Data: 2007-07-26 22:40:55
Temat: Re: zaraz sie potnę - problem z ocenianiem ;)
Od: michał <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
cd
>>>>> Chyba że dla ciebie nie ma rzeczy niemożliwych -ale to nie
>>>>> zgadzałoby
>>>>> się z twoim przekonaniem że jesteś raczej praktycznym realistą a
>>>>> nie
>>>>> idealistycznym fantastą ;)
>>>> Jednak zdolność szukania możliwości tam, gdzie inni widzą
>>>> przeszkody
>>>> nie do pokonania, daje niezłe rezultaty. To nie jest równoznaczne
>>>> z
>>>> wszechmożliwością, więc niepotrzebnie tak galopujesz z
>>>> przypisywanem
>>>> mi jakichś pejoratywów. ;)
>>> Przekonanie czyjeś o wszechmożności to jedno, szukanie szans i
>>> nowych
>>> perespektyw w trudnościach to drugie a świadomość istnienia
>>> nieprzekraczalnych barier -nawet bez ich osobistego
>>> doświadczenia-poznania to trzecie -i chyba teraz dobrze nazwane
>>> jako
>>> uzasadnienie rozróznienia urealniającego podejście jednostki do
>>> własnego i cudzego życia... ;)
>> Tylko co taki podział ma mi powiedzieć? Powtórzyłeś truizmy.
>> Byłoby to uzasadnione, gdybym twierdził, że przekonanie o
>> wszczechmożności, szukanie szans i nowych perspwktyw w trudnościach
>> oraz świadomość istnienia nieprzekraczalnych barier to jedno i to
>> samo. ;DDD
> Pozwól że przypomnę ci że owe niby truizmy,
> a przynajmniej jeden z nich: nieprzekraczalne bariery,
> nie jest [nie był?] dla ciebie wcale taki oczywisty ;)
Mnie wystarczy przekonanie, że mogę więcej niż myślę. To dodaje mi
energii i pozwala ograniczać ilość tych okazji, które przchodzą mi
koło nosa. Moje wyczucie realiów nie daje mi zbyt często powodów do
ustalania ścisłej granicy możliwości. Wiele rzeczy, które nie były dla
mnie osiągalne, dzisiaj są w kręgu wykonalności. To daje mi do
myślenia i stwarza pewność, że dobra teorię zastosowałem w praktyce. W
każdym razie skuteczną. Gdybym w przeszłości stawiał sobie granice i
nieprzekraczalne bariery, do wielu rzeczy dziś nie byłbym zdolny. Nie
jestem zresztą pod tym względem wyjątkiem. Sądzę, że każdy człowiek w
większym lub mniejszym stopniu tego doświadczał. Niestawianie sobie
nieprzekraczalnych granic, jako zasada, pozwala Ci chwytać więcej
nadarzających się okazji...
> Stwierdziłeś powyżej w wątku iż nie oceniasz innych ludzi
> a ja stwierdziłem że ta twoja deklaracja o nieserwowaniu ocen
> co najwyżej twoje nierealne marzenie i ideefixe nie mające pokrycia
> w rzeczywistości, co sam zresztą potwierdzasz w innej naszej
> dyskusji
> pisząc tamże że oceniasz co innych zrani a co nie,
> więc niejako oceniasz niniejszym ich poziom wrażliwości,
> co tym zabawniejsze że takimi ocenami poziomu wrażliwości były też
> dawniejsze określenia psycho-medyczne w rodzaju "debil" lub "kretyn"
> ;)]
Więc dla porządku uściślę mój pogląd. Jeśli mówimy o wydawaniu opinii
o kimś, która to opinia może jemu lub postronnym (rodzina, znajomi,
środowisko) zaszkodzić (skrzywdzić), to w domyśle bedzie to zła
opinia. Jeśli o kimś wydajesz dobrą opinię, to nie ma żadnego problemu
i o tym nie dyskutujemy. Chyba że uznasz, iż skrzywdzę przez to jego
konkurencję. Ale nie dajmy się zwariować!
Mechanizmy obronne, które z automatu każą mi ocenić każdego, kto
wchodzi ze mną w jakąkolwiek relację oczywiscie działają. Ale ja mogę
tę ocenę wziąć sobie pod lupę. Mogę donać bardziej dogłębnej analizy
przyjętych informacji, jeśli nie muszę spieszyć się z reakcją - a
także powstrzymać się świadomie od oceny (na przykład powiedzieć
sobie: "Uwaga! Mogę nie mieć racji."), jeśli na analizę nie mam
wystarczająco duzo czasu. Podkreślam, że mówimy o negatywnych
opiniach.
Druga sprawa to taka, że tak naprawdę nie widzę zbyt wielu powodów,
abym o kimkolwiek, kogo znam, musiał wydawać złe opinie. Zazwyczaj nie
jest to mi potrzebne, jeśli nie policzę wyjątków, kiedy uważam za
stosowne kogoś ostrzec przed kimś, od kogo mogą grozić poważne
konsekwencje dla tego ostrzeganego. To są marginalne przypadki.
No i oczywiści na osobach, których nie znam osobiście (politycy,
dziennikarze, aktorzy, pisarze, artyści)... o na tych mogę się wyżyć
do woli i za wszystkie czasy. Ale jeśli niektóych polityków PiSu i
LiSu będę uważał z głupków i debili, to zrobienie im tym krzywdy jest
tak daleko pośrednie, że nie ma to większego znaczenia dla przebiegu
ich kariery... ;D
> Otóż wykazałem ci że nie bierzesz pod uwagę ludzkiej
> -swojej własnej- natury, zakreślajacej nam nieprzekraczalną barierę
> niemożności zrezygnowania -na poziomie psychiki naturalistycznej-
> z serwowania ocen, tak odnośnie siebie samego, jak i innych -a
> uważanie iż z owych ocen możesz zrezygnować to jakby stawianie się w
> pozycji kogoś wszechmocnego -zdolnego do przekroczenia bariery
> naturalnie nam wyznaczonej- czego wagę pomniejszać próbowałeś
> porówując sytuację do umiejętnosci odnajdywania szans na pokonanie
> trudności tam gdzie inni widzą nieprzekraczalne przeszkody... ;)
A ja Ci wykazałem, że jednak biorę. Tylko dla Ciebie między bodźcem a
reakcją nie ma żadnej przestrzeni, a dla mnie jest. W tej przestrzeni
podejmuję swoją indywidualną decyzję, jak reagować na bodziec. I nie
jestem nikim wszechmocnym. Wystarczy lżej trochę potraktować Freuda.
;)
> Ot -wyżej własnego tyłka waćpan nie podskoczysz... ;P
Nie potrzebuję w ogóle skakać.
--
pozdrawiam
michał
|