Data: 2005-05-13 18:33:34
Temat: Re: zle
Od: "jbaskab" <j...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Przemysław Dębski" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:d5v6ga$ali$1@inews.gazeta.pl...
Sorry, ja znów się z czasem i z sensownym planowaniem życia całkiem na
bakier:)
> Zobacz co mamy w przypadku Anki. Mamy
> uczucie pożądania. Zobacz co mamy w ocenie tego uczucia. Pożądanie w
> kierunku wolnego mężczyzny jest dobre, a pożądanie w kierunku żonatego
> mężczyzny jest złe. Ale taki podział jest z deczka sztuczny. Pożadanie
> jako
> pożądanie istnieje w naszej psychice jako jedno spójne uczucie - oderwane
> od
> społecznie zdefiniowanych atrybutów obiektu pożądanego. Nie istnieją dwa
> rodzaje pożądania - do żonatych i nieżonatych - istnieje pożadanie i
> kropka.
> Jeżeli nasze uczucie skierujemy w stronę jednego konkretnego obiektu i do
> tego zonatego, to nie można powiedzieć, że działa w nas ciemna strona
> pożadania, a gdybyśmy skierowali nasze uczucia w stronę niezonatego to
> jest
> to jasna strona pożadania. Skąd więc ten ból psychiczny ? Jest to związane
> z
> tym psychicznym systemem obronnym. Zapewne nie zdajemy sobie sprawy, że
> próbując wykorzenić postrzeganą przez nas ciemną stronę pożądania, tak
> naprawdę atakujemy calusieńkie uczucie pożądania. To tak jakbyśmy myśleli,
> że wbijając sobie nóz w serce umrze tylko serce a nie cały człowiek.
Tylko czy pożądanie możesz faktycznie oddzielić od obiektu pożądania?
Przecież chyba nie jest Ci wszystko jedno kogo pożądasz? Pożądanie to chyba
zjawisko zależne od kierunku a nie bezkierunkowe? No chyba, że faceci maja
inaczej:)
Ten ból psychiczny pochodzi z prostego faktu zaistnienia wewnętrznego
konfliktu: z jednej strony chemikalia we łbie domagają się neutralizacji, z
drugiej strony wewnętrzne normy porządkowe nie pozwalają na ich usuniecie.
Ma cos tutaj do rzeczy ocena pożądania jako "dobre" lub "złe"? Jest tylko
uczucie i niemożność jego zaspokojenia w zgodzie z sobą, i z wyznawanymi
przez siebie wartościami.
Jezeli
> odczuwamy pożadanie, to komunikat "nie wolno zadawać ci się z żonatym
> facetem", jest interpretowany jako "nie wolno ci pożadac". Co budzi
> natychmiastowy sprzeciw i obronę, wyrażającą się bólem psychicznym - ale
> nie
> zawsze :)) I wydaje mi się, że wiem dlaczego nie zawsze :)
czy nie zawsze? Bo jak dla mnie to zawsze, tyle tylko że niektórzy
potrafią sobie z tym poradzić a inni....no właśnie...
Sięgnijmy do
> dzieciństwa :) Przechodzimy z rodzicami koło kiosku, spodobał nam się
> miś -
> "Mamo, mamo, kup mi - ja chcę tego misia". Dwa rodzaje odpowiedzi.
>
> 1) Wiem kochanie że bardzo chcesz tego misia i bardzo chcaiłabym ci go
> kupić, ale nie mam pieniędzy więc nie moge ci go kupić.
> 2) Mało gówniażu masz zabawek ? Walają się po całym domu i i tak się nimi
> nie bawisz.
> Dziecko:
> 1) O ile dziecko nie otrzymuje pożądanego obiektu - to otrzymuje
> akceptację.
> Nie ma ataku na jego psychikę, nie ma więc tez obrony. Pojawia się
> wrażliwość - ktos mnie kocha i chciałby dla mnie wszystkiego co najlepsze,
> czuję się bezpieczny, nie musze ukrywać tego co czuję choć nie zawsze moje
> uczucia zostaną zaspokojone - musze zwracać uwagę, czy zaspokojenie moich
> uczuć nie skrzywdzi kogoś. Jeśli miałoby skrzywdzić, to odstąpię od ich
> realizacji - ale uczuć się nie pozbędę, zrealizuje je przy innej okazji w
> inny sposób i byc może z innym obiektem.
