeniu to i tak ma 6 tygodni na rozmyślenie się). Może więc
> lepiej zmienić to prawo zamiast dążyć do abortowania zdrowych płodów bo
> pochodzą z gwałtu? Nie mówiąc już o postulowaniu powrotu aborcji na
> życzenie.
>
>| zapraszam do hospicjum,
>| idzcie, postarajcie się o adopcję, pokochajcie a potem popatrzcie jak
>| gasnie byt, który nigdy nie miał swiadomości siebie. Jak umiera w bólu.
>| Potrzymajcie za rękę. A potem poukladajcie swoje zycie na nowo. Wroccie
>| do swoich mezow/zon i dzieci. Poproscie o pracę, moze po kilku latach
>| poza obiegiem jakas znajdziecie. Popatrzcie jak zabierają wam dom. A
>| potem napiszcie jak było.
>
> W 22 tygodniu mojej poprzedniej ciąży poszłam na USG bo wg. mnie moje
> dziecko przestało się ruszać. Okazało się, że ma bardzo poważną wadę (+
> jeszcze zdiagnozowano u niego zespół williamsa). Lekarz poinformował mnie o
> tej wadzie i prawdopodobnym zespole oraz poinformował, że mam jeszcze dwa
> tygodnie na to, żeby zakończyć tą ciążę zgodnie z prawem i dać sobie
> szybciej szansę na kolejną, tym razem zdrową ciążę. Nie zgodziłam się więc
> zaprosił mnie następnego dnia z mężem aby omówić możliwości jakie mamy,
> ponieważ wspomniał też, że gdyby dziecko nie miało tego zespołu wadę daje
> się w polsce operować (ze sporymi szansami na przeżycie) poszliśmy.
> Dowiedzieliśmy się, że mamy prawo do "szybszej szansy" nawet jeżeli nie ma
> zespołu bo wada jest poważna - ale też dowiedzieliśmy się jakie mamy
> możliwości na uratowanie tego dziecka (nawet gdyby miał ten nieszczęsny
> zespół). I tak rozpoczęła się nasza walka o życie naszego dziecka. Urodził
> się bez jakiegokolwiek zespołu genetycznego. Cudem przeżył operację na którą
> też został zakwalifikowany na czas w zasadzie cudem. I tak - napatrzyłam się
> na dzieci w różnym wieku umierające w bólu, bo znieczulenia były zbyt słabe
> mimo wszystko, na dzieci powiązane (żeby nie powyrywały sobie drenów i
> kroplówek) i wijące się z bólu, płaczące tak że serca się rozrywało.
> Patrzyłam na własne dziecko wijące się z bólu, z mnóstwem rurek i drenów
> (nie był związany bo był młodziutki) i biegałam za lekarzami błagając o
> znieczulenie dla niego - na szczęście dawali grożąc przy okazji, że uzależni
> się od morfiny. Nie były to czcze groźby bo po szpitalu chodziły opowieści o
> dzieciach, które ze szpitala jechały na detoks. Widziałam rozpacz rodziców,
> których dzieci umierały.
>
> I ani przez chwilę nie żałowałam, że nawet nie zastanowiłam się nad inną
> opcją niż walka o jego życie. Nawet wtedy jak usłyszałam, że jego serce
> stanęło i nie chce ruszyć, ani potem, że jego klatka piersiowa nie może być
> zamknięta bo serce wprawdzie pracuje ale jest spuchnięte, ani gdy patrzyłam
> na niego pogrążonego w śpiączce farmakologicznej, bledziuteńkiego bo jego
> temperatura była poniżej 35 stopni, sztucznie podnoszona przez urzadzenia.
> Pracy na szczęście nie straciłam. Wygląda też na to, że walkę o nasze
> dziecko wygraliśmy - ale niestety nadal istnieje wyższe niż populacyjne
> ryzyko śmierci.
> I wiesz co - co miało oznaczać "dać sobie wcześniej szansę" uświadomiłam
> sobie dopiero sporo później - chyba już nawet po tym jak neurolog
> powiedziała, że jest wszystko wporządków i nie będzie skótków niedotlenienia
> śródoperacyjnego... I myślę, że całe szczęście bo byłaby to dodatkowa
> trauma.
>
> I tak - tego co widziałam/przeżyłam raczej nigdy nie zapomnę.
> I tak: bardzo chętnie o tym mówię i piszę (choćby tutejsze archiwum jest
> pełne moich wspomnień).
> I tak: były tam też matki, które patrząc na cierpienia swoich dzieci
> żałowały, że "nie dały sobie szybszej szansy",
> Były tam też matki które stały się matkami samotnymi bo postanowiły
> urodzić/problemy ujawniły się dopiero po urodzeniu ale byli też samotni
> tatusiowie.
> Były też dzieci pozostawione przez rodziców na leczenie paliatywne.
>
>| Nie jestem zwolenniczka aborcji na zyczenie ani aborcji majacej byc
>| sposobem na zapobiezenie skutkom glupoty i nieodpowiedzialnosci.
>
> A to oczywiście bardzo dobrze.
>
>| Tym niemniej zawsze
>| bede mowila ze sa sytuacje, w ktorych DONOSZENIE CIAZY
>| JEST NAJGORSZYM MOZLIWYM WYJSCIEM.
>
> A ja takich sytuacji zbyt wiele nie widzę (chyba wcale poza poważnym
> zagrożeniem życia matki).
Podpisuję się pod KAŻDYM Twym słowem w tym poście.
--
XL
|