Data: 2013-01-19 22:27:35
Temat: Re: yczenia
Od: Qrczak <q...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia 2013-01-19 17:34, obywatel Ren@t@ uprzejmie donosi:
> Użytkownik "Ikselka" napisała w wiadomości
> news:fz9jewubnlm1$.viut05rno39u.dlg@40tude.net...
>
> | Przeżyłam TRZY
> | ciążę, pod opieką różnych lekarzy - każdy z nich wyznaczał najbardziej
> | prawdopodobny termin ZAPŁODNIENIA i ten dzień był liczony jako pierwszy
> | dzień ciąży.
>
> A ja dwie donosiłam i na dokładkę ostatniego syna urodziłam w zeszłym roku.
> Ilu lekarzy mnie oglądało przy pierwszym synu nawet nie umiem policzyć
> (pewnie kilkunastu w dwóch różnych województwach) i żaden nie spytał nawet o
> długość cyklu - o pytaniu o to czy prowadziłam jakieś obserwacje już nie
> wspominając. Wszyscy pytali o termin ostatniej miesiączki (nawet nie o
> przewidywany termin obliczony przez pierwszego lekarza czy termin wg.
> pierwszego USG) i sięgali po swoje magiczne kółeczko. Po czym wpisywali w
> dokumenty wiek ciąży licząc tygodnie (i ewentualnie dni) jakie minęły od
> terminu tej miesiączki, potem przy USG to samo.
> Tak jest teraz - jak było ponad dwadzieścia lat temu: nie wiem (ale nie chce
> mi się wierzyć, że nie spytali o ostatnią miesiączkę - być może dobrze Cię
> tej strony znali). Przy ostatnim dziecku najwyraźniej trafiłaś na rozsądnego
> lekarza, który przyjął do wiadomości, że w wieku okołomenopauzalnym może być
> różnie bo w szpitalu leżałam też z paniami po in vitro, u których też
> uwzględniano termin ostatniej miesiączki a nie czas akomodacji.
Dzieścia lat temu też tak było.
Mnie zaś ciekawi, czy taki lekarz określając termin zapłodnienia to pyta
o wszystkie "bzyknięcia" od ostatniej miesiączki i co robi, jak ich jest
raczej częściej.
qr.a
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
|