> 2) Nie wolno mi chcieć, ale ja chcę - zapomnę więc na jakiś czas o tym że
> chcę, ale gdy tylko się usamodzielnię, gdy tylko wyzwolę się z tej
> popieprzonej rodzinki - będę robił wszystko na co mam ochotę - bez względu
> na konsekwencje dla innych. Nikt nie będzie mi mówił co mam robić i co
> jest
> dla mnie dobre a co złe.
>
> A co się dzieje, w przypadku dziecka numer dwa, gdy ono dorośnie,
> usamodzielni się - ale gdy nie będzie potrafiło, nie będzie w stanie
> zrealizować
> swego chciejstwa ? Ano taki ktoś ma już doświadczenie w zapominaniu "że
> chcę". Ma już zdruzgotane mechanizmy obronne. A więc i bez problemu
> potrafi
> przyjąc postawę "Mam już dosyć facetów i nigdy już nie chcę się do żadnego
> zbliżyć".
Tutaj mi zakręciłeś totalnie. W ogóle nie potrafię się wczuć w tą sytuacje.
Bo z tego co najpierw opisałeś, takie dziecko nr 2 po dorośnięciu właśnie
powinno wplątywać się w sytuacje dwuznaczne i nieakceptowane przez innych -
na zasadzie buntu, do którego dziecko nr 1 nie ma najmniejszych podstaw,
nauczone, że ograniczenia stanowią naturalną właściwość świata, że należy
się z nimi pogodzić, obejść lub konstruktywnie rozbroić.
Ale co ma do tego owa postawa "mam już dość facetów"?
Dobra, jestem w stanie przyjąć, że może się ona wywodzić z nieumiejętności
radzenia sobie z ograniczeniami, chociaż..nie...nie wiem, na destrukcyjnym
pożądaniu się nie znam, nawet projekcyjki mi nie wychodzą;)
> Czy więc uświadomienie sobie, że wolno pożądać żonatego mężczyznę - że
> pożadanie nie jest niczym złym, że nie trzeba pożądania wykorzeniać - ale
> niekoniecznie pożadanie musi zostać zrealizowane. Czy uświadomienie sobie
> tego - nie spowoduje zniknięcia problemu ? Bo moim zdaniem problem brzmi
> "Nie wolno mi pożadać", a nie "Nie wolno mi pożądać żonatego mężczyzny".
> I
> tak jakby też problem wyboru staje się wówczas mniej drażliwy.
to co piszesz kłóci sie znów z moją intuicją:). Problemem jest pożądanie,
które nie może ulec zaspokojeniu. Co w danej sytuacji zmienia fakt że
pożądać w ogóle można, skoro w danej konkretnie sytuacji nie wolno tego
pożądania zaspokoić? Gdyby było wsje rawno jaki jest obiekt tego pożądania,
to może przyznałabym Ci rację. Nie ten misio- to inny. Ale tutaj chodzi
konkretnie o tego jednego, jedynego misiaczka (i nie ma nic do rzeczy ze za
latek naście misia się może wymieni na innego;)). Różnica jest tylko taka,
że przy silnie wpojonych normach moralnych typu "od cudzego wara", będzie
się cierpiało bez próby mieszania w cudzym związku i nie będzie _silnego_
dylematu: "a może wolno, a może nie", a przy braku takowych norm dodatkowo
dojdzie jeszcze problem: "czy ja na pewno dobrze robię, może gubię w ten
sposób swoje szczęście", albo może przeciwnie- nie będzie się cierpiało bo
się sobie misia weźmie (oczywiście nie rozważając ewentualnego cierpienia
spowodowanego koniecznością dzielenia się misiem) . No chyba, że misiaczek
wsiąść się nie pozwoli;).
Nie bardzo też rozumiem jak można czegoś/kogoś pożadać, nie zaspokajać tego
pożadania, nie wykorzeniać go i jednocześnie nie cierpieć. Jest to możliwe?
Rozumiem że można to zaakceptować - na zasadzie głęboko siedzącej drzazgi,
że można klin klinem...
Aska
|