Data: 2003-05-06 21:24:46
Temat: Re: zaspokajanie glodu czy cos wiecej?
Od: "EvaTM" <e...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:b96u0b$e96$1@atlantis.news.tpi.pl...
> EvaTM napisał:
> > Ja mam na myśli wiele przykładów z życia wziętych.
> A ja wymachuję swoją maczugą jak rodowity Neandertalczyk w składzie
> porcelany - wolę zastosować odpowiednią uwagę, żeby meritum postu gdzieś
> nie uciekło. ;)
Czyżby uciekało? ;)
> > > Wg mnie takie przeżycia są typowe dla Miłości jako marnej sztuki albo
> > > jako transakcji barterowej. Znaczy się - każda ze stron takiego układu
> > > jest tak samo winna. ;)
> Tu jeszcze tylko uzupełnię - chodzi mi o winę w sensie metafizycznym a
> nie pokazywania palcem.
Metafizyczna wina?
A może po prostu "wina" ? ;)
Ludzie bardzo się zmieniają gdy pożyją trochę razem.
Wtedy dopiero ujawnia się ich prawdziwa "natura".
> > pozwolę nie zgodzić się z Tobą do końca.
> > Otóż - bywa, że jedna ze stron ma długo nadzieję
> > że porozumienie jednak się pojawi, oczywiście ta chcąca
> > coś uzgodnić.
> Zaraz, zaraz - to ta strona kocha, czy czeka na sygnał do kochania?
Nie czeka na sygnał, tylko równolegle z zacieśnianiem więzi
ponawia próby uzgadniania szczegółow.
> I jeżeli tylko czeka, to czy może mieć pretensję do drugiej strony, że nie
> odpowiada - przecież tam nie ma miłości. Jest tylko wzajemne
> obserwowanie się i sprawdzanie, czy warto wchodzić w rolę.
Może jednak trochę przesadzasz? ;)
Ktoś może mieć wiele widocznych cech psychicznych i fizycznych,
które Tobie odpowiadają.
Coś w końcu do tego kogoś Cię przyciąga.
No a resztę trzeba dopiero rozpoznać.
Ten sam krajobraz z dalszej i bliższej perspektywy wygląda
jednak trochę inaczej. No a diabeł siedzi w szczegółach.. ;)
> A z innej strony - sam jestem jednostką "niepewną", ale wydaje mi się,
> że taka ułomność obiektywnie już jest dowodem winy [subiektywnie można
> winę zrzucić na nerwy, wychowanie itd.] - Pan Bóg po to dał człowiekowi
> rozum, żeby go używał i doskonalił. ;)
Nie od dziś optuję za małżeństwami
zawieranymi w okolicy trzydziestki - chyba dopiero wtedy,
acz nie do końca, wiemy coś o swoim "rozumie".
> > I otóż ;) - ta druga strona nie chce lub nie może zrozumieć,
> > że tak się na długą metę nie da.
> > (może to sadyzm lub masochizm? ;))
> Sorry za przykład, ale chyba adekwatny - widziałaś kiedyś jak pies
> spotyka innego psa i oba stoją naprzeciw siebie czekając tylko na sygnał
> do ataku? W końcu jeden nie wytrzymuje i atakuje - czy obiektywnie można
> powiedzieć, że któryś któregoś zaatakował, czy raczej że się zwarły [bo
> oba miały na to ochotę, tylko się "badały"]. Ale subiektywny obserwator
> powie, że pies A rzucił się na psa B. U ludzi wygląda to podobnie -
> oboje siebie badają, a ta strona [kobieta? ;) ], która pierwsza traci
> cierpliwość, wychodzi na pozycję tej dojrzalszej i bardziej świadomej. A
> figa! ;)
Wcale nie pisałam, że rzecz dotyka tylko kobiety! :)
Myślę, że panuje w tym względzie równowaga między płciami.
No i co Ty z tym rzucaniem? ;)
Przecież życie, zwłaszcza wspólne, nie powinno być rzucaniem
się na siebie psów! ;)
Ale gdy okaże się, że najcześciej jedno do sasa drugie do lasa,
to dopiero jest rzucanie się.. ;)
> > Jeśli nie dojdzie do formalnego związania się, to w końcu
> > i tak się to rozpadnie, jeśli nawet był to zalążek "M" lub choćby
> Ja tam jestem za modelem - przyjaźń --> miłość. Model pt. zauroczenie
> --> miłość jest dla mnie [już?] trochę idiotyczny, nie wspominając o
> modelu transakcyjnym oferowanym przez biura matrymonialne - kiedyś kilka
> razy skorzystałem i odechciało mi się bawienia w "prawdziwy
> wersal"/wzajemne obwąchiwanie się. Tę zabawę pozostawiam psom. ;)
Ech.. myślisz, że ludzie nie zmieniają się po ślubie?
Niestety, niestety.. i to obie strony.
Dlatego ja wykluczyłabym tę formalność w ogóle..
(zaraz ktoś mi dołoży! :) )
> > Jaka więc wina tej chcącej coś uzgodnić strony?
> > Chyba tylko ta, że w ogóle chciała próbować ;).
>
> A opis sytuacji, a powody chęci uzgodnienia - ja staram się szukać
> prawdy bliższej obiektywizmowi, odrzucając zabawę w Ludzki Teatr. ;)
Flyer! Może chodzić później o wszystko!:)
Od zupełnych drobiazgów (ale dokuczliwych bo codziennych)
po uzgodnienie strategii działania w obliczu trudnych sytuacji życiowych.
Niesposób opisać wszystkiego a wszystko ma znaczenie.
Dlatego masz rację z tym zaprzyjaźnianiem się..
najlepiej tak gdzieś przez 10 lat ;).
Wtedy już chyba można ocenić czy to było zaspokajanie głodu
czy coś więcej - cobyś nie mówisz, że zbaczam z ad rema:)).
E.
> Flyer
|